Kronika polska – Księga czwarta

ROZPOCZYNA SIĘ KSIĘGA CZWARTA

[1] Był zaś tam obecny pewien sługa1, który nosił kałamarz z piórem i okrzesywał dymiące łuczywo2. Ten zapisywał wiernie w rejestrze3 wszystkie wydatki przeznaczone na ucztę. Gospodarz biesiadników, przejrzawszy dokładniej jego rachunki, rzekł: „Dobrze, dobrze, zacny sługo!4 Ty, co tak jesteś biegły i zapobiegliwy, że nie pozwalasz, aby cokolwiek z oddanych do twego rozporządzenia pieniędzy ani nie przepadło, ani nie utonęło w fali zapomnienia. Położenie obecne domaga się i rozum się dopomina, aby ciebie odznaczyć urzędem rachmistrza. Bądź odtąd jedynym i szczególnym rachmistrzem rzeczypospolitej5. Cokolwiek przeto z nakazu chwili uznasz, iżby należało przeznaczyć na stanowiska, godności, służby i czynności, wydzielaj ze swojego zarządu i do swoich wnoś zapisów!

Ów sługa6 cały zdrętwiał, przerażony takim dostojeństwem sprawy, i zaklinając się, że temu nie podoła, szukał skwapliwie wszelkich powodów do uchylenia się. Aż nareszcie, złamany rozkazem urzędowym rzecze: „Uciśniony jestem wielce i w rozpaczy, że nie będę się w tym podobał. Z jednej bowiem strony prawda rodzi nienawiść, z drugiej uraza grozi karą7. Któż bowiem, pytam, nie wzdraga się gołą stopą nastąpić na kolczaste osty? Jeżeli albo z przychylności albo z bojaźni chyłkiem utaję coś z tego, co wpłynęło [do komory], nie uniknę napiętnowania za przywłaszczenie podatku8. Wszelako inna jest praca żniwiarza, a inna powinność rolnika: ścierniskiem niech zajmie się rolnik. Naszym trudem jest zebrać w jeden snop kłosy, lubo [te] rozrzucone„.

[2] Otóż po śmierci Bolesława nastąpił brat jego, trzeci Mieszko, który jako wiekiem najbliższy bratu zaraz po nim objął władzę bez żadnej przerwy w następstwie panowania. Zachwycały się nim kraje ościenne, sprzyjała mu zewsząd świetność władców, nawet najodleglejszych, rosła wszelka chwała zaszczytów, uśmiechał się cały wdzięk fortuny. Nigdy mu nie brakło ani spełniania się życzeń, ani wojennych tryumfów — pominąwszy czasy Kazimierza i jego synów9. Uczestnik wszelkich szczęśliwości, jeżeli w ogóle [o rzeczach] doczesnych tak mówić można, wszelkie wyobrażenia o szczęściu przerastał [ciesząc się] znakomitym i licznym potomstwem płci obojga. A przez [swoje] męskie potomstwo był dla wszystkich groźny, zaś dzięki żeńskiemu cieszył się wszystkimi względami. Przez spowinowacenie [z kolei] jednego i drugiego zobowiązał sobie bardzo dużo krajów świata.
Książę czeski Sobiesław — zięciem jego10,
książę saski Bernard — zięciem jego11,
książę lotaryński, Fryderyk wnuk cesarza — zięciem jego12,
margrabia, syn Dedy — zięciem jego13,
książę pomorski Bogusław — zięciem jego14
oraz syn tegoż księcia — zięciem jego15;
książę halicki świekrem jednego syna16,
książę Pomorza — świekrem drugiego17,
książę Rugii — świekrem trzeciego18.
Poza tym niektórzy jego synowie zeszli ze świata w stanie bezżennym. A oto imiona jego synów: Odo19, Stefan20,
Bolesław21, Mieszko22, Władysław23; dwóch z nich, to jest Odona i Stefana, otrzymał z córki króla węgierskiego, pozostałych z córki króla ruskiego24. Czegóż więcej [życzyć]? Zdawało się, że nic zgoła nie brak mu do pełni ludzkiego szczęścia, jakkolwiek nikt nie jest tak szczęśliwy, iżby w jakimś względzie nie wadził się ze swoim losem. Doszła do tego, a raczej to przewyższyła, nader wyniosła dostojność, równająca [przed nim] najwyższe tytuły królewskie. Często wszak największa pomyśl-
ność sprowadza największe nieszczęście; gdy szczególnie wszelka sława, im znaczniejsza jest, tym do upadku skłonniejsza. On tedy zadufany w [swoje] wyjątkowe uprzywilejowanie, niestety, pod wpływem pewnej beztroskiej zarozumiałości popadł w jakąś nieoględną gnuśność. Nie ma bowiem na szczycie spokoju, a jeśliby nawet był, króciutko trwa i pogodną swą ciszą zwiastuje bliską burzę.

Albowiem powstali mężowie Beliala, mężowie zgubni25, którzy prześladowali zacność, podkopywali sąd, za słuszne uważając
tylko to, co niegodziwe, nie doradzając nic godziwego, lecz tylko to, co nieprawe26. Posłuchaj27, jaka była ich rada: „Nie jest — powiadają — władcą człowiek bojaźliwy„; a dalej: „Któż bojaźliwszy niż ten, który nawet tego się boi, żeby się jego nie bano. Jeśli chcesz więc panować, powinieneś dla nich być postrachem, nie samemu bać się„. I znowu: „Z pokorą czcić wypada władców, nie hardo ich lekceważyć; gdzie zaś jest pokora, tam cześć, gdzie cześć, tam bojaźń, gdyż cześć jest to miłość
połączona z bojaźnią. Gdy więc usunie się bojaźń, nie ma miejsca ani dla pokory, ani dla miłości. Dlatego natychmiast usuwać należy przyczyny hardości, aby naród nie zhardział. Toteż ukarać ich trzeba na majątku, żeby nie rozpasali się w zbytku, albowiem swawola jest dla czci macochą [i] matką pogardy
„. O, roztropna roztropnych rado! Podobną namową zachęcony syn Salomona odpowiedział Izraelitom: „Najmniejszy palec mój grubszy jest niż grzbiet ojca mego. Ojciec mój chłostał was rózgami, ja chłostać was będę pletnią z kolcami28. Skutkiem tej groźby dziesięć pokoleń odłączyło się od pokolenia Judy i Beniamina i obrali sobie królem Jeroboama, sługę jego29.

Skoro więc poznałeś [takie] rady, z kolei musisz poznać wyroki tych [doradców]. Niedźwiedzia w lesie zabiłeś? Cóż za haniebne popełniłeś przestępstwo! Pogwałciłeś święty przywilej łowów i zuchwale przywłaszczyłeś sobie rozrywkę księcia?30 Rozsądnie jednak usprawiedliwiasz się, że ten zwierz poszarpał twoich bartników, niektórych wprost uśmiercił, barcie doszczętnie wyjadł, trzody bydła wyniszczył. Przyjmijmy więc, że póki zwierzę żyło, znikło wszelkie bezpieczeństwo ludzi; wprawdzie to godne było zemsty, lecz bez upoważnienia władzy nie powinieneś był mścić się. Dobrze bowiem wiemy, co prawa postanawiają o tych, którzy [sami] mszczą własne krzywdy31. Zlekceważenie przeto powagi prawa wywołuje karzące oburzenie surowego sędziego32. Srogość gwałtownej zbrodni idzie krok w krok z obrazą majestatu33. Nie ma więc powodu, żeby [winowajca] w tym wypadku zwlekał z zapłaceniem za karę siedemdziesięciu talentów, ponieważ we wszystkich podobnych wypadkach co do tego, co jest podobne, taki sam zapada wyrok34.

Kto inny przyjął do służby przybysza czy obcego; pozywają go przed sąd [i] oskarżają o porwanie: „Czy ten przybysz jest niewolnikiem, czy w wolności zrodzonym? Jeżeli jest wolny, jakim czołem śmiałeś człowieka wolnego uczynić poddanym? Nie można bowiem zaprzeczyć temu, czego jaśniej nad słońce dowodzi przewrotność twego umysłu. Sama oczywistość sprawy niezbicie wykazuje twoją winę. Jeśli jest niewolnikiem, cudzego posiadasz niewolnika, i to ani ze słusznego tytułu, ani w dobrej wierze, bo ani jednego, ani drugiego nie możesz dowieść; albowiem tych świadectw i dowodów, które przytaczasz, nie uznaje zwyczaj prawny naszych czasów. Skoro więc dowiedziono ci porwania, zapłać za karę siedemdziesiąt35.

Dalej: scholarze przypadkiem zranili Żyda; ci sami sędziowie skazują ich na tę samą karę jakby za świętokradztwo36. Zgłosiłeś, że jest u ciebie bydło sąsiada: oskarżą cię o kradzież bydła, wpłać więc do skarbu siedemdziesiąt37. Atoli bardzo ludzko z tobą się postępuje, gdy możesz uwolnić się [od kary] odliczoną monetą, gdy raczej powinieneś zostać skazany według wypróbowanego prawa na [zesłanie] do kopalni kruszcu dla skarbu38. Ten uważa za mniej uciążliwe uwolnić się od ciężaru odliczoną kwotą39. Natychmiast się o nią postarał, przedkłada, odlicza i prosi o zwolnienie. Ogląda [monetę] skarbnik, zastanawia się mincerz40 i z oburzeniem woła: „Patrzcie no! Skądże nam tak nagle, tak niezwykły zjawił się kuglarz? Wystawia nas na pośmiewisko, nicpoń i wręcz żartowniś, który usiłuje oszukać nas łuskami i plewami jakiegoś najpodlejszego kruszcu”. „Czyż nie w obiegowej monecie mam spłacić grzywnę?” A oni na to: „Ano właśnie, wyliczaj książęce pieniądze, a nie plewy„. Na to on: „Lichwiarzy to wina, nie moja„. Oni odpowiadają: „Strzeż się, żebyś przez głupie gadanie głębiej się nie wkopał. O lichwiarzach nie wspominaj, abyś sam się nie potępił za fałszowanie monet, ponieważ bydlę, które by dotknęło góry, zostanie ukamienowane41. Ów na to: „Ugrzązłem w głębokim błocie i nie mam mocnego gruntu, lecz zaklinam was, co mi każecie czynić?” [A oni] duszą go: „Oddaj, coś winien!” — „A cóż oddam? Pieniądze winienem zapłacić, a wy nie chcecie ich przeliczać„. Mieli zaś kilka solidów z czystego srebra, niedawno wybitych i świeżo ich sztuką wykonanych. Twierdzą, że to jest prawdziwa i jedyna w obecnym czasie moneta obiegowa i takiej żądają: „Ta zaś moneta, którą myślisz się wykupić, wiedz, że straciła ważność i już dawno została zarzucona42. Nie brakowało im chytrze podjudzonych wspólników podłości: wszyscy przysięgają, raczej krzywoprzysięgają, że tymi pieniędzmi nie tylko kilku winnych opłaciło się, lecz [także] wiele wydano ich na żołd dla wojska. Cóż wreszcie? Wydają go oprawcom, krępują łańcuchami, zamykają w więzieniu. Ilu miał ludzi, ile dobytku, ile włości, [wszystko to] odsyłają do skarbu. Na ogołoconym z ostatniej uncyjki, zgoła z ostatniej cząsteczki uncyjki43, na mękach najsurowiej wymuszają, by oświadczył, że zapłaci. Wieść również głosi, że zasłużeni słudzy świętego ołtarza w powijakach [nałożonych przez] takich opiekunów i pośród samych igraszek wyzionęli ducha44.

Oto są, Krakowie, twoi sędziowie, twoi konsulowie. O nich, pamiętaj, powiedziano: „Bystrość rady niegodziwca, to trucizna w puszce lekarza; sąd w ustach bezbożnika, to miecz w ręku szaleńca”45. Wiele spraw pomijam milczeniem, ponieważ sądzę, że nie tyle są prawdziwe, ile zmyślone przez współzawodników. Książę obdarzony mądrością ponad wszystkich książąt46, nie mógłby o tym nie wiedzieć lub [takich rzeczy] zataić, wiedząc, że sternik na własną zgubę nie wie o ukrytych skałach, a z większym [jeszcze] niebezpieczeństwem taiłby wystające [z wody]. Jakże bowiem mężowi tak wypróbowanej ostrożności mogłaby przydarzyć się tak obojętna niewiedza, zwłaszcza iż zewsząd, jak mówią, rozlegały się żałosne narzekania uciśnionych i nabrzmiałe skargą jęki, a wielce świątobliwy biskup krakowski Gedeon, którego imię należałoby złotym wyryć rylcem47, napominając [jak] trąbą ustawicznie nawoływał i raz po raz usiłował odwieść złoczyńców od zbrodniczego uporu.

Nie mógł bowiem miłościwy pasterz bez narażenia własnego zbawienia zlekceważyć lub milczeniem pokryć tak przykrego ucisku swej trzody. Z rozmysłem każe on stanąć z dala od tronu zwierzchnika48 pewnej matronie w żałobnej szacie, z twarzą bardzo zasmuconą49. Zwierzchnik dzielnicy wzywa ją, aby przystąpiła bliżej i bez obawy opowiedziała, co ją spotkało. Ona podeszła i schyliwszy głowę, jak przystoi niewieście, rzekła: „Miałam ja, panie, służebnica twoja, znaczną trzodę owiec. Do pasienia ich syn mój zgodził najemników, lecz z powodu ich niedbalstwa cała trzoda zginęła, rozszarpana kłami srogich wilków„. Mówi zwierzchnik: „Któż to jest twoim synem?” Ów odpowiedział: „Ja jestem sługą twoim i synem twej służebnicy„. „A gdzie są najemcy?” Odpowiadają: „Oto jesteśmy, prosimy o posłuchanie„. Na to zwierzchnik: „Czego sobie życzycie?” Na to oni: „Nie przeczymy, że trzoda była pod naszą opieką, lecz mamy prawo zaprzeczyć, jakoby zginęła z naszej winy. Albowiem pasierb tej matrony, którego na próżno synem zowie, wielki miłośnik łowów, wszędzie wodzi ze sobą psy nie tyle ostre, ile zaciekłe i z powodu tego nie tylko my, lecz także znakomici mężowie bardzo często czynili mu wyrzuty. Sfora tych psów rzuca się na trzodę pasącą się podle drogi, rozszarpując ją, gdy my daremnie krzyczymy, obala i wyniszcza. Natomiast młodzieniec twierdzi, że wilki są tego przyczyną„. „Przypadkiem — mówi — spostrzegam wilki z bliska zagrażające trzodzie. Każę spuścić psy z uwięzi i tymi psami razem z wami ścigam wilki przez ciemne lasy. Część wilków tymczasem nawróciwszy rozprasza i zagryza opuszczoną trzodę. Dla wszystkich jest więc oczywiste, że [jest] to wasze niedbalstwo, którzy opuściliście trzodę, [a] nie moja wina, który odpędziłem wilki„.

Na to zwierzchnik: „Wprawdzie opowiadanie obu stron jest bardzo prawdopodobne, żadna jednak nie przytacza uzasadnienia przesądzającego o wyroku ani też uzasadnienia nie wzmacnia, żadna też nie jest wyposażona w zeznania świadków ani w inne podpory. Wprawdzie wydawałoby się, że najemnicy nie są winni, gdyż nikogo nie można zmusić, by odpowiadał za niespodziewany wypadek, chyba że zawarto jakąś szczególną umowę50. Ponieważ jednak nie mogą udowodnić winy czy też podstępu ani nie dają wiary, iż [rzecz przytoczona] o psach była wyjątkowa, któż zaprzeczyłby, że są winni wytępienia trzody? Słuszny wydaje się nam wyrok„.

Dostojnicy odpowiadają: „Nie widzimy, cóż innego można by wyrokować„. A on [na to j: „Owszem, wzgląd prawny nakazuje
coś przeciwnego, albowiem to, co ci mieli udowodnić, wynika jasno z zeznań przeciwnika
51. Nie może przecież zaprzeczyć, że chowa zażarte psy, gdyż to jest dla wszystkich oczywiste. Atoli i tego nie zapiera się wobec prawa, że na jego rozkaz spuszczono
je ze smyczy w pobliżu trzody. Cóż innego, pytam, mogłaby czynić krwiożercza zaciekłość psów wśród niewinnych owiec, skoro każda wściekłość jest wroga niewinności? Ponieważ więc domysł jest tak przekonywający, że nie można go obalić ani przeciwnym dowodem, ani innym domysłem, trzeba się opierać na tym domyśle. Ani bowiem ta jego bajeczka, którą o wilkach przytacza, zgoła najsłabszego nie może stanowić dowodu. Przeto ten, kto spowodował szkodę, powinien powetować szkodę macosze czy matce, za jego bowiem przykładem wół, który bodzie, lub
koń wierzgający mógłby komuś krzywdę wyrządzić52. Czy podoba się [wam] ten wyrok? Wszyscy zgodnie wykrzykują: „Podoba!„.

[3] Wtedy dopiero pełen ducha Bożego biskup mając dogodniejszą sposobność do mówienia rzekł: „Boski, zaiste, chwalebny władco, wydałeś wyrok i obwieściłeś myśl Bożego ustanowienia. Wiedz jednak, że twoje ustanowienia póty zachowują moc, póki ty sam swoim ustanowieniom niczym przeciwnym nie zaprzeczysz. Posłuchaj, błagam, do czego odnosi się wydany przez ciebie wyrok, spokojnie przyjmij twój na siebie wyrok! Ta matrona to Ziemia Krakowska; ty, jeśli nie zechcesz się zaprzeć, jesteś jej synem. Trzoda owiec to lud tej dzielnicy. Do pasienia jej wyznaczyłeś nie pasterzy, lecz wrogów, którzy dbają o własne korzyści, nie [o dobro] trzody. Stąd słusznie nazywasz się już nie synem, lecz pasierbem, nabiera bowiem wrogości pasierba, kto nie lituje się nad nieszczęściem matki. Ty wokół wodzisz psy wściekłe, to jest okrutnych urzędników, których nie trzymasz w karbach, lecz uwolniwszy ich na twój rozkaz z więzów karności pozwalasz im na wszystkie strony szaleć. Ci z okrutną zaciekłością jadowitymi ukąszeniami bezustannie pastwią się nad znękaną zupełnie trzodą. I zdaje się, że nic nie pragną innego, jak tylko poszarpać gardła trzody i nasycić się jej krwią. A więc na siebie wydałeś wyrok, ponieważ za to, o co drugiego sądzisz, siebie samego potępiasz53.

Dlatego im surowszy wyrok, tym dokładniejszego trzeba nam się bać jego badania. Dawid święty nie kazał ludu ciemiężyć, lecz go przeliczyć, a jednak popadł w niełaskę Bożego gniewu, któremu wszak w pełni zadość uczynił przez krótką chwilę skruchy. Powiedz więc, synu, powiedz razem z Dawidem: „Jam jest, który zgrzeszyłem. Ja, który postąpiłem niegodziwie54. Wyznaj niegodziwości swoje, abyś się usprawiedliwił. Inaczej bowiem, gdy przyłożą siekierę do korzenia, sprzątną cię, Boże uchowaj, jak koguta55. Atoli daremnie zasadza się gałązkę oliwną na skale, a zwietrzały dowcip nie potrzebuje deszczu inteligencji. Albowiem zwierzchnik wymyślił ważniejsze powody nienawiści do biskupa, twierdząc, że taki zarzut skierowano przeciw niemu nie z żarliwej miłości, lecz oszczekano [go] z jakiejś do księcia nienawiści. Jednakże najlżejsze choćby dotknięcie wrzodu wywołuje ból lub swędzenie. Dlatego zamierza zemścić się tak na biskupie, jak i na innych, jakoby wydali o księciu zbyt surowy sąd. I tak dla biskupa potajemnie obmyśla wygnanie, dla innych zaś karę utraty głowy56 lub jakieś okaleczenie. Na próżno jednak zarzuca się sieć na oczach ptactwa57. Biskup bowiem, doświadczony we wszelkiej mądrości, i sam unika jego knowań, i innych poucza, jak mogą ich uniknąć. Ani też nie zaniechał ojcowskich napomnień [bynajmniej] nie z myślą, aby szkodzić, jak mniemają tamci, ale w dążeniu do naprawy. Nigdy bowiem ludzie doskonali złem za złe nie odpłacają.

[4] Atoli żmija głuchnie na głos przezornego zaklinacza, a na groźby grzmiących niebios przerażony jeż nastawia kolce, jakoby przeciw niebu chciał walczyć58. Co więcej, [owi urzędnicy], jak gdyby sprzysięgli się przeciw własnemu życiu59, jak gdyby w dostatku spiskowali na zgubę księcia, ucisk zwiększają przez krzywdy, mnożą krzywdy przez ucisk. Ta okoliczność była powodem nieubłaganej nienawiści do księcia. Albowiem za szaleństwo głowy często pokutują członki, a błąd członków niekiedy odbija się na głowie: kto mogąc zapobiec złu, nie zapobiega, zda się godzić na wszystko60. Przeto pierwsi panowie dzielnicy i doradcy potajemnie się ze sobą naradzają. Hańbą jest, mówili, uchodzić za buntowników, lecz większą hańbą jest okazać się tchórzem. Nie godzi się, aby wolny był sługą, a jeszcze większą niegodziwością jest wystawianie królowej dzielnic jak nierządnicy na zhańbienie. Trudno jest wprawdzie znosić tyle utrapień, lecz trudniej targnąć się na majestat tak wielkiego władcy. Jestże gdzieś jakikolwiek ratunek dla rzeczy tak strzaskanych, dla szklanych ampułek, które znalazły się między młotem a kowadłem?61

[5] Rzekł wtedy jeden z prześwietnych mężów: Niedaleko stąd wśród drzew owocodajnych jest drzewo oliwne szlachetniejszego szczepu, które rozkoszne rozpościera gałęzie, coraz to żywotnością wdzięczniejsze. Sączy się zeń oliwa nie tyle kroplami, ile przelewają się wszędy całe strumienie balsamu. Jego zapach wszystkim dobrze jest znany, a jednak nikomu nieznany; wszystkim jest swojski, wszystkim obcy; owoce [zaś] nad całą wspaniałość klejnotów wytworniejsze. Nie sądzę bowiem, że uchodzi waszej uwagi, jakie i jak wielkie są zalety Kazimierza i jak sława wszelkich jego cnót przewyższa woń wszystkich pachnideł. Bo nie wypada zajmować się zewnętrznymi przymiotami jego ciała, które już same wdziękiem swoim niby promieniami słońca [oczy] patrzących czarują. Nadzwyczaj szlachetna62 [jest] wytworność tak [jego] postaci, jak rysów twarzy oraz sama wysmukła budowa ciała, nieco przerastająca ludzi średniego wzrostu. Spojrzenie jego ujmujące, nacechowane jednak jakąś pełną szacunku godnością. Mowa zawsze skromna, zaprawiona jednak wytwornym dowcipem. Komuż to tak niezbadany schowek duszy, tak wspaniałe skarby serca, tak nieocenione wyposażenie umysłu i natura dała, i łaska utwierdziła? Nie wiadomo, czy w nim natura przewyższa łaskę, czy łaska naturę63. Tak ze sobą w siostrzanym sporze współzawodniczą, że każda z nich usiłuje przewyższyć drugą, żadna jednak drugiej nie zazdrości zwycięstwa. Natura bowiem utwierdziła go w cnotach politycznych, troskliwa zaś łaska wydoskonaliła w oczyszczających64. Cokolwiek bowiem odnosi się do sprawiedliwości przyrodzonej i politycznej65, umiarkowania, męstwa i roztropności, on i słowami zaleca, i przykładnym czynem okazuje. Nikt bowiem nie umie rzetelniej oddawać każdemu, co mu się należy66, i nigdy w nikim w sposób bardziej niezawodny nie kwitła ani cnota sprawiedliwości, ani rozum w sądzeniu67. A że niekiedy razi go zgiełk skarżących, że z przykrością znosi natręctwo prowadzących sprawy.

Czy nie słyszeliście o królu Pontu Mitrydatesie? Jego przyszłą wielkość przepowiedziały nawet znaki na niebie, albowiem i w roku jego urodzenia, i w roku wstąpienia na tron kometa w obu tych okolicznościach tak [jasno] świecił przez dni czterdzieści, że zdawało się, iż całe niebo gorzeje. Ta gwiazda wschodziła lub zachodziła przez cztery godziny, z czego wynika, że ogromem swym zajmowała szóstą część nieba. Gdy był chłopcem, opiekunowie usiłowali go podstępnie otruć, dlatego pił często odtrutki, tak że gdyby nawet chciał, nie mógłby w starości zginąć od trucizny68. Następnie obawiając się, żeby mieczem nie dokazali tego, czego nie mogli osiągnąć trucizną, obrał sobie zajęcia łowieckie. Oddając się im przez siedem lat, nie przebywał pod dachem ani w mieście, ani na wsi, lecz nocował w lasach i w różnych górzystych okolicach, tak że nikt nie znał jego miejsca pobytu. W ten sposób i zamachów uniknął, i ciało zahartował do cierpliwego znoszenia wszelkich trudów. Potem pomyślał o powiększeniu królestwa. A więc ujarzmił niezwyciężonych Scytów, którzy zniszczyli Zopiriona, wodza Aleksandra Wielkiego, z trzydziestoma tysiącami [żołnierzy], zgładzili króla perskiego Cyrusa z dwustu tysiącami, pojmali króla macedońskiego Filipa i zajęli Pont z Kapadocją. Następnie po rozpoznaniu Azji, przechodząc przez Bitynię rozważył wszystkie korzyści płynące z jego zwycięstwa.

