Kronika polska – Księga trzecia

ROZPOCZYNA SIĘ KSIĘGA TRZECIA

[1] JAN: Ponieważ nikt oprócz mędrca nie może nie podobać się sam sobie1, gdyż nawet małpie jej własna szpetność nie wydaje się szpetna, obawiam się, żebyśmy więcej, niż to jest słuszne, nie starali się podobać sobie samym. Lękam się, abyśmy sobie wzajem nazbyt nie potakiwali, żeby w chwili, gdy głupio się do siebie uśmiechamy, jeszcze głupsza okoliczność niepodobania się nam nie urągała. Albowiem przymilność wykarmia głupotę, a mówienie na przekór — mądrość.

Ganiący jednak niech będzie przyjazny i rozważny: to błędy z miłością poprawi, to ganiać przepomni. Niech pochopnie nie obszczekuje, jak wścibska zjadliwość, która sęka w trzcinie poszukuje i dziury w całym2. Niech raczej pamięta tak o swoim, jak i naszym człowieczeństwie, a także o tym że w ludzkim rozeznaniu nie masz nic doskonałego. Stąd to, ilekroć Zeuksis3 chciał przedstawić wspaniałą postać człowieczą, tyloma ją obtaczał półkolami, ile widział w niej braków. Zapytany o przyczynę tych półkoli, odpowiedział, że dlatego tak czyni, iż w człowieku nie ma nic doskonalszego nad samą niedoskonałość. Również Kallistenes4 zapytany przez ucznia, po jak długim czasie mógłby osiągnąć doskonałość, podał mu do prawej ręki mirtową gałązkę, a do lewej szklaną płytę, które sam zwykł był nosić niczym jakowyś symbol, i powiedział: „Gdy ta szyba rzucona o skały nie da się stłuc, gdy ten mirt swoim wzrostem nieba5 sięgnie, wtedy dopiero spodziewaj się doskonałości. Tymczasem zaś będziesz doskonały, skoro poznasz, iż tu doskonałym być nie możesz„.

[2] MATEUSZ: Zgadzam się, bowiem przy moich skąpych siłach doświadczam sił cudzych, ja, który pod tymi jukami, z musu dźwiganymi, i cały się potem oblewam, i cały zasapany upadam. Twoje jednak towarzystwo, o połowę lżejszy czyniąc nasz ciężar, pot osusza, siły dodaje i otuchę do przejścia wzmaga6.

Gdy więc zaraza buntu została stłumiona a nieprzyjaciel ojczyzny7 pokonany, lśniąca gwiazda Bolesława zaczęła rozsiewać jaśniejsze promienie zalet. Gdy jedne z najokazalszych grodów Pomorzan zostały zdobyte, a inne dobrowolnie się poddały, mieszkańcy Białogardu8 usiłują stawiać opór. Zamkniętych w [tym] najsławniejszym mieście, które leży w środku Pomorza, [Bolesław] opasał oblężeniem i pokazując oblężonym dwie tarcze, jedną białą, drugą czerwoną, pyta: „Którą wybieracię?” Na to oni: „Białą, ponieważ ta nęci jutrzenką pokoju, tamta grozi straszliwym rozlewem krwi„. On im na to: „Słusznie, jeśli wiec chcecie, żebyście zostali Białogardem, niech Białogard zabieleje poddaniem się, jeśli zaś nie, niech krew wypisze na nim nowe imię, aby nie białym, lecz krwawym się nazywał„. Oni odpowiadają z zaciętszym jeszcze uporem: „Owszem, niech się i białym, i krwawym nazywa, aby białym ogłosiło go nasze zwycięstwo, krwawym zaś zagłada twoich„. Na to Bolesław: „Do kroćset, panowie, te łotry9 ośmielają się nawet obelgami walczyć. Śmieszy mnie, że kret rysia, ślimak tygrysa, skarabeusz orła do walki wyzywa. Lecz broni potrzeba, panowie, nie słów, czynu — nie żalów!

Wybiega przeto przed wszystkimi, w nagłym zrywie przeskakuje wał obronny. Posłuchaj, co za niesłychana męża [tego] śmiałość10. Ani go nie przerażają krocie wrogów, ani jakże głośny szczęk broni, ani nawał pocisków, grad kamieni go nie miażdży; pierwszy kruszy bram zapory, pierwszy wkracza do miasta; z tylotysięcznych zastępów jedne trupem kładzie, drugie zmusza do cofania się w popłochu. Wreszcie wszyscy jakby strachem zdjęci przed majestatem, odrzuciwszy broń padają na twarze, proszą o przebaczenie nie dla siebie, lecz dla małych dzieci, ich ocalenie wypraszają, nie własne. Mówią, że w całej pełni zasłużyli raczej na ukrzyżowanie niż na przebaczenie. I chociaż w mniemaniu [osób] przedniejszych nie należało pobłażać ani wiekowi, ani płci, jednak łaskawa życzliwość księcia wszystkich oszczędza, wszystkim przebacza; uznał bowiem, że słuszniejsza jest miłościwa łaskawość i ludzkość niż zemsta surowej sprawiedliwości11. Ta szlachetność zjednała mu nawet u wrogów niemałą przychylność, albowiem mieszkańcy tak Kołobrzegu, jak i innej dzielnicy Pomorzan12 oraz wszyscy naczelnicy dzielnic własnowolnie i nie tak hardo jak niegdyś, lecz z pochylonymi karkami wychodzą mu naprzeciw i najpokorniej poddają się pod jego rozkazy.

[3] JAN: Nikt jednak nie jest miłosierny prócz sprawiedliwego, nikt sprawiedliwy prócz miłosiernego, albowiem sprawiedliwość bez miłosierdzia jest okrucieństwem, a miłosierdzie bez sprawiedliwości głupotą13.

Sarnom łagodnym łagodny jest lew, a srogi tygrysom.

Atoli przedziwna jest zuchwałość tego lwa, który nawet lwy nie tylko w sarny przemienia, lecz i w lękliwe zajączki. Nie inaczej niż Aleksander, który pokonał osiemdziesiąt tysięcy pieszych i sześćdziesiąt tysięcy konnych Ambrów i Sygambrów; pierwszy wspiął się na mur miasta i szacując, że jest puste, sam zeskoczył; otoczony przez nieprzyjaciół, w pojedynkę walczył przeciw tylu tysiącom. Trudno dać wiarę, jak sam jeden wyciął i rozproszył tyle zastępów wojskowych: widząc, że tłum go zalewa, przywarł do pnia stojącego tuż przy murze i oparty o jego podstawę tak długo wytrzymał napierające oddziały, aż rozpoznawszy niebezpieczeństwo doskoczyli do niego przyjaciele. Wreszcie po zburzeniu murów całe wojsko przyszło na pomoc. Gdy wtedy strzałą poniżej piersi ugodzony omdlewał z upływu krwi, klęcząc walczył dopóty, dopóki nie zabił tego, który go zranił14. Jednakże im sroższy był dla tych, których miał pokonać, tym łaskawszy był dla pokonanych.

[4] MATEUSZ: Tymczasem cesarz Henryk V wkracza na Węgry15. Król Węgier Koloman widząc, że wojskiem wcale mu nie sprosta, prosi Bolesława o pomoc wysławszy taki oto list16: Król Węgier Koloman [śle pozdrowienie] Bolesławowi, niezwyciężonemu władcy Polski i Pomorza. Dokądkolwiek wiedzie zamysł najserdeczniejszego przyjaciela, uczciwość wymaga, aby zapobiec jak należy wspólnemu pożarowi17.

Twoja to rzecz się dzieje, gdy płonie ściana sąsiada,
A zlekceważone pożary zwykły przybierać na sile18.

Wszak nie w innym zamiarze niemiecka szarańcza aż do nas dotarła, niż aby objadłszy — uchowaj Boże — nasze winnice, tym łatwiej na wasze rzucić się oliwniki. Ponieważ więc rzecz wypróbowana prób nie potrzebuje, godzi się nie na was doświadczać przyjaźni, lecz sił przyjaźni na wrogach. Albowiem prawdziwy klejnot przyjaźni w nocy się skrzy, w nocy promienieje.

Na to rzekł Bolesław: „Przychodzą mi na myśl owi [dwaj] przyjaciele, uczniowie Pitagorasa19, którzy chcąc umrzeć jeden za drugiego święty toczyli spór, a gdy żaden z nich nie oszczędzał siebie w obronie drugiego, przebaczono obydwom„.

Uderza więc na miasta Prażan, niszczy je i pustoszy, ponieważ wiedział, że swą pomocą i podżeganiem wzniecili wojnę przeciw Węgrom. W ten sposób odwraca wroga od przyjaciela i skierowuje ku sobie, zajmuje drogi, czeka na wracających, nieustraszenie walczy, zwycięsko triumfuje. Zawistna zaś zazdrość nie mogąc znieść tak wielkiej sławy Bolesława, tak świetnego triumfu, odbarwia sławę [przypinając jej] szare skrzydła20, fałszywymi upaja pogłoskami, obiegając wszystkie strony Pomorza kłamliwie głosi, że Polacy ponieśli porażkę i że wrogowie uwięzili Bolesława. Twórcą i mistrzem21 tego zmyślenia był Gniewomir, człowiek bardzo wymowny, [lecz] pozbawiony wszelkiej uczciwości22. Bolesław darował mu życie po upadku Białogardu; podniósł ze świętego zdroju chrztu, wyniósł do godności, uczynił bogatym, ustanowił namiestnikiem Pomorza. On, powiadam, przez to podstępne kłamstwo namówił Pomorzan do odszczepieństwa i usunął namiestników Bolesława ze wszystkich stanic i grodów.

[5] JAN: Prawdziwie mądre jest to zdanie, [że] gdy zestawić obok siebie przeciwieństwa, uwydatnia się i to, co ważniejsze, i to, co mniej ważne23. Jak bardzo bowiem różni się wschód od zachodu, jak bardzo światło od ciemności, tak dalece on od [owych] przyjaciół, uczniów Pitagorasa. Albowiem choćby nikt w podobnym człowieku nie zauważył śladu niewierności, gdyż wierność takich ludzi jest właśnie zdradą, musiałby drżeć przynajmniej przed niebezpieczeństwem niewdzięczności, która nawet wyzwolonych znowu niewolnymi czyni24. Mógł pamiętać o poddaniu się ojca, [ale] nie zapominać o doznanym dobrodziejstwie.

[6] MATEUSZ: Pamięta wprawdzie, lecz za późno, lecz z musu. Bolesław bowiem zebrawszy znowu bardzo liczne wojsko nie zajmuje się gromadzeniem bezużytecznych tobołków pochodzących z łupu, ale z niedostępnych miast Pomorzan jedne zajmuje, drugie burzy. Najwięcej jednak mozołów miał pod miastem Wieleniem25, gdzie ów Gniewomir silniejszy stawiał opór niż inni, ponieważ zwątpił o przebaczeniu; a gdy mu robiono nadzieję przebaczenia, jeśliby się poddał, rzekł: „Za wielką jest nieprawość moja, żebym mógł zasłużyć na przebaczęnie26, i lżejsze jest jarzmo śmierci niż niewoli; chlubniej jest narazić życie na rany niż wydać na męki„. Z im większą więc zaciętością stawia opór, tym sroższe i okrutniejsze siły przeciw sobie wywołuje, tym częstsze godzą w niego napady. Wreszcie zmuszony do haniebnego poddania się, skazany został na śmierć przez obicie kijem. Wszyscy inni zginęli od miecza27.

[7] JAN: Chwalę odwagę, zaciekłości nie pochwalam, chyba że coś popełniono z gorliwego starania o sprawiedliwość, a nie z uczucia nienawiści lub jakiejś pychy. Nie jest grzechem zabicie człowieka z obowiązku, nie jest winien zabójstwa żołnierz, który zabija człowieka posłuszny władzy28. Chwalę Fineesa, który z Madianitką przebił Hebrajczyka, a Matatiasz bałwochwalcę29; Mojżesz zaś z Lewitami przechodząc przez środek obozu ręce uświęcał krwią bliźnich, gdy z powodu [złotego] cielca zabito dwadzieścia trzy tysiące ludzi30. A nawet niekiedy wydaje się grzechem nie zabić; tak na przykład rzekł Pan do Samuela, ponieważ Saul zwyciężywszy Filistynów przebaczył ich królowi Agagowi: „Żal mi, że Saula uczyniłem królem„. W Saulu wszelako nie podobała się Panu może nie tyle pobłażliwość, ile przekroczenie Pańskiego nakazu. Dlatego powiedział mu Samuel: „Zgrzeszyłeś, nie wiesz, że nieposłuszeństwo jest rodzajem bałwochwalstwa31. Z tego wszak nie powinniśmy wysnuwać dla siebie żadnych wniosków, ponieważ przywileje kilku ludzi nie czynią ogólnego prawa32.

[8] MATEUSZ: I tak, żarliwość o dom Pański33, złotym iście godna zapisania piórem, uzbroiła płockich biskupów Szymona i Aleksandra34, którzy z czujną przezornością jednych i drugich nieprzyjaciół gorliwie usiłowali powstrzymać od domu Pańskiego. Jak bowiem nawet najmniejszy punkt miejsca i czasu nie jest bezpieczny od zasadzki niewidzialnych, tak Mazowszanom nigdy nie brakło najazdu widzialnych nieprzyjaciół, gdyż wkradli się to Prusowie, to Pomorzanie, to jedni i drudzy, stąd jawnie, stamtąd podstępnie. To przyczyniało im nie tylko odwagi, lecz także zapobiegliwej gotowości. Ćwiczenie bowiem czyni mistrza, a miecz, jeśli się go wciąż nie używa, nie tyle tępieje, ile zgoła się szczerbi. Dlatego też [uważam], że Mazowsze i w pomysłach jest dzielne, i kwitnie rycerstwem młodzieńczo prężnym i wspaniałym. Mniemam, że wśród nich Aleksander godzien jest najwyższego podziwu, gdyż potrafił równocześnie podołać tak różnym i ważnym zadaniom. Oto bowiem nasi mocarze jęczą pod wodami i ci, którzy z nimi mieszkają35. Rzecz zadziwiająca, ten sam [człowiek] jagnięciem [jest] i lwem, ten sam wilkiem i pasterzem trzody, ten sam biskupem i rycerzem, zbrojny i pobożny zarazem, tak że wśród ciągłego strażowania pod bronią nic nie zaniedbał z tego, co do niego w rzeczach nabożności należało, pomny myśli ambrozjańskiej: „Bronią biskupa są łzy i modlitwy36. Wielki był Aleksander w bitwach, większy w służbie Bożej. Albowiem gdyby nawet czyjakolwiek zawiść milczeniem pogrzebała wzniesione przez niego bazyliki, to jednak płonącej lampy pod korcem ukryć się nie da, a cóż dopiero miasta leżącego na górze!37 Jakże bowiem będzie można odmówić pobożności temu, który od samych fundamentów rozpoczyna i do końca doprowadza budowę tak okazałego kościoła błogosławionej Panny Maryi38, skoro ojcu Salomona, któremu powiedziano: „Nie będziesz mi budował świątyni, bo jesteś mężem krwi39, Pan wzbronił budować świątynię Pańską. Rzecz więc sama widomym czyni, jak miłe były mu przybytki Pana Zastępów; sama doskonałość dzieła, wyborność kształtu pokazuje, iż bezustannie z błogością rozpamiętywał on [słowa]: „Panie, umiłowałem piękność domu Twego!40 Nie tylko wzbogacił go wewnątrz przez starania o dobra duchowe, lecz także zabezpieczył materialną bronią, otoczywszy zewsząd potrzebną załogą, aby łoża Salomona strzegło wewnątrz sześćdziesięciu najdzielniejszych synów Izraela41, a zewnątrz trzystu doborowych pancernych, tak że słusznie można było powiedzieć: „Piękna i ozdobna jesteś jak Jeruzalem, groźna jak sprawiony szyk bojowy42.

Zdarzyło się więc, że gdy Bolesław z całym prawie wojskiem zajęty był w odległych stronach, Pomorzanie wdarli się na Mazowsze okrutnie łupiąc43. Spustoszywszy prawie całą dzielnicę, [jednymi] żałosnymi łupami gardzą, [inne] opłakane łupy unoszą. Zbiega się garstka Mazowszan, dopędza ich; stoi nieprzyjaciel liczniejszy niż piasek morski, mniejszość bowiem nie waży się na starcie, większość gardzi nim; tamtym walka wydaje się rzeczą nierozsądną, tym niechlubną. I gdy tamci myślą o ucieczce, a ci o odwrocie, zjawia się czcigodny biskup Szymon, przybrany w szaty biskupie i infułę, i bierze udział w pożałowania godnym widowisku nie tyle przez żałość, ile przez modlitwy i ofiarną pomoc, z daleka wołając: „Zaprawdę w jednym tylko, synaczkowie, jest nadzieja zwycięstwa, nie od wielu zależy wiktoria! I nie trzeba się lękać niebezpieczeństwa śmierci, zwłaszcza gdy chodzi o ratowanie bliźnich, ponieważ śmierć ciała nie unicestwia człowieka, lecz prowadzi do nagrody za męstwo„. To powiedziawszy, wyprawił swoich do walki, sam zaś udał się na modlitwę i nie wpierw ją przerwał, aż całe owo mnóstwo łupieżców uległo i niewielu tylko wymknęło się ucieczką. Odbiwszy wszystkie zdobyte na swoich łupy, rozgromiwszy w ten sposób nieprzyjaciół, radosne ze swoimi odnosi zwycięstwo. Także niedobitkowie z tej nieszczęśliwej, a raczej szczęśliwej wojny po trzech czy więcej dniach [wciąż jeszcze] zatrwożeni błąkali się podobni ślepcom. Tych to niedobitków, jak twierdzą, chwytały niewiasty i wtrącały do więzienia.

[9] JAN: Wielki [był] wprawdzie Aleksander, lecz większy od Aleksandra, jak widzę, Szymon, który w osobie swojej łączył przymioty patriarchy i prawodawcy44. Wszak dobrze wiesz, że dopóki Mojżesz się modlił, padali Amalekici; gdy trzymał ręce wzniesione, zwyciężał Izrael, a gdy omdlałe opuszczał, sił nabierał Amalekita. Nie jest ci również tajne, że Abraham zabiwszy nieprzyjaciół oswobodził Lota wraz ze zwierzętami i całym dobytkiem45. Z tych wydarzeń widzisz, że niemało pomagają bądź zasługi przełożonych, bądź pomoc bliźnich; ich przykłady pouczają nas, co każdy z nas Bogu winien, co sobie, co bliźniemu.