Ponieważ zaś męża silnego zaleca nie tyle siła cielesna, ile nieskazitelność ducha, Kazimierz nie mniej usiłuje pokonać potwory w duszy, jak dzikie leśne zwierzęta. Jak wielka jest jego wspaniałomyślność, jak wielka stałość, jaka odwaga, jaka nawet w samych porywach odwagi cierpliwość, niełatwo opisać. Czy chcecie usłyszeć coś pociesznego? Nie pocieszne to, ale dla jego cierpliwości znamienne. Ktoś zaprosił tego księcia do pojedynku w kości. Schodzą się, zaczynają walczyć. W środku leży stawka za zwycięstwo: ogromna ilość srebra. Chwieje się przez czas jakiś los walki i waha. [A gracz] ów w strachu wzdycha i drży, cały oszołomiony pośród nadziei i obawy, całkiem oddech wstrzymawszy, [aż] wreszcie ostatni rzut rozstrzyga los pojedynku i wyrokuje o zwycięstwie księcia. Wtedy gracz uniesiony jakimś szaleńczym gniewem podnosi pięść, z rozmachem uderza księcia w twarz — i pod osłoną nocy wymknąwszy się z rąk krzyczących wokół niego ludzi rzuca się do ucieczki. A kiedy go wreszcie z trudem odszukano, postawiono przed radą książęcą i wszyscy się domagał, aby go rozszarpać na kawałki jako winnego obrazy majestatu. Gdy on nic dla siebie nie oczekiwał, jak tylko okrutnego urągowiska śmierci, rzekł książę: „Niech się nie obrusza, dostojni panowie, wasza powaga, ponieważ oburzanie się dla błahych powodów jest lekkomyślnością. Niegodne jest bowiem oburzenie tego, którego umysł, spokojniejszy wewnątrz, nie rozważy powodów zagniewania. I wręcz nikczemne jest prowadzenie sądu przez tego, którego wagą targa wiatr. Czego, pytam, czegóż dopuścił się biedny Jan — takie było bowiem jego imię — co zasługiwałoby na oburzenie?69 Cóż dziwnego, że ktoś uskarża się na wyrok ślepego losu? Czyż nie jest ślepym los, który w równym położeniu sprawę ubogiego w dół spycha, a zamożność możnego wynosi w górę? W każdym razie jest nikczemny: okrutny dla biedaka, przypochlebny dla możnego. Nie mogąc więc na losie wywrzeć zemsty za [swą] krzywdę, całkiem słusznie wywarł ją, jak mógł, na dziecku szczęścia; a raczej, by zgodniej wyrazić się z prawdą, zysk dodał do zysku, a mój szczęśliwy los prześcignął darem. Ten los przyniósł mi pieniądze, których miałem pod dostatkiem, on sprawił mi złotą odznakę roztropności, bez której władcy obywać się nie powinni. Nauczył mnie bowiem, abym pamiętał, że dla księcia niebezpiecznie jest wdawać się w gry, jeszcze niebezpieczniej nawet w najmniejszych sprawach zdawać się na łaskę niepewnego losu. Przezornie bowiem powinni władcy władać, nie ślepym trafem. Ogromnie wdzięczni jesteśmy Janowi, gdyż co się mnie tyczy, dzięki niemu odtąd nic już więcej nie powierzę lekkomyślności albo przypadkowemu trafowi„. Takim sposobem ów krzywdziciel przyjęty został do łaski księcia i bardzo hojnie obdarzony książęcymi darami.

Jakże przedziwna w dzielnym mężu zarówno niezachwiana cierpliwość, jak przemyślna roztropność, skoro wyrządzone mu krzywdzące obelgi nie tylko spokojnie znosi, lecz chętnie przebacza, mądrze usprawiedliwia, łaską się odwdzięcza, darami wynagradza. Lecz skąd to pochodzi? Wszystkie córy wszystkich cnót, cała ich rodzina, jakikolwiek pełnią obowiązek, cokolwiek czynią, odnoszą to do sądu Roztropności. Na przykład Cierpliwość, która jest córą Dzielności, w jednym wzorze niesie trzy grudy: grudę znużenia, grudę trudu, grudę zniewag i krzywd. Zobaczywszy ją Roztropność pyta: „Co niesiesz, córko?” Na to ona utyskując pod ciężarem: „Pospiesz, matko, ulżyj ciężko ob- juczonej! Do ciebie siostra twoja wór [ten] kazała tu przynieść„. Na to Roztropność: „Poznaję słodycze mojej siostry. Nakazuje, abyśmy jej służyły. Z tobą jednak, Cierpliwości, współczujemy. Zdzierżyj troszeczkę, uczynię, czego żąda„. Potem surowe grudy wrzuca do pieca pragnień, przetapia, warzy, próbuje i wytwarza giętkie blaszki, przedziwną sztuką złote kształtuje ozdoby. Tak oto mistrzostwo Roztropności z odrzuconego tworzywa nieszczęść wykuwa arcydzieła cnót.

Z tego to słynie syn Roztropności Kazimierz, o którym mówię. Chociaż jest to książę dzielny w radzie, przezorny, ostrożny, oględny, chociaż we wszystkim znajduje podporę w mądrości i roztropności70, to jednak między prostaczkami usiłuje okazać się pełnym prostoty, raz dlatego, aby uniknąć niebezpieczeństwa zarozumiałości, po wtóre, żeby nie zejść z drogi pokory, wreszcie, aby z plew prostoty wydobyć więcej ziaren mądrości. Roztropny owoce zbiera we [własnym] sumieniu, mniej doskonały w okazywaniu ich na zewnątrz. Stąd [mówi] Hieronim: „Nic prostszego nad roztropność, nic roztropniejszego nad prostotę71.

Któż by nie wiedział, że nałóg ucztowania nieprzyjacielem jest zacności? Biesiada bowiem, z nazwy i z rzeczy podszywając się pod uprzejmość [gospodarza], zwabia cnoty, upaja je, ba, zatruwa! [Ten] natomiast pod osłoną jakowejś dobroduszności nie tylko hucznych uczt nie unika, lecz coraz częściej urządza bardzo okazałe i wystawne biesiady, a to z wielu powodów72. Pierwszy to, aby z odurzonych umysłów innych ludzi dowiedzieć się, jakich zalet jemu [samemu] brakuje. Roztropność bowiem doświadcza się w zetknięciu z głupotą, tak jak głupota jest osełką dla cnoty. Bo gdy mądry przychwyci głupiego na głupstwie, sam stanie się mądrzejszy. Po wtóre, aby poznać sądy innych o sobie. Swobodnym bowiem zwie się Bakchus i swobodne o wszystkim ogłasza zdanie. Po trzecie, aby od spojonych [gości] wydrzeć skrycie przeciwko sobie knowane zasadzki, których nie może wydobyć od trzeźwych. Albowiem opilstwo włamuje się do skarbca duszy, aby otwarcie wyjawić tajemnicę [strzeżoną] w trzeźwości. Po czwarte, żaden rozsądny człowiek nie wlewa nektaru do pękniętego naczynia, bo wylałby się wszystek73. I dlatego mąż mądry nie żałuje trudu, aby przezornie zbadać rozsądek tych, którym chce powierzyć poufne zamiarów tajemnice74. Wlany bowiem płyn łatwo znajduje szczeliny w pękniętym naczyniu. Wreszcie, miłościwy władca woli, żeby go miłowano, niż żeby się go lękano. Przecież rój pszczół idzie za swoją królową75 z miłości, nie ze strachu. A więc dla pozyskania sobie względów, co jest wspólną wszystkim racją biesiadowania, [Kazimierz] stosownie do chwili oddaje się godziwym ucztom, w takiej jednak mierze, iż nie pozwala pijaństwu brać nad sobą góry, skoro nie opuszcza go nieodłączna towarzyszka, trzeźwość umysłu76.

Wiecie, jak cisną się zewsząd do niego ludzie najuczeńsi, których zarówno trzeźwość, jak i wiedza tylko niewielu nie jest znana. Z nimi to, wśród rozprawiania społem, rozważa to przykłady świętych ojców, to czyny mężów znakomitych. Niekiedy przygrywając na organach lub śpiewem wtórując chórowi wczuwa się w słodycz niebiańskiej harmonii77. Czasem ćwiczy się w dociekaniach teologicznych, obie strony kwestii popierając bystrymi dowodami78, niczym spraw subtelnych najwnikliwszy badacz. Jeżeli więc — kimkolwiek jesteś, zawistny oskarżycielu — twierdzisz, że pijanica Kazimierz [przyłączył się] do towarzystwa opilców, dlaczego nie dodajesz, że inteligentny książę lgnął do ćwiczenia uprawianego przez inteligentnych [ludzi]? Masz, uszczypliwa zazdrości, powód do smutku, acz znaleźć nie możesz, czego byś się uchwyciła! Nigdy bowiem to drzewo oliwne nie było bez owocu: to wdzięczność je pielęgnowała, to szarpała zawiść. Przeto w jego cieniu wypada nam zaczerpnąć wytchnienia, aby ustał nabrzmiały nasz ból ukojony zbawienną jego oliwą. Inaczej spełni się na nas owa przypowieść syna Gedeona, z której dowiadujemy się, jak to drzewa mając wybrać króla zapraszały drzewo figowe, winny szczep i drzewo oliwne, aby nimi rządziły. A gdy te odmówiły, wybrały oset, z którego buchnął ogień i wszystko prawie strawił79.

[6] Wszyscy przeto przekonani tymi słowami, zarówno z życzliwości dla Kazimierza, jak z chęci uzyskania wolności, wzdychają do Kazimierza, schodzą się, proszą, namawiają, aby jeśli nie nęci go królewska godność, dał się wzruszyć [ich] błaganiem o litość: jeśli nie chce panować, niech się przynajmniej ulituje.

[A] on do nich: „Dawne — rzecze — co więcej, zadawnione jest80 u was to zwodzicielskie kuszenie, gdyż nie mogło tak szybko wypaść z waszej pamięci, jak to pierwsi z książąt, Jaksa mianowicie oraz ów sławny Świętosław81, którego chwalebne kwitnie dziś potomstwo82 i prawie wszyscy dostojnicy nakłaniali mnie usilnie, chociaż się opierałem, do tego panowania, abym wygnawszy najmiłościwszego księcia, brata mego Bolesława, po nieszczęsnym przywłaszczeniu [sobie tronu] bezpieczniej panował. Ale ja wolałem uścisk bratniej miłości przenieść nad wszelkie panowanie, bo kto brata nienawidzi, samobójcą jest83; kto bowiem w sobie zabija uczucia braterskiej miłości, ten [niejako] serce sam sobie wydziera. Ponieważ więc wtedy umyłem moje nogi w czystym zdroju niewinności, jakże mógłbym teraz kalać je znowu bratnią krwią? O, jak wysokie [są] stopnie do pryncypatu! Na sobie popełnić samobójstwo, na bracie bratobójstwo, a przez bratobójstwo zuchwałe ojcobójstwo. Jakimże bowiem czołem mógłbym nastawać na wygnanie tego, który się mną opiekował z większą niż ojcowska czułością, którego ja czciłem z większym niż synowskim uszanowaniem? Wielką niegodziwością jest zdobywać powodzenie niegodziwymi targami„.

Oni [jednak] nalegają: „Słusznie najjaśniejszy książę, należało oszczędzać umiłowanego Bolesława, ponieważ nie było wtedy godziwego powodu [do sprzeciwu]. Sami tylko rokoszanie podnieśli przeciw niemu gwałtowny krzyk. Teraz inna racja zmienia układ84, skoro wszystkich przynagla konieczność ostateczna. Jeżeli twoje zmiłowanie nie pospieszy z pomocą, jeśli tak uciśnionej rzeczypospolitej nie popuścisz tchu, przyjdzie jej się udusić, gdyż nie ma możności przeniesienia się gdzie indziej!

Ledwie więc nakłoniony tak bezustannymi naleganiami proszących, jak radami największych przyjaciół, udaje się do Krakowa po kryjomu z małym orszakiem, dbając o to, żeby zajęcie jego nie wydało się raczej czynem gwałtu niż następstwem dobrowolnego wyboru obywateli. Liczne wojska zabiegają mu drogę z niewypowiedzianą radością, zewsząd ściągają gromadnie tłumy, radują się, winszują, rozgłaszają, że przyszedł wybawiciel! Garną się do niego ludzie wszelkiego wieku, uwielbia go wszelki stan, dostojność każda cześć oddaje. Również bramy miasta, choć zabezpieczone niezwyciężoną strażą, bez wezwania stają otworem, a z zamku wybiegają ci, których Mieszko postawił na czele załogi miasta, i wszyscy biją czołem u podnóżka Kazimierza. Życzenia przeto wszystkich zbiegają się w jedno, dążenia wszystkich sprzymierzają, a książę od wszystkich hołd odbiera85.

[7] Nie przestraszony tym Mieszko, ogromnej siły ducha książę86, bada rady udzielane przez swoich, ich wierność, odwagę i siły, lecz za późno; niełatwo bowiem zaradzić długo zaniedbywanej chorobie i daremne jest zastanawianie się na dnie morza nad rozbiciem okrętu. Albowiem w tym samym czasie, w którym zobowiązali się świętą przysięgą, że stanowczo położą życie w jego obronie, zapominają i o wierności, i o księciu. Atoli opuszczają go i jego ulubieńcy, niepomni zgoła wielkich dobrodziejstw. Wśród nich książę Odo, pierworodny jego syn, jako najzaciętszy wróg usiłuje usunąć korzeń własnego pnia, na własną głowę sprowadza pożar, z zaciętością wielką nastając na zgubę ojca. Nie po to, aby miał naśladować — uchowaj Boże — pewnego ojcobójcę, Baktriańczyka, lecz aby odsunąć od panowania synów macochy87, którym ojciec przyrzekł dziedzictwo po sobie.

Syn zaś wyżej wspomnianego króla Baktrianów Eukratydesa88, choć dopuszczony już przez ojca do współrządów, z żądzy władzy go zabił, a zabiwszy go jako wroga a nie jako ojca, przejechał wozem przez zakrwawione jego zwłoki i kazał je porzucić nie pogrzebane. Jednakże nie uszło mu to bezkarnie. Oto bowiem jedyny syn tego ojcobójcy trapi się śmiercią dziada i w tym utrapieniu bez wiedzy stróżów wchodzi do lasu, pragnąc zginąć od ukąszenia dzikich zwierząt, by pozbyć się bolesnej udręki. Przez kilka dni błąkając się po kniejach gwałtowny głód zaspokaja grzybami i korzonkami. Nareszcie skosztował jakiegoś trującego korzenia i popadł w omdlenie; znużony tym zaczął ziewać, jak gdyby miał ducha wyzionąć. Do ust ziewającego wślizguje się wąż, zwabiony być może korzeniem zawierającym jad pokrewny z jego jadem. Ten pełznąc do wewnątrz, wprowadza surowe i nie strawione korzonki do otworu ujścia żołądka i wywołuje wymioty. Tymczasem ojciec oddając się polowaniu znajduje wreszcie wymiotującego syna, którego bardzo długo szukał straciwszy [wszelką] nadzieję. Z krzykiem pada na młodzieniaszka, rozpływa się we łzach, przyciska usta do ust umierającego i dyszącego obsypuje pocałunkami. Wąż natychmiast ukąsił w wargę całującego; ojciec ukąszony i przerażony zaraz odskakuje, węża z częścią wargi z trudem odrywa i miażdży, a małego na pół żywego odnosi do swoich. I wkrótce młodzieniec odzyskuje zdrowie, bo wyrzucił z siebie wszystką truciznę. Ojca zaś jad węża, wszczepiony przez ukąszenie, doprowadza do szału, którym okropnie miotany nie mogąc innych dosięgnąć, odgryza sobie po kawałku język i wargi i to połyka. Tak rozgryzając własne członki przecież nareszcie umiera. Czy rozpoznacie w tym karę Bożą? Albowiem ten sam wąż przywiązanie młodzieńca wynagradza uleczeniem go, a zbrodnię ojcobójstwa mści przez uśmiercenie ojcobójcy. Z jednego osądzić można, na jak wielką łaskę zasługuje synowskie przywiązanie, z drugiego zaś, jak wielkiej kary winien obawiać się ten, kto lekceważy cześć należną rodzicom89.

Tak więc do wygnania Mieszka przyczynił się nie tyle oręż brata, ile wiarołomstwo przyjaciół. Opuszczony niemal przez wszystkich, porzucił równocześnie ojczyznę i tron90, zadowalając się wraz z trzema synami granicznym grodkiem91. Zewsząd otaczają go liczne nieszczęścia92. Albowiem zięć jego Sobiesław, najdzielniejszy z książąt, zostaje wygnany z królestwa czeskiego, na drugiego zaś zięcia, księcia saskiego i bawarskiego, zewsząd godzą wrogowie93. A nawet ci, od których mógł spodziewać się ratunku, własnymi potrzebami tak dalece byli znękani, że nie mogli mu przyrzec choćby skromnej pomocy. Również wszyscy naczelnicy Pomorzan nie tylko odmawiają posłuszeństwa, ale i swój oręż wrogo przeciw niemu obróciwszy wszyscy cieszą się [z tego], że podlegają władzy Kazimierza94.

[8] Gdy zaś wszystkich dzielnic stolice i grody bez walki radośnie się przed nim otwierały, dzielnica śląska zamierzała podnieść bunt. Władzę nad nią przywłaszczył sobie w swoim czasie syn Władysława Mieszko, wygnawszy brata, księcia Bolesława. Odzyskawszy ją z niemałym trudem, Kazimierz oddał ją Bolesławowi. Lecz i wojowniczość jego brata, mianowicie tegoż Mieszka, poskromił przez nadanie mu kilku grodów; a również brata ich Konrada mianował księciem marchii głogowskiej. Odona zaś odznaczył księstwem poznańskim96, a Lestkowi zatwierdził dzielnice pozostawione [mu] testamentem ojca97, opiekę nad nim poruczył rządcy tych dzielnic, księciu Zyronowi, obdarzonemu wszelkimi zaletami. Sambora, siostrzeńca tego Żyry98, osadził w marchii gdańskiej99. Również niejakiego Bogusława czyli Teodoksa ustanawia księciem Pomorzan100. Gnieźnieńską zaś dzielnicę, która dla wszystkich Lechitów jest metropolią101, wraz z miastami biskupimi dokoła wcielił do własnego księstwa102. Nakazuje ponadto przyłączyć niektóre prowincje ruskie: przemyską z przynależnymi miastami103, włodzimierską z całym księstwem, brzeską z wszystkimi jej mieszkańcami, drohiczyńską z całą jej ludnością104.

Tak przeto Kazimierz został monarchą Lechii105, tak że cztery księstwa czterech braci, to jest Władysława, Bolesława, Mieszka, Henryka, przypadły na jednego Kazimierza, jak to ojciec dawno przepowiedział mówiąc o czterech rzekach106, przez które wyobraził czterech władców, [a] przez koryta rzek cztery księstwa, Kazimierza zaś do złotego dzbana przyrównując, zalety jego do wonnego zdroju. Zrywa wiec pęta niewoli, kruszy jarzmo poborców, znosi daniny, wprowadza ulgi podatkowe; ciężary nie tyle zmniejsza, co zupełnie usuwa, daniny i służebności znieść każe107.

[9] Miał zaś ten naród [pewne] od prawieku uświęcone i jakby mocą zwyczaju przyjęte [prawo]108, że każdy wielmoża wyruszający dokądkolwiek z orszakiem przemocą zabierał ubogim nie tylko plewy, siano, słomę, lecz [nawet] zboże po włamaniu się do stodół i chat i porzucał koniom, nie tyle na pożywienie, ile na stratowanie. Był też inny zadawniony zwyczaj — świadczący o podobnej zuchwałości: ilekroć wielmoża chciał nagle wyprawić do kogoś poselstwo, choćby w jakiejś błahej sprawie, to nakazywał sługom wskakiwać na podwodowe konie biednych ludzi i w mgnieniu jednej godziny rączym kłusem przebywać niezmierzone przestrzenie. Wielu ponosiło z tego powodu wielkie szkody, niektórych bowiem konie marniały nieuleczalnie, niektórych wprost padały, niektóre nieodwołalnie uprowadzano, uznawszy je jeszcze za dobre. Nadarzała się stąd niemała okazja do rozbojów, a niekiedy i zabójstw. Poza tym książęta uporczywie uzurpowali sobie prawo, iżby dobra zmarłych biskupów zabierali niby jacyś rabusie albo je włączali do skarbu książęcego109. Co bowiem prawu Boskiemu podlega, niczyją nie może być własnością, dozwolone zaś jest zajęcie tego, co jest własnością niczyją110. Wszak Bóg nie pozwala naigrywać się z siebie ani nie wolno mu urągać żadnym dziwacznym wybrykiem. Żeby więc nie działy się więcej takie nadużycia, książę sprawiedliwości111 zakazuje ich pod grozą klątwy. Jest przy tym obecnych, w święte infuły ustrojonych, ośmiu świętych kapłanów112: Zdzisław, arcybiskup gnieźnieński113, Gedko, [biskup] krakowski, Żyrosław wrocławski115, Cherubin poznański115, Lupus płocki116, Onolf kujawski117, Konrad pomorski118, Gaudenty lubuski119. Osiem zaś jest pierwszą z litych liczb wśród parzystych i liczbą błogosławieństw120; to oznacza, że ustawy powinny być dobre i że ci, którzy je szanują, będą błogosławieni. Wszyscy więc jednogłośnie oświadczają:

Kto zabrałby zboże ubogim bądź gwałtem, bądź jakimkolwiek podstępem, lub kazałby zabierać, niech będzie wyklęty. Kto z okazji jakiegoś poselstwa wymuszałby podwodę lub kazał wymusić [dostarczenie] czworonoga do podwody, niech będzie wyklęty, wyjąwszy jeden przypadek, mianowicie gdy donoszą, że którejś dzielnicy zagrażają nieprzyjaciele. Nie jest bowiem bynajmniej niesprawiedliwością, jeśli ratuje się wtedy ojczyznę wszelkim sposobem„.

I znowu: „Kto zagarnąłby dobra zmarłego biskupa lub kazałby zagarnąć, czy byłby nim książę, czy jakakolwiek znako
mita osoba, czy ktoś z urzędników [książęcych], bez żadnego wyjątku niech będzie wyklęty
121.

Atoli i ten, kto przyjąłby zrabowane dobra biskupie122 i zabranych nie zwróciłby w całości albo nie zaręczyłby za niezawodne zwrócenie ich, jako wspólnik tego świętokradztwa powinien być związany udziałem w tej samej klątwie.

Wszyscy wyrażają zgodę i zatwierdzają bardzo miłe wszystkim uchwały tak świętych zakazów; trwają one nienaruszone dlatego, że potwierdził je apostolski przywilej Aleksandra III, który natchnionym wyrokiem umocnił panowanie Kazimierza123, żeby wola ojcowska nie stanowiła dla niego żadnej przeszkody; niegdyś bowiem zastrzegł sobie [ojciec], aby najstarszy syn piastował naczelną władzę, aby spór o następstwo tronu rozstrzygała zasada pierworództwa124.

[10] Tymczasem brat nalega na brata gorącym błaganiem, bezprzerwy niepokoi go natarczywymi prośbami. Stawia mu przed oczy nędzę drżącej starości125, smutne zawodzenie bratowej126, żałosne biadania synowie, częste łkania wnuków, którym lepiej byłoby od miecza zginąć niż umrzeć z głodu, niż dostać się do jakiegoś ciasnego więzienia. I lepiej, powiada, byłoby zginąć od jednego śmiertelnego ciosu, niż żeby utrapione życie sączyło się kropla po kropli. Prosi go, aby sobie przypomniał, z jak tkliwą czułością oni pielęgnowali go w dzieciństwie, z jaką gorliwością i miłością wychowywali go jako młodzieńca, jakiej wreszcie życzliwości, jakim ich dobrodziejstwom — jeżeli się nie zaprze — zawdzięcza to, że uzyskał nie tylko najprzedniejszą część ojcowizny, lecz także naczelną władzę. Jak również synowskie, jak serdeczne, jak gorące zawsze i z głębi serca płynące były jego uczucia dla nich. Gdzież jest, mówi, owa obfitość darmo danych obietnic? Gdzie owa wierność niewzruszalna i trwała? Jeżeli więc dotąd pozostaje [w tobie] kropla tej tak wielkiej słodyczy, jeżeli tli się jakaś iskierka wdzięczności za tyle [dobrodziejstw], to największym dla nas dobrodziejstwem będzie przywrócenie nas do ojczyzny. Mniejszym bowiem nieszczęściem jest znosić ucisk jarzma w ojczyźnie niż paść pośród udręk wygnania. Brzemię zaś panowania i wspaniałomyślność majestatu królewskiego nie przystoi mężom zgrzybiałym i niedołężnym. Albowiem ani gałęzie lentyszkowego krzewu, ani stare spróchniałe tramy nie nadają się do podpierania potężnych budowli. Zaiste, nic lepszego nie mogło stać się z naszą rzecząpospolitą, której nie urąga ani cudzoziemiec, ani barbarzyńca, ani jakowyś łupieżca, lecz rządzi nią prawowity książę, którego tron stronnictwo zdrajców z nienawiści do przyrodzonych książąt127 usiłowało oddać nieprzyjaciołom, a może w tym samym duchu zdrady przeciw tobie wojować będzie. Bezpieczniej jest więc i bardziej z uczciwością zgodne, żebyś raczej szukał oparcia w posłusznych bratankach, niż otaczał się podstępnymi zdrajcami; inaczej [bowiem] trzeba by obawiać się owych słów mędrca: „Biada samotnemu, bo gdy upadnie, nie ma komu go podźwignąć128.

[11] Na to rzecze Kazimierz: „Niewdzięcznością jest zapierać się doznanego dobrodziejstwa, z czym idą pospołu wstręt do odpłacania i zarozumiała pycha. Nigdy w nas myśl nie powstała, aby być tych przywar wspólnikiem lub splamić się ich towarzystwem. Owszem, wyznaję, i zawsze chciałbym wyznawać, że zobowiązują mnie wiekopomne dobrodziejstwa brata i bratowej.

I zupełnie słuszne jest ich żądanie, jeśli dotyczy wyłącznie zwrotu należnej im ojcowizny129. Albowiem nie przysługuje mu chyba prawo do upominania się o władzę naczelną, skoro zasługuje na utratę tego przywileju, kto przyznanej sobie władzy nadużywa. Wszelako jeżeli się okaże, iż uporczywie jej nadużywał? Pożytek bowiem rzeczypospolitej wymaga, żeby nikt na złe nie używał swej władzy130. Zgoła jednak nie widzę, co mogłoby go powstrzymać od skutecznego upominania się o swe dziedzictwo. Wtedy powstało wśród panów szemranie i wzmogła się buntownicza wrzawa. Mówią: „Oto stało się to, czegośmy się obawiali. Rzadko kruk krukowi oko wydziobuje, rzadko brat brata doszczętnie niszczy. Nasza tu dzieje się krzywda, najoczywistsze nasze niebezpieczeństwo! Jego bowiem przywrócenie jest naszą zagładą. Albowiem gdy tylko nadarzy się stosowna pora, nie zaniecha wywrzeć najsurowszej zemsty za krzywdę, co więcej, najsroższego okrucieństwa zemsty. Dwaj zaiste zagrażają nam wrogowie: Mieszko z powodu swoich krzywd, a Kazimierz z powodu braterskich. Cóż więc? Wypadałoby zapewne tą samą motyką odciąć gałązki tego samego szczepu, na próżno bowiem wycina się oset, gdy wewnątrz pozostaje przyległy korzeń„. Kazimierz zaś zrozumiawszy, że tak niebezpieczny bunt obróci się przeciwko niemu, zapewnia, iż nie powiedział tego w myśli przywrócenia brata [do władzy], lecz w zamiarze wypróbowania ich usposobień, i że ich stałość względem niego jest mu bardzo miła.

[12] Atoli Mieszko zwraca się do cesarza z prośbą o wstawiennictwo [i] wobec senatu cesarza Fryderyka131 z żalem uskarża się
w ten sposób: „Bez powoda, bez sędziego, bez żadnych świadectw132 ani pomocy dokumentów, nie pozywając go [przed sąd], nie dowodząc winy, nie wysłuchując, wyzuto go z przywileju pierworództwa, pozbawiono prerogatywy pryncypatu, wreszcie gwałtem wytrącono z posiadania ojcowizny i mu jej wzbroniono„. Ani jednak odwoływanie się do prawa, ani siła wymowy, ani pośrednictwo przyjaciół, ani usilne prośby, ani zapewnienia wierności nie mogły mu nic pomóc, gdyż zalety Kazimierza, chociaż nieobecnego, dowodnie przeciwdziałały. Albowiem cesarska wysokość zawyrokowała, że ani Polaków nie można pozbawiać prawa obierania sobie księcia, ponieważ jest mu obojętne, czy mają nieużytecznego, czy nie mają żadnego; ani nie powinien Kazimierz tracić pryncypatu jedynie z zawiści do swoich zalet. Tak więc Mieszko odebrał cięgi w miejscu, skąd spodziewał się pociechy. [Po czym] nie zwątpiwszy jeszcze zupełnie o sobie, znajduje niecną co prawda, ale zbawienną radę. Córkę bowiem wydaje za mąż za jednego ze swoich, który niegdyś był na Pomorzu poborcą podatków133. Przy jego pomocy pozyskuje nie uległość wprawdzie, lecz przyjaźń i życzliwość Pomorzan. Pokładając w nich ufność, z garstką zbrojnych podkrada się nocą pod metropolię, o świcie osacza ją, zdobywa i wkracza jako zwycięzca134. Osadziwszy tam załogę w bardzo krótkim czasie odzyskuje wszystkie ojcowskie grody135 z tą samą niemal łatwością, z którą je utracił; do odzyskania ich brat, jak mówią, potajemnie dał mu sposobność. Ponieważ jednak powodzenie w małych [sprawach] zwykle budzi nadzieję na większe, skorciła go chęć odzyskania pryncypatu. I długo spierają się ze sobą już to słowami, już to orężem. Jednakże o wiele słabszy Mieszko walczy raczej podstępem i sprytem. Ilekroć bowiem widzi, że grozi mu silniejsze natarcie zbrojnych, przysięga, że wystarczy mu ojcowizna, wyrzeka się pryncypatu; gdy zaś natężenie wojny słabnie, twierdzi, że wymuszone przysięgi nie mają mocy. Niekiedy posługuje się owym fortelem, o którym czytamy w Dziejach Libii Demostenesa136.

Wilki powaśniły się z pasterzami z nienawiści. Pytają się pasterze: „Czemu nas prześladujecie?” Odpowiadają wilki: „Ponieważ zawarliście przymierze z naszymi nieprzyjaciółmi. Jeżeli więc chcecie układać się z nami o trwały pokój, odpędźcie naszych wrogów, to jest psy„. Podobnie układają się z psami, aby odeszły od ich wrogów, to jest od pasterzy, a [wtedy] będą miały z nimi pokój. Gdy tak się stało, tym swobodniej się srożą, niosąc trzodzie zagładę.

Mówi więc Mieszko do brata: „Czy ty nie wiesz, że Bolesław Władysławowie jest naszym wspólnym wrogiem? On bowiem pragnie naszą wolność zaprzedać Niemcom137, aby za cenę danin składanych przez innych ulżyć swojej u nich niewoli. On ciągle depcze nam po piętach, to aby zemścić się na nas za krzywdy ojca, to aby zniszczywszy nas zupełnie, sam — nie daj Boże — zagarnął wolny pryncypat. On to albo między nami przebiegle sieje niezgodę, albo roznieca zarzewie już posianej. Jeśli więc jego porzucisz, ja odstępuję od skargi i zrzekam się całkowicie prawa pierworództwa„. Skoro więc łatwowierny Kazimierz go odtrącił, chytry Mieszko wnet zaprzysiągł mu więzy przyjaźni. Za jego radą przywraca do łaski syna138, obiega znów książąt niemieckich i co znaczniejszych panów, a uzyskawszy u cesarza przyzwolenie [na działania] przeciw Kazimierzowi — bardzo wielu sobie zjednuje i na zgubę brata namawia139. [Aliści], gdy spośród nich znaczniejsi w wysokim pomieszczeniu jakiegoś zamku w sprawie wygnania Kazimierza naradzają się i sprzysięgają, nagła zagłada pozbawia ich wszelkiej możności rady i szkody. [Ów] bowiem zamek, acz trwałej budowy, żadną siłą ani żadną wichurą nie uderzony, lecz niezbadanym wyrokiem boskim140 nagle wstrząśnięty, wszystkich prawie przywalił, a niektórych życia pozbawił141.

Tak to ostygła zawziętość jego nieprzyjaciół. I nie dziw, ponieważ Pan chciał niewinność jego wsławić tym samym prawie cudem, jakim uświęcił połóg Matki. Rzymianie bowiem dla uwiecznienia swej sławy wybudowali ongi jakowąś świątynię na cześć Apollina, która odznaczała się zarówno podziwu godną sztuką, jak wytrzymałością. Gdy pytali wyroczni, jak długo ma ona istnieć czy stać, odpowiedziano im: „Dopóki dziewica nie porodzi„. Oni [jednak] sądząc, że to się nigdy nie może zdarzyć, ponieważ jest sprzeczne z naturą, nazwali tę świątynię Apollina wieczną. Atoli w tej samej chwili, gdy Błogosławiona Dziewica porodziła, owa wieczna budowla runęła i zamieniła się w proch142. Widzisz więc, Kazimierzu, co zawdzięczasz Stwórcy, co Matce Jego, skoro raczyli ciebie nie tyle obronić, ile opromienić aż takim cudem.

[13] Nie przestała jednak czyhająca zazdrość paraliżować u szczytu powodzenia siłę niezwyciężonego [władcy]. Albowiem odstręczają od niego najwierniejszych jego przyjaciół z tą samą przebiegłością, która sprawiła, iż krótko przedtem odwrócił się Bolesław; z cudzego bowiem nieszczęścia współzawodnicy jego wróżą sobie szczęście własne.

Żył przecież chory, a raczej chorowity książę mazowiecki Lestek, bardzo przecież silny wypróbowaną dzielnością swoich. Gdyby tych odsunęli, pozostałoby Kazimierzowi — jak sądzą —już tylko bardzo mało siły. Mówią więc, że wynaleźli niezawodną rękojmię przymierza między nim a bratem, byleby nie odmówił bratu jednej jedynej dzielniczki Polan143, która z racji pokrewieństwa po śmierci Lestka jemu miała przypaść. Była bowiem Lestka. Jego chorobie nie przystałoby teraz księstwo, lecz jakakolwiek ulga w nieszczęśliwym życiu. Zaklinają się, że tym sposobem położą kres całemu sporowi. Kazimierz zawiesił jednak odpowiedź, aby się namyślić. Oni tymczasem udają się na tajemną rozmowę do namiestnika Lestka i wojewody, który roztropnie rządził całym księstwem, i wyjawiają mu rzecz jakby już zatwierdzoną przez Kazimierza. Zapewniają kłamliwie, że Kazimierz przymierze z bratem chce okupić kosztem posiadłości chorego synowca. „Rozważ — powiadają — co masz wybrać.Jeżeli bowiem, uchowaj Boże, wyrazisz zgodę, to z powodu bezprawnego pogorszenia warunków [twego] wychowanka, z samego prawa siebie samego pozbawiasz opiekuństwa nad nim czy trosk144; jeśli zaś odmówisz, uwikłasz się w trudne do rozgmatwania kłębowisko wrogości u Kazimierza. Mieszko bowiem wzdraga się przed ceną tak niegodziwych targów; jeśli masz rozum, pod jego opieką będzisz bezpieczny od obu„.

Lestek więc za namową namiestnika przechodzi wraz z wszystkimi możnymi pod opiekuństwo Mieszka, a syna jego Mieszka, młodzieńca nadzwyczaj przemyślnego i wytwornego, ustanawia testamentem następcą w swoim księstwie145. Atoli młodzieniec, jakby znudzony czekaniem i zniecierpliwiony, wkrótce zaczął postępować jak książę. Lestek, chociaż chory, niechętnie to znosił. Żalem zdjęty rzucił się Kazimierzowi do nóg [ze słowami:] „Zgrzeszyłem, ojcze, przeciw niebu i tobie i nie jestem godzien zwać się synem twoim; uczyń mię jakby jednym z twoich najemników”146. Najłaskawszy książę, ucałowawszy go ze łzami, przebaczył mu winę odstępstwa. I niewiasta bowiem, jak mówi prawo, która zaraz powróciła [do męża], nie uchodzi za rozwiedzioną147. Wtedy Lestek z pobożną czcią potwierdzając święty testament ojca dodaje mu mocy przez własne również oświadczenie, iż ogłasza Kazimierza zupełnym swoim następcą, a tę ostatnią wolę potwierdził w ostatnim dniu [życia]148. Stąd oczywiście widać, że poprzednim testamentem nic nie przekazał, ponieważ poprzedni zapis wygasa mocą następnego149. Uznaje się bowiem konsens tylko wtedy, gdy konsens trwa150.

[14] Gdy w ten sposób zatarg braci chwilowo raczej został przerwany niż uśmierzony, dzielny Kazimierz uważając bezczynną gnuśność za wroga natury zwraca się ku ościennym krajom, wzgardziwszy zamykaniem się w ciasnych granicach ojczyzny151. Wkroczywszy na Ruś podchodzi pod pierwsze miasto Brześć152, dobrze zabezpieczone zarówno dzięki załodze, jak sztuce i naturalnemu położeniu, i ściska zewsząd dokuczliwym oblężeniem. To miasto postanowił przywrócić pierworodnemu synowi swej siostry, wygnanemu przez braci wprowadzonych w błąd. Matka bowiem powodowana tajemną niechęcią kłamała, że on nie był jej synem, lecz że go podrzucono, gdy zbrakło nadziei na potomstwo153. Rzecz ta, acz nieprawdopodobna, w oczach wielu obciążyła [dobre] jej imię. Dlatego obywatele uważając za hańbę, żeby jakowyś podrzutek miał panować nad książętami, podnieśli gwałtowny bunt. Ale również dowódcy wojsk wielce się tym zgorszyli.

Przy tej sposobności rozległ się głośny pomruk buntu i zwrócił się przeciwko Mikołajowi, pierwszemu dostojnikowi dworu książęcego, mężowi największej rzetelności154. Oburzano się bowiem, że majestat takiego księcia, nie rozwagą, lecz istnym jego szaleństwem [wiedziony], popadł w tę głupotę, że bronił sprawy jakiegoś bękarta przeciwko synom [prawowitym], nie przeciwko [dalszym] krewniakom, i że dla marnego zysku tak świetną sławę Lechitów wystawił na tak niebezpieczne, tak haniebne targi. Nie brak takich, którzy uporczywie twierdzą, że umawiał się on z nieprzyjaciółmi na zgubę wojska. Atoli mąż, dzielny i przemyślny, niektóre ich oszczerstwa rozsądnie osłabia, niektóre spokojnie znosi, niektórym zaprzecza, aby nie zdawało się, że raczej jest buntownikiem niż obrońcą wspólnej sprawy.

Tymczasem nadbiega ktoś z lekkozbrojnych, który donosi nie tylko o zbliżaniu się niemałych zastępów nieprzyjacielskich, ale wręcz palcem pokazuje, z jak bliska zagrażają. Nadchodzi bowiem grodowi na odsiecz książę bełski Wsiewołod z książętami włodzimierskimi155, z panami halickimi, z doborowymi oddziałami obcych posiłków, z tysiącami Partów156. Zdaje mi się, że widzę las najeżonych włóczni, owe barbarzyńskie znaki na tarczach157, [owe] nader zwarte szyki bojowe, ów błysk oręża, i tak umiarkowane, tak ciche posuwanie się oddziałów, że wydawałoby się, iż poruszają się bez ruchu, aż nie zawładną niepostrzeżenie obozem oblegających albo umiejętniejszym porządkiem bitwy nie osiągną chwały zwycięstwa. Kazimierz natychmiast każe otrąbić hasło, aby z nimi się spotkać; chwyta za broń, żwawo dosiada rumaka158, nieustraszony, [na nic] niebaczny rusza na niespodziewanego nieprzyjaciela, gdy tymczasem niektórzy z jego ludzi zajęci byli oblężeniem, niektórzy przeszukiwaniem miasta, inni zaś z innych powodów rozpierzchli się na wszystkie strony. Zdumiewająca wprost odwaga, żebym nie powiedział lekkomyślność! Z tak szczupłą garstką — o czym nikt prawie z jego otoczenia nie wiedział — nie boi się niemal w pojedynkę walczyć z tyloma tysiącami nieprzyjaciół, gdy deszcze strzał partyjskich159 gęściej od gradu spadają na niego z przeraźliwym poświstem. „Towarzysze — rzecze — bardzo łatwo osojad rozprasza roje os, a sam widok białozora rozpędza stada tchórzliwych wróbli160. Rozbiwszy więc niczym piorun spadający pierwszą linię bojową przeciwników, żelazny mur oręża włócznią przebija, mieczem rozrąbuje, nieprzyjaciół po ziemi kładzie niby trawę w polu. O, rzeczy tak niewiarygodna jak i zdumiewająca! Ani go nie powaliła nawała tylu siłaczy, ani nie zgniótł tak wielki tłum nacierających, ani nie przeszyły ostrza tylu mieczów, ani nie przebiły groty tak licznych włóczni. Nie przeraża go napór ludzi jakby tłocznię ugniatających161, lecz przebiega błyskając zębem zupełnie jak pochrząkujący warchlak162, którego zaciekłość psów lub własna podżega. Nie zwyciężony ani zwyciężaniem nie znużony163, jedne fale z hukiem weń uderzające przyjmuje, inne na kształt skały odbija. W tym uderzeniu niknie wycie szturmujących, [ba], cała siła zbójecka, bowiem:

Garnek, który zderzy się z kamieniem,
Z pierwszym pęknie uderzeniem,
Głaz zwycięski się nie zlęknie,
Garnek zada cios — i pęknie.
Tak to wojować ze skałą
Skorupie się nie udało164.

Gdy dość już długo trwała wrzawa walki, wówczas ludzie Kazimierzowi jeden po drugim pospieszają [i] opłakują gwiazdę swojej chwały jakby już zgasłą. Ujrzawszy jednak znak zwycięskiego orła165 radośnie przedzierają się poprzez zwały trupów i tym usilniej prą do zwycięstwa, z im większą chlubą patrzą na tryumf swego księcia, tak wielki, że z tylu tysięcy nieprzyjaciół tylko ich książę166 wymknął się ze zwinnością pegaza167. Wszystkich innych albo miecz syty krwi zgładził, albo uciekających wezbrana rzeka w falach pogrążyła, albo korzących się zwycięzca wziął do niewoli. [Stało się tak] według przepowiedni ich wróżbity168, który w przeddzień bitwy zapytany przez nich o wynik bitwy, z trzewi przepowiedział pytającym naturę159, iż nieszczęsny będzie koniec tego osobliwego zdarzenia. Odnosząc tę wróżbę do nieprzyjaciela a nie do siebie, oni sami znaleźli się w tej potrzebie. Była to niewątpliwie taka sama nieszczęsna przepowiednia, jakiej Saul dopytał się u ducha Samuela wywołanego przez wieszczkę: „Mężowie izraelscy z orężem wojennym padli w górach Gilboa170. Tak zdobywszy gród171 i odniósłszy zwycięstwo [Kazimierz] ustanowił [tego] księcia, którego był wysunął172. Atoli po upływie krótkiego zaledwie czasu ustanowiony książę zostaje zgładzony podaną mu przez swoich trucizną. Dzielnicę zgładzonego [księcia] Kazimierz oddaje łaskawie jego bratu, księciu włodzimierskiemu Romanowi, aby mu był powolny173.

[15] Tego to Romana szczodrobliwy Kazimierz za szczególne zasługi odznaczył nadaniem mu królestwa Haliczan po wygnaniu ich króla Włodzimierza174. Ten Waga króla węgierskiego Belę175, aby mu pomógł odzyskać tron. Król nie tyle z litości dla wygnańca, ile z chciwości panowania wypędza ustanowionego tam Romana króla, zajmuje królestwo, swojego wprowadza syna176. Wygnańca zaś, aby nie był przeszkodą, związanego zamyka w więzieniu na Węgrzech. Jednakże ten, przekupiwszy straż więzienną, wymyka się w końcu po kryjomu i znękany rozlicznymi utrapieniami, gdy utrudzonemu życiu właśnie groziło rozbicie, dobił wreszcie do zbawczej przystani177.I tak, skąd poczęła się choroba, stamtąd zrodziło się na chorobę lekarstwo. Jako że w jakimś porywie zuchwałości wkradł się on niegdyś z rabusiami do granic Kazimierza178 i porwane niewiasty znakomitych panów uprowadził prawem rozboju w najdalsze kraje barbarzyńców. Przemilczani, że pogwałcono kwiat dziewic, niektóre nawet niedorosłe; nie mówię, że pohańbiono cześć matron, że zbeszczeszczono miejsce święte, że wywleczono kapłanów od ołtarza podczas sprawowania świętej ofiary179, odzianych w poświęcone szaty, że zbeszczeszczono religię w najświętszej chwili, więcej, że bezecnie sponiewierano uczczenie Królowej Niebios, gdyż jakby na jej hańbę świętokradzka bezbożność w samą uroczystość Wniebowzięcia nie wzdragała się przed przeklętą zbrodnią! Toteż sprawca tej zbrodni zesłany został z tego powodu przez Kazimierza na wygnanie. Wszak sprawiedliwie powinien był drżeć przed jeszcze surowszym gniewem tego, którego maje stat obraził tak śmiałym zuchwalstwem. Ponieważ jednak z pokorą uciekł się do łaski wielce miłościwego Kazimierza180, nie zabrakło mu powodzenia [i otrzymał] nadspodziewanie przebaczenie. Nie tylko bowiem przebaczają mu zuchwalstwo, lecz nawet doznaje dobrodziejstwa pocieszającej łaski u świętej wyroczni władcy181. Albowiem dostojny książę wysyła pierwszego dostojnika dworu, owego sławnego Mikołaja, który i syna królewskiego — co wszystkim ludziom Wschodu wydawało się rzeczą niemożliwą — władczo usuwa wraz z całym przepychem wielmożów panońskich, i wygnańcowi przywraca królestwo. Tak więc ta sama ręka ranę mu zadała i wyleczyła182. Dlatego wszystkie królestwa Wschodu183 przejął tak wielki strach, że na skinienie Kazimierza wszyscy drżeli bardziej niż liście drżące [na wietrze].

[16] Wszelako ta świetna sława, ile łaski zjednała komesowi Mikołajowi, tyle wzbudziła zazdrości. Niektórzy bowiem ludzie nie mogąc wyrobić dzielności w sobie, prześladują ją w innych. I tak głośny stał się pomruk jadowitego buntu wszczętego [już] dawniej, że siedemdziesięciu satrapów sprzysięgło się na obalenie tej kolumny184. Sądzą, że po jego zejściu, jakby [po zachodzie] słońca, będą mogły zajaśnieć ich cienie. Ażeby się [zaś] nie zdawało, że spiskują przeciw niemu na darmo i bez przyczyny nie mając ani prawdziwych ani prawdopodobnych racji, zgarniają niektóre bałamutne brednie mające uchodzić za przyczynę. Twierdzą, że przez niego chwała tego królestwa uległa poniżeniu, [a] wszystka podstawa chwały osłabieniu. Zapewniają, że po zerwaniu przymierza z królem Panończyków zupełnie znikło bezpieczeństwo tego królestwa; mówią, że cała sława Lechitów pochyliła się do upadku przez przywrócenie halickiego wroga, którego należałoby raczej na szubienicy powiesić niż wynosić do godności królewskiej. Dodają, że jego [Mikołaja] zuchwałej pychy nikt nie powinien znosić, ponieważ zlekceważył powagę senatu [i] nie tyle przewyższywszy, ile stłumiwszy i podeptawszy wielkość znakomitych ludzi, nie wstydzi się bynajmniej wynosić pod niebo swego uporu.

Atoli ceniona jego o rzeczypospolitą dbałość, wypróbowana, trwała wierność, chwalebna dzielność i wszystkim dobrze znana nieskazitelność rozwiewają wszystkie ich kłamstwa, gdyż miotane jedynie parskającą zawiścią, nie miały żadnego znaczenia, choćby się nawet wydały prawdopodobne. Mimo to jednak postanawiają przeprowadzić podstępem, czego nie mogli dokonać siłą. Wiedzieli bowiem, że dopóki Kazimierz istnieje, tamten upaść nie może. Dlatego obmyślili plan bardziej przebiegły: uknowawszy potajemnie spisek przeciw Kazimierzowi, samej głowie spisku, kasztelanowi krakowskiemu185, pod pozorem jakiejś niechęci przenieść się każą do Mieszka, ostrożnie czyhając na odpowiednią porę do zdrady. Gdy więc książę zajęty był sprawami w odległych okolicach, rozgłaszając kłamliwie, że został zgładzony, różne [też] zmyślają przyczyny śmierci. Doradzają kasztelanowi, aby nadciągnął wraz z Mieszkiem i usiłują zająć miasto pozbawione przyjaciół Kazimierza.

Tymczasem świątobliwy biskup krakowski Pełka186 z garstką najwierniejszych przyjaciół zawczasu przychodzi miastu na pomoc. Chociaż stawiał buntownikom silny opór, w końcu mieszkańcy popełniają zbrodnię zdrady: miasto poddaje się, otwiera się gród, a zdradzieckie potwory przywłaszczają sobie odznaki dostojeństw, prefektury, trybunat, świetny konsulat, senatorskie godności i wszystkie urzędy187. Atoli gwiazda, której zachód kłamliwie rozgłaszali, wśród ciemnej burzy jeszcze jaśniej zabłysła. Albowiem mąż dzielny, gdyby nawet opadł niekiedy z sił, odwagi nie traci. A więc Kazimierz wezwawszy ze wschodu dwa orły, oddala żarłoczne sępy i odpędza zdradzieckie kruki188. Skoro [ludzie] Mieszkowi usłyszeli, że Kazimierz ożył, co więcej, że z bliska zagraża razem z księciem włodzimierskim Romanem i księciem bełskim Wsiewołodem, [natychmiast] pod osłoną nocy pouciekali. Uporczywa wieść, że ciągną przeciw nim wojska niezwyciężonego księcia czeskiego Konrada, niemałą przejęła ich trwogą. Był to bowiem tak znaczny i tak dzielny książę, iż od jego skinienia poruszała się oś rzymskiego cesarstwa189, jako że zwycięski cesarz rzymski Fryderyk mając wyruszyć przeciw Saladynowi, najzaciętszemu wrogowi Grobu Pańskiego, jego [właśnie] wyznaczył na pomocnika tronu cesarskiego przy boku swojego syna, króla Henryka, pominąwszy wszystkich innych książąt190. A ponieważ był bratem żony Kazimierza, w żaden sposób nie powinien był lekceważyć, ani nie mógł być obojętnym na krzywdy najbliższego z przyjaciół191. Gdy jednak zaplątał się w arcypilnych sprawach cesarstwa i wstrzymała [go bynajmniej] nie udawana zwłoka, Kazimierz śmiało wyruszył na Kraków, który odzyskał w tej samej chwili, kiedy go opasał oblężeniem.

Czyż nie widzisz, Kazimierzu, oczywistej opieki bożej?192Oto załoga tylu wyborowych wojowników broni grodu stołecznego wyposażonego najstaranniej we wszelkie pomoce [obronne] i zasobnego w nadmiar wszelkich zapasów! Wszyscy [są tam] zaprawieni w wojowaniu, wszyscy zaprzysiężeni, wszyscy zaciekle zgrzytają zębami, wszyscy [są] do przelewu krwi gotowi, wszyscy razem uzbroili się na zgubę Kazimierza! Ich siłę bojową tu wspomaga Mieszkowic dowodzący załogą, [a] tam twórca tych pomysłów, rządca grodu193. Tamtego podżega żądza panowania, tych sztylet złości zbroi. Brak nadziei na otrzymanie łaski u Kazimierza podtrzymuje wszystkich w stanie zbuntowania. Wtedy to któryś z obozowych pachołków jakby dla lekkomyślnego popisu wybiega z obozu oblegających, przeskakuje wał, przesadza okop, i wspiąwszy się na ścianę [palisady], wystawia dymiącą głownię, co wygląda jak pożar grodu. Straże od razu podnoszą wielki wrzask krzycząc zewsząd, że miasto gore od pożaru. Gdzież teraz, mężowie, owa dzielność? Gdzie niedawne tak pełne zapału męstwo? Gdzie owa zgrzytająca zębami większa niż u lwów zaciekłość? Wszyscy nagle przerażeni, wszyscy jakby uderzeniem pioruna wstrząśnięci, jakby gęstą chmurą dymu okryci, acz żadne zgoła nie groziło niebezpieczeństwo, dobrowolnie rzucają się z wałów na dół w ręce nieprzyjaciół, niektórzy przez otwarte bramy do niewoli tłumnie się cisną.

Owego pomysłowego mistrza zdrady na pół żywego wyciągają z bazyliki194, do której schronił się drżący, [i] wydają go zapalczywości orłów, których szpony unoszą go na Ruś, następnie do Panonii na nieszczęsne koleje wygnania. Przepowiedział to niegdyś świątobliwy Gedko mówiąc w natchnieniu proroczym: „W przeciwnym razie uprowadzą cię jak koguta, który wysiadując cudze pisklęta właściwą matkę od gniazda oddala195.

[17] [Kazimierz] zaraz wyzwala z niewoli synowca, wraz z całą gromadą jego [ludzi], na drogę zaopatruje i jakby szczególny dar odsyła bratu odebrawszy gród [stołeczny] i [inne] grody, które brat był zajął. Uwolnieniu zaś ich wielce pomogła mowa przesławnego męża, przewspaniałego arcybiskupa Piotra196. Gdy bowiem wszyscy byli bliscy zawyrokowania: albo porozsyłać jeńców na wygnanie, albo zamknąć ich w więzieniach, albo wydać na wyszukane męki, albo w każdym razie do cna wykorzenić zarodki buntu — rzecze Piotr:

Nie tak, synaczkowie, nie tak! Nie godzi się bowiem, praw [czułej] miłości odpłacać nieczułą surowością197, zwłaszcza że uczciwiej jest świadczyć dobrodziejstwo niż [wykorzystywać] okazję do zemsty. Posłuchajcie, proszę, sławnych tejże uczciwości wzorów. Zwycięski król Epirotów Pyrrus pokonawszy Rzymian odesłał do Rzymu dwustu żołnierzy bez okupu, aby poznawszy męstwo [tego] męża uznali [również] jego wspaniałomyślność198. Aleksander Wielki walczy z Porusem, odnosi zwycięstwo i Porus dostaje się do niewoli; a tak dalece bolał nad klęską, iż mimo przebaczenia otrzymanego od nieprzyjaciela ani pokarmu nie chciał przyjmować, ani ran swych opatrzyć nie pozwolił. Aleksander dla uczczenia jego hartu cało odesłał go do królestwa, przystoi bowiem, aby mąż dzielny i odwagą się odznaczał, i uczucia miłości nie był pozbawiony199. Nie mniejsza była również dobroć Heraklejczyków, gdy Ateńczycy zeszli z okrętów na ląd i pustoszyli ich pola, [a] wszystkie [te] okręty zatonęły podczas nagłej burzy. Ponieważ więc z tak szczupłą garstką nie mogli wrócić ani morzem, ani lądem, Heraklejczycy, chociaż mogliby ich pokonać lub zupełnie zniszczyć, szczodrze zaopat rzonych w posiłki odesłali, aby jako przyjaciół oddać tych, których mieli byli za wrogów200.