[10] MATEUSZ: Wielki błąd popełniamy, jeśli dobrze nie chwalimy czynów innych, ale też nie osiągamy żadnej nagrody, jeśli, ile tylko możemy, tych czynów nie naśladujemy. I komuż nie wydałbym się zawistny, gdybym [wieść] o złotym filarze tego królestwa, o ojcu najczcigodniejszym, o jednym z twoich poprzedników, zdławił milczeniem? Był bowiem arcybiskupem tegoż świętego kościoła gnieźnieńskiego, którym ty rządzisz, Marcin, na którego skinienie i orzeczenie poruszały się zawiasy całej tej Rzeczypospolitej46. Pomorzanie bardzo często zastawiali sidła na niego, chcąc to go otruć, to udusić lub jakimkolwiek sposobem zgładzić, i to bądź dlatego, że zabraniał im bałwochwalczych obrzędów, bądź dlatego, że wymagał od nich dziesięcin i pierwszych plonów, bądź [wreszcie], aby przez sprzątniecie go uciąć głowę królestwa zarazem i rady. A gdy długo knowali zamachy z podstępną niegodziwością, mąż bowiem roztropny unikał przezornie złego trafu, zapragnęli wreszcie go pojmać, gdy sprawował świętą ofiarę w oratorium spicymirskim47. Powstaje krzyk, wieść niesie, że nieprzyjaciel wtargnął już na podgrodzie48. Cóż więc czynić? Uciekać? A tu miecz zgrzyta i błyska we wrotach… Bić się? A tu żadnej możności49, żadnej pomocy, siły drżące, ludzie” niemrawi… O litość błagać? A kiedyż to beczenie jagnięcia paszcze wilków krwiożerczych ułagodziło? Zaiste, tak jak wzbił się wysoko w rozważaniu, tak też uniósł się w górę z ciałem. Wydostawszy się przez zbawcze jakieś schody, ukrył się pomiędzy wiązaniami stropu.

Tak trwoga sił przydała starości a nogom skrzydeł.50

Tamci [zaś] wpadają gromadą, [miejsca] poświęconego nie szczędzą, świętości grabią. Spostrzegają leżącego obok ołtarza pewnego archidiakona51, który z przerażenia zupełnie zdrętwiał. Sądząc, że to arcybiskup, chwytają go i uprowadzają w podskokach radości. I nie tylko każą mu zrzec się dziesięcin i pierwocin, lecz uroczyście zaprzysiąc zwolnienie od wszelkich danin [wynikłych z] wiary katolickiej; nadto przymuszają do odważenia ogromnej ilości kruszców i do przyrzeczenia wiecznego pokoju52. Atoli [on], chociaż za taką cenę mógł okupić życie, na nic się nie zgodził. Był bowiem mężem bogobojnym, nadzieję pokładał w Panu, licząc nie tyle na własne zasługi, ile na modlitwy arcypasterza, którego cnoty nie mogły ujść uwagi bacznego ucznia.

Arcybiskup tymczasem padłszy na ziemię, tonie w strumieniach łez, żałośnie opłakuje zbeszczeszczenie świątyni i to, że świętokradzka ręka dotyka świętości. Z wielką miłością objąwszy ołtarz [i] nabożnie się modląc, trwał przez trzy dni, nie przyjmując pokarmu. I jeszcze czcigodny ojciec nie wyszedł ze świątyni, gdy Pan pomsty, który więźniów wyswobadza, puścił go wolno53. Zarówno bowiem samych [napastników], jak żony i dzieci ich porwał nagły jakowyś szał, tak że wzajemnie godzili na siebie to mieczem, to kamieniami lub kijami i prześladując swoich najdroższych nie tylko jak nieznajomych, lecz jak najzaciętszych wrogów, wypędzali ich z własnych mieszkań. A gdy innych dosięgnąć nie mogą, własne członki bądź paznokciami rozdrapują, bądź zębami rozszarpują. Od tej zarazy przeważna ich część ginie wśród okropnego ryku i strasznego szamotania. I tak długo byli dręczeni, aż zrozumiawszy przyczynę kary, i świętości wraz z wszelkim sprzętem odsyłają arcybiskupowi i przyrzekają, że taką ilość pieniędzy, jakiej przedtem żądali od archidiakona, złożą jako karę za pogwałcenie nietykalności. Z większym także uszanowaniem wyznają [teraz] wiarę katolicką i do danin kościelnych się zobowiązują.

[11] JAN: Opowiedziałeś niemal [coś na kształt historii] o porwaniu Arki Przymierza przez obcych i o zwróceniu jej na skutek kary boskiej. Daleko jednak temu arcybiskupowi do owego Helego, który spadając z krzesła kark skręcił i zmarł54. I sądzę, iż [arcybiskup] nie zasługuje na naganę za to, że jakby tchórz, jakby najemnik, a nie jak pasterz, uszedł na widok wilków55. (Nieczyste bowiem jest zwierzę, które choć przeżuwa, nie ma jednak rozdwojonych kopyt, co jest cechą zwierząt poświęconych, albowiem nogi ich mają właściwe kopyta, kopyto nogi jak kopyto cielęcia.)56 Doświadczonym pięściarzom przydatna jest przebiegłość zarówno w nacieraniu, jak w cofaniu się. Pan nauczył tego własnym przykładem: gdy Żydzi podnosili na niego kamienie, on szedł przechodząc między nimi57. I któż zaiste nie drżałby ze strachu przed śmiercią, skoro samo życie aż do śmierci lęka się i odrazę [do niej] czuje? Tym przezorniej zaś trzeba dbać o życie, im obfitszy plon można z czegoś zebrać. Bo i po cóż bezpłodny figowiec ma zajmować ziemię?58 Tego właśnie pragnie Apostoł: być odłączonym od Chrystusa za braci; porzuca wygody, aby swobodniej służyć braciom58. I chociażby zdawało się, że wśród platanów zasadzam tamaryszek, powiem jednak: przecież kwiatek nadgryziony nieco przez robaka60 z połyskliwym złotem się nie kłóci.

Byli na tym samym okręcie filozof i błazen. Zerwała się burza, wszystkich ogarnął nieprzenikniony mrok. Słychać grzmot, krzyk podnosi się, huczą fale, wicher wyje. Okręt to dna przepaścistego jest bliski wśród rozwierających się bałwanów, to pod obłoki wysoko się wzbija wściekłym porwany wichrem. Jakiegoż to, myślisz, każdy z nich był ducha, skoro nawet sternik o ratunku zwątpił? Filozof śle głębokie westchnienie ku niebu61 i — jak często zwykł czynić — jeszcze usilniej na uścisk śmierci się gotuje. Drży, aby po zgonie nie miał utrapionego życia. Bowiem śmierci ciała się nie obawiał uważając ją za bramę życia. Błazen tymczasem nie tylko ukrywa strach, lecz [nadto] udaje jakąś wesołość, żebym nie powiedział — szaleństwo, zanosi się od śmiechu wśród błazeńskich ruchów i dźwięcznie załamującym się głosem, jak łabędź wzywa nędznej pociechy nędzniejszego jeszcze życia. Cóż dalej? Ustała wreszcie cała nawałnica, wróciła pogoda. Gdy inni winszowali sobie nawzajem, błazen [jął] obrzucać filozofa obelgami i napastować. „Ach ty poczwaro filozofa — zawołał — co śmiesz przybierać pozę mędrca, gdy nie ma w tobie ani cienia mądrości! Zdaniem bowiem mędrców ten jest mądry, kto nie podlega żadnym wzruszeniom, a więc ani smutkowi, ani bojaźni. Natomiast twoje bezkrwiste serce smutek wysysa, lęk ogarnia! Ode mnie wiec, ode mnie rozsądnego, ucz się rozsądku, bo, jak widziałeś, wśród niebezpieczeństw ani na chwilę nie opanowała mnie trwoga„. Na to odpowiedział mu filozof: „Już dawno twoje błazeństwo razem z tobą uległo rozbiciu, już dawno twoja bezbrzeżna głupota pochłonęła ciebie i twój dobytek. Nie mógł więc wcale stracony lękać się o straconych, nie miał czego błazen obawiać się o życie błazna. To filozof powinien był drżeć o życie filozofa„. Tym bardziej więc arcybiskup o życie arcybiskupa62.

[12] MATEUSZ: Winszuję nakładu wymowy! Albowiem nie umiesz ani mniej oddać, ani ze zwrotem pożyczki zwlekać63. Jednakże nadpłać [mi], proszę, odrobinę i rozsuń lub wyrwij zarośla, które krępują moje cofnięcie się i przejście naprzód zagradzają. Oto domagano się tedy od archidiakona pod przysięgą złota i innych rzeczy: gdyby pod przymusem ją złożył, czy obowiązywałaby go, czy nie? I czy przyrzeczenie wymuszone katuszami obowiązuje, czy nie?

[13] JAN: Ho, ho! Nie mogę powstrzymać się od śmiechu: utyskujesz pod ciężarem, a dobrowolnie chodzisz po cierniach. Wszelako niedobrym przyrzeczeniom nie dochowuj wiary, w haniebnym ślubowaniu zmień postanowienie! Niegodziwa jest obietnica, która spełnia się w zbrodni64. Żadne więc przyrzeczenie, któremu towarzyszy bądź zbrodnia, bądź choćby tylko zgorszenie, bynajmniej mnie nie wiąże. Przyrzeczenie zaś co do pieniędzy obowiązuje, jeżeli nie zajdzie słuszna obawa. Nie ma zaś słusznej obawy tam, gdzie nie trzeba obawiać się śmierci lub udręczeń ciała lub tego, co za coś takiego uchodzi. W tej sprawie tak orzeczono: „Co się popełnia ze strachu, nie jest ważne wobec prawa„. Stąd to [arcybiskup] trewirski i jego prepozyt pojmani przez zbójców musieli dać [okup] i przysiąc, że nie będą domagać się zwrotu, papież rozgrzeszył ich i rozkazał, aby ścigał zbójców i odebrali dobra kościelne65. Jest też taki wypadek, w którym nawet pod pozorem słusznej obawy nie można uwolnić się od zobowiązania, mianowicie: gdyby ktoś wiarę chrześcijańską nawet i pod przymusem przyjął, powinien ją zachować, chociaż nikogo nie należy zmuszać do tego, do czego zmusza się go bezowocnie, chociaż Bóg gardzi służbą z musu, chociaż nie jest dobrodziejstwem to, co się komuś narzuca wbrew jego woli, i nie jest ofiarą to, co się na kimś wymusza66. Często jednak wyświadcza się dobrodziejstwa nawet tym, którzy ich nie chcą67.

[14] MATEUSZ: Nader słusznie rozpaliła się surowość Bolesława przeciw świętokradczym bałwochwalcom i nader słusznie do zemsty przydał zemstę. Zaledwie bowiem wygasła owa zaraza, mścicielka świętokradztwa, gdy ani wiary świętej nie uszanowali, ani żadnej nie dotrzymali wierności układom politycznym. Nie boją się bezwstydni odstępcy unikać zbawienia i nie wzdragają się obrzydłe psy wracać do tego, co wyrzygały. Toteż Bolesław ściąga zewsząd wszystką swoją moc zbrojną, siły wszystkich [oddziałów] ćwiczy i ocenia. Wojska wyruszają na Pomorze, a jadący przodem biskup68 woła, że dzieje się sprawa Boża, a nie ludzka. Jest bowiem w Kruszwicy kościół Św. Wita69, na którego szczycie widziano jakiegoś młodzieńca niezwykłej postaci i urody, [od] którego bił tak niewypowiedziany blask, że, jak mówią, oświetlał nie tylko miasto, lecz również przedmieścia. [Młodzieniec] ten spłynął z tego [szczytu] ze złotą włócznią [i] daleko wyprzedził oddziały. A wielu widziało tę oczywistą moc boską i w milczącym uwielbieniu zdumiewało się nad tajemnicą tak niezwykłego zjawiska70, aż nie znikł machnąwszy włócznią, którą niósł, jakby w stronę Nakła71.

Tą przeto rękojmią zachęcony Bolesław zamyka miasto wałami oblężniczymi, okrąża kusznikami, wstrząsa pociskami z machin, uderza taranami, przypuszcza szturmy; wszelkich próbuje sił, korzysta z każdego pomysłu. Widząc grodzianie, że liczba ich maleje, czują, że siły ich opuszczają; nie mogąc walczyć siłą, ratują się podstępem. Proszą o rozejm, aby się naradzić, i uzyskują go. Tymczasem zachęcają swoich, aby urządzali zasadzki, chwytali nieostrożnych, mieli w pogotowiu więzy, które mogliby nałożyć komu zechcą. A ponieważ po trudach najmilszy jest spoczynek, wszyscy prawie [ludzie] Bolesławowi zażywali odpoczynku, do którego i poniesione trudy zachęcały, i co właśnie nakazywało uczczenie świętego Wawrzyńca72. I oto z gąszcza ciernistego krzewu znienacka wypadają szyki [pieszych]. Byli bowiem przezorni, ażeby tętent kopyt lub rżenie koni nie zdradziły ich kryjówki i aby w razie utraty wszelkiej nadziei ucieczki walczyć musieli tyleż o własne ocalenie, co i o zwycięstwo. Liczne ich wojsko, od chmary szarańczy liczniejsze, zajmuje całą równinę, uderzyć jednak się boją, wiedzą bowiem, że nader czujne straże stoją na czatach73. Stają przeto zbitą gromadą z wyciągniętymi zewsząd włóczniami, jakby w jakimś cyrku, do walki gotowi.

Wtedy Bolesław z najpogodniejszym obliczem i wewnętrznym spokojem [tak rzecze]: „Widzę, dostojni mężowie, że sarny bardzo są miłym łupem dla naszych lwiąt; bo i któż by pomyślał, że orłom przykre są koty74, a tygrysom rogacze? Jeśli jednak mają jakieś siły, to znane jest wam ich niedołęstwo. Mocą naszego przewodnika wszystko to stopnieje ku chwale dzisiejszego męczennika, gdyż słuszna sprawa i w najbojaźliwszych sercach rodzi odwagę„. To powiedziawszy sam rzuca się do walki z tej, a z tamtej strony wypada wojewoda Skarbimir75. Odwaga zwiększa żarłoczność lwów, żarłoczność podsyca odwagę. Sarnom zaś groza trwogi napędza, trwoga grozę ustokrotnia, a jedno więcej niż drugie i tchu i siły pozbawia. Wojowniczość lwów gardzi lizaniem krwi słabej trzody, cieszy się jedynie stosami trupów. Lechici, rzezi wrogów poniechawszy, poczytują sobie za hańbę zgarnianie świętokradzkich łupów. Cóż więc? Choćbym mówił językami wszystkich [ludzi], nie zdołałbym wyrazić słowami rozmiaru tej ogromnej rzezi. Nie inaczej bowiem będziesz mógł dociec liczby zabitych, niż gdybyś zliczał piasek morski lub gwiazdy niebieskie. W tej sprawie, jeśli czasu stanie, poradź się algorystów czyli rachmistrzów, którzy są biegli w obliczeniach76. Zdarzeniu temu przydają wiary jeszcze dziś pagórkowate usypiska powstałe z nagromadzenia nie pogrzebanych kości. Oprócz tego do osad w Polsce77 przewiezionych zostało wiele tysięcy [jeńców] spętanych własnymi rzemieniami. Odtąd więc i Nakło i wiele innych miast weszło do tego królestwa78.

[15] JAN: Tymoteusz, król Ammonitów, mając walczyć przeciw Machabejczykom, sprawia szyki bojowe, gdy wtem zjawiają się [dwaj] młodzieńcy przedziwnej urody i blasku, jeden z prawej, drugi z lewej strony, a trzej [inni], do tamtych zupełnie podobni, rzucają ogień do obozu Tymoteusza. Wojsko ujrzawszy ich pierzcha z wielkim dla siebie niebezpieczeństwem, gdyż z niego dwadzieścia tysięcy gwałtem pragnących uciec poległo79. Za kogóż więc możesz uważać czy to owego przewodnika Bolesława, czy też tych młodzieńców Machabeusza, jeśli nie za sługi najwyższej, jeśli nie przenajwyższej Wszechmocy? Taką ma On pieczę o swoich, że niekiedy widzialnie niebieskimi mocami za nich walczy. Pan to sprawia i dzieje się cud na oczach naszych80.

[16] MATEUSZ: Ja zaś nie tak bardzo zdumiewam się nad tym, że sprawiedliwym nieobce jest być pospołu ze sprawiedliwymi i że ludzie anielskiego żywota doznają nawet widzialnej pomocy aniołów; lecz zgoła najbardziej mnie zadziwia, że nawet w świątyniach bałwochwalców zdarzają się tego rodzaju cuda. Brennus bowiem, król Gallów, łupiąc po zwyciężeniu Macedonii świątynię Apollina, powiedział: „Zasobni bogowie powinni hojnie obdarzać ludzi. Nie potrzebują bowiem żadnych bogactw [ci], którzy nawykli wszystkim je rozdawać„. Targnął się więc na świątynię delficką stojącą na Parnasie. A miał doborowej piechoty siedemdziesiąt tysięcy, gdy Delfy nie więcej niż cztery tysiące. Nagle wszyscy kapłani i sam wieszczek z insygniami i infułami wybiegają do pierwszego szeregu walczących: wołają, że bóg się zjawił i że go widzieli. Gdy błagał go o pomoc, ujrzeli młodzieńca nadzwyczajnej urody w towarzystwie dwóch zbrojnych dziewic, które szły naprzeciw nich z pobliskich świątyń Diany i Minerwy. Wnet kawał góry oderwany trzęsieniem ziemi przywalił wojsko Gallów, a najbardziej zwarte szyki bojowe od [poniesionych] ran się rozproszyły. Zrywa się burza, która gradem i zimnem dobija rannych. Sam wódz Brennus, nie mogąc znieść bólu od ran, zakończył życie przebiwszy się puginałem81. Któżby wiec się nie zdumiał i nie zadziwił nad czymś takim w takich okolicznościach?

[17] JAN: Twojemu zadziwieniu się nie dziwię, ponieważ o szatańskiej chytrości nie sposób nawet pomyśleć, a cóż dopiero mówić o niej bez zgrozy! Zdumiewa mnie wszak twoje zdumienie82, skoro wiesz, że książęta ciemności i przedzierzgiwali się w aniołów światłości, i udawali, że dokonują dzieł światłości, aby w złotych pucharach tym bezpieczniej móc mieszać trucizny. Czyż wypadli [nam] z pamięci magowie Faraona i Szymon Mag?83 Cóż sądzić o tych, którzy powiedzieli: „Przyszliśmy, Antoni, pokazać ci naszą błyskawicę„. Co myśleć o tym, który udając boski majestat zapytał: „Co chcesz, abym ci dał, Antoni?84. Niezliczone są przykłady, ale my szczególnie powinniśmy się starać, aby nas nie obwiniono, że albo labirynt Dedala budujemy, albo wznosimy wieżę olbrzymią85. A więc tym żwawiej podążaj obraną drogą.

[18] MATEUSZ: Jeszcze nie sklęsły sine rany, jeszcze nie obeschły krople krwi, gdy donoszą, że Niemcy z wściekłości86 wtargnęli w granice Polski. Na to Bolesław: „To nam raczej sił, raczej odwagi dodaje, niż napawa trwogą. Jeśli [nawet] są bojaźliwi, któż bałby się bojaźliwych? Jeśli odważni, martwym by być musiał, kogo by odważny nie wzbudził87. Albowiem dzielność podnieca dzielność, a odwaga ćwiczy odwagę. Olbrzymiego są wzrostu? Cóż z tego? Stoi niskie sitowie, a wysokie sosny obala sama ich rosłość. Tym bardziej bowiem ciążą do upadku, im wyższe są od innych. Niezliczone jest ich mnóstwo? Na pewno słabi są ci, którzy bezpiecznymi czują się w tłumie, mało bowiem sobie zawierza, kto potrzebuje licznego towarzystwa. Niechby tak było, lecz oni żelaznej są siły. Tym lepiej, szorstka bowiem, a nie gładka powinna być osełka do [sposobienia] dzielności. Czyż was nie znam? Przecież znam [ten] krzemień silnej waszej piersi, który im częściej mieczem uderzany, tym większy snop iskier sypie. Albowiem cóż innego mówiłyby z tylu walk przyniesione znaki, cóż tak liczne waszą ręką wyryte tylu zwycięstw tytuły? Cóż sława tego tak niedawnego tryumfu, cóż wreszcie tak chlubne, świeże rany nasze? Nie tyle szlachetnymi bodźcami popychają nas przeciw wrogom, ile [wręcz] podnoszą do lotu na skrzydłach gryfich. Nie nazbyt śmiało zabiega się drogę krwiożerczym paszczom lwów, a tymczasem natura wątlutkich gadów i staje się dziksza, gdy się je uderzy, i często śmielsza, gdy się je zrani. Atoli powściągliwości, mężowie, powściągliwości! Wędzidła [tu] raczej, jak widzę, potrzeba niż ostróg. Przede wszystkim nie tyle o rycerskiej dziarskości w każdym wypadku powinniście pamiętać, ile o karności88. Wszyscy bowiem tak dalece dyszeli bojowym szałem, że ani ran nie odczuwali otrzymanych w walce, ani najmniejszej z powodu ran przykrości.