Cóż, zapewne nie smakuje waszemu podniebieniu leśne dzikie wino i pogańska cierpkość? Nie uchodzi jednak, aby wydał wam się niesmaczny przykład świątobliwego Elizeusza201. Król bowiem Syrii w zamknięciu i skrycie zmawiał się często na króla Izraela. Widząc to przez Ducha Bożego Elizeusz królowi Izraela [wszystko] wyjawił. Tak to dzięki jego doniesieniom pojmano wielu szpiegów. Gdy dowiedział się o tym król Syrii, rozgniewany, wysłał wojsko, aby obiegło miasto, gdzie mieszkał Elizeusz, aby został ujęty i doprowadzony. Gdy nastało rano, sługa Elizeusza, syn — jak niektórzy mniemają — Sunamitki, niegdyś przez tegoż wskrzeszony, widząc wojsko wokół miasta, zdumiony przyszedł do Elizeusza i rzekł: «Ojcze, Syryjczycy obiegli miasto». Na to Elizeusz: «Nie lękaj się, bo wielu jest z nami!» Chłopiec na to: «Bynajmniej, panie». Wtedy Elizeusz zaczął modlić się do Pana, aby otworzył oczy chłopca; a gdy się modlił, chłopiec ujrzał wozy ogniste i wojsko, na górach o wiele liczniejsze niż Syryjczyków, i rzekł: «Prawdę mówisz, panie». Ponownie zaczął modlić się Elizeusz, aby Pan pokarał nieprzyjaciół ślepotą, nie żeby zaniewidzieli, lecz żeby ogarnęła ich pewnego rodzaju drętwota, która zowie się ακρισία lub άδερκής202, jak to się stało z Sodomitami, gdy aniołowie bawili w gościnie u Lota. Elizeusz wyszedłszy do nich zapytał: «Kogo szukacie?» Oni zaś nie poznawszy go odrzekli: «Nikogo, prócz Elizeusza». Ów na to: «Chodźcie za mną, a znajdziecie go». Oni zaś poszli za nim i przybyli do Samarii. A gdy znajdowali się w środku miasta, nie wiedząc, gdzie są, znowu pomodlił się Elizeusz, aby otworzyły się ich oczy; i ujrzawszy, że są w środku miasta, otoczeni nieprzyjaciółmi, bardzo się przelękli. Rzekł więc król izraelski Joram do proroka: «Zabijemy ich». Ten odrzekł: «Bynajmniej. Albowiem nie ty przyprowadziłeś ich zbrojny w łuk i miecz, ale Pan potęgą swoją. Owszem, trzeba im dać coś do jedzenia i ich odesłać». Co też uczyniono. Również waszych jeńców Pan w podobnej pogrążył ciemnocie ślepoty, gdy świątobliwy biskup krakowski z całym duchowieństwem swego kościoła płakał nad tym, więcej niż prorok. Któż bowiem, chyba ślepy, nie widziałby oczywistej ich ślepoty, skoro zdawało im się, że tam wybuchł pożar, gdzie nawet śladu pożaru nie było. Ich więc pojmanie jest sprawą boską, nie dziełem waszej ludzkiej dzielności. I dlatego za dar Bożej dobroci wypada odwzajemnić się dobrocią, a nie bezbożną krwawą zemstą.

Wszystkich przeto z całym ich mieniem odesłał dobry Kazimierz. Ten postępek tak ujął Mieszka i serce zapalił odtąd tak wielką miłością do brata, że zapomniawszy wszelkich krzywd cieszył się ciepłem braterskich uścisków. Widział bowiem Wincenty, który to napisał — a wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe203. Nie tylko prostoduszne, lecz i pełne zaufania były wzajemne ich rozmowy i też radosne, najserdeczniejszą miłością ożywione uroczystości biesiadne. Sprawcą zaś tej zgody i więzadłem, złotym łańcuchem zgoła, był mąż w pilnym staraniu o wszelką cnotę, o wszelką wiedzę, o wszelką mądrość utwierdzony, wszelką grzecznością obyczajów się wyróżniający, rodu szlachectwem nie mniej niż umysłu nader wybitny — ten sam arcybiskup Piotr. I choćbym pękł, słowami nie potrafię oddać jego zasług, bowiem:

Nieboskłon204 wozem przemierzam
Mały ja Katon pisząc dla Homera205.
Jest bowiem Piotra opoka
Nad wierszy miarę wysoka.
Niech wyśpiewuje stuwierszem206
Piotrowi wiecznie krąg wieszczów.
Kuleje metrum każde,
Nie zmieści Piotra żadne.
Człowieka poznać chcesz blisko,
Niebieskie przejrzyj kolisko.
Spojrzyj na tamtych na ziemi,
On sam bez zdrady się mieni.
Słodkości zdroju pełny,
Słońce niebiańskie wdzięczne,
Gwiazdy jasnością gwiezdny,
Nektaru słodkością słodki207.
Niedobrze się oceniasz,
Gdy zewnątrz dobra szukasz.
We wszystko w obfitości
Bogatyś w swojej jaźni.
Ciebie ród wynosi, sławi stan, władza ubogaca,
Zacniej cię cnota twoja uzacnia208.

[18] Ten sam [mąż], którego obwiniano również o zerwanie przymierza z królem węgierskim, to jest pierwszy dostojnik, komes dworu Mikołaj209, z często wspominanym biskupem krakowskim Pełką210 odnawia je według postanowień świętych211, mianowicie błogosławionego króla Stefana i najświętszego patrona Polski Wojciecha212: „aby wspólnie pielęgnowano przyjaźń między obydwoma królestwami, aby wspólnie zwalczano nieprzyjaciół jednego i drugiego: w chwilach pomyślności wspólne odnosić będą korzyści, a w ciężkim położeniu bezzwłocznie pospieszą sobie na pomoc”.

[19] Kazimierz przeto zawładnąwszy królestwem, pewny przyjaciół, lecz niepewny przyjaznych stosunków213, śmiało214 podejmuje mozoły [wojny] z Getami215. Zgnębiwszy wielce ich pogranicze i ledwie pokonawszy ich w licznych starciach, bierze się odważniej do [poskromienia] dzikości krnąbrnych Połekszan216, z którymi dotychczas nie wojował ani zbrojnie ich nie zaczepiał. Chwalebnemu Kazimierzowi wydało się bowiem niechwalebne, żeby uważano, iż zadowala się chwałą ojcowską. Są zaś Połekszanie szczepem Getów, czyli Prusów. Lud to bardzo dziki, okrutniejszy od wszystkich dzikich zwierząt, niedostępny z powodu broniących dostępu rozległych puszcz, z powodu zwartych gąszczów leśnych, z powodu smołowych bagien. Ponieważ pewien Rusin, książę drohiczyński217, miał zwyczaj potajemnie wspierać tych rozbójników, [nasz książę] doznaje pierwszych ukłuć oburzenia. Skoro tylko [został] zamknięty w grodzie, który jest stolicą jego księstwa i zwie się Drohiczyn, [tak] zgnębiony został uciskiem oblężenia, że nie tyle przystał na warunki poddania, ile zgoła popadł w stan wiecznego poddaństwa218. Potem ledwo przemierzywszy ową nieprzebytą puszczę w ciągu trzech naturalnych dni w szybkim pochodzie, czwartego dnia przed świtem każe katolicki książę, aby całe wojsko przede wszystkim posiliło się zbawienną Hostią, a świętą ofiarę odprawił przewielebny biskup płocki219. Godziło się bowiem, aby ci, co mieli walczyć przeciw Saladynistom220, przeciw wrogom wiary świętej, przeciw najhaniebniejszym bałwochwalcom, raczej mieli ufność w tarczy wiary niż zadufanie w uzbrojeniu materialnym. Przeto nieustraszenie szukają sposobności do walki. Mimo długiego szukania nie znajdują jej, gdyż wszyscy nieprzyjaciele nie tyle z małodusznego strachu, ile z przemyślnej ostrożności kryli się po uroczyskach i jamach. Są bowiem bardzo wprawieni [bić się] w gęstwinie, w polu zaś [są] do niczego; więcej podstępem niż siłą [walczą], więcej zuchwałą odwagą niż męstwem ducha. Nie napotkawszy ich Lechici, żeby się nie wydawało, iż są bezczynni, tym ostrzej biorą się do pustoszenia: gontyny, grody, wsie, wysokie budowle mieszkalne, gumna ze zbożem spowijają pożogą. Albowiem tamci nie znają zupełnie użytku warowni i takie mają mury miast jak dzikie zwierzęta221. Książę ich, Połekszanin, przystępuje obłudnie do Kazimierza, przyznaje, że poniósł klęskę, prosi o litość nad ziomkami, błaga o przyjęcie ich do służby, zobowiązuje się do płacenia daniny, a dla rękojmi222 tego daje kilku poręczycieli czy zakładników, przyrzeka, że da ich więcej. Po zabezpieczeniu przez zakładników zwolniono wojska. Połekszanie tymczasem obaliwszy las odcinają zupełnie odwrót [i] łamią układ. Mówią, że bezpieczeństwo zakładników nie może być przeszkodą dla ich wolności, i lepiej będzie, że utracą synów, niż żeby mieli być pozbawieni wolności ojców, a zaszczytna śmierć synów zapewni im zaszczytniejsze urodzenie223.

Wszystkim bowiem Getom wspólna jest niedorzeczna wiara, że dusze wyszedłszy z ciał ponownie do ciał wstępują, które mają się urodzić, i że niektóre dusze zgoła bydlęcieją przez przybranie bydlęcych ciał. Jednakże nawet bystrość [okazana] w zagrożeniu nie wyjmuje ich spośród dzikich bydląt. Któraż to kiedykolwiek trzoda kozłów przyjęła do swej zagrody wilki? Który kret, choć tak ślepy, chciał wpuścić kota do własnej nory? Która sowa troskała się kiedykolwiek o rzemienie, aby przymocować nimi orły do gniazd swoich bezpiórych piskląt? O, tępa głupoto, która szlachetności łagodnych z przyrodzenia lwów narzucasz potrzebę srogości? Tak samo giną kiełbie chcąc stracić swojego króla głowacza z powodu jego żarłoczności. Albowiem prawie wyniszczone przez obżarstwo głowacza, usiłują jego samego zniszczyć. Proszą o radę i pomoc sumy. Sumy odpowiadają, że same srogo cierpią pod podobnym jarzmem własnego tyrana, szczupaka bowiem obrały sobie za króla. Uznają wszak, iż czas narady wypada odroczyć i zataić. Tymczasem chciwy zdobyczy wieloryb własnym rozmachem razem z bałwanami wpadł na piaszczysty brzeg. Ale gdy fale nagle ustąpiły, opadły go małe gady i zgładziły, ponieważ na suchym lądzie tak wielki potwór nie mógł rozwinąć swoich sił. Ta okoliczność, zdaje się, ośmieliła kiełbie i poddała im sposób wykonania zamiaru. Wyszukują tedy i wybierają sobie pewną zatokę bardzo płytką, dość szeroką, ale połączoną z morzem wąziutką cieśniną. Mówią, że nadaje się ona do wytępienia ich królów, gdyż zdoła pomieścić [ich] nieprzebrane wojska, a królom do cna odbierze ufność we własne siły. Przecież kiełbie i sumy nie są mniejsze od najmniejszych gadów, a szczupak i głowacz nie są większe od wieloryba! Zebrawszy się tam niezliczona gromada [kiełbi i sumów] zaprasza obu królów na zgromadzenie i jakby ociągających się pobudza bezustannym podpływaniem. Wtedy szczupak, jako zuchwalszy, wskakuje do środka, a głowacz odcina odwrót. I tak, to niewolnicze pospólstwo małych rybek zostało rozszarpane zębem szczupaka lub pochłonięte przez gardziel głowacza224.

Nie mniej tedy nierozumna była przezorność Połekszan jak prostoduszność kiełbi. [Ludzie] bowiem Kazimierzowi znalazłszy się w ścisku zacieklej srożą się na wrogach, [i jeszcze] zapalczywiej tną kiełbie ostrymi grotami i w otchłań rzezi i ognia wpychają229, aż wreszcie po spaleniu całej niemal prowincji zarówno książę ich, jak starszyzna padają do stóp Kazimierza z pochylonymi karkami, prosząc tak o własne, jak pozostałych ziomków ocalenie. Na widok ich pognębienia najdostojniejszy książę, powodowany dobrocią, wnet im litościwie przebacza i otrzymawszy odpowiednią rękojmię230 posłuszeństwa i [płacenia] danin z tryumfem wraca do swego kraju. Tu oddaje się czas jakiś odpoczynkowi, nie iżby uległ własnej gnuśności, lecz że przekonał się o zmęczeniu swoich [ludzi].

Było zaś starym jego zwyczajem obchodzenie uroczystości świętych. Gdy więc cały dzień świętego Floriana poświęcił Panu spędzając go to na nabożeństwie, to na modlitwie, to na dziękczynieniu227, nazajutrz wyprawił świetną biesiadę dla książąt, wielmożów i pierwszych w królestwie. Oprócz biesiady wiele powodów pobudzało ich do wesela: najpierw — odniesione wszędzie nad nieprzyjacioły tryumfy, po wtóre — [to, iż] po tak niebezpiecznych trudach książę był zdrów i cały, po trzecie — tak jego własny, jak i przyjaciół bezpieczny pokój, po czwarte — świąteczna błogość [przeżywanego] powodzenia228. Nie brakło też milszego nad wszystkie rozkosze rozradowania najdostojniejszego księcia, co pobudzało wszystkich do tym większej ochoty i wesela. Atoli gdy głosy powszechnej uciechy wzbijają się aż pod niebo, nagle burza niespodziewana grzebie świetność tak wielkiej chwały. Albowiem to ogromne wesele — o boleści! — z nagła i do cna żałoba ogarnia i żal radość porywa, zgnębią i w swoje wprzęga jarzmo. Kiedy wszyscy wszędy się weselili — [książę], ta jedyna — ta osobliwa gwiazda ojczyzny, gdy zadawał właśnie pewne pytania biskupom o zbawienie duszy, wychyliwszy maleńki kubek — na ziemię się osunął i ducha wyzionął. Nie wiadomo, czy zgasł [tknięty] chorobą, czy trucizną229.

[20] A gdy zaszło tak wspaniałe słońce, ciemności okryły ziemię i ludzi ogarnęło zamroczenie, iż wszystkim całkowicie żal owładnął. Ci zaś, do których wieść o tak nagłym nieszczęściu nie mogła dojść tak szybko, mimo wszystko oddają się radości. Tak więc pomieszał się żal z radością, a ona takim sposobem się skarży, iż żal ją porwał i do małżeństwa z sobą wlecze:

WESOŁOŚĆ DO ŻALU:
Nie jest wstydem wobec bólu,
Ale bólem jest dla wstydu,
Gdy surowy wzbierze gniew230.

Żal oskarżam ja żałobnie,
Który z mego splata kwiecia
Iście pogrzebową wić.

Arcykróla byłam żoną,
Jegom wybrała troskliwie,
Pana z królów tysiąca.

A gdy śmierci uległ prawu,
Zgonu jego gwałt mnie wtrącił
W dolę gwałtu nieszczęsną.

Żal ja o porwanie skarżę,
Srogi mnie traktuje rydwan,
Trwoży porywacza moc.

Dręczy, ściska, dławi Żal mnie.
Rozpacz omalże nie złamie,
Na uciechę wrogom mym.

ODPOWIADA ŻAL:
Przyczyn powód wyszukiwać,
Sprawę przeciw sprawie wszczynać
Prawa pogwałceniem jest.

Samowolnie w nasze progi
Wpadasz nagle — czemu zgrzytasz
Tym prostackim bezwstydem?

Karmisz jęki, karmisz płacze,
Łkania — pytam. I cóż dają
Nocne zawodzenia te?231

Z nimi łez wylewasz potok,
Z nimi umiesz złudnych pociech
Na bezdrożach zażyć wraz.

WESOŁOŚĆ DO WOLNOŚCI232:
Patrz, Wolności siostro miła,
Jaką ceną wzmacnia trwoga
Tych zrękowin [zmowy] pakt.

Tak mnie kuszą, tak próbują,
Zniewolona po cóż zwlekam
Z hańby niecną sromotą?

WOLNOŚĆ ODPOWIADA:
Gardzisz, gdy cię znaczyć ceną,
Gardzisz, gdy upajać krasą
Tak młodego wdzięku [chcą].

Losu chcesz naszego doznać,
Gdy w ladacznic podłym gronie
Pełnić musim służbę swą.

Płacze zacność, płacze dobroć,
Płacze wszystkich cnót społeczność
Cała w uciśnieniu swym.

Wszelka płeć i wiek wszelaki
Płochym rzeczom kres już kładą
W okolicznych [zagród] krąg.

Okręt sternik gdy opuści,
Morskie wzbiorą wnet czeluści,
Syrty i rozbicie tuż!

Nawałnica wtedy wpada,
W głębię oceanu spycha
Wiosła wybawicielskie.

Rozproszywszy smutku chmurę,
Siostro, wejdź z nadzieją w śluby,
Pojaśnieją dole złe.

SŁOWA AUTORA:
Ciesz się, Żalu, ciesz bez miary,
Już weselne brzmią fanfary,
Niech zadudni skoczny tan.

W złoto i klejnoty żwawość
Lubą stroi, a jej urok
Z wonnościami stapia się.

Lubym zaś wdowieństwo włada233,
Smutnych wiedzie obłudników
Smutna zaraza.

Luba lśni gemmami, złotem,
Wieniec z zielonego lauru
Wiosna zaraz wręcza jej.

Żal zaś z ponurego skarbca
Maurów barwą uczerniony
Zgrzebnej sukni bierze wór.

Orszak lubej z jasnym licem
Jaśniejącą kwitnie szatą,
Ona samaż jasna jest.

Żal ze smutną zgrają razem
Zawodzeniem i szlochaniem
Smętnie wyją wstrętną pieśń.

Straszny związek się zawiera,
Wierność oblubieńca złudna,
Podstęp oczywisty jest.

Strój oblubienicy biorą,
Blaski wszystkie na niej gasną,
Wewnątrz czarnych komnat strach.

Obwiniona o występek,
Oskarżona dla pozoru,
Wyrok wydają bez win.

Pogrążona jest w ciemnościach,
Bez badania prawdziwości,
Tylu cierpień znosi los.

ŻAL MÓWI:
O, starego prawa męże!234
W zbytkach swego Kazimierza
Tak nieposkromieniście.

Ani jednak sił osłabiać,
Ani mężów hartu zbawiać
Nie godzi się rozwiąźle.

Świeżą jeszcze bliznę noszę,
Jeśli w zamian odwet biorę.
Czyż to czyjąś krzywdą jest?

Po cóż nam się w słowach gmatwać?
Gardzicielce się należy
Gardzicielki względy znać235.

Niech się potwór taki stanie
Stosu pastwą, niech z popiołu
Żaden nie zostanie ślad!

Dziewosłębów niechby tysiąc236
Charybd nęka i Scyll tyleż
Zawsze w gotowości jest!

ODPOWIADA ROZTROPNOŚĆ ŻALOWI:
Wściekły szałem czymże kusisz?
Lichymś, Żalu, winem spity.
Dość pijaństwa tego już!

Zgińcie, swary, zgińcie, klęski,
Niech miłości miłość ręczy,
Gdy roztropność wodzi rej.

Tu i tam podwójny ciężar,
Ale potem męstwo przecież
Mężnym doda [wiele] sił,

Paktu wiary chciej dochować,
Nienawidzi prawo nowe
Przodków rozwodzenia się.

Tak trucizna żółć cykuta,
Sztuka jadem tarcze kryła
Przeciw trucicielstwa [złu].

Tak i sprawa nieudana
Pełne powodzenie zyska,
Umiar gdy prowadzi ją.

Do nas zatem wam powrócić,
Swary, skargi precz porzucić
Sprawiedliwość każe [wam].

Tych zaś, co chcą dalej szemrać,
Ciasno każę ich skrępować
Pasem [mocnym] poprzez pierś.

Nigdy głupim się nie zrobi
Hańba, gdy się z hańby wyrwiesz
Z cichą wytrwałością.

Słodkie jakieś uciszenie
Rodzi się, gdy zdołasz zjednać
Sprzecznej rzeczy sprzeczną rzecz.

SPRAWIEDLIWOŚĆ DO ROZTROPNOŚCI237:
Słodko śpiewa ta fujarka,
A to mile ptaszę ciebie
W sidła zdradne zwabi wnet.

O, jak słodko syreniątko
Do nieszczęsnej wabi czary,
Trzeźwy umysł wzdraga się.

Życia śmierć jest przeciwniczką,
Śmiercią życie chcieć upoić
Związki to żałosne są.

Powiedz, błagam, Roztropności,
Czy roztropny i głupota
Mieszkać winny wspólnie wraz?

ROZTROPNOŚĆ:
Czasem chyba rozum żąda,
Żeby zgody jedność była
Między sprzecznościami.

Jest mistrzynią tu Proporcja238,
Aby w tajemnicy liczby
Para stała się z niepary.

ROZTROPNOŚĆ TAK PYTA239:
O, Proporcjo, cóż ty radzisz?
Dla małżonków węzły wiążesz.
Wyjawże [nam] zamysł swój!

ODPOWIADA PROPORCJA:
Jad się mieści w tych pucharach,
W tyglu śmierć. Te pocałunki
Końcem końca stają się.

Skoroś jest roztropna, powiedz,
Jakże orzesz brzeg roztropnie
I jak cegłę myjesz [wraz]?240

W błoto rzuć klejnoty piękne,
Święte wieprzom daj zadatki,
W świętych miejscach kupczyć każ.

Oj, na darmo trud włożony,
Oj, myśl obłąkanej głowy,
Brednie bezrozumne [są].

Kręć więc kądziel, kręć wrzeciono,
Gdzie żadnego przyzwolenia,
Żadnych wspólnych nie znasz spraw.

[21] Gdy więc zgasła gwiazda Kazimierza, powstał jakby jakiś zamęt i zamieszanie w ludzkich stosunkach241, jedni byli zdumieni tak niespodziewanym wypadkiem, drudzy jakby przytomność stracili, wielu jak gdyby gromem rażonych padało z boleści na ziemię. Mógłbyś widzieć wielu całkiem martwych na kształt posągów, niektórych zalanych obfitymi potokami łez. Mógłbyś widzieć, jak z twarzy matron i dziewic, z bruzd pooranych paznokciami tryskały strumienie krwi. Inni bili sobą w posągi i od własnych uderzeń niemal mózg sobie roztrzaskiwali, inni od udręki smutku mieczem w siebie godzili: wszyscy, gdy on umierał, jednego i tego samego pragnęli, aby razem z nim umrzeć. Nie brakło jednak w tejże godzinie takich, którzy skrycie wzdychali do tego, żeby książąt i wielmożów242 pozyskać dla swoich pragnień lub zająć osierocony pryncypat. Atoli zamysły ich wniwecz się obróciły, Pan bowiem zna myśli człowieka, że są marne243, nigdy nie zaniedbał on troski ani o sierotę, ani o wdowę. Gdy więc odbyły się obrzędy pogrzebowe244, ten czcigodny biskup krakowski Pełka249, założywszy wpierw z panami naradę o następstwie w królestwie, zwołuje wszystkich na wiec. A gdy nareszcie zgiełk przycichł, rzecze:

Zbożną, dostojni panowie, jest boleść, lecz nie jest zbożne gorzknienie w boleści. Wprawdzie zbożnie bolejemy, niezbożnie wszak tracimy rozum od boleści. Nie ma bowiem bardziej niedorzecznego sposobu tracenia rozumu, jak nie dbać wcale o zagojenie świeżej rany, jak nie chcieć — acz można — wydobyć się z głębokiej topieli. Dla jakiej to, pytam, przyczyny rój pszczół rozprasza się często i całkiem marnieje, jeśli nie z tego powodu, że na miejsce królowej, która zginęła246, nie umieją wybrać sobie nowej lub o to nie dbają? Stąd pewne gady, które jaszczurkę gwiaździstą mają jako króla247, z chwilą, gdy on zginie, wnet na jego miejsce wybierają tę, która z powodu śmierci króla pierwsza zalała się łzami. Wiele [narodów] ma także dziś ten zwyczaj, że wpierw wybierają następcę, zanim pochowają zmarłego króla, aby następca uczcił zejście swego poprzednika jakąś szczególną uroczystością. Chociaż bowiem Kazimierz w swojej osobie umarł, jednak u swoich nie mógł tak łatwo uchodzić za zmarłego, ponieważ dla nieśmiertelnych dobrodziejstw w ich sercach żył i wiecznie żyć będzie. I o winnym szczepie nie sądzimy, że został przycięty, lecz przeciwnie, że się rozkrzewił, gdzie żywe i żywotne latorośle świadczą o jego życiu248. Albowiem pozostały [po nim] dwie gałązki oliwne, dwa świeczniki, dwaj synowie Kazimierza: Lestek i Konrad, chociaż obaj są mali, obaj w wieku wymagającym opiekuństwa249. Godzi się więc starszego z nich zaszczycić godnością ojcowską„.