Atoli cesarz Henryk, pomny poniesionej klęski, kilkakrotnie napastował gród Bytom89. Ponieważ przekonał się, że jest i załogą dostatecznie zabezpieczony, i dzięki [obronnemu] położeniu prawie niedostępny, rozpościera wojska wokół grodu Głogowa90, mieszkańców niespodziewanie opasuje wałami oblężniczymi i zamyka jakby w jakiejś tłoczni; wymusza zakładników, wyznacza dzień poddania. Tymczasem oblężeni z żalem przedstawiają Bolesławowi swój ucisk [zapewniając], że dali zakładników nie tyle w zamiarze poddania się, ile dla uzyskania zwłoki. Na to odpisuje im Bolesław: „Nad trutnia nic gnuśniejszego, nic łagodniejszego nad owada miododajnego. Oba jednak, ten od ula, tamten od gniazda, odganiają osojady. Raczej więc utracić zakładników niż wolność! Wszak pożyteczniej jest nie oszczędzić życia kilku ludzi niż z powodu małodusznego niedołęstwa wystawić wielu na niebezpieczeństwo91. To polecenie dodaje Głogowianom otuchy. Zbierają siły, jedni obwarowują gród, drudzy naprawiają wyłomy. Atoli i obóz cesarza ustawicznymi niepokoją napadami, z jednej strony grodzianie, z drugiej Bolesław. Albowiem i tych, którzy podpatrują obóz, i tych, którzy przeszukują najdalsze zakątki Polski, i tych, co zewsząd sprowadzają zasadzki na ludzi Bolesława, co radzi zajmują się łupiestwem lub gdzieś polują na zaopatrzenie — tych wszystkich bądź jako związanych jeńców wydają Bolesławowi, bądź [sami] karzą śmiercią. Natomiast cesarz spowija miasto hałaśliwym zamieszaniem, okala łoskotem ciężkich miotaczy, usiłuje zasypać chmurą strzał, obrzuca gradem kamieni, błyska piorunowym ogniem wyrzucanym z machin — co oni albo umiejętnie odpierają, albo na szkodę cesarską obracają.

Prawdziwie mężne, prawdziwie niezłomne to duchy, przedziwnej wytrwałości mężowie! Ani złota blask ich nie mami, ani potęga cesarskiego majestatu nie ugina. Nie przeraża ich siła natarcia wrogów, nie łamie uciążliwość bojowania, nawet miłość do dzieci nie zmiękcza! Ponieważ ojcowie, nie bacząc na synów, stawiają zacięty opór, więc pacholęta ich — to się je przywiązuje do machin i wystawia na [uderzenia] kamieni i ojcowskie strzały, to znów straszy w obliczu ojców wszelkiego rodzaju mękami. Lecz daremnie! Trwa bowiem postanowienie ojców, powzięte z niezachwianą mocą, że lepiej, aby rodzice stracili potomstwo, niż żeby obywateli pozbawiono ojczyzny. I, godziwiej jest dbać
o wolność niż o dzieci92.

Kiedy więc spełzły na niczym wysiłki, podstępy, groźby, [nieprzyjaciel] unosi znaki wojenne [dalej] do prześwietnej dzielnicy śląskiej93, lecz pod zgoła niepomyślną i nieszczęśliwą wróżbą. Owi bowiem jakże dzielni Ślęzanie, którzy wszędzie zabłysnęli
świetnymi tryumfami, jak niegdyś odmówili trybutu Aleksandrowi Wielkiemu94, tak samo postąpili i z Niemcem. Niechętnie znosząc, że tak potężny wróg zalega ich ziemię, proszą Bolesława, by nie odkładał bitwy, gdyż zwłoka pociąga za sobą niebezpieczeństwo, i lepiej raz polec, niż ciągle żyć w niepewności; niech działa nieustraszenie, to jest, mówią, sposób osiągnięcia niewątpliwego zwycięstwa. Król Bolesław oznajmia więc cesarzowi: „Gotów będąc do bitwy odkładasz ją, a ja jestem świadkiem twego tchórzostwa. Żądasz trybutu? Wymagał go bowiem. Krwawej w dniu jutrzejszym oczekuj daniny. Albowiem jutro z naszej daniny95 dowiesz się, czego winieneś od kogoś wymagać„.

Skoro tylko więc zaświtało, z obu stron wybiegają naprzód lekkozbrojni, różniąc się zarówno liczbą, jak odwagą. Naprzeciw siebie ustawiają się szyki bojowe. I o ile [siły] Niemców zwiększa ich liczebność, o tyle Polaków śmielszymi czyni większa odwaga. Tymczasem z tyłu wyskakuje pokaźny zastęp Ślężan, którzy zwracają ku sobie znaczną liczbę nieprzyjaciół, umyślnie udają ucieczkę i odciągając tamtych od [innych] oddziałów, zwabiają ich coraz dalej, zwracają się przeciw zwabionym, a gwałtownym uderzeniem oszczepów z ukosa wystające ich długie włócznie równocześnie odtrącają i w nich godzą. Gdy ci polegli, inni spieszą im z pomocą i [też] padają. I tak jedni po drugich [giną], aż wreszcie niemal wszystkie w tyle stojące wojska zwracają się [przeciw nim]. Skutkiem tego nie tyle środkowe, ile pierwsze mieszają się szyki; nie znając bowiem przyczyny zamieszania sądzą, że swoi uciekają, a nie ściągają, toteż [sami] niemal w ucieczce się rozpierzchają. [Jednakże] z jednej strony wstyd, a z drugiej Bolesław zmusza ich do zatrzymania się. A ponieważ falangi prażan idą na czele, [one to] padają przy pierwszym starciu. Po czym owe olbrzymie legiony niemieckie96 — jedne niszczy Bolesław, drugie Ślężanie. Inni, obałamuceni, biegając między szeregami walczących, niepewni, co mają czynić, gromadnie tu i tam się błąkają. Niektórzy giną od zatrutych strzał Partów97, przez co czołowe kohorty cesarskie zmuszone są przejść do walki pieszej, skoro i konie [ich] padają nagle od działania trucizny. W ten sposób Pan został chwalebnie uwielbiony, albowiem konia i jeźdźca zrzucił w morze98.

Skąpe tedy i rozbite ich resztki pozbierała smutna Lemania99, życie cesarza za łaskę, a ucieczkę za tryumf poczytując. Na dowód tego istnieje jeszcze nazwa [owego] miejsca, zbiegła się tam [bowiem] niezmierna sfora psów, które pożerając tyle trupów wpadły w jakąś szaloną dzikość, tak że nikt nie śmiał tamtędy przejść, i dlatego owo miejsce nazywa się Psim Polem100.

[19] JAN: Tak i po klęsce Ambrów i Sygambrów101, o której niedawno wspomniałem, wszystkie, nawet bardzo łagodne zwierzęta nauczyły się pragnąć krwi ludzkiej, tak że nie tylko psy z natury już dzikie, lecz nawet koty porzuciwszy polne myszy same rzucały się na ludzi. Wieść głosi, że z tejże krwi owych [wojowników] wyroiły się wielkie jak krety mrówki, które przedostawszy się w głąb mieszkań nie mniejsze wyrządziły im straty niż Aleksander. Wreszcie ledwo mała garstka uratowała się dobrodziejstwem pewnego ziela, które wskazane zostało we śnie Aleksandrowi przeciw zatrutym strzałom Ambigera. To [ziele] zalecił im Aleksander przeciw mrówkom102.

[20] MATEUSZ: Potem Bolesław niezwłocznym natarciem usunął z królestwa księcia czeskiego Światopełka, którego niegdyś przez swoich wygnanego łaskawie przygarnął i jakby matczyną piersią karmił; najpierw ustanowił go księciem Ołomuńczan, potem księciem Prażan. Za tak wielkie zaś dobrodziejstwo [tamten] odwdzięczył się w tak podły sposób, że nie dowierzając [skutkom] własnej niegodziwości rozdmuchał [jeszcze] przeciw Bolesławowi nienawiść cesarza103. Za swą przewrotność otrzymał jednak rzetelną nagrodę: ktoś bowiem z jego najbliższych karcąc go za ustawiczną przewrotność przebił go puginałem104.

Na jego miejsce z łaski Bolesława ustanowiony został księciem Borzywój, którego również zdradziła nienawiść swoich, a jeszcze bardziej zgubiła pycha brata105. I dlatego to Bolesław znowu wrócił do Czech, okrutnego bratobójcę106 wypędził, a godnością książęcą odznaczył jego młodszego brata107. To wznieciło u Niemców wielką przeciw niemu zawiść, skoro przywłaszczał sobie władzę niemal cesarską, skoro w sąsiednich królestwach według własnego uznania kogo chciał władczo strącał, i kogo chciał wspaniale wywyższał. I już prawie wszystkie sąsiednie królestwa poddał pod swoje panowanie. Już nawet [ludzi] spoza sąsiednich krajów zdołał sobie ująć to miłą łaskawością, to zdumiewającą jakąś godnością, tak iż ledwo dokądś dotarło imię Bolesława, [już] czczono go jak bóstwo108.

Nie brakło jednak czyichś wiele mówiących westchnień [i] jęków [wśród] tłumionego pogadywania, gdyż wielu chciało zrzucić jarzmo podległości. Z nich to najbardziej do tego skory książę ruski Wołodar109, jako że za nic nie mógł znieść cudzego powodzenia, schodzi się z pojedynczymi [ludźmi], wszystkich razem podżega, wszystkich nawołuje, aby pamiętali o swoim wolnym urodzeniu. Poucza, jaką hańbą jest piętno niewoli. Dodaje, iż znośniej niewolnikiem się urodzić aniżeli się nim stać110, gdyż tamto jest niełaską natury, [a] to rozbiciem na morzu niedołęstwa, po którym pływa się [wprawdzie] nader łatwo, ale nie bez trudności [stamtąd] wypływa. I o wiele godniejsza jest krótka droga ku śmierci niż nakładanie jej po wybojach życia. Niech więc wybierają, czy sznur przeciąć mają, czy [własne] gardło? W miarę jak zajęty jest Bolesław, wypatrują stosowną porę zerwania. Wszyscy zgodnie go odstępują, wszyscy przeciw niemu spiskują, wszyscy wiążą się przysięgą, by pójść wygasić sławę Bolesława niby ogólny pożar. Atoli przez podmuchy płomień zwykł wzmagać się, nie gasnąć.

I rzeczywiście, tak niespożytej siły filar, z tak potężnym łoskotem zewsząd uderzany, nie dał się nawet zachwiać, a cóż dopiero obalić. Jednakże [książę] radzi się senatu111, czy raczej siłą należy temu złu zapobiec, czy inaczej, jakimś przemyślnym podstępem, i od kogo najpierw zacząć trzeba. A gdy wszyscy po cichu dociekają, co czynić należy, pewien wysokiego rodu wielmoża112 i godnością księciu najbliższy, mąż szlachetnej wielkoduszności, tyleż silnoręki co i gorliwego serca, oto ów rozsławiony Piotr Włostowic113 węzła wahania nie zrywa, nie rozcina, lecz go zbawiennie rozwiązuje!

Z dobrym rozeznaniem — rzecze — powiedział mędrzec: Mądrość na ulicach woła114. Najłatwiej zaś człowiekowi poznać drogę roztropności, gdy człowiek wpierw pozna samego siebie. Jeżeli bowiem dwoje jest w człowieku, mianowicie dusza i ciało, na cóż jest dusza? By dała myśl mądrą. Na cóż ciało? By było rydwanem cnót. Zniszcz jedno lub drugie, zabijesz człowieka115. Ktokolwiek wiec polega jedynie na siłach ciała, bądź na przebiegłości, a nie liczy na siły, takiego poczytuję nie tyle za ułomnego, ile w ogóle mam go za nic. Bo nie wystarczy do lotu jedno skrzydło bez drugiego, ani nie przyda się jedno koło u wozu — bez pozostałego. Dopóki pień stoi, nie pora zajmować się gałązkami, bo tyleż to łatwe, ile mało pożyteczne. Raczej do korzenia należy przyłożyć siekierę116, od samej głowy buntu zacząć trzeba. Gdy źródło wyschnie, snadniej zamierają strumyki. W samego tedy, w samego Wołodara przede wszystkim uderzyć należy! I aczkolwiek trudność [wykonania] naszego pomysłu wyda się nieprzezwyciężalna, gdy [już] we drzwiach ryk lwów się rozlega — wielu wszak z naszych przekupił on już podarkami — to jednak można żywić nadzieję na zbawienne wyjście nawet z najtrudniejszych [opresji]. Dzielność bowiem znajduje na bezdrożach nie tylko ścieżkę, nie tylko drogę — ba, królewski gościniec ściele się wszędzie przed odwagą. Wolę więc, żeby się nam nie powiodło, niż żebyśmy nie mieli doświadczyć dzielności117. Bo szczególną chlubą dzielności jest dobrowolnie wyjść aż na spotkanie śmierci.

Przeto [Piotr], dobrawszy sobie mały, lecz wyborowy zastęp swoich, wkracza na Ruś. Udaje zbiega. Mówi, że srogość księcia jest dlań nie do zniesienia. Skarży się na ukrzywdzenie. Zapewnia, że dla dzielnego męża milsze są udręki wygnania niż domowe rozkosze. Raduje się Wołodar, że uzyskał silną pomoc tak znacznego męża. Radują się również jego ludzie, iż jak gdyby z boskiego natchnienia przysłano im sprzymierzeńca w osobie tak walecznego towarzysza broni. „Przepadł — mówią — Bolesław, przepadli Lechici!” A ponieważ chwałą władców jest taić sprawę118, Piotr nikomu ze swoich przed czasem nie odkrywa zamiaru; gdy zaś ciągle wypytywali go o przyczynę wygnania, odpowiedział: „Ani płód będzie żywotny, ani pomysł przydatny, skoro wyjdzie na jaw przed czasem„.

Ptak ni bezpiecznie, ni dobrze na młodych wzlatuje skrzydłach;
Po cóż Ikara lot ja naśladować bym miał?119

Równocześnie więc i zamiar wyjawia, i do dzieła przystępuje120. Od razu podczas uczty chwyta Wołodara, wywleka za włosy, obala na ziemię, obalonego wiąże, związanego porywa jak orzeł koguta, szerząc wielką rzeź kurcząt, których wiele szukało schronienia pod pokrzywą121 zamiast pod matczynymi skrzydłami. Przybranego jednak w strój książęcy [więźnia] ofiarowuje Bolesławowi jako znakomity dar i powinność. Tak oto odcina głowę buntu, tak z narażeniem własnego życia zdobywa bezpieczeństwo ojczyzny, tak zapewnia Bolesławowi spokój w całym królestwie.

A Bolesław, powstawszy, w obliczu senatu z wdzięczności serdecznie go objął. Ofiarowuje [też] i naprasza się nawet z najwyższymi dostojeństwami, których on nie przyjmuje, raz dlatego, że wielkoduszności nie można zjednać sobie choćby przez coś największego, po wtóre, aby się nie zdawało, że szukał nagrody, nie bohaterstwa.

[21] JAN: Widocznie wiedział [ów] rozsądny mąż, że chociaż w dawaniu i odbieraniu podarków nie ma kupczenia, to przecież jest cień kupczenia. Cnoty zaś nie można oceniać według pokupu. Gdyby można było, nie miałaby kupca. Jak bowiem wiedza, tak i cnota żadną miarą nie da się oszacować122. Dlatego niełatwo zestawić z jego dzielnością podobne [przykłady]. Przypominam wszak sobie, iż czytałem, że gdy Babilończycy odpadli od Dariusza i nie było nadziei pozyskania ich z powrotem, Zopyros kazał się ochłostać, odciąć sobie nos, uszy i wargi, wyjawiwszy [swój] zamiar jedynie Dariuszowi. Udając zbiega idzie do Babilonii, zmyśla skargi na okrucieństwo Dariusza; z przykładu domowników każe im wnioskować, przed czym wrogowie winni mieć się na baczności. Znane było jego znakomite pochodzenie i dzielność; obierają go [więc] wodzem. W krótkim czasie stacza wiele pomyślnych bitew, ponieważ Persowie dobrowolnie ustępują. Wreszcie i cale powierzone sobie wojsko, i miasto wydaje Dariuszowi123. Jednakże w tym podobieństwie bardzo mało jest podobnych rysów, albowiem u Zopyrosa było to zamaskowaniem zdrady, u Piotra płaszczykiem przezorności; tamto wzbronione, to dozwolone, tamto bowiem zrodziło się ze złego podstępu, to wzięło początek z podstępu godziwego124. Gdy bowiem ktoś sprawiedliwy podejmie wojnę, czy będzie się bił w polu, czy też z zasadzki, sprawiedliwość nie dozna żadnej ujmy125. Tak więc w czynie bohaterskim Piotra jest [jakby] tuk i jądro, u Zopyrosa łupina i plewy.

[22] MATEUSZ: Szkoda, że Bolesław nie znał chytrości Zopyrosa! Poznał ją wprawdzie, lecz za późno; lepiej jednak późno nauczyć się roztropności niż nigdy. Syn bowiem tego Wołodara126, dla siebie skąpy, dla ojca hojny, wszystkie zasoby domowe i skarby publiczne obraca na jego wykupienie, pouczając, że religia ma przewagę nad miłością synowską, a miłość nad bogactwem127.