Wtedy pewien znaczny mąż [rzekł]: „Słusznie, ojcze czcigodny, wszyscy powinniśmy uciec się do mądrej i zbawiennej rady, w tym szczególnie, co odroczenia nie cierpi, zwłoka bywa zgubna i pociąga za sobą niebezpieczeństwo. I dlatego z wyborem księcia bynajmniej nie należy zwlekać, a co do osoby księcia, to zaklinani, niech obudzi się czujność wszystkich! Albowiem siwej głowie nie przystoi lico niedorostka, a i wręcz dzieciństwem jest, aby roztropnymi rządziła dziecięca nieroztropność, ponieważ mędrzec mówi: Biada krajowi, którego królem jest dziecię250. Zwłaszcza że panujący powinien być mądry, rzetelny, ostrożny i przemyślny we wszystkim i wszędzie. Jeśli w rzeczach najmniejszych, powiedzmy we władaniu nad rodziną, domem, okrętem, nad jednym [jedynym] zagonem czy kmieciem zaniedbywanie jest niebezpieczne, o ileż niebezpieczniejsze jest zasypianie przy władaniu rzecząpospolitą, gdy oczy są zamknięte, żebym nie powiedział — ślepe„. A twierdził tak [po to], aby wybrano na władcę starego Mieszka lub jego synowca, młodego Mieszka251. Na to odpowiedział tenże biskup, mąż pełen gorliwości Bożej: „Wszystko to jako mąż roztropny nie bez ogłady wyłożyłeś, ale w obecnej okoliczności nie może to mieć zastosowania. Wtedy dopiero jest właściwe, gdy o wybór chodzi, a nie gdy rozprawia się o prawie następstwa. Zgoła bowiem inną moc prawną ma elekcja, inną prawo sukcesji252. Tamtej towarzyszy niczym nie skrępowana wolność namysłu, tej — pilny wielce przymus prawny. Od tamtej odsuwa się wszystkich przed wiekiem sprawnym, przy tej nie wyłącza się ani niemowląt, ani pogrobowców, którzy łamią testament, choćby został zapieczętowany z całą formalnością. Jednakże i to, co nadmieniłeś o rządzeniu rzecząpospolitą i o niebezpieczeństwie, nie jest dla tych małych przeszkodą. Albowiem jeśli według prawa uważamy rzeczpospolitą jakby za podopiecznego253, wiadomo, że to samo prawo przysługuje w obu wypadkach; gdzie bowiem jest ten sam rozumny powód, tam ma wpływ to samo orzeczenie prawa. Albo więc zupełnie odmówisz sierotom wszelkiej opieki, albo będziesz musiał przyznać, iż rzeczpospolita również potrzebuje opiekunów. Władcy nie zarządzają bowiem państwem na własną rękę, ale przy pomocy urzędników254. I dlatego byłoby nader niegodziwe i nader niesłuszne lekceważenie, a cóż dopiero udaremnienie tego, co rozum doradza, czego wymaga pożytek, czego żąda uczciwość, do czego nakłania miłość, co wreszcie nakazuje obowiązek prawa. Nie wadzi temu również ustawa praojców, w której zastrzeżono, iż zawsze starszy urodzeniem ma prawo do zwierzchnictwa. Ponieważ papież Aleksander i cesarz Fryderyk, którzy mają władzę zarówno nadawać prawa, jak znosić, ustawę tę zupełnie znieśli255, skoro obaj za życia starszego, to jest Mieszka, w tymże pryncypacie Kazimierza i ustanowili, i zatwierdzili. Nie ma przeto nic, co od tej strony mogłoby oddalić zgodę książąt256, poparcie możnych, życzenia obywateli czy ludu„.

I wtedy wzbił się ku niebu zgodny okrzyk ogólnej radości: „Niech żyje! niech żyje książę Lestek na wieki!” I wszystkich ogarnęła ogromna radość i tak podniosły nastrój, jak gdyby przedtem wcale nie zaznali udręki bólu. Tak wielką słodycz, tak wielką miłość, tak wielkie przywiązanie wszyscy okazywali sierotom, że ani [czyjeś] względy, ani nienawiść, ani utrapienie, ani miecz, ani chęć zysku, ani okolicznościowa potrzeba nie odwiodłyby ich od ich boku ani od uległości. Dlatego pierwszy z dostojników, ów komes Mikołaj, gorąco wszystkim dziękując, przypomina wszystkim i poucza o stałości i obowiązku wierności; aby zaś nikt nie mógł zmienić swego zdania, zobowiązuje wszystkich uroczystą przysięg257. Wiedział bowiem roztropny mąż, iż rączy jest zazwyczaj wóz myśli258 i płoche są nastroje na śliskim lodzie.

[22] Bardzo się przeraził stary Mieszko, gdy to usłyszał, i w bolesnym oburzeniu rzucił się na ziemię. Mówił, iż nie tyle boleje nad tym, że tamci nim wzgardzili i że pogwałcono prawo pierworodztwa, ile nad tym, iż najdostojniejszy majestat takiej godności został wydany na błazeńskie pośmiewisko. „Przykro słyszeć o zdarzeniu wprost niesłychanym, o zdarzeniu nie mniej smutnym jak śmiesznym, gdyż nie można bez śmiechu obojętnie przyjąć tak niemądrego dzieciństwa tak mądrych mężów. Dzieci bowiem zwyczajem jest bawić się z dziećmi w para nie para i na długiej trzcinie harcować259. Podobny też mam powód do bólu, ponieważ kiedy z bratem moim Kazimierzem padła korona tego królestwa, nie starali się go podźwignąć w jakiś sposób, lecz usiłowali pogrążyć go w grząskim trzęsawisku nędzy, a rzeczpospolitą wrogom na łup wydać. Któryż bowiem wilk oszczędzi trzodę [pozostawioną] bez pasterza? Po wtóre, któż by nie bolał, któż by nie jęczał, że ciskają w niego tak zatrute groty? Któż wreszcie znosiłby obojętnie chytre pomysły najprzebieglejszych ludzi260? Dziecię wybierają na księcia, aby pod tym pozorem oni sami nad samymi panującymi panowali. Aby doszczętnie wykorzeniwszy ród królewski261, nareszcie swobodniej mogli władać, aby zamiast jednej głowy, tylu spośród nich wyrosło królów, ile głów. Nad wami, zaiste lituję się, nie nad sobą, moje wy dzieci miłe!262 Wasza, panowie, nie moja, porusza mnie klęska. O wspólne wszystkich tu chodzi niebezpieczeństwo! Tych trzeba wam słuchać, którym przystało, aby wam ulegli„.

Tymi samymi słowami, tą samą gwałtowną mową wciąż odnowa podżega księcia Bolesława i brata jego Mieszka i na swoją stronę ich przeciąga263. O innych także zewsząd poparcie zabiega tak w królestwie, jak i na zewnątrz264.

Złotem kupuje, kusi prośbami, karku uniża,
Dobrze wie kot, czyje pyski obrosłe liże265„.

Wreszcie wzywa możnych dzielnicy krakowskiej, aby się opamiętali, aby nie wspierali się na trzcinowej lasce, aby Lestkowi kazali ustąpić z tronu, a jego ponownie uznali za księcia; niech nie odłączają się od niego jako prawowitej głowy, jeżeli są prawowitymi członkami, gdyż niestosowne jest odstawać od swojej całości266. Każe więc im wybierać: albo przez dobrowolne posłuszeństwo zasłużyć na łaskę pokoju, albo doświadczyć srogości miecza w starciu bitewnym.

[23] Na to oni: „Groźby przerażają lękliwe sarenki, bojaźliwe zajączki strach z krzaków wypłasza, natomiast lwu gniew odwagi dodaje, wrzawa bardziej podrażnia tygrysa do napaści, chropawa zaś osełka bardziej zaostrza żelazo267. I nie można tego nazwać łaską, co się wymusza groźnym szczękiem [oręża]. Gotów więc bądź, [a] znajdziesz gotowych do stawienia oporu„.

Słowa ciężar swój mają, wyroki idą za słowem268.

Przeto Władysławowice269 powiększają i wzmacniają jego stronnictwo, nie tyle z miłości do niego, ile z żądzy [zagarnięcia] władzy i z nienawiści do sierot. Przychodzi dziatkom z pomocą powodowany zbożną litością włodzimierski książę Roman, jak wielkich dobrodziejstw doznał od Kazimierza, u którego wychowywał się niemal od kolebki i jak z jego łaski otrzymał księstwo, które dzierży270. Wiedział również, że gdyby oni zginęli, jego [własnemu] rodowi grozi topór z jednej strony od Mieszka, jeżeli zwycięży, z drugiej strony od księcia kijowskiego, którego córkę odtrącił271.

Jest zaś w krakowskiej dzielnicy miejscowość od miana rzeki Mozgawą zwana, położona niedaleko od klasztoru jędrzejowskiego272. W tym miejscu porosłym jeżyną i jakowymś ciernistym krzewem:

Groźnie się szyki ścierają, tu i tam hufce powstają,
Lasy wstają żelazne i włócznia włóczni zagraża273.
Dokądże, pytam, mężowie, dokąd, nieszczęsna młodzieży?
Czyż nie szaleństwem jest w własnej nurzać się krwi?
Rzucasz się sama na siebie i na się własne groty wypuszczasz.
Przeciwko sobie to chcesz rozpasany wszcząć bunt?

O świętokradcze, o bezbożne, o żałosne starcia tego widowisko278. Tutaj ani syn ojcu nie okazuje uszanowania, a ojciec niepomny jest syna; brat nie poznaje brata ani krewny krewniaka, powinowaty spowinowaconego, nie zna związek związku275, a owa święta więź duchowego spowinowacenia siebie samą zapoznaje: wszyscy, bez żadnego wyboru, wzajem się zabijają w zamęcie rzezi. Tu Mieszkowic Bolesław dzidą przeszyty ducha oddaje. Tu ściele się sława znakomitych rycerzy. Tu woj jakiś prosty rani Mieszka, a gdy go chce dobić, ten zdejmuje szyszak i woła, że jest księciem! Ów rozpoznawszy go o pobłażanie dla [swojej] nierozwagi prosi i broniąc przeciw natarciu innych, wyprowadza z pola walki. Atoli i książę Roman, któremu wycięto wielu ludzi, pozbawiony znacznej części posiłków, wielokrotnie raniony, i to nielekko, musiał uchodzić tak z powodu dokuczliwych ran, jak i zwątpienia o zwycięstwie. Zaraz bowiem w pierwszym starciu ogromna część jego Rusinów rzuciła się do ucieczki, co zwolennikom pacholąt odebrało [możność] zwycięskiego tryumfu. Nader wielu z nich nie myśli o walce, lecz ściga uciekających Rusinów, jedni z chciwości zdobyczy, drudzy porwani gniewną zapalczywością. Znów przychodzi Staremu na pomoc Władysławowie Mieszko276 z bratankiem, synem Bolesława Jarosławem277 [i] nie znalazłszy prawie nikogo w miejscu bitwy, ponieważ oba wojska już się rozpierzchły, winszują sobie i znaki zwycięstwa tam podnoszą, jak gdyby zwycięsko odzierżyli pole walki. Spotyka się z nimi z małą co prawda garstką komes Goworek, stacza walkę i niby piorun druzgocący na próżno z całych sił na nich uderza278. Znękany bowiem [walką] z przeważającą liczbą nieprzyjaciela, ulega wreszcie, nie bez pewnej chwały. Chwytają go, schwytanego uprowadzają. [Potem] trzymany długo jako jeniec, ledwo wreszcie uwolniony zostaje z niewoli za wstawiennictwem przyjaciół.

Tymczasem zaś wspominany tu często biskup Pełka chwieje się w strapieniu między nadzieją a obawą. Pogrążony wszak w żarliwej modlitwie w ustronnym miejscu oczekuje wyniku bitwy. A gdy dostrzegł jakiegoś [człowieka] uchodzącego279 z bitwy, rzekł: „Dobryś, posłańcze, dobry! Czy nam się powodzi? Co powiadasz? Co się stało?” Tamten odpowiedział: „Oby naszym wrogom zawsze tak się powodziło jak nam dzisiaj! Padł Roman, polegli pierwsi z pierwszych. Niektórzy zostali pojmani, niektórzy rozpierzchli się w ucieczce, cała gromada naszego wojska rozwiała się wnet [jak dym] w powietrzu„. Na to biskup: „Skąd wiesz, że padł Roman?” A on: „Do kroćset! Miałżebym ja na własne oczy nie widzieć trupa tego, co mi był właśnie towarzyszem broni? Przyjmij to jako najpewniejszą wiadomość, że stary Mieszko, obładowany łupem po zabitych, zdąża z tryumfem do Krakowa„. Ledwo ten skończył, a oto inny i znowu kto inny inną przynosi fałszywą wiadomość. Przeto biskup tak siebie, jak swoich pociesza odrobinę mówiąc: „Nie ma powodu, żeby temu więcej wierzyć niż drugiemu lub trzeciemu; albo więc każdemu z nich wierzyć trzeba, albo żadnemu. Jakże bowiem mogą być zgodne tak sprzeczne doniesienia? Pozostaje więc bystrością któregoś z naszych dokładniej rzecz zbadać„.

Na to [rzekł] ktoś: „Ja jestem gotów, panie, poślij mnie!” Rzecze mu biskup: „Trzy słowa zachowaj [w pamięci]: Bądź żwawy, uważny, ostrożny. Anioł Pański niech będzie z tobą”. On przeto zdjąwszy suknię duchownego, był bowiem duchownym, błazna udając i gońca280, lotem strzały pędzi pieszo na pole bitwy, sprawę dokładnie bada [wypytując] bądź tych, których znalazł już na pół martwych, bądź tych, którzy zajęci byli łupieniem. Gdy dowiedział się o wszystkim jak najdokładniej, czym prędzej wraca i o wszystkim kolejno donosi biskupowi, opowiadając, że stary Mieszko wraca do siebie, jęcząc pod brzemieniem podwójnego łupu, mianowicie pod ciężarem żalu z powodu śmierci syna281 i pod ciężarem bólu z powodu odniesionych ran, Roman zaś raniony, lecz nie śmiertelnie. Za nim to biskup podąża niezmordowanie poprzez ciemności nocy. A gdy do niego dotarł, usiłuje odwołać, żeby przypadkiem stary Mieszko ze względu na zbyt wielką urazę gwałtowniejszym nie rozgorzał gniewem i na nowo zebrawszy siły nie zajął stolicy królestwa bądź sam, bądź z pomocą Władysławowica. Na to rzekł Roman: „Słusznie umiłowany ojcze, ale krępuje mnie dwojaka niemoc: jedna moja własna od poranionego ciała, druga — moich ludzi od ubytku wojska, którego część poległa w bitwie, część natomiast rozproszyła się w ucieczce„. Wtedy biskup: „Co więc radzisz?” Ów na to: „Mądrości twojej wiadoma jest mądrość węża282, która jest największa w strzeżeniu głowy. Głowy przeto, stolicy, i strzec i bronić trzeba283, dopóki nasze sine rany niesklęsną! A ryba pójdzie za tobą, dokąd chcesz o ile [tylko] utrzymasz ją [ręką] lub nicią za skrzele”284.

Gdy tedy Roman powracał do siebie, nazajutrz, skoro tylko zaświtało, pierwsi z dostojników z nieliczną wprawdzie lecz doborową garścią zbrojnych poszukują wszędzie nieprzyjaciół. Gdy ich nie znaleźli, naradzają się pilnie, czy starego Mieszka mają ścigać, czy Władysławowiców, ale biskup radzi nie czynić ani jednego, ani drugiego. Poucza ich, że nie godzi się prześladować tak udręczonego starca. Albowiem nikczemną jest rzeczą gnębić kogokolwiek w pożałowania godnym nieszczęściu, gdyż nieszczęśnik sam siebie gnębiąc, sam w sobie marnieje285. Jednakże i obydwóch ścigać nie ma żadnego powodu, gdzie trud niezmierny, korzyść prawie żadna; najbardziej bezowocna jest praca około dzieła mało owocnego i na próżno traciłby ktoś czas na młóceniu plew. Każe więc spieszyć do stolicy królestwa, aby w zamęcie nikt uprzednio nie zajął siedziby królewskiej jako opuszczonej. Albowiem wszelkiego rodzaju ryby łatwiej łowi się w mętnej wodzie, [a] podczas mgły najbardziej trzeba się strzec napaści jastrzębia.

Kruki zabiorą padlinę, o którą orły się biją,
Gdy psy się gryzą o kość, inny zabierze ją pies.

Tymi słowami przekonani, wyzbywszy się zawziętości, lecz niemęstwa, swobodnie idą z chłopcami do Krakowa i jeszcze uroczyściej niż przedtem wznawiają uroczystości wprowadzenia księcia. I oto matka chłopców ponad płeć niewieścią bardzo roztropna286, tak w radach przemyślnych, jak i w rzeczy przewidywaniu, podejmuje opiekę nad sierotami, dopóki nie dorośnie starszy, który był bardzo bliski dojrzałości. Z rozkazania tej niewiasty rozdzielone zostają odznaki godności według zasług każdego: jednych się usuwa, drugich wyznacza się na ich miejsce, tak że bez jej woli nie przyznaje się ani godności trybunatu, ani nawet niższych urzędów287. Wszyscy okazywali jej tak wielki szacunek, że dostojnicy zapomniawszy o swojej godności woleli słuchać niewiasty i przemilczeć czy znosić jej wprawdzie nie haniebne, ale niewieście nieobycie, niż opuszczać pacholęta. Albowiem nawet ktoś bardzo roztropny nie może niekiedy uniknąć nierozważnego błędu, dlatego nieroztropność łatwiej znajduje przebaczenie w oczach ludzi roztropnych niż w oczach ludzi niedoświadczonych. Mimo to często [tu] wspominani mężowie, biskup Pełka i komes Mikołaj, piastujący godność wojewody, z niektórymi dostojnikami biorą na siebie staranie o rzeczpospolitą, zarząd jej powierzając zdolnym i zaufanym urzędnikom288. I ucichło na czas jakiś w kraju, i nastała na chwilę cisza i pokój289.

[24] Tymczasem książę Lestek wzrastał w latach i mądrości290, [i] chłopcem jeszcze będąc zaprawiał się pilnie w łowach. Rychło nabrał w tym sporej wprawy i rwał się do władania bronią. A chociaż nie był jeszcze nawet giermkiem, a cóż dopiero rycerzem, okazywał zawczasu chwalebne znamiona rycerskości. Z nich ta jednak wystarczy do szczytu sławy, że choć był jeszcze niedorostkiem, zabłysł ponad wszystkich książąt ruskich niby jakieś słońce. W tym bowiem czasie zmarł książę halicki Włodzimierz, nie pozostawiwszy żadnego prawowitego dziedzica291. Dlatego książęta ruscy, jedni siłą, drudzy podstępem, niektórzy na oba sposoby, usiłują zagarnąć opróżnione księstwo. Wśród nich książę Roman o ile bliższym [był] sąsiadem, o tyle miał nadzieję, a ponadto zręczniejszy [był] w swoich zabiegach. Atoli widząc, że siły jego nie sprostają innym, usilnie błaga księcia Lestka, aby zobowiązał go na zawsze do służby sobie, aby ta jego podległość jemu samemu oddała władzę nad wszystkimi książętami Rusinów i krainą Partów292, byleby tylko nie ustanawiał go księciem Halicza, lecz swoim namiestnikiem. W przeciwnym razie niech nie wątpi, że gdyby ktoś inny założył tam sobie siedzibę, niezawodnie będzie miał w nim wroga.

Jednakże ta prośba wydała się niektórym niepoważna, raz dlatego, że niebezpiecznie jest poddanego czynić równym, po wtóre dlatego, że o wiele korzystniej jest rzecz wielką, rzecz pożyteczną samemu posiadać niż powierzyć komu innemu. I tylko z rzadka obcy obcemu dotrzymuje osobistej umowy. Ten bowiem, którego przyjmuje się dla korzyści, tak długo będzie się podobał, jak długo będzie użyteczny.

Inni tymczasem mówią: „Dwa względy dowodzą, że Roman ani naszemu księciu, ani nam nie jest obcy. Bo jakże obcym można nazwać tego, który, jak się okazuje, jest w drugim stopniu pokrewieństwa293. Jakim sposobem, klnę się, można wątpić o tym mężu, który zawsze był pomocnikiem i, rzec by można, opiekunem naszej rzeczypospolitej? O czym bowiem innym świadczy wypróbowana we wszystkim za czasów ostatniego władcy Kazimierza294 niezachwiana jego wierność? Cóż wreszcie mówią teraz świeże jego rany, które otrzymał z powodu naszego ciężkiego położenia? Z pewnością byłoby ciężką krzywdą albo nieokazanie krewnemu życzliwości, albo niespłacenie bliźniemu długu wdzięczności„.

Nadciągają tedy oddziały, łączą się w szyki, wojsko wyrusza na Halicz. Uskarżają się wszak na wiek księcia, nie na samego księcia, jako jeszcze do wojaczki nieodpowiedni. I dlatego lepiej, ażeby na razie w domu oddawał się zabawom niż lekkomyślnie mozolił się niewczesnymi trudami295. Na to młodzieniaszek prawie się zapłakując: „Jakżeż to, panowie, rzecze, można mnie uważać za dziewczynę, a nie za księcia! Niewiele bowiem różni się od dziewczyny, kto bezustannie przebywa w gronie niewieścim. Słyszę, że wojska bez głowy niewielką mają siłę. Owszem, jestem nieużyteczny, [a] przecież [i niektóre] włócznie podczas bitwy stoją utkwione i nie walczą, a jednak w ich obecności walczy się odważniej296. Stąd mówi podanie, że pewne [wojska] nieraz bez króla pokonywane, gdy im wreszcie w kołysce przyniesiono króla, odniosły triumf nad nieprzyjaciółmi. A więc nie jako książę, lecz jako znak księcia pozostanę obecny w waszym obozie, i bodajże z jednym towarzyszem pójdę w ślad za wami„. Wszyscy się radują, że tyle męskiego ducha ma młodzieniaszek. Dziwują się wszyscy, że na tak delikatnym kłosie, zanim jeszcze zaczął kwitnąć, tak dojrzałe są ziarna. Zdumiewają się, że orzech, nie okryty jeszcze łupiną, dzięki swej jędrności smak ma dojrzałego jądra. Przecież i pszczółki nie zważają na wiek królowej, lecz radują się z jej posiadania297.

Jeszcze nie dotarli do granic Rusi, gdy pierwsi dostojnicy Halicza z pochylonymi karkami zabiegają mu drogę przyrzekając bezwzględne posłuszeństwo, wszelkie służby obowiązujące klientelę, całkowite poddanie swoich ludzi oraz stałą wierność i wszelkie zadośćuczynienie. Jego życzą sobie i obierają jako króla i obrońcę ich bezpieczeństwa [i] mówią: „Niech wasza dostojna mądrość raczy rozstrzygnąć, czy chce nam panować w swojej własnej osobie, czy w osobie zastępcy? Nic bowiem innego nie pragniemy, jak tylko żebyśmy mogli powoływać się na wasze chwalebne imię, albowiem nie możemy [już] znieść pychy, zamieszek [i] zawiści [u] książąt naszego kraju„.

Tak mówili, ale zdradliwie, żeby zagarnąć ich bezpiecznych niby i nieostrożnych. Że krył się [w tym] podstęp, rychło ukazały same zdarzenia. Najważniejsze bowiem ich grody nie poddały się potulnie, lecz powstając stawiły hardy opór. Gdy je tedy zniszczyli i podbili, postanowili ścisnąć oblężeniem Halicz. Atoli napotkali tam nieprzeliczone siły wroga, zgromadzone i kłębiące się niby piasek. Książę Lestek rozkazał przez swoich [ludzi] ich wezwać, aby natychmiast wyszli z granic Halicza albo byli gotowi do bitwy. Oni odpowiedzieli: „Bitwy, bitwy [żądamy] natychmiast!” Jednakże ta ich zuchwałość trwała krótko jak dym. Skoro tylko zabłysły żelazne zastępy Polaków, cała zapalczywość owego tłumu do cna ostygła, tak iż wcale już nie myśleli o bitwie, lecz o ucieczce, ucieczce natychmiast! Proszą jednak o odwleczenie bitwy pod pozorem rozważenia warunków pokoju i to zyskują. Gdy [Polacy] zawiesili naradę, Haliczanie jeszcze niżej niż przedtem ścielą się do stóp Lestka. I już nie z obłudą, lecz z największą czołobitnością domagają się, aby im mianował księcia, ponieważ widzą, że siły ich książąt, w których potędze pokładali ufność, całkiem zmarniały, i muszą przyjąć księcia Romana, którego z bliska więcej się bali niż gromu. Znali bowiem przebiegłą tyranię tego najchytrzejszego ze wszystkich człowieka, który powodowany zarówno porywem okrucieństwa, jak ambitnymi zamysłami, nie umiał oszczędzić nikogo ze swoich. Zewsząd grozi im ucisk, gdyż nie mają żadnej nadziei [na powodzenie] rokoszu, skoro prawie wszystkie ich posiłki rozproszyły się pod osłoną nocy. Dlatego drżą przed najokrutniejszą tyranią, gdyż żaden roztropny człowiek nie pcha się w groźną paszczę lwa. I co dalej? Prośby składają za prośbami, ofiarowują niezliczone ilości srebra, złota, klejnoty i najprzedniejsze szaty, wszelkiego rodzaju jedwabie i najwyborniejsze przedmioty, obiecując przynieść jeszcze więcej, byleby ich nie zmuszano do dźwigania jarzma tego Rusina. Godzą się na zupełną uległość każdego stanu [i] trwałe składanie danin, byleby tylko mogli uniknąć jego władztwa. Cóż bowiem innego zostaje po cierpkiej jagodzie winnej, jeśli nie oskoma? Czego mógłbyś się spodziewać po tej jabłoni, której soku doświadczyłeś w tylu trucicielskich przysmakach? Oni jednak nie mieli możności zwrócić się do innego, gdyż wszyscy Lechici zawyrokowali o Romanie.

Tak przeto mimo ogólnego oporu wielmożów Rusinów298 książę Lestek mianuje Romana księciem Halicza. W swoim miejscu powie się, z jaką wdzięcznością starał się odpłacić Polakom za to dobrodziejstwo299. Bo z równą obłudą okazywał wszystkim pozory wierności, będąc wobec swoich okrutny i zawzięty. Ledwo bowiem książę Lestek odszedł wraz ze swoimi [ludźmi], kiedy on zagarnia i okrutnie zabija nie spodziewających się niczego dostojników i najznaczniej szych przywódców halickich300: jednych żywcem w ziemi zakopuje, drugich na kawałki rozszarpuje, innych ze skóry obdziera, wielu przytwierdza jako cel dla strzał, niektórych przed zabiciem rozpruwa. Próbując na swoich wszelkiego rodzaju katuszy, stał się okrutniejszym wrogiem dla obywateli niż dla nieprzyjaciół. Albowiem tych, których jawnie nie mógł schwytać, gdyż prawie wszyscy ze strachu pouciekali do innych prowincji, darami, pochlebstwami i wszelkimi możliwymi podstępami przywołuje z powrotem, bierze w ramiona, zaszczyca, wynosi. Wnet zmyśliwszy jakieś kłamliwe zarzuty strąca niewinnych, a strąconych każe zgładzić wśród niepojętych męczarni, już to aby zagarnąć majątki zabitych, już to aby napędzić strachu sąsiadom, już też aby po sprzątnięciu możniejszych panować bezpieczniej. Stąd to zwykłe jego jakby przysłowie: „Nie można bezpiecznie korzystać z miodu pszczół, dopóki się roju zupełnie nie wydusi, a nie tylko rozproszy. I nie zaznasz zapachu korzeni, dopóki ich nie utłuczesz w moździerzu301. Cudzym nieszczęściem [osiągnięta] własna pomyślność wyniosła go wkrótce do tak wielkiej potęgi, że zapanował wszechwładnie prawie nad wszystkimi prowincjami i książętami Rusi302.