Gdy zaś do głębi skaleczony ojcowską raną, przez długi czas nie mógł znaleźć ukojenia przez wywarcie jawnej zemsty na silniejszym nieprzyjacielu, wymyślił podstęp. Pewnego mianowicie Panończyka, znamienitego tak urodzeniem, jak i godnością, kusi obietnicami, wabi podarunkami, złotem zachęca, [pomysł] do takiej samej udawanej ucieczki podsuwa. Ten bardzo chytrze zmyśla nie tyle prawdziwe, ile prawdopodobne powody swego wygnania; wśród głównych powodów wymienia ten, że był zawsze gorącym przyjacielem i współpracownikiem tej Rzeczypospolitej, że knowania swego narodu bądź usiłował osłabić, bądź wzywał do ich uchylenia. Dodaje, że [jego] współzawodnicy wystąpili przeciw niemu z oszczerstwem i na skutek ich fałszywych i wrogich świadectw w sprawie zdrady majestatu zapadł na niego wyrok śmierci; woli on niezasłużone zło odwrócić niż niewinną głowę narażać na niesłuszną karę. Dodaje, że podda Panonię pod władzę Polaków128. Bolesław przeto przyjmuje go w sławnym mieście Wiśliczan129 nie jako zbiega, lecz jako rodowitego obywatela i ustanawia go grododzierżcą…

Z oczyma [bynajmniej] nie suchymi, z wielką goryczą w sercu zdołam wyjąkać ledwie odrobinę, a cóż dopiero szczegóły. Jakżem nieszczęśliwy! Trzodę powierza się krwiożerczemu tygrysowi, straż owczarni wilkowi! Oto korzystając z nieobecności księcia potajemnie przyzywa Wołodarowica, każe spieszyć się, by zwłoka nie sprowadziła na niego niebezpieczeństwa130. Ogłasza więc, że nieprzyjaciele tuż u bram zagrażają. Książęcym rozkazem zarządza, że kto by ukrył się poza miastem, winien będzie zdrady, [a] cała [jego] majętność przejdzie na rzecz skarbu. Wszyscy muszą bronić bezpieczeństwa tak miasta, jak narodu131. Tak więc zamkniętą w murach gromadę132 pchnął w paszczę krwiożerczych lwów, wydał na pastwę najwstrętniejszych rozbójników. W jak nieludzki sposób upajała się ich krwią bezecna dzicz133 — gorzko wspominać. Natychmiast wraca Wołodarowic zaostrzywszy raczej niż nasyciwszy swoją wściekłość morzem krwi tylu istot. Owego zaś sprawcę zdrady, syna zatraty, wychowanka przewrotności, najpierw najwspanialszymi zaszczyca darami, upaja obfitością łask, przytula w najczulszych uściskach i wynosi na najwyższy szczyt godności. Gdy jednak zdrajca nie przeczuwał nic złego, aby niespodziewany pocisk mocniej go ugodził, aby z wyższego stopnia tym niżej spadł, w tej samej prawie chwili i wynosi go, i strąca, a strąconego oślepia, język odcina, otrzebia mówiąc: „Niechże się nie stanie, by z rodu żmii, z potwora zdrady, zgubniejszy nie wylągł się potwór134.

[23] JAN: Wiemy to poręczyciel, oględny wynagrodziciel, gdyż i przyjaciela wolę spełniał, i przyrzeczenia dotrzymał, i zdradzie należnej nagrody dać nie zaniedbał. Nie godzi się bowiem, żeby zdrajcy z powodu zdrady cieszyli się poważaniem, i byłoby bardzo smutne i bardzo niesprawiedliwe, gdyby uszczęśliwiała ich nagroda za wiarołomstwo. Dlatego też Aleksander skazał na śmierć tych, którzy zabili Dariusza dla przypodobania się jemu135. Albowiem krewni jego skrępowali go najpierw złotymi kajdanami. [Potem], aby spodobać się Aleksandrowi, pozbawili Dariusza życia — ci [sami ludzie], którym Dariusz darował i królestwa, i życie! Atoli i Antygon wojownikom tegoż Aleksandra, argyraspidom136, natychmiast odpłacił przysługę, którą mu wyświadczyli przez wiarołomstwo. Oto zlekceważywszy rozkazy swego wodza Eumenesa, zostali pokonani przez Antygona i utracili nie tylko sławę zdobytą w tylu wojnach oraz żony i dzieci, lecz także nagrody za długą służbę wojskową137. Chcąc zaś odzyskać to przynajmniej przez zdradę, wydają Antygenowi związanego wodza, wymówiwszy sobie zwrot wszystkiego, co posiadali. Wódz ten, wyciągnąwszy rękę na łańcuchu, rzekł: „Widzicie, żołnierze, ozdoby waszego wodza, których mi nie nałożył nikt z wrogów! Wyście mnie ze zwycięzcy zwyciężonym, z wodza jeńcem uczynili. Niech bogowie, mściciele krzywoprzysięstwa, taki wam los zgotują138, jaki wy zgotowaliście swoim wodzom, i niech was zniszczy [własny] wasz oręż, którym zgładziliście więcej waszych wodzów niż nieprzyjacielskich. Nieszczęśliwym wszak nie przystoi ganić”. I skrępowany zaczął posuwać się do obozu Antygona, który oddał go pod straż nietkniętego. Umowy wiernie dotrzymał: wszystkim wprawdzie zwrócił wszystko, jednakowoż potem owych pogromców świata przelicytował pomiędzy swoich, napiętnowawszy ich na czole jako zdrajców. Z tego widzisz, jaką od [ludzi] rozumnych nagrodę otrzymywała zdrada. Jakkolwiek sowa ta lata o zmierzchu między królewskimi ptakami z odmiennym szelestem139, dzisiaj niektórzy nie tylko jej nie tępią, lecz z pogwałceniem uczciwości nagrodami wabią. Skoro zaś Wołodarowic niejako pomścił duchy zabitych, ponieważ najokrutniejszego zdrajcę Polaków śmiercią pokarał, mógł poniekąd złagodzić gniew Bolesława. Wszelka bowiem zawziętość, acz nieubłagana, [przecież] łagodnieje wobec karzącego odwetu.

[24] MATEUSZ: Do żywego zaiste oburzony [Bolesław] z powodu wyrządzonych krzywd, bezzwłocznie wymierzył karę Wołodarowicowi. Wdziera się na Ruś aż do samego wroga140, nie chytrze, nie podstępnie, lecz z prawdziwą gromu gwałtownością, od dzikabardziej zaciekle. Jednakże on mając nieczyste sumienie nie jakąś nagłą przemianą w sarnę się przekształca, wpada w ostępy, ukrywa się między dzikimi zwierzętani wśród leśnych parowów. Nie znalazłszy go [ludzie] Bolesławowi z tym większym okrucieństwem brodzą we krwi, srożej pastwią się nad opuszczoną trzodą niż lwy, niż tygrysy młodych pozbawione. Nie pobłażają bowiem ani samym pasterzom, ani płodowi; tak dalece szukają chwały nie tyle we krwi [rozlewie], ile w wyniszczeniu całej trzody. Nie oszczędzają ani miast, ani zamków, ani grodów, ani wsi; nikogo nie chroni wiek lub słabsza płeć; nikogo nie wybawia od kielicha krwi141 ani wysoka godność, ani krew szlachetniejsza. Usilnie błaga pyszny złota blask, daremnie ponawia prośby toga bramowana purpurą lub kobierzec. Opal142 idzie na wyprzódki z rubinem, rubin z topazem; topaz zalewając się łzami woła: „Cóż ty, nędzny oniksie, cóż ty, nędzny ametyście, skamlasz wśród klejnotów?143 Widzisz, komu i jak wielkim nie pobłażają! „Kto mnie nie oszczędza, jakże tobie lub tobie przepuści?144
Tak oto jedne mściwy miecz z rozmachem poskramia, [a] inne pożoga spopiela w zgliszcza. Na próżno bowiem tamujesz bieg rwącego strumienia rzucaniem pierza, a gdy miecz się sroży, na próżno błagasz o litość. Tak to Wołodarowic i ów wierny Panończyk przez stokrotną zemstę ponieśli z rąk Bolesława zasłużoną karę za przewrotność i wiarołomstwo.

[25] JAN: Niech więc mąż roztropny wystrzega się dawania wiary każdemu poduszczeniu145. Źle bowiem jest i każdemu wierzyć, i nikomu. Lecz to drugie jest bezpieczniejsze, tamto szlachetniejsze146. Bo łatwowierność jest źródłem nieoględności, nieoględność niedbalstwa, niedbalstwo rodzi gnuśność, gnuśność [zaś] w pierwszym stopniu spokrewniona jest z głupotą, siostrą [wszelkich] zdrożności, matką przestępstw147. Dlatego do słów pewnych mędrców, nauczających, że nic się nie wie oprócz tego właśnie, że nic się nie wie, dodał Teofrast148, iż niczemu nie powinno się wierzyć oprócz tego właśnie, że się niczemu nie wierzy. Oględniej, prostując to, mówi Eudemiusz149, że nie niczemu, lecz prawie nikomu nie należy wierzyć. Bywa wszak, że nie zawsze niczemu i nie zawsze nikomu.

[26] MATEUSZ: Ze wszystkich najtrudniej było zwyciężyć Bolesława, a gdy nie można go było pokonać orężem, raz pokonała go sama łatwowierność. Oto bowiem Bolesław przyjmuje pewnego potomka rodu królewskiego, wygnanego przez króla Panończyków, okazuje mu życzliwość i zamierza nie tylko przywrócić ojczyźnie, lecz nawet na tronie osadzić150. Panończycy dowiedziawszy się o tym podstępnie usidlają łatwowiernego, zwłaszcza że [sam] król gotował zdradę. Pierwsi z dostojników podejmują się poselstwa w imieniu senatu i całej zwierzchności151. Po pierwsze, zapewniają, że cały kraj z zupełnym poddaniem się ściele się do stóp Bolesława, ponieważ tak serdecznie przyjął ich gwiazdę, jedyną ucieczkę Panonii. Po wtóre, opuściwszy twarze, z pochylonymi karkami rozwodzą żale zmyślone z największą chytrością i na króla zrzucają winę nieubłaganej nienawiści152. Po trzecie, proszą o pomoc, by mogli króla wypędzić, a wygnańca osadzić na tronie. I nie trzeba starać się o wydatną pomoc, [bo] ich własne wojska prawie wystarczą do przeprowadzenia zamiaru. Gorąco jednak proszą obie dostojności, tak Bolesława jak wygnańca, aby ten zebrał rój, tamten odpędził osojada. Tymi przeto [racjami] nakłoniony książę wkracza do Panonii rozmyślnie z niewielu [tylko ludźmi]. Wybiegają naprzeciw nich tłumy Panończyków, urastają o kolejne tysiące,
wszyscy witają wygnańca królewskim imieniem, [po czym] wszyscy stopniowo cofają się za ostatnie szeregi, Bolesław w cichości domniemywa się rzeczy, wzywa Wszebora, który był wojewodą, i zapytuje: „Czy podejrzewasz, Wszeborze, co i ja podejrzewam?” Ten powiada: „Cóż miałbym podejrzewać?” „Widzisz — rzecze — że niemal wszyscy, o których sprawę tu chodzi, wycofują się na tyły?” Ów na to: „Czemuż miałbym kryć, [że widzę] to strach, to podstęp, albo jedno i drugie [razem]?” Na to Bolesław: „Cóż więc? Nie mamy co zwlekać. Hańbą dla mężów nie być mężami; kto wyprzedzi w czasie, tego sprawa górą153, kto ciosem cios uprzedzi ten rokuje zwycięstwo„. A na to on: „Aż nadto znany nam jest warunek powodzenia w tej grze; szkodę poniesie, kto zaniedba uderzyć pierwszy„. A wtedy [odezwał się] pewien mąż głębokiej rozwagi:

Mąż baczny i roztropny nie może być nadto pochopny.
Każdy, kto kwapi się zbyt, z trudem dochodzi na szczyt154.

[Tylko] szaleniec własną broń zwraca przeciw sobie. Lecz warte jest rozwagi, żebyś własnymi paznokciami nie wydobył dobrowolnie krwi stamtąd, skąd spodziewałeś się mleka; żebyś niepewnego dotąd przyjaciela nie uczynił [pewnym] wrogiem. Podczas gdy tak się ze sobą spierają, z daleka spostrzegają niezliczone wojsko z królem. Panończycy mówią, że dla nowego króla nadchodzą ich posiłki i że wielką czcią powinno się uczcić majestat królewski. Cóż więcej?

Szereg się zderza z szeregiem i włócznia włóczni zagraża155.

Z dwu stron na ludzi Bolesławowych naciera nieprzyjaciel, ten z tyłu, tamten od czoła. „Dalejże, mężowie! — woła Bolesław — [bo] żeby dobrze walczyć, sprawia to dobrze walczący wróg156.

Niekiedy jeden rozproszył tysiąc, a dwóch dziesięć tysięcy157. I dobywszy miecza, który Żurawiem zwą, rzekł: „Umie nasz Żuraw jeszcze obfitsze strumienie krwi z żelazem okrytych barków wytaczać i wypijać„. Przeto ani miękkie szaty nie chronią przed deszczem, ani gruba skóra nie ochrania piersi, ani kolczug drut potrójny, ani stal nie chroni hełmów, ani siła sprytu [nie chroni] przed sprytną siłą, wszystko rozwiewa [Bolesław] na
kształt popiołu. Ilu tylko jednym ogarnie zamachem — rzecz trudna do uwierzenia — nie przecina [ich], lecz przenika tak, że niektórzy nie wydaliby ci się zranieni, dopóki już to pod własnym ciężarem, już to potrąceni przez innych nie rozpadli się w dwie przeciwne strony. Słyszałbyś, jak głowy zabitych, kręcąc się w kółko, bełkotały nie wiadomo co strasznego; wzdragałbyś się widząc, jak wiele tułowi z uciętymi głowami biegło wpierw nabranym pędem; widziałbyś, że wielu powłóczących nogami, okaleczałych, na pół rozpłatanych więcej bierze sobie do serca udrękę z powodu [własnych] ran niż [wynik] bitwy. Atoli z nie mniejszą zaciętością naciera ów odważny Wszebor, który swoich
zagrzewa tyleż bitnością, tyleż ramieniem zbrojnym, ile słowami. „Mężniej, woła, towarzysze broni, mężniej! ten dzień, który zaświtał w blaskach chwały, ciągle jaśnieje sławą wypróbowanego męstwa, pogodniejszy jest w południe i nie zna zachodu. Uciskają nas? Męstwo właśnie w uciśnieniu zbiera siły, w uciśnieniu je rozwija, w uciśnieniu wypróbowuje. Przygniatają? Pień palmy tym wyżej wyrasta, im bardziej jęczy korzeń większym przygnieciony ciężarem. Uderzają? Tak zwiększa się stałość. Przekonano się bowiem, że od wstrząsu umacniają się kolumny, a plewy oddzielają od ziarna. Depczą? Taka jest natura winogron, że całe nie mają kwasu, natomiast udeptane w tłoczni nabierają cierpkiego smaku. Jednakże dlaczegóż uciekamy? Mylę się, mężowie, nie uciekamy, lecz nieprzyjaciel [nas] ściga. Dokąd, mężowie, dokąd? Zwyciężamy, towarzysze, nie nas zwyciężają„.

Uciekał bowiem ktoś wyróżniający się wprawdzie zaszczytami i pochodzeniem, lecz podłego charakteru; w słowie — Demostenes, w czynie — Tersytes158. Przez niego, ach! synowie Efraima, naciągający łuk i wypuszczający strzały, podali tył w dzień bitwy159. Jego tchórzostwo i jego ucieczka nie tyle udaremniły zwycięstwo zwycięskiemu Bolesławowi, ile sławę zwycięstwa przyćmiły jakimś pomrokiem, lub — by zgodniej z prawdą powiedzieć — słońcem słońce oświetliły. Chociaż bowiem aż do tego dnia Panończycy często słyszeli o nadzwyczajnym męstwie Bolesława, jednak nie bardzo temu wierzyli. Gdy koń jego, nie wiem, ze zmęczenia czy z powodu rany upadł, pieszo walczył i gromił z nie mniejszym zapałem. Niektórzy z nieprzyjaciół umyślnie unikali go jakby uderzenia piorunu. Wreszcie nie jako zwyciężony, lecz zwyciężaniem strudzony160 ustępuje z pola walki zabiwszy tyle tysięcy. Pewien chłop161 ofiarowując mu swego dzikiego konia rzekł: „Pomnij na mnie, panie, gdy przyjdziesz do królestwa swego162.

Niech więc milczy Panonia! Niech wstydem płonie wspominając swą zdradę. A będąc pokonaną, niech się nie przechwala zwycięstwem i niech się daremnie nie chełpi haniebnym tryumfem, który, jak widzi, tylu swoich wojowników krwią jest zbroczony, tylu poległych życiem okupiony163. Nędzna bowiem jest pociecha z oszukiwania: gdy kłamiesz, jakobyś taniej kupił; albo, gdy osądzasz jako bezużyteczne coś, czemu wcześniej przyznałeś wyższą cenę. Sądzę, że lepiej być wielokrotnie oszukanym niż raz skłamać.

Onego zaś przywódcę ucieczki Bolesław obdarza odpowiednimi podarkami. Nie chciał bowiem ani męstwa pozostawiać bez nagrody, ani tchórzostwa puszczać bezkarnie. Daje mu trzy podarki: kądziel, wrzeciono i skórki zajęcze. Kądziel oznacza niewiastę, wrzeciono [z przędzą] — łgarza, zając — tchórza. Ten, gdy to pojął, [i] gdy we własnej kaplicy na rzemieniu od dzwonu zawisł, nędznego ducha bardzo nędznie wyzionął164. I tak, pod kądzielą rozumiem szubienicę, pod przędzą stryk, pod zającem spłoszonego ducha. Tamtego zaś chłopa za wielce godny czyn [Bolesław] wyzwala z poddaństwa, wyzwolonego czyni bogatym, wzbogaconego do świetnego stanu rycerskiego wynosi. Nie brakowało przeto Bolesławowi ani zapobiegliwości, ani dzielności, gdyby tylko nie był tak pochopnie popuszczał cugli łatwowierności, której do ludzi rozumnych dają niekiedy przystęp dwie odźwierne: niewinność i pewność siebie. Albowiem promień czystego sumienia [sprawia, iż człowiek] wcale się o siebie nie troska, poza sobą drugiego nie podejrzewa, [a] szlachetny umysł nawet rzeczy niemożliwe sprowadza do stanu możliwości. Stąd to wkrada się nie obawiająca się niczego, wszystko przyjmująca łatwowierność, ponieważ niewinny wierzy każdemu słowu, ale uczciwemu. A nie mówię o tym kształcie łatwowierności, którą rodzi donos, karmi pochlebstwo, ta bowiem

głowie człowieczej kark koński domalowuje165

i każe oślim wyrosnąć uszom166. Zaraza ta, acz królewska, acz z całym utrefiona wdziękiem, jeśli kiedyś zapukała do podwoi naszego księcia, wnet precz odstąpić musiała, zawstydzona haniebnym odtrąceniem. Na koniec przeto posłuchaj o prześwietnym Bolesławie:

Drugi to był Aleksander, drugi był Kato i Tuliusz drugi,
Od Alcydy nie mniejszy, lecz bardziej achillesowy167.

Gdy poczuł, że [los] żąda już od niego śmiertelnej powinności168, poleca spisać dokumenty testamentowe169. Przekazuje w nich w spadku czterem synom i to co osiągnięte zasługami przodków170, i następstwo w królestwie, wyznaczając stałe granice czterech dzielnic w ten sposób, że w ręku najstarszego miało pozostać i księstwo dzielnicy krakowskiej, i władza zwierzchnia171. A jeśliby spotkało go to, co ludzkie, zawsze starszeństwo i wzgląd pierworództwa miały rozstrzygać spór o następstwo. Przypominają mu piątego syna, to jest Kazimierza, który był jeszcze małym dzieckiem, dlaczego nie pamiętał o nim, dlaczego nie zapisał mu żadnej cząstki testamentowej. A on im na to odrzekł: „Owszem, od dawna pamiętałem i zapisałem172. Gdy oni dziwili się, jaka to mogła być część piąta wśród czterech, ktoś, nie wiem, żartobliwie czy poważnie, wtrącił: „Czyż nie widzicie, że dla czterech tetrarchów zrobiona jest kwadryga [stosowna] dla tetrarchii?173 Tak oto temu pacholęciu zapisuje się w spadku piąte koło u wozu czterokonnego [kwadrygi]„. A gdy obwiniano ojca o sporządzenie nielitościwego testamentu, rzekł: „W źrenicy oka widzę cztery strumienie z tej łzy wypływające i nawzajem na siebie uderzające falami; niektóre z tych [strumieni] w najgwałtowniejszym wylewie nagle wysychają. Ze złotego dzbana wytryska wonne źródło i koryta tych strumieni napełnia aż po wierzch wspaniałymi klejnotami. Niech więc ustaną żale na nielitościwy testament, słuszną bowiem jest rzeczą, aby dzielnice małoletnich powierzano opiekunom, nie małoletnim. Teraz jednak muszę już udać się tam, dokąd nikt nie wybiera się bez zbawiennego wiatyku„. Przyjąwszy więc zbawienne lekarstwo174, zakończył szczęśliwy dzień życia najszczęśliwszy książę, [a] jeszcze szczęśliwszy ojciec. Co do niego nie można być pewnym, czy większe miał powodzenie w pogodnych dniach pokoju, czy większą okrywał się sławą wśród wojennych tryumfów.

Po ojcu zaś następuje Władysław, i przywilejem pierworodztwa świetny i następstwem w królestwie [wysoko] wyniesiony, lecz żądny zaszczytów z jednego [powodu], a pychą uniesiony z drugiego. Tym smutniejsze były jego rządy, im więcej oddawał się rozkoszy w objęciach żony175. Niełatwo bowiem panować nad żoną, skoro raz jej pozwoli się zapanować. Albowiem zwycięska jej duma nie poprzestanie na zwycięstwie, dopóki wszystkich najoporniejszych karków nie podda pod swoje rządy. Nazywa więc męża półksięciem, nawet półmężem, ponieważ zadowalając się czwartą cząstką jednego źrebią jak niewiasta, znosi [obok siebie] tylu, i to takich, co są więcej niż książętami. A ponieważ ten, co rządzi, bez trudu przekonuje [podwładnego], bardzo szybko nakłania małżonka [do swojego zamysłu]. Tak więc książę, sam w sobie bardzo ludzki, pod wpływem zawziętości żony wyzbywa się ludzkości. Stłumiwszy w sobie uczucie braterskiej miłości usposabia się wrogo i z okrutną zaciekłością prześladuje małoletnich jeszcze braciszków, a zająwszy ich grody, postanawia ich wydziedziczyć. Ci pokornymi prośbami starają się przejednać wolę nieubłaganej kobiety i więcej łzami niż wymową usiłują coś wskórać. Raczej jednak tysiąckroć ugłaskasz piekielne furie Erebu, niż raz jeden przebłagasz srogość niewieścią176.

[27] JAN: Donoszą pewnemu mędrcowi, że urodził [mu] się syn. „Miły to dar — rzecze — i dobrodziejstwo natury, lecz każę strzec, żeby innego nie ssał mleka, jak tylko z piersi najdzikszego potwora„. Zapytują go, czy wilczycę należy wyszukać. Odrzekł: „Bynajmniej„. Czy może lwicę? „Nie„. Tygrysicę? „Przenigdy!” Smoka?177W żaden sposób„. Cóż więc spośród wszystkich istot żyjących jest najdziksze? Odpowiedział: „To, co spośród wszystkich jest najłagodniejsze” — wskazując przez to na niewiastę. Wszelka bowiem łagodność niewieścia jest nad wszelką srogość bardziej zawzięta i nad wszelką zawziętość sroższa178.

[28] MATEUSZ: O, nieszczęsna dolo wojny! Ten, którego czcili jako ojca, jest im nieprzyjacielem; ten, od którego opieki należało się spodziewać, wydaje bitwę179. Jednakowoż właśnie rana dała początek leczeniu rany. Albowiem z powodu nieznośnego jarzma tej niewiasty [i] z powodu nieubłaganej nienawiści, arcybiskup Jakub180 z przedniejszymi panami przeszedł na stronę młodych książąt181, którzy pod wojewodą niedawno wspomnianym Wszeborem182 nieraz walczyli pomyślnie przeciw Władysławowi. Młodzi ufni w ich pomoc nie toną już we łzach, lecz śmielej za oręż się biorą. Konieczność bowiem wszelkich sztuk wszędzie jest mistrzynią [i] zawsze nauczycielką nieumiejętnych. Otóż Władysław, niezbyt ufając swoim zastępom, zaciągnął cudzoziemskie, które tamci małą garstką pobili tak, że jak wieść niesie, rzeka Pilica, nad którą stoczono walkę, wezbrała od ich krwi183. Znowu więc [gromadzi] liczniejsze, a nawet niezliczone wojska cudzoziemców: jedne przyciąga do siebie prośbami, drugie pozyskuje zapłatą, niektóre zmusza władczym rozkazem, [a] wszystkim nakazuje godzić na zgubę braci. Cóż ma począć jagniątko zewsząd osaczone zasadzkami zajadłych wilków? Jak tu bowiem doradzać ucieczkę? Jakież dobrodziejstwo rady? Jakiż wreszcie ratunek z dobrodziejstwa tam, gdzie zewsząd tyle zdumiewającej zaciekłości? I zburzywszy już prawie wszystkie ich grody lub osadziwszy w nich załogi, jak gdyby spemiry się jego życzenia, wokół grodu Poznania, który został jako jedyna ich obrona, zgromadził tak swoje, jak i obce posiłki184. Już rozwinął dokoła całą pomysłowość, całą potęgę sztuki oblężniczej, tym bezpieczniejszy, im większe miał wojsko. Tymczasem młodzi umyślnie ukryli się z małą wprawdzie, lecz zaprawioną w boju garstką, potajemnie naradzając się nad ruszeniem grodowi na odsiecz. Wśród nich Mieszko, jako pochopniejszy i w mowie popędliwszy, rzekł: „Lepiej, mężowie, lepiej czynem niż słowami zaradzić uciskowi. Albowiem dla topora bezpieczna jest i droga na bezdrożu, i publiczny gościniec w gęstwinie. Czyż sierpom nie ścieli się równa droga na sitowisku? I nie powstrzyma się rozmachanego miecza [od cięcia]185. A któż lękałby się sfory niewojowniczych chrząszczy albo jurnej szarańczy? Chciejmy, proszę, doświadczyć tak łaski losu, jak i siły dzielności„. Po tych słowach idą z wolna naprzód na nieprzyjaciela, podkradają się ostrożnie, z dala od obozu pochwytują straże wrogów, wiążą [je], wymuszają [na nich] wydanie tajemnic obozowych. Poznają, że przeciwnik nic nie podejrzewa i wśród uczty gnuśnieje w swawolnej beztrosce. Atoli i mieszkańcy, podniósłszy tarcze wysoko ponad mury186, wyraźnie dawali do poznania, że pora jest dogodna. „Jeszcze więc pokarm był w ich ustach, a gniew Boży spadł na nich187. Rzucają się na ucztujących, powalają niebacznych, zabijają oszołomionych. Przez otwarte bramy wypadają grodzianie188, wybiega z grodu załoga: ze wszystkich stron rozpraszają gromady nieprzyjaciół, spychają powolnych, wypatrują uciekających i wszędzie szaleją jak lwy wśród trzody kóz. Zresztą tych, którzy usiłowali ratować się ucieczką, o wiele sroższa spotkała klęska. Albowiem kogo przypadkiem oszczędziła srogość miecza, nie oszczędził go nawał wezbranych fal; i nie mniejszą liczbę pochłonęły wezbrane fale rzeki, niż zgładził piorunowy miecz, tak dalece, że według podania wielka liczba płazów w tej rzece udusiła się od krwi trupów. W tej bitwie powiodło się Władysławowi podobnie jak kupcowi-rozbitkowi, który ledwo nagi wypłynął po rozbiciu okrętu. Osadziwszy jednak w grodach bardzo silne załogi, udaje się do prześwietnego cesarza189, którego siostra była jego żoną, i pokornie błaga go o pomoc, a nie mogąc wyżebrać tej łaski, usiłuje go przekupić. Tymczasem Bolesław i Mieszko, już nie jako małoletni, lecz jako najdzielniejsi z książąt, ściskają Kraków potężnym oblężeniem i ową tygrysicę, która broniła zamku, zmuszają do poddania się. Ona, wyparta wreszcie z grodu i wyzuta z mienia, musiała pójść za mężem i wraz z nim zmarniała wśród utrapień wygnania190.

[29] JAN: Istnieje pewien rodzaj ptaków, które niektórzy nazywają obłocznicami191, inni zaś samotkami192. A natura ich jest taka, że unikają towarzystwa wszystkich ptaków, nawet własnego gatunku, z wyjątkiem pory parzenia się. Ile zaś każda [para] ma wychować piskląt, tyle gniazd oddzielnych buduje na szczytach cedrów i w każdym znosi jedno jajo: stąd zwie się „sepona„, to jest: „osobno znosząca„. Do wysiadywania zmusza inne ptaki, tak jak kukułka piegżę. Następnie pisklęta równocześnie wylęgają się i wylatują; co więcej, z zadziwiającą szybkością. lotem wzbiwszy się ponad szczyty gór i drzew, i wydostawszy się poza wysokie chmury, dzięki głębokiemu ustanowieniu natury usypiają tuż pod czystym eterem193, ponieważ gardzą spoczynkiem na ziemi; stąd nazywają się uranidami, to jest niebieskimi, albowiem [niebo] po grecku ουρανός, caelum po łacinie. Często, gdy wiatr przeszkadza, nie mogą sfrunąć na dół i wtedy, tak jak łyski, giną w powietrzu z głodu194. Tak i jego przemieniła w samotka własna samotka [to jest żona]195; gdy [bowiem] usiłował zagarnąć cudze cedry, zniknął w przestworzach niebieskich. Porwany wirem, żądny władzy nie potrafił opamiętać się i tak zginął z głodu, to jest z żądzy cudzej własności. Zazwyczaj bowiem brak własnych dóbr rodzi pożądanie cudzych. Stąd niektórzy, goniąc za ubocznymi zyskami, zatracili nie tylko swoje mienie, lecz także siebie samych! — za przykładem owego zamorskiego sępa, który, chcąc złowić w toni cień zdobyczy, wodą zmoczony, zdobycz i życie razem postradał196. Dlatego to nakazywano synom Izraela, że gdyby kiedyś obierali sobie króla, nie powinien nim być cudzoziemiec, lecz rodak, który by nie mnożył ciężarów wojskowych, który by nie zmieniał granic własnego lub cudzego kraju. Bliski bowiem jest przekroczenia praw, kto zmienia granice krajów. O wiele więc lepiej chcieć zarządzać swoim własnym mieniem niż czyhać na cudze.

[30] MATEUSZ: Świętość tego zalecenia niemal zabobonnie czcił Bolesław, brat i następca Władysława. Chociaż bowiem zwyczajem synów Adama jest pogoń za zyskiem, on jednak rozważniej sobie postanowił raczej usuwać powody do obudzenia się chciwości niż czyhać na sposobność popisania się okazałością. Przeto pierwociny swego panowania uświęcił w stosunku do braci więcej niż braterską miłością, oddając nie tylko to, czego wymagał wzgląd na następstwo, lecz z świętą łaskawością obdarzając ich, to znaczy Mieszka i Henryka, także tymi dzielnicami, które im się nie należały197. Albowiem Kazimierza, który był młodzieniaszkiem, czas jakiś wychowywał w swoim domu jak syna, nie jakoby zupełnie żałował mu łaski współuczestnictwa, lecz aby delikatnej winnej latorośli, pozbawionej podpierającego palika, nie narażać na podmuchy lekkomyślności198. Żaden nierozumny niedorostek nie powinien zostać pozostawiony sam sobie, gdyż czym dla ognia jest oliwa, tym dla młodzieńca swoboda. Stąd ktoś powiedział: „Natura z bisioru utkała niemowlęctwu powijaki, złote dla młodości więzy sporządziła roztropność„.

Atoli nie zapominający o sobie Władysław, nie mając dostatecznej siły do pomsty, jakowymś sposobem pozyskuje dla siebie króla Prażan199 i z jego pomocą podżega nienawiść Rudego Smoka do Bolesława200, powołując się u szczytu majestatu cesarza na powinowactwo z nim201, które powinno go bardzo zobowiązywać, oraz na pokrewieństwo z żoną i dziećmi; tym bardziej że jest on bezpieczną ucieczką, portem rozbitków, pociechą w opuszczeniu, jedynym lekarstwem w rozpaczy, jednym słowem ratunkiem w całym nieszczęściu. Przeto cesarz, nie tyle przekonany, co poruszony natarczywymi jego prośbami, naprzykrza się Bolesławowi częstymi poselstwami, aby brata nie tyle królestwu przywrócił, ile wspólnocie ojcowizny202. Im uporczywiej Bolesław opierał się napomnieniom, tym silniej zawziętość cesarza względem siebie jątrzył. Ani bowiem nie ujdzie bezkarnie wierzganie przeciw ościeniowi203, ani nie płynie się bezpiecznie pod bystry prąd strumienia. A więc [cesarz] sprzysięga całą potęgę cesarstwa na jednego męża: siła wszystkich przeciw Bolesławowi, siła Bolesława przeciw wszystkim! Dają mu do wyboru jedno z dwojga: albo ustąpi z królestwa, albo przyjmie walną bitwę. Atoli przemyślny mąż, odkładając z dnia na dzień jedno i drugie, walczy bez wojny, zwycięża bez bitwy. Odcina bowiem i wstrzymuje wszędzie wszystkie dostawy żywności. Gdy więc z tego powodu nagle zabrakło żywności, owa siła niezwyciężonych legionów, owe najsławniejsze falangi zmarniały z głodu i zarazy204.

Kiedy wreszcie po upływie długiego czasu wygnaniec zakończył życie205, cesarz nalega nie groźbami, lecz prośbami, nie orężem napiera, lecz uprzejmie [prosi], aby jak wobec występnego brata był surowy, tak nie okazał się niegodziwy względem jego potomstwa, [lecz] aby zlitował się przynajmniej nad jego sierotami. Niedobrze bowiem, aby dziąsła synów drętwiały dlatego, że ojciec [jadł] cierpkie winogrona. Ponieważ zaś natura nakazuje miłować, a miłość jest mleczną siostrą łaskawości, Bolesław, którego cesarz nie mógł pokonać, uważa za słuszne usłuchać nakazu natury i odwołuje bratanków z wygnania z bezinteresowną serdecznością206. Starszy z nich nazywał się Bolesław, młodszy Mieszko Plątonogi, najmłodszy Konrad207. I nadaje im czcigodną dzielnicę śląską208 zarówno w dowód łaskawości, jak i na pociechę sieroctwa. Trzeciego bowiem, to jest Konrada, skierowało do jakiegoś klasztoru, nie wiadomo, własne powołanie, czy ojcowska pobożność209. Ponieważ jednak z tego nadania [Bolesław] wyłączył niektóre grody dla większego zabezpieczenia [swego panowania], stało się to powodem wielu nieszczęść i zarzewiem niepokojów. Ledwo bowiem Władysławowice weszli w progi [dzielnicy], orzekli, że wspomniana dzielnica nie przypadła im tytułem nadania ani dobrodziejstwa, lecz jako prawowitym dziedzicom, w prawowitym następstwie. A nawet na podobieństwo tych, którzy wrócili w progi domu rodzinnego, żądają przywrócenia swych uprawnień z tytułu prawa o powracających z niewoli210. Oddalono ich żądanie, zarzucając im, że zrzekli się [swych praw]: „Zrzekliście się — mówi książę — waszego prawa w tym względzie, ponieważ jest to prawo niewątpliwe, że każdemu wolno zrzec się tego, co mu przyznano211. [A] oni nie żądają uzasadnienia zarzutu, lecz replikują: „Przyznajemy, żeśmy się zrzekli, ale [jako] obrabowani, ale [jako] zmuszeni, i dlatego przysługuje nam prawo zwrotu mienia„. Dopóki to jest w zawieszeniu, nie chcą żyć w niepewności, lecz żądają odszkodowania według prawa [przysługującego] obrabowanym212, aby wbrew woli nie byli zmuszeni czynić tego, czego nie dopuszcza prawo213.

W tym czasie, gdy książę zaprzątnięty był pilniejszymi sprawami, oni zajmują grody, umiejętnie je obwarowują, wzmacniają załogami. Dobry książę zrazu obojętnie to znosił twierdząc, że to nie umniejsza ani godności, ani korzyści rzeczypospolitej, jeśli się odda cudzą własność. „Albowiem siła listowia — mówi — jest chlubą pnia, a siła pnia chlubą listowia„. Jednakże nie brak podżegaczy, których pomysłowość i umiejętność sprawia, że i światło wyradza się w dym, i słońce zaciemnia się ponuro. Ci ciągłymi podszeptami żarzące się podgarniają węgle, mówiąc: „Czyż nie widzisz, jak sobie poczynają bratankowie? Już teraz usilnie pragną wdać się w ojca214. Bo cóż innego z korzenia szakłaku wyrosnąć może, jeśli nie cierń?215 Kiedyż to bez kolców rodzi się jeż? Wiadomo, że pokrewny smak mają wilcze serce i wywar z wilczego serca„. Wprawdzie on tym się nie przejmował, nie pragnął bowiem wyniszczać latorośli własnego szczepu, lecz niejako ustępował swoim doradcom, udając wzburzenie i tocząc z nimi walkę nie taką, na jaką go było stać, lecz taką, do jakiej go zmuszono216. W jakimkolwiek zaś duchu toczyły się [te walki], nie sądź, że synowie Władysława wdawali się w pospolite układy, oni, którzy nie tylko tyle razy zniweczyli usiłowania tylu książąt, lecz nawet z małą, lecz doborową garstką rycerzy często odnosili zwycięstwa nad tyloma tysiącami świetnie wyćwiczonych wojaków. Tak to niekiedy lwie szczenięta obezwładniają zaciekłość tygrysów. Tymczasem Bolesław czynił szczególne wysiłki, aby podbić kraje Getów, którzy, jak wiadomo, są groźni nie tyle dla ciał, ile dla dusz217. Ledwo wreszcie niektórych z nich po wielu przeprawach wojennych pokonał, taki kazał ogłosić edykt: że kto znamię religii chrześcijańskiej przyjmie, [ten] nie dozna żadnego uszczerbku mienia. Kto by zaś nie chciał porzucić bluźnierczego obrzędu, [ten] bezzwłocznie zostanie ukarany śmiercią. Atoli religia ich była jak zwiewny dym, i to tym bardziej krótkotrwała, im bardziej wymuszona. Wkrótce bowiem ci obłudnicy jak śliskie żaby wskoczyli w odmęt odszczepieństwa i jeszcze wstrętniej zanurzyli się w błocie głęboko zakorzenionego bałwochwalstwa218. Im opieszałej i z większymi przerwami zwalczano tę nikczemność, na tym większe niebezpieczeństwo narażano Polskę. Mniemał bowiem Bolesław, że wystarczy mu, gdy odda się księciu, co jest książęcego, choćby odmówiono Bogu, co jest Bożego219. Żadnej bowiem nie wymierzano kary za zbrodnię odstępstwa, byleby przestrzegano płacenia podatków. Jednakże kto nie wzdragał się porzucić wiary zapewniającej zbawienie i zerwać zbawiennego przymierza wiary, z jakąż sumiennością — powiedz, zaklinam — dochowa układu narzucającego niewolę? Albowiem nędzna jest każda niewola w odzieniu ze zgrzebnego płótna, [ale jeszcze] nędzniejsza w purpurze. Nie tylko więc nie płacą podatków, ale jeszcze zajmują przyległości, zajęte łupią jak wilki łup unosząc. Toteż tego, którego w ospałej gnuśności nie pobudziła gorliwość o sprawę Bożą, dopiero dotkliwy cios utrapienia ocucił z twardego snu.