[25] Atoli ja nie pojmuję, czegóż jeszcze chce dla siebie żądna względów próżność starców? Im bardziej są wiekowi i chyli ich sędziwość, tym wyżej się wynoszą i o względy zabiegają. Im bardziej przygniata ich ciężar niedołęstwa, tym lżej unoszą się w powietrze na skrzydłach próżnej lekkomyślności. Albowiem chociażby starzec poskromił w sobie wszelkie potwory wad303, dwom ulega nadal, a mianowicie: próżności i chciwości. Dlatego to powiedział pewien mędrzec: „Nie pojmuję, czego chce dla siebie starcze skąpstwo? Im mniej bowiem pozostaje mu drogi, tym więcej zabiega o zapasy304.

Tak więc pobudzony tymi dwiema przyczynami, czy też przekonany wywodem rozumowym305, Mieszko Stary postanowił znowu ubiegać się o pryncypat. Ponieważ nie mógł osiągnąć tego przemocą, nie rozporządzając ni prawem, ni siłą, zamyślał wziąć się do rzeczy sprytem. Często bowiem przemyślność silniejsza jest od największej siły. I dlatego wpierw z niejaką życzliwością bada usposobienie możnych, pozyskuje [dla siebie] i nakłania do swojego zamiaru. Ponieważ jednak miłość do młodzieńców tak dalece wszystkich ugłaskała, że sposób myślenia wszystkich zależał niemal, jakby się zdawało, od woli ich matki, naprzykrza się jej wciąż to w listach, to przez posłańców, niekiedy przez narzucanie się z podarkami. Mówi, że wcale nie uwodzi go zaszczyt panowania306, lecz zatroskany jest o spokój królestwa, a nawet o nią samą i o większe bezpieczeństwo jej synów. I na razie nie pragnie nic innego, jak tylko tyle, aby za jego życia doszczętnie wygasło zarzewie wszelkich waśni i aby na przyszłość przy jakiej bądź sposobności nie powstał zapłon. Twierdzi, że to nie może stać się inaczej jak tylko tym sposobem: „Niech syn twój odstąpi mi pryncypat, a ja przybiorę go za syna. I gdy następnie odznaczę go pasem rycerskim307, przywrócę mu go, a jego samego ustanowię prawomocnym obyczajem dziedzicem tak, aby godność krakowska, ba, pryncypat nad całą Polską utwierdził się w twoim rodzie przez nieprzerwane następstwo. Gdyż nie może być na chwilę to, co władca postanowi, co powaga władcy umocni308. I zgoła chwili nie przetrwa, co wrzawa tłumu ogłosi. Ledwo coś z największą trudnością uchwalą, nader łatwo w niwecz obrócą. Lud bowiem z ledwością daje się nakłonić do przyzwolenia na rzecz uczciwą; tym jest bardziej skory do burzliwych zamieszek, im jest liczniejszy. Zwłaszcza, iż sprzedajna jest zazwyczaj łaska ludu. Poty będziesz mu się podobał, póki będziesz potrzebniejszy. Poty będziesz rządził, póki będziesz prosił. Albowiem ani zawsze stoi, ani zdrowa jest woda z dołów i bagien. Nawet pierwotna natura dzikich zwierząt spragniona jest raczej naturalnych, czystych źródeł. Zrzuć tedy nie koronę, lecz czerep gliniany, śmieszne przybranie głowy, sztuką garncarzy pozlepiane i nałożone. Złoty przystoi diadem książętom, a nie gliniany, jako że urobiony jest z dobrodziejstwa natury, a nasza chętna szczodrobliwość przeznaczyła go twoim potomkom teraz i na przyszłość309.

A ponieważ niepodejrzliwa jest łatwowierność niewiast i latorośle dają się nagiąć jak wosk, [więc] matka i synowie tym upojeni postanawiają na jakiś czas ustąpić z panowania: bezpieczniej będzie szanować stryja jak ojca niż stale mieć w nim wroga; i lepiej rządzić z łaski stryja niż być wciąż zależnym od upodobania pospólstwa. Poddają pośrodku [wiecu]310 myśl przysięgi: przysięga starzec, przysięgają dostojnicy z jednej i drugiej strony, że należy najściślej przestrzegać postanowienia wspomnianego układu311; a kto poważyłby się naruszyć go albo doradzać to, albo jakimkolwiek sposobem zezwolić na to, niech będzie wyklęty przez arcybiskupa i wszystkich biskupów tej prowincji.

Tak więc Mieszko osiąga godność zwyczajowo i uroczyście312. Zapragnąwszy jej zdawał się [teraz] zapominać i o układzie, i o przysiędze. Jeśli zaś czasem przypomniał sobie z rozsądku lub zniewolony łagodnością synowca, [to] albo brzmienie układu w miarę możności milczeniem pomijał, albo nie mogąc milczeniem pominąć, bezskutecznym go czynił przez zwlekanie.

Prosi Lestek [stryja], aby pasował go na rycerza313; prosi, nalega, żeby stryj spełnił przyrzeczenie i ustanowił go stałym w Krakowie dziedzicem. Na to odpowiedział Mieszko, że osobnymi układami nie można podkopywać prawa pospolitego. Podkopuje się zaś pogarszaniem stanu rzeczypospolitej, a któż by wątpił, że to się stanie, gdyby rządy w królestwie powierzono niedoświadczonemu młodzieńcowi? Bardziej bowiem przystoi młodzieńcowi słuchać niż rozkazywać, przecież pożyteczniej jest przywiązać winorośl do palika niż pozwolić jej bujać swobodnie. Albowiem prawo z dawna wypróbowane nie zna ugody, jeśli nie jest dobrowolna314. Za przymuszonego zaś trzeba uważać [tego], któremu nie dowiedzie się, iż się nie zgodził. Z jakiegoż to względu uznać miałby kto za dobrowolne coś, co wymuszone zostało w bitwie? A któż zgodziłby się na bitwę, gdy gardłu zagraża miecz? Kto więc coś posiada, niech posiada, dopóki go nie usuną.

Bardzo krótkim jednak cieszył się spokojem, gdyż wygnała go chciwość, która, jak powiedzieliśmy, starców szczególnie opanowuje. Ponieważ bowiem zaczął czyhać i dybać na cudze bogactwa i dostatki, żeby je sobie pod jakimkolwiek pozorem przywłaszczyć, nie mogący tego ścierpieć obywatele wypędzają go z Krakowa i z powrotem przyjmują księcia Lestka.

Tak więc [Mieszko] za zlekceważenie zarówno przysięgi, jak ugody został ukarany przez haniebne poniżenie. Nie zapominając jednak o sobie znowu ucieka się do wypróbowanej sztuki [podstępu]. Ucieka się do matki młodzieńców krokami tej samej przebiegłości, doszukuje się u niej i doprasza rady i pomocy315. Wpierw jednak stara się osłabić i rozwiać podejrzenie wiarołomstwa. Mówi, iż przestrzegał ugody z największą sumiennością, lecz przeszkadzali mu i oszukiwali go współzawodnicy. I nie były to jego owe wypowiedzi, które mu przypisują, lecz zostały zmyślone przez tychże zawistnych współzawodników. „Byleby więc teraz waszej przynajmniej nie brakło [mi] życzliwości, a ja nie omieszkam dotrzymać wiary. Nie tylko Kraków zapewniam wam i zapisuję na wieczne dziedzictwo, lecz zwracam także dzielnicę kujawską„. Zagarnął ją bowiem przedtem ten starzec, choć wcale mu się nie należała316. „O jedno — mówi — o jedno proszę, aby skazano na wygnanie wspólnego wszystkich wroga, żeby nie mógł odtąd na pośmiewisko wystawiać książąt przez dowolne mianowanie ich i dowolne strącanie z tronu„. Przez to zaś wskazywał na komesa Mikołaja, o którym wiedział, że w tym czasie znienawidzony był przez tę samą niewiastę, chociaż w innym czasie bardzo go szanowała jako męża rozumnego, we wszystkich sprawach dzielnego i ze wszystkich najżyczliwszego317. Gdy jednak zawistni Dudzie] knowali podstęp, zbiera powody nienawiści do niego i jak gdyby były prawdziwe, z całą surowością z nimi postępuje. I dlatego [księżna] nakłania wszystkich, aby dali przyzwolenie życzeniom starca, aby niewinny mąż skazany został na wieczne wygnanie. Znowu więc układają się w ten sposób, że [Mieszko] natychmiast zwróci Kujawy, do końca życia będzie panował w Krakowie, atoli książę Lestko nastąpi po nim podług jego ustanowienia. Mikołaj zaś wiedząc, że zagraża mu niebezpieczeństwo wygnania, raz po raz próbuje różnymi sposobami pozyskać łaskę księcia Lestka i jego matki. Gdy o nią z największą pokorą zabiegał, lecz nic osiągnąć nie mógł, z wielkim bólem serca udaje się do starca w licznym towarzystwie serdecznych przyjaciół. Gdy oni się dołączyli, starzec z tym większą ochotą objął panowanie nad dzielnicą krakowską, lecz z taką samą sumiennością dotrzymywał wiary drugiej ugodzie jak i pierwszej. Ani bowiem Lestka nie ustanowił dziedzicem Krakowa, ani mimo przyrzeczenia o zwrócenie Kujaw nie zadbał. Owszem, zajął nawet niektóre grody synowców, mianowicie Wiślicę i trzy inne, twierdząc, że należą do prowincji krakowskiej i że nie powinno się było oddzielać członków od głowy. Te grody dzięki długim naradom i usiłowaniom panów z trudem zostały wreszcie oddane i Kujawy zwrócone. Tak więc Mieszko Stary opanował Kraków318. Wnet jednak stało się w pokoju miejsce jego i oby na Syjonie było jego mieszkanie319.

[26] Panowie krakowscy wysyłają przeto posłów do księcia Lestka ofiarowując mu najwierniejsze posłuszeństwo i pryncypat320. Lecz wmieszała się odrobina kwasu, który zakwasił całe ciasto321. Był bowiem pewien mąż szlachetnego rodu, nieskazitelnego charakteru, dzielny w radzie, powabem wszelkich cnót znakomity, imieniem Goworek, który wtedy sprawował u księcia Lestka godność palatyna322, a nawet na jego orzeczenie poruszały się zawiasy wszystkich godności323. Między nim a palatynem Mikołajem nie wiem jaki złowrogi los wzniecił nieubłaganą niezgodę, spowodowaną może przez podstępnych zauszników, którzy starają się [okazywać] zawiść cnotom i zasiewać między zboże zgubny kąkol. Pod tym więc tylko warunkiem Mikołaj przyrzeka swą uległość i wyraża zgodę na wprowadzenie księcia Lestka na tron, że oddali od siebie i wygna komesa Goworka324. Twierdzi bowiem, że wśród waśni nie ma miejsca ani dla wierności, ani dla posłuszeństwa i że każda rzeczpospolita lubi spokój, a nie spory.

Waha się książę Lestek, wahają się i jego stronnicy, nie wiedząc, co mają wybrać. Czy mają wyrzec się Krakowa, czy wygnać tak użytecznego, tak zasłużonego męża? Pierwsze byłoby jednak szkodliwe, drugie występne. Gdy tak wszyscy zwlekali, rzekł komes Goworek: „Nie godzi się, aby w sprawie tak oczywistej wahał się wasz rozum. Któż by wątpił, że korzyść wielu okupuje się kosztem niewielkiej straty? Któż by nie wiedział, że raczej należy poświęcić kogokolwiek niż ogół? Któż by nie wiedział, że trzeba wybierać mniejsze zło, zwłaszcza gdy pożytek publiczny należy przedłożyć nad własny325. Jakże więc życie poświęci dla przyjaciela, kto boi się pójść na wygnanie dla dobra pana [swego]? Lecz nie nazwałbym tego wygnaniem, gdy ktoś choć jest wygnańcem, ani przyjaciół nie opuszcza, ani przez przyjaciół nie jest opuszczony. Szczęśliwe wygnanie! Towarzyszy mu łaska, a nienawiść nie ściga”.

Wtedy ktoś [tak przemówił]: Wprawdzie to, co sobie ułożyłem, wydaje się bajką, wszelako może pojmie kto sens zmyślonej przypowieści, bowiem w plewach jest ziarno.

Mówią, że gryf jest królem zarówno ptaków, jak i czworonogów. Ptaki bojąc się jego zapalczywości kryły się gdzieś w gałęziach dębu. Dlatego gryf, chciwy, być może, zdobyczy lub uniesiony gniewem, raz po raz z jakąś zaciekłością uderza o konary tego drzewa mniemając, że albo drzewo uderzeniem obali, albo gałęzie strzaska. Większe jednak jemu groziło niebezpieczeństwo niż drzewu, albowiem od uderzeń skrzydło sobie zwichnął, z bólu niemałego upadł na ziemię i za późno poznał na sobie, do czego wiedzie napaść na drugiego. I gdy szukał ratunku skądniebądź, nadchodzi lisica i zbliża się z wolna, a on do niej: «Czy znasz, córko, jakieś okłady na bóle?» Ona odpowiada: «Czegóż nie znałaby mistrzyni fortelu?» On na to: «Pomóż, będziesz druga po mnie w królestwie». Wtedy ona: «Jeśli pragniesz pomocy lekarza, musisz odkryć ranę». Gryf rzecze: «Zwichnąłem skrzydło». A na to ona: «Nierówność skrzydeł jest powodem, że nie możesz latać, niech więc skrzydło wyższe zejdzie do położenia zwichniętego, które niełatwo dałoby się nagiąć do wyższego, a nawet, gdy skrzydła się zrównają, wróci również zdolność latania». Ów rzecze: «Zgadzam się, gdyż to, co mówisz, wygląda całkiem prawdopodobnie». Każe mu więc lisica zdrowe skrzydło wetknąć między drzewa aż po pachę, tak żeby skrzydło wetknięte między drzewa nie ruszyło się. «Śmiało ruszaj, nie bój się! Od ciebie zależy twoje ocalenie!» A on wierzy i, jak mu nakazano, gwałtownie rzuca się naprzód. Skrzydła jednak nie wydobywa, lecz łamie na kawałki. Tak pozbawiony obu, ginie z głodu i pożerają go lisy oraz gady326. Na to książę Lestek: Taką ty opowiadasz przypowieść, jak gdybym ja wszelkim sposobem zamyślał spełnić [moje] pragnienie władzy. Z dala niech jednak będą od księcia wszelkiego rodzaju targi! Z dala niech będzie nieuczciwe kupczenie. Cóż bowiem ofiarowują ci, którzy pragną nagrody za [utrącenie] najniewinniejszego człowieka, skoro sprzedajność dostojeństw pociąga za sobą opłakane skutki, a dla wolnego człowieka nie ma żadnego poszanowania327. Innego więc niż księcia Lestka niech sobie szukają krakowianie, który by odpowiadał ich żądaniom!.

Gdy to usłyszeli, wysyłają posłów do Władysława, syna Mieszka328, jak gdyby dotąd nigdy jeszcze nie naradzali się nad elekcją. Zapewniają, że wierność przyrzeczoną ojcu winni okazać synowi. [A] co się tego względu tyczy, [to] osoba syna niewiele odbiega od osoby ojca. Aliści gdy chodzi o syna, nie ma miejsca na elekcję, ponieważ do następstwa po ojcu [sama] racja prawna go wzywa i [tego] wymaga.

Władysław dziękując im wylewnie mówi, że tak wielce uległa wierność jest mu milsza niż sam pryncypat: Tylko bowiem wiara zamyka i otwiera, rozkrzewia i zacieśnia, umacnia i utrwala imperia329. Tylko ona uczy nie tylko królestwa, ale i samych królów nie mniej rządzić jak być rządzonymi. Tylko ona jest światłem w ciemności, promieniem słonecznym w czas pogody, ciszą wśród burzy, bezpieczeństwem śród ciszy. Tylko ona jest podstawą praw królewskich, diademem na głowie królewskiej, w diademie klejnotem nad klejnoty, wszystkiego co najświetniejsze świetność, wszystkiego co znakomite arcyznakomitość330. Gdy ona zgaśnie, wszelka przyjaźń, wszelka wspólnota, wszelkie przymierze, wszelkie zobowiązanie, wszelka życzliwość, wszelka wreszcie i ozdoba, i moc wszystkich cnót słabnie i ginie. Bez wiary nikim staje się ktoś, ponieważ sprawiedliwy żyje z wiary331, która im dzisiaj rzadsza jest, tym milsza.

Waszej więc wiary stałość z największą przyjmuję wdzięcznością; na razie w kilku słowach dziękuję, przyrzekając w przyszłości odwdzięczyć się ze wszystkich sił. Atoli w wielkich sprawach należy zabiegać o niemałe rady. Bezpieczniej bowiem płynie się w bezwietrznej ciszy, jeżeli uniknąć się dają rozbicia powodowane niezgodą i zawiścią, od czego wzburzone bałwany wznoszą się z nagła od nagłej nowości rzeczy. A zwykły one rodzić się z doniosłych zdarzeń, nieroztrząsanych i nieprzewidzianych. Przedsiębierzemy rzecz zaiste trudną, która wymaga pomocy zarówno sił, jak rady. Słuszne zaś jest, aby uczestnikiem rady był ten, którego chcesz mieć wspólnikiem [w dźwiganiu] ciężaru. Jeśli się więc [wam] podoba, owszem, ponieważ powinno wszystkim się podobać, bratu naszemu, księciu Lestkowi, chcę wyjawić nasze postanowienie, aby wasz zamiar nie był bezowocny. Tylko on bowiem może i stanąć na zawadzie, i zapewnić powodzenie. Młodszy bowiem brat, książę mazowiecki Konrad, we wszystkim stosuje się do woli brata332. Nie wątpię jednak, że i Władysławowice333 pójdą za jego skinieniem. Chociaż nie jest rzeczą ważną cieszyć się ich życzliwością, warto jednak zabiegać o to, aby nie narazić się na ich zawiść”.

Zaraz tedy rzecz przedstawia przez posłów i taki śle list: Nad życie własne ukochanemu bratu, księciu Lestkowi, książę Władysław (przekazuje) wraz z pozdrowieniem (życzenie) wszelkiej w życiu pomyślności334. Równowaga rozumu nie znosi, aby zdrowy umysł sprzeciwiał się i wadził z samym sobą335. Albowiem:

Czyjże to duch, czyj rozum niezgodny jest z sobą sam?

Wszelako jednakowość przekonań nie daje przystępu przeciwieństwu336. Przecież taką samą niepodzielną jaźń takiej samej duszy337 i natura nam dała, i nieustanna miłość ją zespala. Rodzi to w nas jednakową wolę i współbrzmiące we wszystkim przyzwolenie338. A ponieważ ponad wszelaką wątpliwość przekonaliśmy się, iż zrzekliście się pryncypatu krakowskiego, wiedzcie przeto, iż w tej sprawie życzenia wszystkich skłaniają się ku nam. Zamiar ten zamyślamy podjąć tym ufniej, im mniej wątpimy o waszej życzliwości, nie po to, aby nim owładnąć na zawsze, lecz aby umożliwić wam łatwiejszy do niego powrót, gdybyście takie postanowienie powzięli. Takie więc załatwienie sprawy nie stanowi naszego wywyższenia, ale pomnożenie waszej chwały. Zresztą zaniedbać możliwości wtedy, kiedy mógłbyś się wywyższyć, nie jest niczym innym jak się umniejszyć.

[Książę Lestek] pojąwszy z myśli i brzmienia tego listu, jakie zamiary żywi wobec niego i jego stronników [książę Władysław]339, przychyla się do życzeń brata wbrew radom biskupów, panów i roztropnych mężów. Dostrzegał bowiem i biadali, że z tego powodu następstwo synów Kazimierza w dalszym piastowaniu tej godności upada i że sam [Lestek] działa na swoją szkodę. Dlatego brat jego, książę Konrad, ledwo nareszcie jakby zmuszony, powierzchownie tylko, jak się zdawało, dał się nakłonić do ich woli340.

Tak więc w obliczu całej Polski, za zgodą książąt i wielmożów oraz całego rycerstwa, od pieszego woja aż po najwyższego [dowódcę], pryncepsem Krakowa ustanowiono księcia Władysława. Onże okazywał wszystkim tak przystępną, tak ujmującą, tak łaskawą, tak słodką i miłą, ufną życzliwość, że — aby nie mniemano, iż ma w pogardzie błędy drugich — a jeszcze bardziej, iżby się nie zdawało, że jest zadufany we własnych przymiotach, wszystkim okazywał się nadzwyczaj ludzkim341.


 

1 Aderat autem quidam vernaculus, tzn. był obecny jako domownik posługujący biskupom z poprzedniej księgi, obecnie już nie żyjącym.

2 — ac demungens fumantem faculam ma podstawowy rękopis Eugeniuszowski i drugi, Jana Fabra. Inne rękopisy a za nimi Bielowski demum gerens, MPH II, s. 377. Nie spotykane demungens nawiązujące do mungo (mugo) albo emungo, 'ucieram nos', 'obieram z czegoś', w tym ostatnim znaczeniu dopiero w średniowieczu. To też znaczenie zdaje się przystawać do kontekstu z łuczywem.

3 Compendio cautionis może oznaczać też 'dając rękojmię' albo 'z ostrożnością, z uwagą'. Wybierani znaczenie, które zdaje się potwierdzać kilka wierszy niżej: tuis cautionibus annotetur. Cautio oznaczała w starożytności również dokument pisany, chirograf.

4 Z przypowieści o talentach, Mateusz 25, 21.

5 — unicus ac singularis huius reipublicae rationalis w sensie rachowania, ale i pracy rozumu, refleksji, co wynika z następującego ratio exigit — — rationalitatis officio te insigniri. Nazwa urzędu wzięta dosłownie z kodyfikacji justyniariskiej, Codex 10, 19, 6. Trudno o odpowiednik polski. Ratiocinator w sensie 'rachmistrza' Cycero, De officiis I 59. Por. Balzer, I, s. 181, 481.

6 Tu clientulus w tym samym znaczeniu co wyżej vernaculus; Balzer, I, s. 438.

7 Terencjusz Afer, Andria, akt I, scena I, w. 40: Obsequium amicos, veritas odium parit.

8 —fraudati census, Codex 9, 41, 1.

9 Każde z tych zdań zaczyna się od czasownika na literę a: Astupebant — Affavebat — Assurgebat — Arridebat. W dalszym ciągu ślad aliteracji z literą b: bellorum — beatissimis — beatitudo — beatorum. Dalej rytm powtarzanych sześciokrotnie gener eius i trzykrotnie socer filii, socer alterius, socer tertii. Por. Balzer, I, s. 139, 145. Uwagę o czasach Kazimierza i jego synów mają rękopis Eugeniuszowski i dwa inne. A. Bielowski uważał ją za dopisek kopisty, MPH II, s. 378.

10 Sobiesław II ks. ołomuniecki i czeski (1180), od 1173—1176 był mężem Elżbiety córki Mieszka. Była ona najmłodszą córką z pierwszego małżeństwa Mieszka, tj. z Elżbietą, tę zaś uważano za córkę Almosa; K. Jasiński, Uzupełnienia do genealogii Piastów. Dokończenie, Studia Źródłoznawcze 5 (1960), s. 92, por. niżej, przyp. 13.

11 Ks. saski Bernard III hr. Anhaltu i ks. saski (1212), od 1173—1177 mąż Judyty, urodzonej przed 1154 r.

12 Fryderyk, Ferri I, ks. lotaryński (1207), znacznie przed 1170 r. ożeniony z Wierzchosławą Ludmiłą, urodzoną przed 1153 r. (1223); O. Balzer, Genealogia, s. 196; A. Gieysztor, Drzwi gnieźnieńskie jako wyraz polskiej świadomości narodowościowej w XII wieku [w:] Drzwi gnieźnieńskie, pod red. M. Walickiego, t. I, Warszawa 1956, s. 16.

13 — marchio Dedonides. Chodzi tu o drugie małżeństwo Elżbiety (por. wyżej, przyp. 10) z Konradem margrabią Dolnych Łużyc, które nastąpiło najpóźniej w latach 1180—1190; K. J a s i ń s k i, Uzupełnienia. Dokończenie, s. 94.

14 W 1177 r. Anastazja, urodzona przed 1164 (1240), została wydana za Bogusława I, ks. szczecińskiego (1187).

15 Już przed 1177 r. Salomea, siostra Anastazji (daty życia nieznane), została wydana za syna Bogusława I imieniem Racibór (1183).

16 Ojcem Wyszesławy poślubionej ok. 1177 r. przez Odona (zob. przyp. 19) był zapewne Jarosław Ośmiomysł ks. halicki (1187); S. Łaguna, Rodowód Piastów, «Kwartalnik Historyczny»11(1897), s. 763.

17 Bolesław (w 1159 r.,1195), ks. kujawski w 1194 r., prawdopodobnie ok. 1181 r. miał za żonę Dobrosławę księżniczkę sławieńską (fpo 1200 r.); K. Jasiński, Uzupełnienia. Dokończenie, s. 95—96.

18 Władysław zwany Laskonogim, ur. w 1161—1167 (1231), ożeniony został przed 1194 r. z Łucją, córką Jaromara I ks. Rugii; K. Jasiński, Uzupełnienia. Dokończenie, s. 96—97; U. Scheil, Zur Genealogie der einheimischen Fiirsten von Rtigen, Koln 1962, s. 36—42.

19 Odo (francuska odmiana imienia Otto), ur. między 1141 a 1149; K. Jasiński, Uzupełnienia. Dokończenie, s. 89—92.

20 Stefan, ur. ok. 1150 r., zmarł między 1166 a 1177 r.; K. Jasiński, Uzupełnienia. Dokończenie, s. 92—93; O. Balzer, Genealogia, s.193—195.

21 Por. wyżej, przyp. 17.

22 Mieszko * w latach 1160—1165, w 1193 r. jako ks. kaliski, o czym tylko Rocznik kapituły poznańskiej', K. Jasiński, Uzupełnienia do genealogii Piastów, cz. I, Studia Źródłoznawcze 3 (1958), s. 201.

23 Por. wyżej, przyp. 18.

24 Po śmierci Elżbiety (poślubionej ok. 1140 r. — por. wyżej, przyp. 10) Mieszko był żonaty z Eudoksją, córką w. ks. kijowskiego Izjasława, siostrą Mścisława, zaślubioną w latach 1151—1154; O. Balzer, Genealogia, s. 166.

25 Druga Księga Kronik 13, 7. Synowie Beliala w Starym Testamencie to ludzie niegodziwi, synowie szatana. Nie wiemy, kim byli ci źli doradcy Mieszka Starego.

26 — subvertentes iudicium, Digesta 29, l, 34.

27 Wincenty nie umie się tu oderwać od stosowanej uprzednio formy dialogu. Następują przewrotne rady, z którymi warto zestawić refleksję o praworządności i jej braku w ks. I, rozdz. 5.

28 Pierwsza Księga Królewska 12, 10—11.

29 O tej secesji spod panowania Roboama, syna Salomona, obszerniej tamże 12, 16 n.

30 Czyli regale łowieckie, wyłączne prawo panującego; 'rozrywkę': deductum zamiast deductionem.

31 Codex 5, 18, 9; Digesta 50, 17, 176.

32 — iudiciaria severitas, Codex 9, 9, 28.

33 Crimen laesae maiestatis — ścisła terminologia prawa rzymskiego.

34 Codex l, 14, 12.

35 Codex 9, 20; Digesta 48, 15, 1.

36 Codex 9, 29; Digesta 48, 13; Codex 12, 37, 13.

37 Codex 9, 37; Digesta 47, 14, l, 1.

38 — — cum ad pondus fisci exploratissimo debeas iure in metattum condemnari; skazanie za kradzież bydła na pracę w kopalni lub kamieniołomach przewidziane było w konstytucji cesarza Hadriana; Digesta 47, 14, l, 3; Balzer, I, 483. W poprzednich tłumaczeniach zaszły tu nieporozumienia.

39 — minus onerosum numerata exonerari quantitate.

40 — apocrisiarius, od άπόκρισις na oznaczenie namiestnika, odpowiedzialnego urzędnika. Szafarzem skarbu książęcego był mincerz, któremu też podlegało bicie monety; J. Bardach, Historia państwa i prawa, t. I, s. 127, 253; Balzer, I, s. 442.

41 Księga Wyjścia 19, 12—13, nie dosłownie.

42 Po osiągnięciu dolnego pułapu deprecjacji monety przez zmniejszanie wagi i gorszy stop (tzw. brakteaty) Mieszko Stary przeprowadzał co pewien czas przymusową wymianę monet. Na tym etapie wzmacniania skarbu książęcego drogą przymusu fiskalnego za wycofane z obiegu monety urzędnicy wypłacali nowe, ale mniej; J. Bardach, Historia państwa i prawa, t. I, s. 265; R. Kiersnowski, Wstęp do numizmatyki polskiej, Warszawa 1964, s. 47—50, 198. W opisanym przykładzie 70 starych denarów miało mniejszą wagę niż tyle samo nowych, jakich domagał się urzędnicy Mieszka Starego. Przestrzegał też wyłączności krajowej stopy menniczej. Z tekstu wynika ponadto, że procedurą tą dotknięte zostało najbardziej duchowieństwo.

43 — unciola, 'uncyjka', od uncji, najmniejsza jednostka wagi, w znaczeniu dzisiejszego 'grosika'.

44 — inter istorum fascias paedagogorum et inter ipsa crepundia expirasse; trudno to oddać jednoznacznie w tłumaczeniu. Autor może nawiązuje do jakiegoś porzekadła. W każdym razie kryje tu jakąś ironię; paedagogi — nauczyciele małych chłopców, tu zapewne pogardliwie 'nauczyciełiny', mizerni wychowawcy; fasciae — 'powijaki' dla niemowląt, krępujące bandaże, pęta; crepundia — 'grzechotki' niemowlęce, 'klekotki', może metaforycznie 'zabawa'.

45 Przysłowie niewiadomego pochodzenia. 

46 Aliteracja: non enim supra principes prudentia praeditus princeps. Ironia w kolejnych odezwaniach. Balzer, II, s. 135.

47 Gedeon, Gedko, syn komesa Janusza lub Trojana z rodu Wojsława, biskup krakowski po Mateuszu od 1166 r., 1186.; R. Gródecki, PSB VII, s. 366—367. Wierny Bolesławowi Kędzierzawemu, teraz dopiero przeszedł do opozycji wraz z innymi możnymi.

48 — praeses provinciae, 'namiestnik prowincji' wg terminologii kodyfikacji justyniańskiej. Kronikarz nigdy nie nazwie Mieszka Starego księciem krakowskim, uważając jego rządy za niewłaściwe, a nawet nielegalne.

49 Nie wiadomo, czy Gedko podstawił księciu tę pokrzywdzoną niewiastę naprawdę; Balzer, II, s. 129.

50 Codex 2, 18/19, 22.

51 Digesta 9, 2, 30, 3 oraz 9, l, l, 4.

52Codex 4, 35, 13. Przykład zawiłej kazuistyki i hyperdialektyki; Balzer, II, s. 47, 135.

53 Codex 3, l, 14, 2 oraz Decretum Gratiani II, C. 2, q. 3, c. 8.

54 Druga Księga Samuela 24, 17.

55 Łukasz 3, 9 i Proroctwo Izajasza 22, 17. Por. w niniejszej księdze, rozdz. 16, przyp. 199.

56 Eufemizm: finitivum capitis infortunium.

57 Jan z Salisbury, Policraticus III 10 i tenże, Epistulae, nr 202. Może jednak bezpośrednio z Księgi Przysłów l, 17.

58 Szczegóły o żmii i jeżu nie są znane podstawowym redakcjom rozpowszechnionego Physiologusa, mogą jednak pochodzić z jakiejś nieznanej przeróbki.

59 Dosłownie: 'jak gdyby sprzysięgli się na szyję własnej głowy'.

60 Digesta 9, 4, 3; 50, 17, 109; 9, 2, 45, Prolog. Dalej wymienieni są primi provincialium et consulares viri.

61 Przysłowie poświadczone już w starożytności. Różnego kształtu kolby szklane, alembiki, ampułki, rurki od czasów starożytnych miały szerokie zastosowanie w produkcji różnych rzemiosł, zwłaszcza przy destylacjach; oczywiście i w doświadczeniach alchemików w czasach Wincentego. Por. A. C. Crombie, Nauka średniowieczna i początki nauki nowożytnej, t. I, Warszawa 1960, s. 166—169.

62 Podwójny superlatyw: supergenerosissima, 'arcynajszlachetniejsza'. — Kto wygłosił tak długą i uczoną mowę — czyżby znowu biskup Gedko? — autor pozostawił domysłom czytelnika. Jan Długosz włożył laudację Kazimierza, znacznie krótszą, w usta palatyna krakowskiego, Stefana.

63 Ambroży, De officiis ministrorum I 18. Topos wielokrotnie powtarzany przez hagiografów.

64 — nam politicis illwn virtutibus natura stagnavit, purgatorii vero gratiae diligentia expoliyit, dosłownie: 'natura nadała mu stałość cnotami politycznymi', tzn. umiejętności przydatne w życiu publicznym i w sprawowaniu władzy; laski życzliwość wydoskonaliła' albo 'przystroiła' w cnoty oczyszczające, tzn. pomocne w tępieniu zła. Nawiązanie do Makrobiusza, Commentarii in Somnium Scipionis I 8, 5, gdzie oprócz tych dwóch przedstawione są jeszcze cnoty ducha oczyszczonego i egzemplaryczne; H. Zeissberg, Vincentius, s. 125, n.; Balzer, I, s. 389; B. Kurbisówna, Motywy makrobiańskie, s. 70.

65 — politica iusticia, Jan z Salisbury, Policraticus I 3. Por. Balzer, I, s. 343 n., 369—373. Chodzi o sprawiedliwość społeczną, o praworządność liczącą się z porządkiem naturalnym.

66 Institutiones 1, 1, 3; Digesta l, 1, 10. Z tym obiegowym rozumieniem sprawiedliwości por. komentarz autora w ks. I, rozdz. 5.

67 — aut aequitatis virtus aut iudicationum ratio, co ma oznaczać równowagę ducha lub umiarkowanie oraz umiejętność trafnego rozeznania.

68 Justyn, Epitome XXXVII 2, 3, ale nieściśle. Szczegóły o uodpornieniu na truciznę mają chyba usunąć podejrzenie, jakoby Kazimierz zmarł od trucizny. Byłyby więc pisane po jego śmierci, co nie musi odnosić się wcale do redakcji całego fragmentu. Istotnie exemplum króla Mitrydatesa (Wielkiego, 120—63 p.n.e.) zdaje się rozbijać tok opowiadania.

69 Owym Janem, partnerem Kazimierza, był zapewne ktoś z kręgu dostojników. W przywileju łęczyckim z 1161 r. jest grupa komesów otaczających młodego Kazimierza i znanych naszemu autorowi: domino Jascone (Jaksa z Miechowa), Suentoslao (Świętosław, syn Piotra Włostowica), Syra ( komes Żyra, zob. niżej, przyp. 102), Jano, Sassino, Ilic, Gneomiro, Gregorio comite, Pomano, Stephano cum fllus Seberonis (zob. Wstęp). Johannes w tymże gronie na dokumencie Gedki z 1166/1167 r., KDM II, nr 374, s. 8. Por. W. Semkowicz, Nieznane nadania, s. 66—97.

70 — undique prudentiae fulciatur industria, dosłownie: 'zewsząd podpiera go przemyślność roztropności', pleonazm jak w poprzednim akapicie, na oznaczenie wnikliwej mądrości, cechy, którą dzisiaj zwiemy Inteligencją'. Widoczna znajomość Makrobiusza, Commentarii in Somnium Scipionis I 8, 7: Prudentiae insunt ratio, intellectus, circumspectio, providentia, docilitas, cautio.

71 Hieronim, Komentarz do Proroctwa Ozeasza II 76.

72 Zapraszane są virtutes, 'cnoty', może ironicznie o dostojnikach;. Wspólnym podmiotem gramatycznym tych zdań jest sitaria, urobione z greki: σιταρχία, 'żywność, zapas żywności'. Por. Balzer, II, s. 195. Tu w znaczeniu biesiady, z nawiązaniem do comessationum assiduitas, 'nałogu ucztowania' ze zdania poprzedniego. W drugim zdaniu podmiotem domyślnym jest jednak Kazimierz i dlatego wstawiam [gospodarz] i [Ten].

73 Charakterystyczne dla dialektyki wyliczanie poczwórnej argumentacji; Balzer, I, s. 381.

74 O tym chwalebnym wyciąganiu politycznych korzyści z biesiad i opilstwa zaproszonych R. Gródecki, Mistrz Wincenty, s. 17. Zob. też ks. III, rozdz. 20.

75 — regem suum examen apum sequitur; por. ks. II, rozdz. 28, przyp. 209 oraz IV, rozdz. 21 i 24, przyp. 250 i 301.

76 — utpote quem semper comes individua non deseret animi sobrietas; przeciwstawienie makrobiuszowe: comes ebrietatis oblivio, 'towarzyszem pijaństwa zapomnienie', Commentarii in Somnium Scipionis I 12, 8.

77 O muzyce, zaraz po grze w kości, ale pochlebnie jako o godziwej rozrywce dworskiej Jan z Salisbury, Policraticus I 5. Nie wiadomo, czy Wincenty ten obraz życia dworskiego odnosi do pobytu Kazimierza w Wiślicy, czy też dopiero do czasów krakowskich po 1177 r. Por. Balzer, I, s. 211.

78 Obie strony kwestii, czyli argumety dialektyczne: sic et non.

79 Z przypowieści Jotama, Księga Sędziów 9, 8—11, 15.

80 — non est ma tu rękopis Eugeniuszowski.

81 — primi principum w znaczeniu użytym już przez Galla na oznaczenie wielmożów. Jaksa z Miechowa, zięć Piotra Włostowica, oraz syn jego Świętosław byli przywódcami rokoszu przeciw Bolesławowi Kędzierzawemu tuż po śmierci Henryka Sandomierskiego w 1166 r.; w wyniku tego rokoszu Kazimierz Sprawiedliwy uzyskał część dzielnicy sandomierskiej z Wiślicą. Wg Rocznika kapituły krakowskiej Jaksa zmarł w 1176 r.; S. Zajączkowski, Uwagi nad terytorialno-administracyjnym ustrojem Polski XII w., «Czasopismo Prawno-Historyczne»7(1955), s. 300.

82 — et famosus Ule Swanthoslaus cuius gloriosa hodie viget posteritas; te pochwalne słowa o Łabędziach, rodzie Piotra Włostowica, łączy się na ogół z apostrofą Wincentego do arcybiskupa Piotra w ks. IV, rozdz. 17. Por. Wstęp, s. XXV—XXIX i tabl. genealogiczna, s. XIV. 

83 Decretum Gratiani II, C. 33, q. 3, c. 24.

84 Codex 2, 4, 13, 2.

85 Kazimierz zajął Kraków w 1177 r., o czym miejscowy rocznik; Rocznik kapituły krakowskiej, MPH s. n. V, s. 64.

86 Ironicznie: summae magnanimitatis princeps.

87 Synów Eudoksji. Por. wyżej, przyp. 24.

88 Autor wspomina tę historię już po raz drugi. Zob. ks. II, rozdz. 23. Justyn, Epitome XLI 6, gdzie jednak nie ma tragicznego epilogu o synu ojcobójcy i jego własnej śmierci. Por. A. Bielowski, MPH II, s. 395, przyp. 2 i 3 oraz Balzer, II, s. 10.

89 A. Gutschmid, Uber die Fragmente, s. 232—235, odczytał ten morał bezpodstawnie jako aluzję do śmierci Mieszka Starego w 1202 r., rzekomo gwałtownej. Równie błędne wydaje się łączenie tej historii z wiadomością roczników z 1183 r. o śmierci syna Kazimierza imieniem Bolesław, przywalonego drzewem, z uzupełnieniem Długosza, jakoby na drzewie ukąsiła go żmija; A. Bielowski, MPH II, s. 396, przyp. 1.

90 — patria simul excidit et regno; patria to dzielnica wielkopolska, regnum — tron pryncypacki w Krakowie. Pryncypat utracił Mieszko w 1177 r., a Wielkopolskę dopiero w 1179 r., zgodnie ze świadectwami wielkopolskimi. Por. Roczniki wielkopolskie, MPH s. n. VI, s. 24 i Kron. wpol., MPH s. n. VIII, s. 158 n.; G. La b u da, Dwa zamachy stanu w Polsce (1177—1179), Sprawozdania PTPN na I półrocze 1969, s. 102 n. Pod sugestią relacji Wincentego przyjmowano błędnie, iż cały zamach stanu rozegrał się od razu w 1177 r.; S. Smółka, Mieszko Stary, s. 305—309; R. Gródecki, Dzieje Polski średniowiecznej, s. 160 n.

91 Wg kronikarza wielkopolskiego tym oppidulum był Racibórz, co jest o tyle wiarygodne, że należał do stronnika Mieszka Starego — Mieszka Plątonogiego. Por. M. Łodyński, Udzial książąt śląskich w zamachu stanu z r. 1177, «Kwartalnik Historyczny»22 (1908), s. 16-45 i R. Gródecki, Dzieje Polski średniowiecznej, s. 161. G. Labuda sądzi, że Mieszko mógł schronić się w Santoku, Historia Pomorza, 1.1 /1, s. 400.

92 — circumsiliunt undique infortuniorum agmina, 'otaczają zewsząd szyki zbrojne nieszczęść'.

93 Por. wyżej, przyp. 10 i 11. Sobiesław ks. czeski i ołomuniecki, popierany przez cesarza, odsunięty od tronu w 1174 r. przez Biedrzycha, wygnany ostatecznie w 1179 r., zmarł na początku 1180 r. Autor przeniósł chyba na osobę Bernarda, ks. Anhaltu, klęskę polityczną Henryka Lwa. Bernard otrzymał po nim wtedy wschodnią część Saksonii, Wittenberg i Lauenburg; B. Gebhardt, Handbuch der deutschen Geschichte, t. I, Stuttgart 1954, s. 322—323.

94 Wystąpienie Pomorzan przeciwko Mieszkowi łączyło się z poparciem Odona. Kazimierz ustanowił dwóch książąt pomorskich nie wcześniej jak w 1180: Bogusława w Sławnie i Sambora w Gdańsku; G. Lab ud a, Historia Pomorza, t. I/l, s. 402 n. Por. przyp. 102, 104.

95 — omnium urbes provinciarum ac municipia, dosłownie: 'wszystkich prowincji miasta i grody'. Zgodnie z nomenklaturą rzymską urbs to miasto stołeczne (głównie Rzym), municipium — miasto posiadające swoje prawa. Miano urbs Wincenty rezerwował głównie dla Krakowa, ale też dla dużych grodów rezydencjonalnych, ośrodków dzielnicowych. Municipium było w jego czasach określeniem dla miast warownych, grodów. Por. w niniejszej księdze rozdz. 16, gdzie urbs to gród krakowski.

96 Był to już trzeci po 1163 i 1173 r. podział Śląska pomiędzy synów Władysława II. Bolesław Wysoki otrzymał dzielnicę wrocławską (1201), jego syn Jarosław (1198) opolską, Mieszko Plątonogi, brat Bolesława, został ks. raciborskim, otrzymując ponadto od Kazimierza kasztelanie oświęcimską i bytomską (zm.1211); Konradowi (1202) wydzielone zostało księstwo głogowskie. Mało dokładna relacja mistrza Wincentego była powodem wielu trudności z odtwarzaniem tych wydarzeń, o których również Kronika polsko-śląska, MPH III, s. 636, 646. O marchii zob. niżej, przyp. 103.

97 Leszek, syn Bolesława Kędzierzawego, zm. 1186. Por. wyżej, ks. III, rozdz. 30.

98 Palatyn mazowiecki komes Żyro z rodu Wojsława był bratem matki ks. gdańskiego Sambora (nepos Sironis); A. M a ł e c k i, Studia heraldyczne, t. I, s. 281. G. Labuda, Historia Pomorza, t. I/1, s. 402, przyp. 56, zwrócił uwagę na młody wiek Sambora w 1180 r., kiedy otrzymał namiestnictwo Pomorza Gdańskiego.

99 marchia — księstwo niesamodzielne, jak głogowskie. Marchię zachodniofeudalną dopuszcza tu T. L a l i k, Marchie w Polsce, «Kwartalnik Historyczny» 73 (1966), s. 817—820; inaczej G. Labuda, Marchia, SSS III, s. 168.

100 — cui nomen Boguslaus sive Teodoxus, tak poprawnie rękopis Eugeniuszowski podając dosłowne tłumaczenie słowiańskiego imienia na grecki. Inne błędnie Teodorus; K. Myśliński, Bogusław I, książę Pomorza Zachodniego, Gdańsk 1948, s. 53 n.; Balzer, II, s. 202.

101 Czyli metropolią kościelną, ale może też w znaczeniu macierzy państwa polskiego, co uzasadniało włączenie opuszczonego przez Mieszka Gniezna do dzielnicy pryncypackiej.

102 — cum suffraganeis undique municipiis, a więc ze stolicami biskupimi w Poznaniu, Lubuszu, Włocławku, Płocku.

103 — Premisliensem cum oppidis contingentibus: Przemyśl, należący w tym czasie do księstwa halickiego, dawniej był stolicą osobnego księstwa (zob. wyżej, ks. III, rozdz. 20).

104 Włodzimierz Wołyński, Brześć i Drohiczyn były trzema najważniejszymi grodami księstwa włodzimiersko-wołyńskiego. Zob. niżej, przyp. 159. Autor nie pisze tu o podboju, tylko o rozciągnięciu wpływu politycznego; S.M. Kuczyriski, Stosunki polsko-ruskie, s. 28; B. Włodarski, Sąsiedztwo polsko-ruskie w czasach Kazimierza Sprawiedliwego, «Kwartalnik Historyczny» 76 (1969), s. 6.

105 — monarchus totius Lechiae; Wincenty miał świadomość istnienia jedności Polski; Balzer, I, s. 190. Tu po raz pierwszy Polska została nazwana Lechią. Autor zgromadził wiadomości, które opowie szczegółowo niżej, gdyż chce od razu przedstawić sukces panowania Kazimierza jako tego, który wprowadził ład i pokój.

106 Por. wyżej, ks. III, rozdz. 26.

107 — angarias et perangarias, zwrot używany często w dokumentach.

108 Fuit autem huic genti [ius quoddam — te słowa zachowały się w Kronice Dzierzwy] ex antiquo persolenne et quasi consuetudinis auctoritate approbatum; stylizacja wg Cycerona, De republica I 12. Mowa tu p służebnościach zwanych stanem i podwodą; przysługiwały panującemu i jego urzędnikom, jednak Wincenty streszczając uchwały zjazdu łęczyckiego z 1180 r. pisze tylko o dostojnikach, potentes (w bulli Aleksandra III odpowiedni fragment brzmi: Consuetudinem autem ąuae a principibus terrae servabatur). Nie zniesiono wówczas ani stanu, ani podwody, ukrócono tylko nadużycia; A. V e t u l a n i, Studia nad tekstami i znaczeniem statutu łęczyckiego z r. 1180 [w:] Studia nad historią prawa polskiego, t. XIII, Lwów 1932, s. 31 n.; K. Buczek, Publiczne posługi transportowe komunikacyjne, «Kwartalnik Historii Kultury Materialnej» 15 (1967), s. 281; S. Russocki, Posługi komunikacyjne, SSS IV, s. 247 n.; J. Bardach, Historia państwa i prawa, t. I, s. 141.

109 Chodzi o ius spolii, a Wincenty wchodzi w rolę obrońcy niezależności Kościoła. Spośród dwu opinii, czy pod bona należy tu rozumieć tylko ruchomości i dochody, czy też również własność ziemską biskupa, ta druga zdaje się mieć więcej uzasadnienia. Por. m.in. W. Abraham, Organizacja Kościoła, s. 229; A. Vetulani, Studia nad tekstami, s. 32—56; J. Bardach, Historia państwa i prawa, t. I, s. 232; A. Gieysztor, Nad statutem łęczyckim 1180 r. Odnaleziony oryginał bulli Aleksandra III z 1181 r. [w:] Księga pamiątkowa 150-lecia AG AD, Warszawa 1958, s. 181 n. Kr on. wpol. i Kronika Mierzwy-Dzierzwy, które streszczały Kronikę Wincentego (MPH II, s. 400, 531), wyjaśniają w tym miejscu, że ius spolii stosowane było również wobec niższego kleru przez rycerzy, sprawujących patronat nad kościołami w swoich posiadłościach.

110 Czyli res nullius wg prawa rzymskiego; Institutiones 2, l, 7; 2, l, 12; Digesta l, 8, l pr.; 41, l, 3 pr.; 4, l, 30 fin.; Balzer, I, s. 485.

111 — aequitatis princeps, w sensie równego wymiaru sprawiedliwości, uznawania równych praw wszystkich stron. Autor nie wspomniał, że działo się to na wiecu w Łęczycy, gdzie obok synodu odbywał się zjazd państwowy, w którym uczestniczyli principes terrae. Wymienia ich bulla papieska zatwierdzająca statut łęczycki; W. A b r a h a m, Zjazd Łęczycki z roku 1180, «Kwartalnik Historyczny» 3 (1889), s. 385 n.; A. Gieysztor, Nad statutem łęczyckim, s. 181, 206; R. Gródecki, Początki immunitetu w Polsce, Lwów 1930, s. 19; tenże, Zjazd łęczycki z 1180 r. [w:] Polska piastowska, s. 97, 106. Autor ten stwierdził, że: 1) ius spolii uległo likwidacji dopiero w XIII w. i 2) że Kazimierz nie ogłosił w Łęczycy immunitetu dla Kościoła, lecz tylko statut ziemski, znoszący nadużycia w poborze stanu i podwód potomków dawnych dynastów i innych możnych (potentes).

112 Zob. niżej, przyp. 124.

113 Arcybiskup Zdzisław rządził od 1167 r. Ostatnie wzmianki o nim sięgają lat 1181 i 1186/1187. Wg dokumentu Monacha (1198), KDM II, nr 375, s. 13, przewodził na wiecu w Świerzu tuż przed 1187 r. Ta datacja jest jednak sporna dla Z. Kozłowskiej-Budkowej, Repertorium, nr 113, s. 110 n. Pierwsza wzmianka o następcy Zdzisława, Piotrze, pochodzi dopiero z 1191 r. Por. niżej, ks. IV, rozdz. 17, przyp. 200.

114 Gedko, zob. wyżej, przyp. 47. — Żyrosław był biskupem wrocławskim w latach 1170—1198; T. S i l n i c k i, Dzieje i ustrój Kościoła [w:] Historia Śląska, PAU, t. II, Kraków 1939.

115 Cherubin, biskup poznański w latach 1170—1180; G. Sappok, Die Anfdnge des Bistums Posen und die Reihe seiner Bischofe, Leipzig 1937, s. 88—89. Niniejsza wiadomość jest o nim ostatnia.

116 Lupus, Wilk, biskup płocki w latach 1171—1186/1187. Data graniczna również wg dokumentu Monacha, zob. wyżej, przyp. 117. Lupus może być zlatynizowaną formą imienia Wilk, używanego w rodzinie Awdańców; W. Semkpwicz, Ród Awdańców w wiekach średnich, Roczniki Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu 45 (1917), s. 233 i 46 (1920), s. 149.

117 Onolf, Onulf, wymieniony w 1161 r. jako biskup kruszwicki, tutaj w 1180 r. jako kujawski; J. Fijałek, Ustalenie chronologii biskupów włocławskich, Kraków 1894, s. 11 n. W tym czasie efemeryczne biskupstwo kruszwickie już nie istniało, a Włocławek był jedyną stolicą biskupstwa kujawskiego; G. Labuda, Początki diecezjalnej organizacji kościelnej na Pomorzu i na Kujawach w XI i XII wieku, Zapiski Historyczne TNT 33 (1968), z. 3, s. 40 n.

118 Konrad był biskupem wolińskim od ok. 1160 r. W 1177 r. przeniósł siedzibę biskupią do Kamienia. W 1188 r. biskupstwem pomorskim rządził już Zygfryd; J. Walicki, Przynależność metropolitalna biskupstwa kamieńskiego i lubuskiego na tle rywalizacji Magdeburga i Gniezna, Lublin 1960, s. 74—75.

119 Jest to jedyna wiadomość o biskupie lubuskim tego imienia; F. Funcke, Das Bistum Lebus, Jahrbuch f. Brandenburgische Kirchengeschichte bis zum Anfange der Hohenzollernherrschaft in der Mark Brandenburg 16 (1918), s. 33; H. L u d a t, Bistum Lebus, Weimar 1942, s. 309. Kronikarz mógł tu zlatynizować imię tego biskupa Radost, Radosz lub podobne.

120 Symbolika ósemki sprowadza się tu do Makrobiusza, Commentarii in Somnium Scipionis I 5, 11: ex his apparet octonarium numerum solidum corpus et esse et haberi i II 2, 12: sicut in numer o pari bis bina bis, qui est octonarius, soliditatem creavit (tamże wykład systemu liczb w porządku wszechświata wg Platona). Wincenty może tu też nawiązywać do Wilhelma z Conches, Glossae super Platonem, wyd. E. Jeauneau, Paris 1965, s. 135, 154 n. i B. Kurbisówna, Motywy makrobiańskie, s. 69. Na drugim planie powołanie Ewangelii św. Mateusza 5, 3—11. W kazaniu na górze nie ma jednak mowy o szanowaniu praw, ale o tych, co czynią pokój i walczą o sprawiedliwość.