Zebrawszy więc razem liczne wojsko najlepiej wyćwiczonych [ludzi Bolesław] gotuje się do najazdu na prowincje Getów żadną wprawdzie sztuką nie obwarowane, lecz niedostępne z powodu naturalnego położenia. U samego wstępu jest matecznik zewsząd zarosły gąszczem ciernistych krzaków, gdzie pod zielenią trawy kryje się otchłań błotnej smoły220. Zwiadowcy i przewodnicy wojsk zapewniają, że znaleźli niezawodną krótszą drogę przez knieje; byli bowiem i nieprzyjaciół podarkami przekupieni, i o zasadzce na swoich powiadomieni. Tędy po wąskiej ścieżce gnają na wyścigi pierwsze szeregi doborowego wojska, gdy [nagle] z zasadzki wyskakują z obu stron nieprzyjaciele; i nie tylko z dala rażą pociskami, jak to kiedy indziej czynić zwykli, lecz jak gdyby w tłoczni ściśniętych221 prasą rozgniatają. A ci tymczasem samorzutnie jak dziki rzucają się na zjeżone dzidy, jedni z żądzy zemsty, drudzy z chęci spieszenia na pomoc; i więcej ich pada pod ciężarem własnego natłoku niż od ciosów oręża. Niektórych zbroją obciążonych pochłonęła głębia rozwartej otchłani; inni ponoszą śmierć zaplątawszy się w zarośla i krzaki cierniste, [a] wszystkich ogarnia mrok szybko zapadającej nocy. Tak przez zdradziecki podstęp przepadło bitne wojsko! Tak zmarniała w niedorzecznej wojnie dzielność wspaniałych rycerzy! Wymowa najwymowniejszych nie starczyłaby, żeby chociaż powierzchownie napomknąć, a cóż dopiero szerzej opowiedzieć o ich imionach, osobach, szlachetnym pochodzeniu, rodowodzie, o godnościach, dzielności, skrzętności, dostatkach! Aż po dziś dzień różni ludzie na różne sposoby ich opłakują222.

Odtąd omijały tryumfy wojenne tak Bolesława, jak i jego synów. Starszy z nich, dziedzic ojcowskiego imienia, własnym zgonem ojca zgon uprzedził223. Młodszy zaś, któremu na imię Lestek, dziedziczy Mazowsze i Kujawy na mocy takiego zapisu testamentowego: „Syn mój, Lestek, ma być na stałe jedynym dziedzicem Mazowsza wraz z Kujawami224. Brat mój, Kazimierz, w czasie jego małoletności niech nie sprawuje [tylko] opiekuństwa, lecz do ojcowskiego przytuli go serca225. Jeśliby przypadkiem Lestka spotkał los śmiertelników226, niech tenże brat mój, Kazimierz, na stałe będzie jedynym dziedzicem tych ziem„. Pełnoletni już Kazimierz podobnym testamentem odziedziczył księstwo po zmarłym bracie Henryku227. Bolesław zaś umarł w wieku dojrzałym, nie w podeszłym, i pochowany został w rzędzie ojców swoich228.

[31] JAN: Byłoby rzeczą stosowną, abyśmy tobie podobną zastawili ucztę i przez pewne zaostrzenie apetytu wywołali w podniebieniu smak nawet nie zaprawionych potraw. Lecz i ciebie sen morzy, i nagli nas pora naszego snu229. Zgoła taka mnie ogarnęła senność, że wśród dziękczynienia ustaje praca języka230. Cóż przeto pozostaje? Uprosiwszy biesiadników o wybaczenie błędów, o pobłażanie dla niedorzeczności, zasnąć w Panu.


 
 1 Seneka, Epistulae IX 22.
2 — quae nodum quaerit in scirpo etfissuram in integro; przysłowie to przytoczył Jan z Salisbury, Metalogicon II 10, przy charakterystyce jednego z mistrzów dialektyki. Wyżej Wincenty chwali contradictio, 'mówienie na przekór', dialektyczne przeciwstawienie argumentów jako narzędzie mądrości; Balzer, I, s. 381.
3 Zeuksis z Heraklei — malarz grecki z V i VI w. p.n.e. Źródło tej anegdoty nie znane. Koło było w średniowieczu uważane za symbol doskonałości, półkola symbolizują tu więc niedoskonałości.
4 Kallistenes — historyk i filozof grecki, dworzanin Aleksandra Wielkiego, 365—326 p.n.e. Źródło tej przypowieści również nie znane; Balzer, I, s. 28, 44 n.
5 —— aplanon, sklepienie niebieskie, wyraz użyty również w ks. IV, rozdz. 19, prawdopodobnie za Janem z Salisbury, Policraticus II 19, a może wprost z Makrobiusza, Commentarii in Somnium Scipionis, gdzie powtarza się wielokrotnie, ale w formie απλανής, aplanes; H. Zeissberg, Vincentius, s. 127; Balzer, II, s. 191.
6 Podobna refleksja zob. Prolog, rozdz. 4.
7 Zbigniew. Autor podejmuje tu wątek z Kroniki Galla, II 39—41, ale tam brak określenia 'nieprzyjaciel'.
8 Białogard nad Parsętą na Pomorzu Zachodnim, czołowy ośrodek władzy książęcej w tym czasie, wg Galla centrum terrae medium. Krzywousty oblegał ten gród w 1107 r. Anegdoty nie ma w Kronice Galla.
9 — plagiosippi; por. Rhetorica ad Herennium IV 31, 42.
10 — inauditam audi viri audaciam. Figura retoryczna zwana polyptoton.
11 Myśl podobna jak Codex 3, l, 8.
12 Maritimorum provinciae; dokładniej określi pozostałych Pomorzan później kronikarz wielkopolski (rozdz. 20).
13 Św. Jan Chryzostom, Homilia do Ewangelii św. Mateusza; Balzer, II, s. 203.
14 Cały fragment z Justyna, Epitome XII 9—10 o podboju przez Aleksandra Wielkiego Ambrów i Sygambrów w Indiach.
15 Kronika Galla, II 45. Cesarz Henryk V (1106—1125) najechał Węgry we wrześniu 1108 r.
16 Koloman I, król węgierski (1095—1116), słynął z uczoności, co być może podsunęło Wincentemu pomysł o napisaniu tego listu. W Kronice Galla, II 29 i 46, informacja o zaprzysiężeniu sojuszu między Kolomanem a Bolesławem.
17 Sentencja zwana w średniowieczu arengą umieszczana na początku listu czy dokumentu. Niniejsza wyjęta z Justyna, Epitome XL 5; Balzer, I, s. 64.
18 Horacy, Epistulae I, 18, 84—85.
19 Pitagoras z Samos — filozof i matematyk grecki z VI w. p.n.e. Jego uczniowie: Damon i Fintiasz, o których Cyceron, Tusculanae Disputationes V 22.
20 Dosłownie: 'bezbarwnymi piórami odbarwia sławę'.
21 — auctor et magister.
22 Gniewomir — grododzierżca Czarnkowa (Gall, II 44 i 47), potem namiestnik Pomorza, o czym już nie informował Gall. Wincenty użył terminu rzymskiego praeses provinciae; Balzer, I, s. 444, 248.
23 Positis iuxta se contrariis et maiora et minora esse perspicua; znowu dialektyka, por. przyp. 2.
24 — emancipatos remancipat, Codex 8, 49, 1; Balzer, I, s. 478.
25 Wieleń nad Notecią. Oblężenie było prawdopodobnie zimą 1108/1109 r.
26 Księga Rodzaju 4, 13.
27 Wg Kroniki Galla (II 48) Polacy pozabijali Pomorzan mimo udzielenia im przedtem rękojmi bezpieczeństwa. Wincenty sugeruje sądowy wyrok śmierci na Gniewomira, zgodnie ze swoim pojmowaniem praworządności państwowej; Balzer, I, s. 478. Do pozostałych stosuje werset biblijny z Piewszej Księgi Samuela 15, 8 (brzmienie Wulgaty: in ore gladii absorbentur). Były w Polsce różne opinie co do stosunku do Pomorzan, nawet Gall Anonim nie we wszystkim pochwalał wyprawy wojenne Bolesława na Pomorze; T. Tyc, Zbigniew, s. 34 n.
28 Decretum Gratiani, II, C. 23, q. 5, c. 8.
29 Księga Liczb 25, 7—18 i Pierwsza Księga Machabejska 2, 24—26.
30 Księga Wyjścia 32, 27—28. Prawo kanoniczne tymi przykładami uzasadniało zabijanie ludzi nieprawych; Decretum Gratiani II, C. 23, q. 5, c. 7; Balzer, I, s. 417.
31 Pierwsza Księga Samuela, 15, 8—11; Decretum Gratiani I, D. 81, c. 15.
32 Decretum Gratiani I, C. 25, q. l, c. 16; Balzer, I, s. 419. Nagromadzone tu przykłady szczególnie aktualne w dobie wypraw krzyżowych.
33 Księga Psalmów 69 (68), 10.
34 Szymon — biskup płocki w 1. 1112—1129; Aleksander — z Malonne k. Leodium, biskup płocki w 1. 1129—1156.
35 Nam nostri ecce gigantes gemunt sub aquis et qui habitant cum eis; autor przywołuje tu obraz Szeolu, krainy zmarłych w Księdze Hioba 26, 5(obecnie rozdz. 25): „Umarli się trzęsą w podziemiu, woda, żyjące w niej byty".
36 Sentencja cytowana w Decretum Gratiani II, C. 23, q. 8, c. 3.
37 Mateusz 5, 14—15.
38 Biskup Aleksander dokonał konsekracji katedry w Płocku w 1144 r.; Spominki płockie i Sochaczewskie, MPH III, s. 119. Jeszcze w 1148 r. trwały prace nad polichromią; Z. Kozłowska-Budkowa, Płockie zapiski o cudach z r. 1148, «Kwartalnik Historyczny» 44 (1930), s. 342 n. Szerzej o Aleksandrze C. D e p t u ł a, Krąg kościelny płocki w połowie XII w., Roczniki Humanistyczne 8 (1960), z. 2, s. 94 n.
39 Dawid, Pierwsza Księga Kronik 28, 3.
40 Księga Psalmów 84 (83), 2 i 26 (25), 8. Wynika z tych zdań, że kronikarz miał sposobność osobiście ocenić świetność katedry płockiej wzniesionej przez Aleksandra.
41 Pieśń nad Pieśniami 3, 7.
42 Pieśń nad Pieśniami 6, 4. Cały ten ustęp o Aleksandrze wybiega znacznie poza chronologię opowiadanych kolejno wydarzeń.
43 Kronika Galla, II 49. Do najazdu Pomorzan na Mazowsze doszło w 1109 r., a więc w czasach biskupa Szymona.
44 Simon — qui patriarchae ac legislatoris in se virtutem expressit; zapewne aluzja do jego uczoności i postanowień statutowych. Anonim Gall wymienił go w swoim liście dedykacyjnym bezpośrednio po metropolicie gnieźnieńskim. Przypuszcza się, że Szymon pochodził z Francji; Balzer, I, s. 281; A. Vetulani, Średniowieczne rękopisy płockiej biblioteki kapitulnej, Roczniki Biblioteczne 8 (1963), s. 329 n.; C. D e p t u ł a, Krąg kościelny płocki, s. 74 n. Por. przyp. 38.
45 Księga Wyjścia 17, 11; Księga Rodzaju 14, 16.
46 Autor przyrównał arcybiskupa Marcina do aurea columna, do 'złotego filaru' królestwa (por. Prolog, rozdz. 2) — — cuius nutu et arbitrio totius huius reipublicae cardo vertebatur; dosłownie można tłumaczyć: 'obracała się oś [spraw]', czyli działy się wszystkie najważniejsze sprawy. Marcina, arcybiskupa gnieźnieńskiego w latach 1092—1118 (?), Gall, II 43 nazwał senex fidelis, 'wiernym starcem'. Był stronnikiem Zbigniewa i prawdopodobnie wyklął Bolesława Krzywoustego za okrutną zemstę na bracie; T. Tyc, Zbigniew, s. 30-40) (rozdz. III: Arcybiskup Marcin i Gniezno).
47 Spicymierz — n. Wartą, na płn. od Sieradza, gród kasztelański, skąd arcybiskupstwo pobierało dziesięciny; oratorium — mały kościół, kaplica.
48 —in ipsis proastis', tym klasycznym określeniem autor zastąpił suburbium.
49 —nulla facultas; można tłumaczyć też 'brak sprawności'.
50 Wergiliusz, Eneida VIII 224.
51 Niezwykłe określenie dioecetes zamiast archidiaconus; Balzer, I, s. 445. Wg Długosza miał na imię Mikołaj.
52 Gall, II 43, nie wspominał jeszcze o dziesięcinach.
53 Księga Psalmów 146 (145), 7 i 94 (93), 1.
54 Pierwsza Księga Samuela 5, 9; 6, 3; 4, 18.
55 Jan 10, 12—13.
56 Niejasne wtrącenie w tym miejscu informacji o żydowskich zwierzętach ofiarnych. Por. przepisy dla Izraelitów w Księdze Kapłańskiej 11, l—8.
57 Jan 8, 59.
58 Łukasz 13, 7.
59 List do Rzymian 9, 3.
60 Dosłownie 'przez kornika': flosculus rara insculptus teredine.
61 — ducit aha in altum suspirium.
62 Anegdota opowiedziana przez Jana zabarwiona jest lekką ironią. Źródło literackie nieznane.
63 Czyli: wysiłku włożonego w te wywody. Oczywista ironia. Zebrane przez Jana przykłady nie wyjaśniły Mateuszowi wątpliwości moralnych.
64 Decretum Gratiani II, C. 15, q. 6, c. 2 i 22, q. 4, c. 5.
65 Digesta 4, 6, 3; 4, 2, l i zbliżone w treści słowa: 4, 2, 21, 1. Pochodzenie exemplum o arcybiskupie Trewiru nieznane.
66 Decretum Gratiani, I, D. 45, c. 5 i II, C. 23, q. 6, c. 4 o dochowywaniu wiary chrześcijańskiej, nawet jeśli przyjęta została pod przymusem; Digesta 50, 17, 69; nie jest dobrodziejstwem świadczenie wbrew woli. Ślad rozważań doktrynalnych nad etyką misji i etyką wojny, szczególnie aktualnych w drugiej fazie krucjat, gdy pod wpływem niepowodzeń budziła się krytyka.
67 Por. Seneka, De beneficiis I 10 i Epistulae 81.
68 — primipilarius (inna forma primipilaris) wg terminologii rzymskiej 'pierwszy setnik legionu' albo 'dowodzący zaopatrzeniem', w terminologii chrześcijańskiej także 'biskup'. To ostatnie znaczenie sugeruje tekst. Por. ks. II, przyp. 19; Balzer, I, s. 442 n.
69 W czasach mistrza Wincentego kościół Św. Wita był kolegiatą. Wątpliwe, aby to był kościół przeznaczony pierwotnie na katedrę biskupią, tak jak to sugerują K. Górski, Topografia wczesnośredniowiecznej Kruszwicy, Studia Wczesnośredniowieczne 2 (1953), s. 37, 41 n.; W. H e n s e l, A. Broniewska, Starodawna Kruszwica, s. 125.
70 Kronikarz unika określenia cudu miraculum i zastępuje je wskazaniem na boskie numen i na mysterium. Numen wg filozofii stoickiej (Cycero) i neoplatońskiej (Makrobiusz, Chartres) występuje u Jana z Salisbury i Alana z Lilie. Balzer, I, s. 500 n., zaliczył jednak tę opowieść do przykładów spekulacji mistycznej Kadłubka. Por. jednak J. B a n a s z k i e w i c z, Wlócznia i chorągiew. O rycie otwierania bitwy w związku z cudem kampanii nakielskiej Bolesława Krzywoustego (Kadłubek III 14), «Kwartalnik Historyczny» 94 (1988), z. 4, s. 3—24.
71 Gall (III 1) tylko o oblężeniu Nakła, o Kruszwicy nie wspomniał. Natomiast już w ks. II, 6 przytoczył analogiczną wizję młodzieńca na białym koniu pod Gnieznem, wysłannika św. Wojciecha (1097 r.).
72 10 VIII. Tak też w Kronice Galla. Był to rok 1109.
73 — praecautas enim intelligunt excubiis insidias.
74 — murilegos, Zbieracze myszy'. Wincenty nazwał tak koty jeszcze trzy razy.
75 Skarbimir, zgodnie z Kroniką Galla, III, 1. Zob. wyżej, ks. II, rozdz. 26.
76 — algoristas consule sive abacistas; Wincenty okazuje się tu jednym z najwcześniejszych pisarzy, który posłużył się wyrazem arabskim algorista; Balzer, II, s. 193.
77 — in Polonie colonias; starożytne pojęcie osiedla na oznaczenie pospolitej w średniowieczu villa; Balzer, I, s. 441. Polonia może tu oznaczać Wielkopolskę.
78 Czyli nastąpiło przyłączenie Pomorza.
79 Druga Księga Machabejska 10, 29—31.
80 Księga Psalmów 98 (97), 2.
81 Justyn, Epitome XXIV 6—8. Streszczenie z dosłownymi przejątkami. — Brennus, wódz Celtów (Galów), pustoszył Macedonię w 280 r. p.n.e. i rzeczywiście dotarł do Delf.
82 Stupere te non stupeo — sed mirari te miror; z innym wydźwiękiem Bernard z Clairvaux, Listy, 2, l: Non miror si mireris, sed miror si non mireris, Mignę, PL 182, col. 79.
83 Drugi list do Koryntian 11, 14; Dzieje Apostolskie 8, 9; Księga Wyjścia 7,11—12.
84 Pokusy św. Antoniego Pustelnika. Dwa cytaty z Atanazego, Vita S. Antonii, w tłum. łacińskim Ewagriusza z Antiochii, Mignę, PL 73, col. 144, 125—170.
85 Chodzi o znany z mitologii labirynt zbudowany na polecenie króla Minosa dla Minotaura oraz o wieżę Babel z Biblii — symbole przesadnej zawiłości i zarozumiałości w gromadzeniu wiedzy.
86 Dosłownie: furoris impetus Lemannici, tj. siła wściekłości niemieckiej. Por. wyżej furor Theutonicus, ks. II, rozdz. 28.
87 Gra słów z figurą retoryczną zw. paronomazją: si animosi, exanimis est quem animosus non animet.
88 Por. Balzer, II, s. 135. W tej mowie wojennej mówca sam wiedzie zretoryzowany dialog pełen antytez i figur, których efektu nie sposób oddać w tłumaczeniu.
89 Bytom n. Odrą, gród kasztelański na granicy wielkopolsko-śląskiej. Jest to opis sławetnej wyprawy cesarza Henryka V z 1109 r. na Polskę, opowiedzianej dość dokładnie wg Kroniki Galla, III 3—8; K. Maleczyński, Wojna polsko-niemiecka 1109 roku, Katowice—Wrocław 1946, s. 37 n.
90 — circa urbem Glogow; Głogów — gród kasztelański nad Odrą, powyżej Bytomia.
91 Wg Kroniki Galla, III 7. Bolesław rozgniewał się na Głogowian o to, że wydali zakładników cesarzowi.
92 Znowu gra słów: honestius libertati ąuam liberis consulitur. Kronika Galla III 5 o tej cenie wolności.
93 — in divinam Silentii provinciam; nie wiadomo, czy Wincenty chciał się tu wyrazić metaforycznie: 'do boskiej dzielnicy ciszy' (pokoju). Niżej, w ks. III, rozdz. 30 autor powie sacra Silentii provincia.
94 A więc razem z Krakowem w czasach bajecznych, por. ks. I, rozdz.
95 — de nostro munere. Munus oznacza też 'służbę', 'obowiązek'. Tu zachodzi więc sens podwójny: służbę wojenną i daninę krwi w bitwie.
96 — giganteae Lemannorum legiones, tzn. niemieckie. Cesarz wiódł ze sobą także sprzymierzone oddziały czeskie.
97 Tak Gall nazywał Połowców. Informacji o strzałach połowieckich w wojskach Bolesława w Kronice Galla brak. Nie wspominał o takich posiłkach. Może chodzi tylko o metodę walki podpatrzonej u Połowców.
98 Księga Wyjścia 15, 21.
99 Alegoria Niemiec, zgodna z przyjmowaną przez Wincentego ich nazwą od francuskiej Alemania; Balzer, II, s. 129.
100 Wg Kroniki Galla, III 15, cesarz „podstąpił pod miasto Wrocław, gdzie jednak nic więcej nie zyskał, jak [tylko] trupy na miejsce żywych". Wincenty nie podał trasy, a za to podał szczegóły o rozmiarach klęski najeźdźców. Utrwalił też tradycje, w jego oczach żywą jeszcze na miejscu; Balzer, I, s. 235. Podejmą ją wszyscy późniejsi kronikarze, a podwrocławska nazwa miejscowa Psie Pole (w średniowiecznych dokumentach Hundsfeld) utrzyma się do naszych czasów.
101 Por. wyżej, ks. III, rozdz. 3.
102 Justyn, Epitome XII 10, gdzie jednak nie ma mowy o mrówkach.
103 Por. wyżej, ks. II, rozdz. 24. Osadzony przez Bolesława Krzywoustego na tronie praskim w 1107 r. w wyniku wspólnej wyprawy z Kolomanem węgierskim, wspomagał potem Zbigniewa i był sprzymierzeńcem cesarza.
104 Tak samo Gall, III 16. Światopełk został zabity 21 IX 1109 r. Po jego śmierci cesarz Henryk V poparł jego brata Ottona, a niebawem Władysława, młodszego brata Borzywoja.
105 Ks. Borzywój, ks. czeski (1101—1107), wygnany wskutek rywalizacji ze Światopełkiem morawskim, syn Wratysława i Swatawy, córki Kazimierza Odnowiciela, a więc brat cioteczny Bolesława Krzywoustego. — Zajął na powrót Pragę 24 XII 1109 (Kronika Kosmasa III 28—32). Por. Kronika Galla, III 20. Wobec wycofania się Bolesława z Czech Borzywój utracił Pragę już w styczniu 1110 r. oraz wolność na siedem lat, zwyciężony przez wojska cesarskie i Władysława. Zmarł w 1124 r.
106 Nie był to wszak „bratobójca", tylko zdrajca, który go wydał cesarzowi, mianowicie jego własny młodszy brat Władysław, ks. czeski od 1110 r.
107 Bolesław Krzywousty poparł z kolei najmłodszego brata, Sobiesława, zwyciężając pod Trutiną w październiku 1110 r. i uzyskując u Władysława wydzielenie dzielnicy dla Sobiesława w 1111 r.; K. Maleczyński, Bolesław Krzywousty, s. 76—80.
108 Gra słów: nomen Imię', numen 'bóstwo'. Tak jak Makrobiusz, Commentarii in Somnium Scipionis I 18, 21 (ed. J. Willis, Leipzig 1977, s. 106): numinis nominisque interpretationem.
109 Wołodar Rościsławowicz, ks. przemyski w latach 1092—1124. W rękopisach Kroniki imię Wołodara uległo zniekształceniu na Vladarides wskutek konfuzji z jego synem Władymirką. Por. niżej, przyp. 126 oraz A. Bielowski, MPH II, s. 351.
110 Minus miserum esse naści sernon quam fleri, Institutiones l, 3, 4; Balzer, I, s. 478 i 438 o pojęciu niewoli, servitus, ukształtowanym tu wg prawa rzymskiego.
111 W polskich stosunkach oczywiście: rady monarszej, złożonej z biskupów i wyższych urzędników; J. Bardach, Historia państwa i prawa Polski, 1.1, Do połowy XV wieku, Warszawa 1964, s. 125 i o radzie wojennej, s. 136.
112 — princeps; Już Gall nazywał wielmożów polskich principes.
113 Piotr, syn Włosta, komes, palatyn śląski(1153); M. Friedberg, Ród Łabędziów, s. 7 n.; M. Plezia, Średniowieczne podania i legendy o Piotrze Wlaście, «Przegląd Współczesny» 18 (1939), nr 4, s. 102—123; tenże, Palatyn Piotr Włostowic, Wrocław 1947; S. Bieniek, Piotr Włostowic, Wrocław 1965.
114 Księga Przysłów 8, l—3.
115 Salustiusz, De coniuratione Catilinae, Proemium. W celu uzasadnienia potrzeby użycia podstępu Piotr powołuje się na jednego z najmędrszych historyków rzymskich z I w. p.n.e. Pogląd na stosunek duszy i ciała jest echem poglądów epikurejskich, iż śmierć ciała kończy równocześnie życie duszy, znanych w XII w. m.in. Adelardowi z Bath i Wilhelmowi z Conches; Balzer, I, s. 388, dostrzegł tu wpływ Pliniusza.
116 Mateusz 3, 10.
117 — experimenta virtutis.
118 Parafraza przysłowia Salomona, Księga Przysłów 25, 2: „Chwałą Bożą rzecz taić — chwałą królów rzecz badać". W tekście: gloria principum est celare verbum. Władca jest więc dla siebie bezwzględnym autorytetem moralnym. Balzer, I, s. 395: „Zda się, jakbyśmy tu słyszeli późniejszego Macchiavella".
119 Dystych pióra autora: Non bene non tute teneris avis evolat alis | Icarium per me cur iteretur iter?
120 Czyli że dopiero przystąpienie do czynu ujawniło zamiar. Wg Latopisu kijowskiego Wołodar Rościsławicz uprowadzony został w r. 1122, Polnoje sobranije russkich letopisiej, t. II, Moskwa 31962 (cyt. dalej PSRL), s. 290. Obszernie i anegdotycznie o tym również Herbord, Dialogus de Vita S. Ottonis Babenbergensis II 4, MPH s. n. VII/3, s. 65—67.
121 Z urticeti i urceti w rękopisach A. Bielowski zrobił umbras Orci, MPH II, s. 353.
122 Seneka, Epistulae XXVII 8. U Seneki bona mens, czyli 'dobre usposobienie', u Wincentego virtus. Zob. jego definicję cnoty: habitus mentis, wyżej, ks. II, przyp. 184.
123 Justyn, Epitome I 10. Stamtąd wyraz transfuga, 'zbieg'.
124 Formuła dystynkcji scholastycznej: przeciwstawienie rzeczy tylko z pozoru podobnych (hoc simile permultum: dissimile);Balzer, I, s. 380. Por. też Digesta 4, 3, l, 3: dolus bonus, dolus malus.
125 Dosłowny cytat z Decretum Gratiani II, C. 23, q. 2, c. 2 (ale iustum zmienione w iustus). Wyraźne usprawiedliwianie podstępnego czynu dobrem ojczyzny; Balzer, I, s. 394. Po usprawiedliwieniu mordu niewiernych (por. wyżej, ks. III, rozdz. 7) aprobata sposobów walki.
126 Władymirko, w naszych kronikarz zwany Laodarides, tu Wladarides, ks. przemyski i halicki w latach 1128—1153. Zięć Kolomana I.
127 Praeponderare docens religionem pietati, pietatem divitiis; trafnie zrozumiał ten subtelny aforyzm kronikarz zw. Mierzwą ok. 1300 r. trawestując: praeponderare credens honestatem divitiis, tj. że uczciwość jest ważniejsza od bogactwa. Wyrazu religio Wincenty używał również w znaczeniu 'obowiązku', bliższym etymologii, tzn. więzi, zobowiązania (zob. wyżej, ks. II, rozdz. 7, przyp. 37). Dlatego zdanie to można również tak tłumaczyć: „pouczając, że święty obowiązek zaciążył nad miłością synowską, a miłość nad bogactwami". Autor zręcznie wyminął nasuwający się domysł, że Władymirko wyłudzał skarby u kleru i kościołów na ten okup.
128 Kronikarz przybliża tu do siebie wydarzenia bardziej odległe. Wołodar zmarł już w 1124 r. Władymirko wystąpił przeciw Bolesławowi dopiero w latach 1133—1135. Jako sprzymierzeniec Węgrów sprowadził na Polskę najazd Połowców. Autor pominął tu epizod interwencji (opowiedziany niedokładnie niżej w rozdz. 26) Bolesława Krzywoustego w 1132 r. na Węgrzech na rzecz Borysa (syna Kolomana I), który był rywalem Beli Ślepego (syna Almosa), co mu zgotowało klęskę nad rzeką Sajó. Por. K. Górski, Borys. Ustęp z dziejów dwunastego wieku, Lwów 1876 (odb. z Przewodnika Naukowo-Literackiego); M. Gumplowicz, Borys Kolomanowic, «Przegląd Historyczny»2 (1906), s. 5—19; K. M aleczyński, Bolesław Krzywousty, s. 156/ 161.
129 Wiślica, prastary gród kasztelański nad Nidą, nazwana tu urbs, 'miasto', składała się w tym czasie z osady i położonego w pewnym oddaleniu grodu wzniesionego na przełomie X i XI w. Odbudowany ok. 1170 r. jako siedziba Kazimierza Sprawiedliwego, odgrywał w czasach współczesnych Wincentemu niemałą rolę, a słowa Wincentego gloriosa Wislicensium urbs wskazują, że już wtedy owiany był legendą. Por. Odkrycia w Wiślicy, praca zbiorowa pod red. W. Antoniewicza i P. Biegańskiego, Warszawa 1963, s. 37 n. Kron. wpol. wstawi w tym miejscu (rpzdz. 29) historię Waltera Udałego z Tyńca, Wisława i Helgundy, nie wiadomo na jakiej podstawie. Czyżby z zaginionego oryginału dzieła mistrza Wincentego? Tekst zob. w tłumaczeniu polskim K. Abgarowicza, Kronika wielkopolska, Warszawa 1965, s. 125—131.
130 Digesta 39, l, 5, 12.
131 — urbis et populi salutem; cały rozkaz ułożony wg terminologii rzymskiej.
132 — legiones; tu jednak nie może być mowy o oddziałach.
133 W tekście efekty onomatopeiczne. Klęskę i rzeź Wiśliczan zapisały wszystkie roczniki polskie pod datą 9 II 1135: Wislicia cede destruitur.
134 Władymirko obawiał się widocznie podobnego postępowania Panończyka na Rusi. Jest to, jak się wydaje, motyw anegdotyczny, podobnie jak koniec Miecława, zamęczonego przez własnych sprzymierzeńców (zob. wyżej, ks. II, rozdz. 14). Autor chce konsekwentnie ukazać, że najgorszy los czekał zdrajców.
135 Justyn, Epitome XI 15.
136 — argyraspidis — zob. wyżej, ks. I, przyp. 59.
137 Justyn, Epitome XIV 3—4. Szczegół, że wiarołomcy zostali ukarani, dodał Wincenty. Antygonos I Jednooki (382—301 p.n.e.), dowódca Aleksandra Wielkiego, po jego śmierci satrapa Frygii. Eumenes z Kardii, również wódz Aleksandra, zginął w 315 r. za sprawą Antygona.
138 — tales exitus, 'taki los'. Rękopis Eugeniuszowski, na ogół najpoprawniejszy, ma tu jednak tales duces, takich wodzów'.
139 — lucifuga, 'stroniący od światła'. Określenie, nie znane Pliniuszowi, odnoszono w kręgu francuskim w średniowieczu do sowy; Balzer, II, s. 35.
140 Wyprawa na Ruś w odwet za zniszczenie Wiślicy mogła odbyć się już przed marcem 1135 r., czyli bezpośrednio po tej kiesce, gdyż od tego czasu Bolesław Krzywousty był już zajęty akcją dyplomatyczną w przededniu układu z Belą i układu merseburskiego z cesarzem Lotarem z Suplinburga.
141 Aluzja do Łukasza 22, 42 (czyli ofiary krwi).
142 W rękopisach calcepasius lub podobnie. A. Bielowski emendował: chalcoparius. Nie jest jasne znaczenie tej Wincentemu tylko właściwej nazwy drogiego kamienia, ale możliwe, że chodzi o opal; Balzer, II, s. 16, 34. Drogim kamieniom przypisywano znaczenie symboliczne, np. cnót, może więc kryje się pod tą metaforą treść bardziej złożona niż przestrach najbogatszych sfer społecznych na Rusi. Spośród 61 kamieni szlachetnych opisanych w XI w. przez Marboda z Rennes (Migne, PL 171, col. 1737—1770) stosunkowo podobne brzmienie mają chalcedonius i chalcofanus. Może zresztą chalcepasius jest wynikiem ściągnięcia chalcedonis z chrysoprassus Marboda? Wymienił on m.in. również rubin (carbunculuś), topaz, oniks i ametyst, a na samym końcu jeszcze pierścienie i gemmy. Por. wyżej, ks. I, rozdz. 19.
143 Gra słów: gemis inter gemmas. Por. wyżej, ks. II, rozdz. 17.
144 Własny wiersz autora.
145 pierwszy list Jana Apostoła 4, 1.
146 Seneka, Epistulae III 4.
147 Paralelnie do poprzedniego rozdziału, w którym Mateusz przytoczył pięć drogich kamieni, Jan z kolei wylicza pięć przywar. Nie nadawano takiego znaczenia kamieniom w lapidariuszach, jakie nadał im Wincenty.
148 Teofrast (372—287 p.n.e.), uczeń i następca Arystotelesa w ateńskim Likejonie, był m.in. autorem poczytnych Charakterów z 30 portretami literackimi, wnikliwie odkrywającymi typowe wady ludzi. Balzer, II, s. 203, nie wskazał na możliwość korzystania przez Wincentego z pism Teofrasta.
149 Eudemos z Rodos (druga połowa IV w. p.n.e.), również uczeń Arystotelesa, komentował m.in. Fizykę Arystotelesa; Balzer, II, s. 203 oraz I, s. 380. Nie wiadomo, jakie źródło miał autor tu przed sobą.
150 por przyp. 128. Chodzi o Borysa Kolomanowica, syna drugiej żony Kolomana I, Eufemii, córki Włodzimierza II Monomacha, w. ks. kijowskiego. Koloman nie uznał syna Eufemii i rozwiódł się z nią w 1113 r. Zwycięskim rywalem Borysa, wspomaganym przez cesarza Lotara i króla czeskiego Sobiesława, był Bela II Ślepy, syn Almosa. Sobiesław pustoszył Śląsk w kilku wyprawach odwetowych.
151 Tj. dostojników węgierskich.
152 Na Belę.
153 Owidiusz, Metamorfozy II 143; Codex 8, 17, 2.
154 Własny aforyzm autora, leonin: Tam subito subitos non competit esse viros \ Difficiles aditus quisque subit subitus! — Autor pozwala się domyślać, że interwencja Bolesława na Węgrzech nie spotkała się w Polsce z przychylnym oddźwiękiem.
155 Lukan, Bellum civile (Pharsalid) I 7.
156 Owidiusz, Ex Ponto II 3, 53.
157 Księga Powtórzonego Prawa 32, 30, ale tam tylko pytanie: Jak może jeden odpędzać tysiące, a dwóch odpierać dziesięć tysięcy?
158 Tersytes, Grek, uczestnik wojny trojańskiej, który podburzał wojska Agamemnona. Imię to stało się synonimem człowieka bezczelnego.
159 Synowie Efraima, tzn. szczep liczny, ale niewierny, Księga Psalmów 78(77), 9.
160 Zapożyczenie u Justyna, Epitome II 11.
161 — originarius, tzn. spośród ludności zależnej; Balzer, I, s. 438. Por. originariae conditionis (I 15) i avo originario (II 14).
162 Łukasz 23, 42.
163 Autor zatarł fakt, że Bolesław nie wygrał tej bitwy, za to wydobył wartości moralne męstwa. Była to w istocie klęska nad rzeką Sajó w 1132 r. Por. wyżej, przyp. 128. Potem, kiedy Bolesław zaprzestał popierania Borysa, ten tułał się po Europie. Kron. wpol., rozdz. 30, dodaje tu szczegół o pojmaniu przez Węgrów w niewolę tylu rycerzy polskich, że nie wystarczył na ich wykup skarb monarchii gromadzony od czasów Bolesława Chrobrego.
164 — in oratoria proprio campanae loramento suspensus; z tekstu wynikałoby, że ów uczestnik bitwy, który wszczął odwrót z pola walki, został zmuszony do samobójstwa. Oratorium proprium to mały kościół, taki jaki zwykli byli stawiać we własnych dobrach wielmoże.
165 Horacy, Ars poetica, w. l (pictor zamiast pingit).
166 Tak jak mitycznemu królowi Midasowi, którego Apollo ukarał oślimi uszami za to, że nie uznał za najlepszą jego gry na lirze. Motyw oślich uszu był popularny w średniowieczu zwłaszcza w powiedzeniu: Rex illiteratus asinus coronatus, p którym Jan z Salisbury, Policraticus IV 6. Por. A. Gutschmid, Uber die Fragmente, s. 235 n. Do przypowieści o królu Midasie Wincenty nawiązał już raz w ks. II, rozdz. 15.
167 Bolesław Krzywousty zostaje tu przyrównany do najsławniejszych bohaterów starożytnych, jak Aleksander Macedoński, wielki zdobywca, Marek Publiusz Katon (234—149 p.n.e.), mąż stanu i mówca, znany z prawości i surowości życia, Marek Tuliusz Cyceron (106—43 p.n.e.), mąż stanu, mówca i pisarz, moralista, Alcyda (Alkida), czyli wnuk Alkajosa, mityczny heros i mocarz Herakles, wreszcie Achilles, bohater Iliady, ugodzony strzałą Parysa w jedyny nie uodporniony punkt na ciele. Tu niewątpliwa aluzja do „pięty achillesowej", co zdaje się zwalniać kronikarza od opowiadania o niepowodzeniach ostatnich lat rządów Bolesława Krzywoustego. Należał do nich przede wszystkim niekorzystny dla Polski układ w Merseburgu z cesarzem Lotarem z Suplinburga (w sierpniu 1135).
168 — qui dum fatale munus a se iam exigi sentiret, co można tłumaczyć z różnym odcieniem treści. Przyjmuję sens najbardziej zbliżony do kontekstu ostatniego rozdziału, gdzie Bolesław przedstawiony jest jako żołnierz w bitwie. Teraz powołany został jakby do ostatniej służby rycerskiej, do śmiertelnego boju. Bolesław umarł 28 X 1138 r.
169 — testamentales mandat conscribi codicillos; codicillos — tabliczki drewniane pociągnięte woskiem, używane do pisania dokumentów, potem termin prawny na oznaczenie zapisu testamentowego. Por. H. Z e i s s b e r g, Vincentius, s. 103; Balzer, I, s. 450—451.
170 — avitarum vices virtutum, także w sensie zobowiązującym do utrzymania tego dorobku. Mógł tu autor odtwarzać arengę dokumentu, jeżeli taki rzeczywiście istniał.
171 — Cracoviensis provinciae principatus et auctoritas pńncipandi. Ci czterej synowie to: syn Zbyslawy Władysław, * 1105, zwany Wygnań cem, ks. krakowski i śląski do 1146 r., 1159 lub 1163; synowie Salomei z Bergu: Bolesław IV Kędzierzawy1125,1173, ks. mazowiecki i kujawski, po 1146 krakowski; Mieszko III Stary 1126/27, 1202, ks. wielkopolski; Henryk Sandomierski *1131 / 32,1166. Terytoria dzielnic określi dopiero kronikarz wielkopolski. Wincenty nie jest tu ścisły. Rozpatrzenie współczesnych źródeł obcych i późniejszych polskich pozwala stwierdzić, że Henryk nie otrzymał jeszcze w 1138 r. dzielnicy, za to księżna wdowa Salomea otrzymała ziemię sieradzko-łęczycką, przewidzianą prawdopodobnie na przyszłość dla małoletnich Henryka i Kazimierza; G. Labuda, Testament Bolesława Krzywoustego [w:] Opuscula C. Tymieniecki [...] dedicata, Poznań 1959, s. 171—194, zwłaszcza 186 n.
172 Kazimierz Sprawiedliwy urodził się jednak już w roku śmierci ojca, tj. 1138. Został udzielnym ks. sandomierskim i krakowskim w 1177 r., od 1166/67 r. dzierżył tylko kasztelanię wiślicką; G. Labuda, Testament, s. 194.
173 Już wyżej autor nazwał nowo utworzone dzielnice Polski tetrarchiami. Tetrarchą nazywano w starożytności władcę niesuwerennego; Balzer, I, s. 441.
174 Wiatyk, salutare antidotum.
175 Agnieszki, córki Leopolda z Babenbergów, margrabiego austriackiego, i wdowy po Fryderyku Hohenstaufie, ks. Szwabii. Żona Władysława II była więc przyrodnią siostrą Konrada III; O. Balzer, Genealogia, s. 128—131 oraz niżej, przyp. 201.
176 Tę inwektywę na Agnieszkę podejmą i rozwiną wszystkie utwory o Piotrze Włostowicu prześladowanym przez Władysława i jego żonę; M. Plezia, Średniowieczne podania, s. 104—123; tenże, Palatyn Piotr Włostowic, s. 66 n.
177 — holophagus, jak w ks. I, rozdz. 5.
178 W tym miejscu Kron. wpol. (rozdz. 31) dodaje: iuxta versus ,,Femina raro bona sed que bona digna corona". Por. Proverbia sententiaeque Latinitatis Medii Aevi. Lateinische Sprichworter und Sentenzen des Mittelalters in alphabetischer Anordnung, wyd. H. Walther, t. II, Góttingen 1963—1965, nr 9192, s. 81 z rozległą dokumentacją. Przysłowie to mogło znajdować się w rękopisie Kroniki Wincentego, z którego korzystał autor wielkopolski. Brak go w innych kronikach.
179 Pierwszy zatarg wojenny Władysława z braćmi rozegrał się już w 1142 r., kiedy Władysław otrzymał posiłki od Wsiewołoda Olegowicza, ks. kijowskiego, do Czerska na Mazowszu. To przymierze wzmocnionezostało małżeństwem syna Władysława Bolesława Wysokiego ze Zwinisławą, córką Wsiewołoda (l 142 r.), o czym wiemy z Latopisu ipatiewskiego, PSRL, t. II, s. 19; G. Labuda, Zabiegi o jedność państwa polskiego w latach 1138—1146, «Kwartalnik Historyczny» 66 (1959), z. 4, s. 1155 n.
180 Jakub I, któremu tradycja przydała przydomek „ze Żnina", arcybiskup gnieźnieński w latach 1124—1148; W. Semkowicz, Ród Paluków, RAUhf 49 (1907), s. 187 n., 204 n.; A. Gąsiorowski, Jakub ze Żnina, SSS II, s. 310.
181 Autor zwie ich pupilli, jak gdyby byli jeszcze dziećmi. Pupillus znaczy także 'sierota'. Bolesław i Mieszko mieli wtedy około dwudziestu lat. Por. wyżej, przyp. 171.
182 Por. wyżej, ks. III, rozdz. 26. W dokumencie z 1139 r. Wszebor określony został jako krewny względnie powinowaty (cognatus) Piotra Włostowica; KDS1 I, nr 67, s. 158. Wszebor, wg nowszych badań nie Łabędzic, był ojcem palatyna kujawskiego Piotra Starego; W. Posadzówna, W sprawie fundatora i fundacji klasztoru norbertanek w Strzelnie, Roczniki Historyczne 13 (1937), z. l, s. 25 n.; M. Friedberg, Ród Łabędziów, s. 29 n., 93; G. Labuda, Zabiegi o jedność państwa, s. 1165, przyp. 83; J. Bieniak, Studia nad dziejami ziemi chełmińskiej w okresie piastowskim, Rocznik Grudziądzki 5—6 (1970), s. 31 n.
183 wg Latopisu ipatiewskiego Władysław II otrzymał od Wsiewołoda Olegowicza posiłki już w 1142 r. (przyp. 179). Olegowicze wsparli go po raz drugi w 1145 r. W tymże źródle wiadomość, że Władysław w 1145 r. odebrał braciom cztery grody bez bitwy, PSRL, t. II, s. 21. Bitwa jednak rozegrała się zgodnie z przekazem mistrza Wincentego. Nie sposób zlokalizować dokładniej miejsca walki „nad Pilicą". Nie była na pewno zwycięska dla juniorów; G. Labuda, Zabiegi o jedność państwa, s. 1157—1159.
184 — circa Poznaniensium urbem; urbs jako gród stołeczny. Kronikarz połączył wydarzenia lat 1145—1146. Oblężenie Poznania nastąpiło albo tuż przed 31 marca 1146, albo późniejszą wiosną tegoż roku. Roczniki z Poelde i Magdeburga donoszą bowiem, że Władysław zabiegał o pomoc Konrada III na zjeździe w Kainie 31 marca — nie jest tylko jasne, czy czynił to licząc jeszcze na zwycięstwo, czy też po klęsce i ekskomunice arcybiskupiej, które go spotkały pod Poznaniem; MGH SS XVI, s. 81 i 187. Co do posiłków obcych (tibianeorum copias) por. ks. II, rozdz. 22 i ks. IV, rozdz. 14. Tym razem mógł mieć pod swoimi rozkazami tylko luźne oddziały ruskie, gdyż zmarł właśnie Wsiewołod Olegowicz i koło tronu ks. kijowskiego rozgorzały walki. Może zaciągnął nadto oddziały jaćwięskie, nie ufające miejscowym. Wszyscy bowiem możni przeszli na stronę juniorów po zatargu z Piotrem Włostowicem, palatynem wrocławskim, którego Władysław II kazał oślepić w grudniu 1145 r., o czym szeroko źródła śląskie i lakonicznie Kron. wpol. Wincenty pominął ten ważny epizod. Por. S. Smółka, Mieszko Stary i jego wiek, 2 wyd., Warszawa 1951, s. 448—469 oraz G. Labuda, Zabiegi o jedność państwa, s. 1159—1164; M. Plezia, Średniowieczne podania, s. 4 n. i tenże, we wstępie do edycji Chronica Petri, MPH s. n. III, s. XXIV n.; B. Miśkiewicz, Walki wewnętrzne w Polsce w latach 1142—1146 [w:] Europa—Słowiańszczyzna—Polska. Studia ku uczczeniu profesora Kazimierza Tymienieckiego, Poznań 1970, s. 365—374.
185 Nieprzetłumaczalna gra słów: nec strictus erit ensi cursus in districto.
186 — e muris, chociaż w XII w. gród poznański był jeszcze otoczony wałem i palisadą. Kron. wpol. w rozdz. 32 uzupełnia ten retoryczny opis wiarogodną lokalną informacją o przebiegu oblężenia Poznania i o wyklęciu Władysława II przez arcybiskupa Jakuba. Szczegół o podnoszeniu tarcz mógłby wskazywać, że Wincenty znał to źródło poznańskie, ale swoim zwyczajem opuścił konkrety, wprowadzając refleksje dydaktyczne.
187 Księga Psalmów 78 (77), 30—31.
188 w tekście: urbani, 'mieszczanie', co byłoby w tłumaczeniu nieco anachroniczne.
189 — imperatoriam adit serenitatem; chyba ironia. Konrad III był tylko królem, koronacji na cesarza, która była celem jego wyprawy do Rzymu, nie doczekał. Zob. też wyżej, przyp. 184. Wiadomość, że Władysław zdołał osadzić załogi w grodach, wskazywałaby, że zdołał zawrzeć z braćmi po klęsce poznańskiej jakąś ugodę, zanim udał się do Niemiec (wg niektórych po raz drugi). Dopiero ten fakt przesądził, że juniorzy przystąpili do ostatecznej walki w obawie przed interwencją niemiecką. Ta nastąpiła rzeczywiście już w sierpniu 1146 r., o czym Roczniki magdeburskie, MGH SS XVI, s. 187.
190 Zdobycie Krakowa powiodło się juniorom tej samej wiosny 1146 r. Agnieszka zmarła w Niemczech 24 stycznia po 1157 r., a Władysław 30 maja lub 2 czerwca 1159 lub 1163 w Altenburgu w Saksonii; Annales Palidenses, MGH SS XVI, s. 82. Przedtem brał udział w wyprawie krzyżowej, co zanotowały wszystkie polskie roczniki, a pominął Wincenty; M. M e n d y s, Udział Władysława II w krucjacie z 1147 roku, Rocznik Zakładu im. Ossolińskich 1—2 (1927—1928), s. 403 n.
191 Neologizm kronikarza: uranidae, wg Balzera za pośrednictwem francuskim (II, s. 30, 177, 187, 192); ουρανός oznacza sklepienie nieba lub przestrzeń podniebną.
192 Inny neologizm: sepona od seponere, 'odkładać na bok', 'odosabniać'. Rodzaj ptaków nieznany albo zgoła fantastyczny. Physiologus przyznawał samotnicze obyczaje synogarlicom, ale w innych okolicznościach. Por. Balzer, l. c., jak w przyp. 191.
193 Eter, wg Arystotelesa piąty żywioł wypełniający strefę okołoziemską ponad czterema strefami: ziemi, wody, powietrza i ognia (w systemie platońskim i neoplatońskim strefa eteru rozciąga się między powietrzem a ogniem). Autor zdaje się nawiązywać do arystotelesowskiej teorii ruchu: każdy przedmiot zdąża ku swojej przestrzeni naturalnej, kamień spada na ziemię, ogień wzbija się ku górze. W strefie eteru możliwy jest tylko doskonały i wieczny ruch okrężny ciał niebieskich, dlatego ptak, który wzbił się tak wysoko, nie może powrócić na ziemię. Por. R. T a t o n, La science antique et medievale, Paris 1966, s. 267—269.
194 Balzer, II, s. 30, 236.
195 Sic sua istum sepona (id est uxor) transfiguravit in seponem, tzn. w samotka, samotnika. Może aluzja do polskiego sępa? Wspomniane tu dla porównania łyski (fulicae) występują w dziele Physiologus jako mądre ptaki przebywające stale w jednym miejscu, którym nie grozi zmiana poglądów.
196 Morał tej bajki: nie należy porzucać pewnej zdobyczy dla niepewnej — wyraził w końcu XII w. Walter z Anglii; H. R. Jauss, Untersuchungen żur mittelalterlichen Tierdichtung, Tubingen 1959 (Beihefte zu der Zeitschrift fur romanische Philologie, 100 Heft), s. 39 n.
197 Co do Mieszka — zapewne aluzja do przeprowadzonego w 1145 r. rozgraniczenia pomiędzy dzielnicą Mieszka a Kujawami, które wraz z Mazowszem weszły do dzielnicy Bolesława Kędzierzawego. Stało się to konieczne po śmierci w 1144 r. księżnej Salomei matki, której oprawę wdowią stanowiła ziemia łęczycko-sieradzka (por. niżej, przyp. 198) z enklawą na Kujawach.
198 W 1146 r. Kazimierz Sprawiedliwy miał osiem lat. Kronikarz nie wspomina nic o śmierci jego matki (por. przyp. 197). Do tego czasu Henryk i Kazimierz pozostawali na dworze matki w Łęczycy. Po jej śmierci zagarnął ją senior, Bolesław Kędzierzawy, a Henrykowi wydzielił Sandomierszczyznę; G. Labuda, Testament, s. 183 n. Wincentego mniej jednak interesowały losy Henryka niż Kazimierza.
199 Domysł o tyle prawdopodobny, że żoną ówczesnego ks. czeskiego Władysława II (1140—1174) była Gertruda, młodsza siostra Agnieszki. Por. wyżej, przyp. 175.
200 Przezwisko odniesione do Fryderyka I Barbarossy, króla niemieckiego od 1152 r., cesarza od 1155 r.
201 Tu zwrot imperatoria maiestas wyjęty z Institutiones, Prolog; Balzer, I, s. 440, 479. Matka Agnieszki Władysławowej była wdową po ojcu Fryderyka I Barbarossy, księciu Szwabii, Fryderyku (II).
202 — non regno sed patrimonii consortio — precyzyjne określenie zasady współrządów dzielnicowych.
203 Dzieje Apotolskie 9, 5 ( ma tylko Wulgata).
204 Wyprawa na Polskę była w sierpniu 1157 r. Poprzedziło ją poselstwo polskie do Niemiec z odmową przywrócenia Władysławowi dzielnicy i władzy pryncypackiej. Autor znów zaciera pełny i rzeczywisty przebieg wydarzeń; Balzer, I, s. 245. Bolesław Kędzierzawy istotnie nie przyjął walnej bitwy, ale za to w Krzyszkowie na płn. zach. od Poznania złożył cesarzowi hołd lenny; R. Gródecki, Dzieje Polski średniowiecznej, t. I, Kraków 1926, s. 152 n.
205 Por. wyżej, przyp. 190.
206 Sentencja z Proroctwa Jeremiasza 31, 29. Stało się to w 1163 r.; R. Gródecki, Dzieje polityczne Śląska, Historia Śląska, t. I, Kraków 1933, s. 175.
207 Bolesław Wysoki (1127, 1201) zatrzymał na Śląsku zwierzchność nad młodszym Mieszkiem, zwanym Plątonogim, Loripes (1131, 1211). Podział Śląska na dzielnice Bolesława i Mieszka nastąpił dopiero w 1173 r., po powtórzonej wyprawie Barbarossy. Konrad (ok. 1139, tjako biskup Bambergu 1202) dzierżył przejściowo dzielnicę głogowską; R. Gródecki, Dzieje Polski średniowiecznej, s. 162; tenże, Dzieje polityczne Śląska, s. 175 n.
208 — sacra Silentii provincia; por. wyżej, przyp. 93.
209 Decretum Gratiani II, C. 20, q. 3, c. 3: monachum aut paterna devotio aut propria professio facit.
210 Tu pojęcia prawne: subliminium i postliminium, Digesta 49, 15, 5, l oraz Codex 8, 50/51, 9. Por. Balzer, I, s. 480.
211 Codex l, 3, 50/51, Prolog; Balzer, I, s. 480.
212 Zgodnie z prawem kanonicznym; Decretum Gratiani II, C. 2, q. 2, c. 1. Balzer, I, s. 420, daje obszerne objaśnienie tych okoliczności prawnych.
213 Tzn. upomnieć się siłą o swoje prawa dziedziczne; Codex 3, 7, 1; Balzer, I, s. 480.
214 Oryginalnie: patrissare.
215 Paliurus z katalogu roślin Pliniusza; Balzer, II, s. 29.
216 Zdania tego od słów: „lecz niejako — "brak w podstawowym rękopisie Eugeniuszowskim.
217 — quos non tam personis ąuam animabus constat esse infestos', dosłownie: 'groźni nie tyle dla osób, ile dla dusz', co daje dwuznaczność; może chodzi o osobistości i zwykłe życie ludzkie? Geci to Prusowie pogańscy. Por. ks. IV, rozdz. 19.
218 Por. podobną nietolerancję i zaciętość w ks. III, rozdz. 6—7 w walkach z Pomorzanami.
219 Mateusz 22, 21.
220 A. Bielowski niezrozumiałe raphales tłumaczył jako 'futory', domyślając się pod bitumen smoły; MPH II, s. 374—375, 452. Raphales jest licencją. Wydaje się, że miało być ramales, 'gałęzie', i chodzi nie o smołę, ale o błoto.
221 Porównanie do tłoczni wina. Ażeby osiągnąć większy ciężar, stawała na niej cała gromada ludzi, udeptując podłożone pod prasę grona.
222 Nieszczęśliwa wyprawa na Prusów odbyła się w 1166 r. Zginął na niej ks. Henryk sandomierski, o czym — rzecz dziwna — nie opowiedział Wincenty. Por. Rocznik kapituły krakowskiej: MC LXVII dux Hinricus interfectus est cum exercitu suo in bello in Prussia (MPH s. n. V, s. 62). Poprawniej w dokumencie biskupa Gedki z 1167 r.: Anno MCLXVI regnante in Polonia serenissimo duce Boleslao, Mysicone, Casimiro quartus eorum frater dux Henricus sine herede defunctus est (KDKK I, nr l, s. 1-4 i MPH II, s. 376); J. Mitkowski, Henryk, PSB IX, s. 408 n.; Historia Pomorza, t. I, cz. l, s. 424. R. Gródecki, Dzieje Polski średniowiecznej, s. 156 n., powątpiewał, że Henryk poległ. Por. O. Balzer, Genealogia, s. 170.
223 Bolesław Bolesławowie wg Długosza (ok. 1156 r., 1172) nie posiadał dzielnicy; O. Balzer, Genealogia, s. 187—188.
224 Wiadomość o wydzieleniu Leszkowi (pk. 1165, 1186) dzielnicy mazowiecko-kujawskiej przekazały roczniki franciszkańskie. Tu formuła prawnicza: unicus in solidum heres esto z Digesta 28, 5, l, 3 i 5.
225 Codex, 5, 28, 5 i 6.
226 — siquid humanitus obtigerit jak Digesta 34, 4, 30, 4.
227 Zapiska dokumentowa z 1167 r. (zob. wyżej, przyp. 222): — dux Henricus sine herede defunctus est. Elegantior pars et sedes dominii eius uidelicet Sudomir Boleslao maiori fratri cessit. Kazimierz utrzymał część zachodnią tej dzielnicy z Wiślicą; R. Gródecki, Dzieje Polski średniowiecznej, s. 157.
228 — appositus est ad numerum patrum można też tłumaczyć 'zaliczony w poczet ojców'. Bolesław Kędzierzawy miał umierając w 1173 r. 48 lat; O. Balzer, Genealogia, s. 156.
229 Wydaje się tu czegoś brakować w tekście. Zmęczenie interlokutorów i senność to aluzja do ich śmierci, por. ks. I, rozdz. l, przyp. 5 i 6. We wspomnianej zapisce dokumentowej biskupa Gedki z r. 1167 (MPH II, s. 376, zob. wyżej, przyp. 222) jest wiadomość, że śmierć biskupa Mateusza nastąpiła w 1166 r., tego samego roku i dnia co Henryka Sandomierskiego. Datę dzienną jego śmierci 18 X zachował Nekrolog opactwa św. Wincentego we Wrocławiu, MPH s. n. IX /1, s. 78. — Arcybiskup Jan zmarł w 1167 r. albo później przed 1177 r.
230 — officium linguae; por. motywację w Prologu.