121 Decretum Gratiani II, C. 12, q. 2, c. 46, 47; Balzer, I, s. 421.

122 — qui spoliatum susceperit pontificium w tym samym znaczeniu, co w poprzednim artykule bona praesulis. Zapożyczenie u Teodozjusza dostrzegł tu Balzer, I, s. 463, 445.

123 Ta bulla papieża Aleksandra III z 28 III 1181 r. była przechowywana w Archiwum Kapituły Krakowskiej, jej oryginał jest dziś jednak w Leningradzie, o czym A. Gieysztor, Nad statutem łęczyckim, s. 181—207.

124 Panowanie Kazimierza jako księcia zwierzchniego było rzeczywiście niezgodne z postanowieniem testamentu Bolesława Krzywoustego, zgodne natomiast z wolą możnych krakowskich, którzy przeprowadzili siłą jego elekcję. W tej sytuacji Kazimierz naprawdę potrzebował poparcia ze strony papieża. Niniejsze zdanie dało powód do dyskusji, czy l° — na zjeździe w Łęczycy została uchwalona nowa ustawa sukcesyjna i czy 2° — papież potwierdził i tę ustawę, i wybór Kazimierza osobnym przywilejem. Por. A. Abraham, Zjazd łęczycki z r. 1180, s. 385 n.; J. Adamus, O mniemanej łęczyckiej ustawie sukcesyjnej z 1180 r., Collectanea Theologica 17 (1936), z. 2, s. 183 n.; A. Gieysztor, Nad statutem łęczyckim, s. 182. R. Gródecki podtrzymał wbrew Adamusowi tezę, że należy z przekazu Kadłubka przyjąć jako fakt konfirmację pryncypatu Kazimierzowego ze strony papieża, a nawet i ze strony cesarza w 1184 r. (por. niżej, przyp. 259).

125 W 1181 r. Mieszko miał lat 58 lub 60, więc wg naszych pojęć nie był jeszcze starcem; G. Labuda, Uzupełnienia do genealogii Piastów, s. 12.

126 'Bratowa', tak tłumaczę nurus, gdyż wydaje się, że Wincenty w tym sensie użył tego wyrazu, oznaczającego właściwie 'synową'. Domyślamy się więc tu drugiej żony Mieszka Eudoksji.

127 — domini natur ales już Anonim Gall odnosił do dynastii.

128 Księga Koheleta 4, 10.

129 Ojcowizna to dzielnica wielkopolska ze stolicą w Gnieźnie.

130 Institutiones 1, 8, 2, dosłownie.

131 — coram imperatoris Friderici senatu — może tzw. Hoftag, ale raczej Reichstag, por. niżej, przyp. 143, J. Bardach, Historia państwa i prawa, t. I, s. 247.

132 Decretum Gratiani II, C. 2, q. 1, c. 1, cytat dosłowny. Dalej nawiązanie do Digesta 43, 17, l, 4.

133 Chodzi zapewne o małżeństwo Anastazji z Bogusławem ks. szczecińskim (tak M. Perlbach, Preussisch-polnische Studien, t. I, Halle 1886, s. 10); K. Myśliński, Polska i Pomorze po śmierci Krzywoustego, Roczniki Historyczne 17 (1948), s. 54 n.; G. Labuda w Dziejach Wielkopolski pod red. J. Topolskiego, t. I, s. 287. Dawniej O. Balzer, Genealogia, s. 210—218, dowodził za Długoszem, że mowa tu o małżeństwie rzekomej Zwinisławy z Mściwojem I, ks. Pomorza Gdańskiego, ale K. Jasiński przekonywająco wykazał, że Zwinislawa nie była córką Mieszka Starego, Jeszcze o Zwinisławie, Zapiski Historyczne TNT 16 (1950), s. 88—102.

134 Mieszko zdobył Gniezno w 1181 r., o czym źródła wielkopolskie (Rocznik kapituły poznańskiej, MPH s. n. VI, s. 24 i Kron. wpol. MPH s.n. VIII, s. 61). O nomenklaturze metropolis zob. wyżej, przyp. 105. Pomocy udzielił być może arcybiskup gnieźnieński, a Kazimierz Sprawiedliwy nie przeszkodził. Mieszko miał też wsparcie możnych pomorskich i wielkopolskich; S. Smółka, Mieszko Stary, s. 349 (tu data roczna 1182).

135 czyli grody wielkopolskie, ale nie wszystkie, gdyż w Poznaniu (lub Ujściu nad Notecią?) musiał pogodzić się z rządami najstarszego syna Odona (zm.1194) (por. wyżej, przyp. 97); G. Labuda, Dzieje Wielkopolski, s. 287.

136 Wzmiankę o dziele Demostenesa z Bitynii, Libystica (tj. Dzieje Libii) autor znalazł wraz z bajką o wilkach u Izydora z Sewilli, Etymologiarum I 40, 7; Balzer, II, s. 19, 52.

137 Lemannis; Mieszko jakby broni suwerenności państwa polskiego wobec cesarstwa. Zob. jednak niżej ks. IV, rozdz. 21 i przyp. 259.

138 Odona, por. wyżej, przyp. 19.

139 W końcu marca 1180 r. cesarz Fryderyk I Barbarossa na Reichstagu w Gelnhausen odebrał lenno Henrykowi Lwu, ks. saskiemu, skazanemu na banicję, po czym rozgorzała przeciw Henrykowi wojna domowa (por. wyżej, przyp. 97). W tymże roku, ale nie wiadomo, czy już na zjeździe w Gelnhausen, stawił się Mieszko Stary przyrzekając cesarzowi dziesięć tysięcy grzywien za otrzymanie pomocy przeciw Kazimierzowi. Por. Annales Colonienses maximi, MGH SS XVII, s. 790. Liczył zapewne też na swoich zięciów, ks. Fryderyka lotaryńskiego i szczególnie Bernarda hr. Anhaltu (zob. wyżej, przyp. 11 i 12), któremu cesarz oddał wschodnią część Saksonii.

140 — occulto numinis iudicio; por. wyżej, ks. III, rozdz. 14 i 20 i przyp. 70, 108.

141 Autor opowiada o autentycznej katastrofie domu w Erfurcie, gdzie w 1183 r. odbywało się zgromadzenie panów niemieckich z królem Henrykiem przed wyprawą na Polskę. Por. Annales Colonienses maximi, jw., s. 791: Simile huic precedenti anno apud Erpesfort contigit: ubi residentibus in solaria cuiusdam domus nobilissimis viris ex vehementi turbinę solarium ruit, et ex eis quinque numero — quod dictu pudoris est — in cloacam ceciderunt, suffocatique sunt, preter lantgravium qui vix emersit. Solarium może oznaczać taras, poddasze lub piętro. Annales Aquenses (R. akwizgrański), MHG SS XXIV, s. 38: Regi Henrico iuratur expeditio contra Polonos; et apud Ersfordiam habito colloquio et congregatione celebrata, domo dissoluta viri in latrina plurimi submersi sunt. Wyprawa Henryka VI nie doszła do skutku, m.in. dzięki poselstwu Kazimierza do cesarza i układowi z nim w Halli. Cesarz, jak niektórzy przypuszczają, miał wydać dokument zatwierdzający go na stolicy krakowskiej; S. Smółka, Mieszka Stary, s. 346 n., 350; R. Gródecki, Zjazd leczycki, s. 111—113.

142 Źródłem historii o świątyni Apollina, dotąd nie odszukanym, mógł być jeden z utworów literatury pseudoantycznej lub jedna z wersji Mirabilia urbis Romae. Gerwazy z Tilbury w Otia imperialia (Scriptores rerum Brunsvicensium, t. II, ed. G.W. Leibniz, Hannoverae 1710, s. 768) opowiada o Romulusie, który postawił sobie w Rzymie złoty posąg, mówiąc: nie upadnie, dopóki dziewica nie porodzi. Por. P. L e h m a n n, Pseudo-antike Literatur des Mittelalters, Darmstadt 1964, s. 20 n.; M. M a n i t i u s, Geschichte der lateinischen Literatur des Mittelalters, t. III, Munchen 1931, s. 245—253.

143 — unicam provinciolam Campestrium, czyli Kujawy, które Wincenty uważał, jak się wydaje, tak jak dawniej Gall Anonim za część Wielkopolski. Po zwycięstwie nad Władysławem II (1146) Mieszko Stary oddał Kujawy Bolesławowi Kędzierzawemu, potem razem z Mazowszem dzierżył je syn jego Leszek; J. Bieniak, Rola Kujaw w Polsce piastowskiej, «Ziemia Kujawska» l (1963), s. 37; Balzer, I, s. 95—97. Por. wyżej, Przyp. 101.

144 Digesta 26, 10, 3, 5; Codex 5, 43, 6, 1; Digesta 50, l, 7, 133.

145 Mieszko Mieszkowic, drugi syn Mieszka III (por. wyżej, przyp. 22). Jest to jedyna wiadomość o próbie osadzenia Mieszkowica na Mazowszu i Kujawach; S. Smółka, Mieszko Stary, s. 352. Po tej nieudanej próbie ojciec wydzielił mu dzielnicę kaliską: G. Labuda, Dzieje Wielkopolski, s. 287.

146 Łukasz 15, 18—19.

147 Pod wpływem Digesta 50, 17, 48.

148 Digesta 23, 3, 2, w myśl zasady, iż testatorowi wolno zmieniać postanowienia aż po ostatni dzień życia; Digesta 24, l, 32, 3 i 34, 4, 4; Balzer, I, s. 486.

149 Digesta 30, 12, 3; 34, 4, 6 i f.

150 Digesta 46, 3, 80; 50, 17, 35.

151 — ad exteriora sese explicat virtus Casimiri patriae dedignata limitari ergastulo, czyli 'zamykaniem się we własnym kraju jak w więzieniu'; topos ten już w I ks., rozdz. 2.

152 Por. wyżej, ks. IV, rozdz. 8; W. K o w a l e n k o, Brześć, SSS I, s. 166.

153 Kronikarz popełnia tu zdaniem uczonych nieścisłość, która zaciążyła nad całą późniejszą tradycją o tych faktach. Pierworodnym synem siostry Kazimierza Agnieszki, wydanej za ks. włodzimierskiego Mścisława Chrobrego (zm.1170/72), był Roman, o którym niżej. W Brześciu Kazimierz osadził najpierw (1182) pasierba Agnieszki, Światosława Mścisławowicza, który zginął tam od trucizny (l 183?). Dopiero po nim ustanowił w Brześciu Romana. Autor przedstawia tu, jak widać, jedną z wersji krążących o potomstwie tej pary książęcej. Brak imienia (Światosława) był zachętą dla późniejszych kombinacji kronikarskich; Kron. wpol. podała, że Kazimierz wprowadził do Brześcia swojego namiestnika (prefecto proprio posito), a bezpośrednio za tym opowiedziała o konflikcie węgiersko-halickim z historią Borysa syna Kolomana (filium sororis sue alias cum patre eiectum ad regnum Haliciense restituere proponenś), co z kolei przyjął i rozwinął Jan z Dąbrówki i Jan Długosz, MPH II, s. 407—408 (z komentarzem A. Bielowskiego); K. Górski, Stosunki Kazimierza Sprawiedliwego z Rusią, Lwów 1876; O. B a l z e r, Genealogia, s. 172—183; A. Wilkiewicz-Wawrzyńczykowa, Ze studiów nad polityką polską na Rusi na przełomie XII i XIII w., «Ateneum Wileńskie» 12 (1937), s. l—35; G. Labuda, Zaginiona kronika z pierwszej polowy XIII wieku w Rocznikach Królestwa Polskiego Jana Długosza. Próba rekonstrukcji, Poznań 1983, s. 21—22. Autor stwierdza, że wersja Kadłubka, choć nastręczająca sporo kłopotów interpretacyjnych, jest bliższa rzeczywistości.

154 Mikołaj, palatyn krakowski, zostaje tu przedstawiony uroczyście jako sacri palatii princeps. O jego pozycji S. Smółka, Mieszka Stary, s. 355 i J. Bardach, Historia państwa i prawa, t. I, s. 251 n. Przynależąc do rodu Lisów był być może krewniakiem autora, ale jest to jedna z hipotez. Zob. Wstęp, s. XII, przyp. 21 i 24 oraz tabl. genealogiczna, s. XIV.

155 Ks. bełski Wsiewołod, młodszy syn Mścisława i Agnieszki (zm.1195). Księciem włodzimierskim był wtedy jego starszy brat Roman (zm.1205). Wincenty ma tu może na myśli raczej możnych włodzimierskich. Por. R. Gródecki, Dzieje Polski średniowiecznej, s. 169—170. W Haliczu jeszcze panował Jarosław Ośmiomysł (f 1187).

156 — cum electis tibianeorum turmis; już po raz trzeci autor tak określa obce posiłki. Por. ks. II, rpzdz. 22 i ks. III, rozdz. 28. Partami są tu nazwani Połowcy i Jaćwięgowie.

157 — barbarica peltarum insignia; pelta, 'mała tarcza' w kształcie półksiężyca, wykonana z drewna powleczonego skórą, używana w starożytności przez Traków i Greków.

158 — bucephalo impiger insilit; Bucefał, legendarny koń Aleksandra Wielkiego, wymieniony był już raz w związku z Bolesławem Krzywoustym w ks. II, rozdz. 28.

159 O zatrutych strzałach zob. wyżej, ks. III, rozdz. 18. Por. J. Tyszkiewicz, Jady bojowe, SSS II, s. 308.

160 Vespadius, 'osojad', rodzaj dzięcioła. Grifalco, 'białozór', szczególnie ceniony dawniej na łowach rodzaj sokoła.

161 Po raz drugi autor przyrównuje bitwę do tłoczni. Por. wyżej, ks. III, rozdz. 30.

162 Onomatopeicznie: frendendi nefrendi persimillimus, co zniekształciły niektóre rękopisy. Do charakterystyki Kazimierza w bitwie Balzer, I, s. 251.

163 Qui non victus sed vincendofatigatus, topos użyty już raz w ks. III, rozdz. 26.

164 Tłumaczenie Zofii Abramowicz. Przypuszczalna trawestacja jedenastej bajki Awiana (Fabulae ad Theodosium) o dwóch garnkach, jednym z metalu i drugim z gliny, gdzie jest jednak zupełnie inny morał, nie zmieniony również w przeróbkach Awiana z końca XII w. (np. Aleksandra Neckama); L. Hervieux, Les fabulistes latins depuis le siecle d'Auguste jusqu'a la fin du Moyen Age, t. III, Paris 1894, s. 270, 476. 

165 Pierwsza w polskich źródłach wzmianka o orle, symbolu monarchy polskiego. Niektórzy dopatrują się w tym zdaniu nie więcej niż retoryki. Do zwrotu Wincentego victricis viso aquilae signo powtórzonego przez Kron. wpol. nawiąże legenda pieczęci koronacyjnej Przemyśla II; H. Andrulewicz, Geneza orla białego jako herbu Królestwa Polskiego, Studia Źródłoznawcze 13 (1968), s. 17.

166 Nadal chodzi tu o Wsiewołoda ks. bełskiego; R. Gródecki, Dzieje Polski średniowiecznej, s. 170.

167 Mityczny skrzydlaty koń unoszący z pola bitwy nieprzyjacielskiego księcia zostaje tu jakby przeciwstawiony Bucefałowi, na którym zwyciężał polski książę (zob. wyżej, przyp. 162) tak jak Aleksander Wielki. Por. ks. II, rozdz. 28, s. 50.

168 — iuxta pronosticum auguris; Balzer, II, s. 194. Nie jest to tylko literacka reminiscencja, gdyż o wołchwach, czarownikach towarzyszących wojskom ruskim na wyprawy, piszą latopisy; A. Gieysztor, Z zagadnień historii kultury staroruskiej [w:] Studia Historica w 35-lecie pracy naukowej Henryka Łowmiańskiego, Poznań 1959, s. 82.

169 Tekst ustalony przez Bielowskiego: ab eis consultus lugubrem fore portendi exitium in extis physiculantibus fuerat auguratus, zawiera, jak się zdaje, dwa błędy: zamiast portendi powinno być portenti, tj. 'znaku, osobliwego wydarzenia'; zamiast lugubrem exitium powinno być lugubrem exitum lub lugubre exitium. Osobliwa forma physiculantibus odnosi się nie do extis, 'trzewi', ale do tych, którzy pytali naturę o znak wieszczy.

170 Pierwsza Księga Samuela 28, 7; 31, 7. Dwa grecyzmy: hariolandi scelus, pythonissa; Balzer, II, s. 191.

171 Ciągle Brześć nad Bugiem.

172 Światosława Mścisławowicza, por. wyżej, przyp. 157.

173 Tak tłumaczę ratione obsequelae. W dawnym tłumaczeniu 'w nagrodę zasługi', ale to nie ma sensu, skoro Roman był przedtem przeciwnikiem Światosława, swojego przyrodniego brata. Na zasługi wobec księcia polskiego przyszła kolej dopiero teraz.

174 Gra słów: meritorum insignia — insignivit: regno Gallciensium — rege. Włodzimierz, syn Jarosława Ośmiomysła z linii Rościsławowiczów (|1187), nie był królem, tylko księciem Halicza. W 1187 r. musiał przed nim uchodzić brat jego Oleg, z kolei w 1188 r. sam podzielił los wygnańca, gdyż wyparł go Roman, osadzony tam przez Kazimierza Sprawiedliwego; Latopis halicko-wołyński, PSRL, t. II, s. 66 n.; K. Górski, Stosunki Kazimierza Sprawiedliwego z Rusią; A. Wilkiewicz-Wawrzyńczykowa, Ze studiów nad polityką polską na Rusi, s. l—35; F. Sielicki, Najdawniejsze polsko-ukraińskie stosunki kulturalne, s. 64 n.

175 Bela III, 1171—1196.

176 AndrzejaII (ur.1176), który nosił w Haliczu tytuł królewski (1189 r.; król Węgier w l. 1205—1235).

177 'Zbawcza przystań' oznacza tu powrót na tron halicki.

178 Ten tak dramatycznie opisany napad Włodzimierza Jarosławowicza mógł nastąpić tylko w 1187 lub 1188 r., podczas krótkiego pierwszego panowania w Haliczu (por. przyp. 178). Mógł być odwetem za popieranie przez Polaków jego przyrodniego brata Olega, którego wypędził.

179 — a cornu altaris, właściwie 'od rogu, od brzegu ołtarza'. Może to też oznaczać półkole apsydy, w której stał ołtarz. In sacris, 'w czasie sprawowania obrządku', termin z prawa kanonicznego.

180 — adpiissimum Kazimiri numen, może w znaczeniu charyzmy Kazimierza.

181 — apud sacrum principis oraculum; za tą romanistyczną nomenklaturą, którą czytelnik może odnieść do księcia Kazimierza (Balzer, I, s. 340), autor ukrył fakty opisane w Latopisie halicko-wołyńskim (PSRL, t. II, s. 665), mianowicie że Włodzimierz zabiegał o interwencję u cesarza Fryderyka I oraz że na życzenie cesarza Kazimierz osadził go na powrót w Haliczu. 

182 Owidiusz, Remedia amoris I 44.

183 Orientalium regna, wyżej Orientalibus. Terminologia nieledwie krzyżowa. Autor ucharakteryzował księcia krakowskiego jak cesarza i zdobywcę. Tymczasem nie ma i tym razem mowy o podboju Rusi, tylko o uzyskaniu prestiżu w wewnętrznych konfliktach dzielnicowej Rusi. Do tych wydarzeń zob. S.M. Kuczyński, Stosunki polsko-ruskie, s. 28 n.; B. Włodarski, Sąsiedztwo polsko-ruskie, s. 5—19.

184 — in huius columnae excidium; 'kolumna', lubiana metafora stosowana do państwa i władzy. 'Siedemdziesięciu satrapów', symbolicznie o dostojnikach i możnych krakowskich.

185 — conspirationis caput Cracoviensem praesidem, 'głowę spisku, krakowskiego rządcę', zapewne więc kasztelana grodu. Był nim Henryk Kietlicz, o którym współczesny rocznik, ale bez podania sprawowanej funkcji. Długosz określi go miles. Por. niżej, przyp. 197.

186 Fulco, Pełka, biskup krakowski 1186—1207, wg Długosza był bratem palatyna Mikołaja.

187 — fasces, praefecturas, tribunatus, consulare decus ac senatorias dignitates, omnesque magistratum potestates proditionalia monstra usurpant; takie nagromadzenie rzymskiej nomenklatury urzędowej ma jeszcze zwiększyć grozę bezprawia zaprowadzonego w Krakowie przez 'zdradzieckie potwory'. Fasces, 'rózgi liktorskie', oznaczają godności, urzędy.

188 Symbolika ptaków dobra i zła przykrywa tu konkretną relację o staraniach Kazimierza o pomoc. Kron. wpol., rozdz. 42, obok Romana i Wsiewołoda wymienia jeszcze Włodzimierza, ale zapewne na podstawie błędnego odczytu dux Wladimiriae, tytulatury terytorialnej. Por. S.M. Kuczyński, Stosunki polsko-ruskie, s. 29; B. Włodarski, Sąsiedztwo polsko-ruskie, s. 17.

189 8Konrad III Otto (Ota), ks. ołomuniecki, od 1182 r. dzierżył Morawy jako bezpośredni lennik cesarza i książę Rzeszy. Po śmierci Biedrzycha-Fryderyka (marzec 1189) osiągnął rządy w Pradze i tym razem jako ks. czeski został zhołdowany przez Fryderyka Barbarossę. Zob. też przyp. 195.

190 — imperialis coadiutorem celsitudinis — deputavit; zgadzasię to z faktami. W 1188 r. Biedrzych i Konrad Ota ślubowali w Moguncji udział w wyprawie krzyżowej u boku Fryderyka. Biedrzych zmarł, a Konradowi cesarz zlecił poprowadzenie wyprawy na Miśnię. Wywiązał się z tego ku pełnemu zadowoleniu Henryka VI, któremu cesarz oddał regencję na czas krucjaty. Henryk ogłosił pacyfikację Miśni w Wurzburgu w sierpniu 1189 r. Po śmierci Barbarossy Henryk zabrał Konrada na swoją wyprawę koronacyjną do Italii. Był obok arcybiskupa kolońskiego Filipa jednym z głównych filarów tej wyprawy. Zmarł rok później pod Neapolem (9 IX 1191); V. Novotny, Ćeske dejiny, t. 1/2, s. 1065—1122; Th. Toeche, Jahrbucher der deutschen Geschichte: Heinrich VI, Lepzig 1867, s. 117—118, 200.

191 — frater iuGalls Cazimiri, 'brat małżeński', przez małżeństwo siostry swojej Heleny szwagier Kazimierza. Do niedawna jego powinowactwo tłumaczono małżeństwami babek stryjecznych; T. Wasilewski, Helena, księżniczka znojemska, żona Kazimierza II Sprawiedliwego. Przyczynek do dziejów stosunków polsko-czeskich w XII—XIII w., «Przegląd Historyczny» 69 (1978), z. l, s. 115—120. Zob. przyp. 193, 290. — Wieść o zbliżaniu się posiłków czeskich okazała się tylko pogłoską.

192 Raz jeszcze ingerencją boską, numen, autor objaśnia szczęśliwy dla Kazimierza obrót wydarzeń w cesarstwie. Por. ks. IV, rozdz. 12, przyp. 144.

193 — hinc Mesconides praesidiorum princeps, inde consiliorum artifex, urbis praefectus; byli to Bolesław Mieszkowic i Henryk Kietlicz. Por. wyżej, przyp. 189. — Współczesną Wincentemu relację o wydarzeniach krakowskich roku 1191 zachowały Rocznik Traski i krakowski: Mescho dux Gnesdnensis ob iniuriam sibi factum ad Cracoviam accedit et noluerunt eum milites (vero eum spreverunt) et recessit. Iniuria repulsa (iterum habito) consilio Henrici Ketlicz cum exercitu Cracow ingreditur et castrum edificat. Quod castrum Kazimir viriliter expugnavit cum Ruthenis, et tunc filium Meschonis liberum dimisit, et Henricus Ketlicz capitur et in Rusiam in exilium mittitur (deputatur), MPH II, s. 835. Por. S. Smolka, Mieszka Stary, s. 357—359; R. Gródecki, Dzieje Polski średniowiecznej, s. 172; G. Labuda, Zaginiona kronika, s. 23—24.

194 Tzn. z katedry na Wawelu. Wg Długosza Henryk Kietlicz schronił się ad ecclesiam maiorem et in eius criptam, gdzie go znaleziono. Tymczasem kler katedralny wezwał Kazimierza, aby powstrzymał Rusinów od rabowania skarbów kościelnych. Kietlicza Kazimierz oddał, sponiewieranego, księciu Romanowi jako jeńca i zesłał na Ruś, gdzie „zestarzał się i zmarł"; Annales VI, annus 1191.

195 — gallus gallinaceus, 'kogut', jak w Proroctwie Izajasza 22, 17 (tylko w Wulgacie). Por. wyżej, ks. IV, rozdz. 3, przyp. 55. Wysiadywanie obcych piskląt przypisywano jednak kuropatwie; Proroctwo Jeremiasza 17, 11.

196 — urbe ac municipiis; dalej także urbs, por. wyżej, przyp. 99, — viri clarissimi oratio perinsignis Petri antistis. Rok objęcia rządów arcybiskupich jest niepewny (zob. wyżej, przyp. 117), raczej jednak dopiero 1191. Zmarł w r. 1199, a jego następcą został Henryk Kietlicz, przypuszczalnie syn wygnanego stronnika Mieszka Starego. — W. Semkowicz niesłusznie utożsamiał Piotra z arcybiskupem Bogumiłem i uważał za Pałukę, Ród Pałuków, s. 99. Szerzej przyjęła się teza, iż był jednym z Łąbędziów; C. Deptuła, Wokół postaci arcybiskupa Piotra Łabędzia, s. 37—47. Piotr arcybiskup odpowiadałby osobie Piotra II, syna Świętosława lub Konstantyna, jak M. Friedberg, Ród Łąbędziów, s. 27—28, aczkolwiek tam nie zidentyfikowany z arcybiskupem. O karierze Piotra zob. Wstęp, s. XXVII n.

197 — ut iura pietatis impia vendicet severitas; obrazowo: surowość wywiera zemstę na miłości. Wokół pietas osnute są przytoczone niżej przykłady.

198 Justyn, Epitome XVIII l—10; Pyrrus zwyciężył Rzymian pod Herakleą k. Tarentu w 280 r. p.n.e.

199 Justyn, Epitome XII 8; Poros, Porus — król indyjski pokonany przez Aleksandra Wielkiego.

200 Justyn, Epitome XVI 3; tu chodzi o Herakleę Pontyjską na płd. wybrzeżu Morza Czarnego.

201 Ironicznie o tych, którzy ograniczali się tylko do lektury pobożnej. Przykład Elizeusza wzięty z Czwartej Księgi Królewskiej 6, 8—23.

202 Por. Balzer, II, s. 199; acrisia od ακρισία, 'brak zdrowego sądu, otumanienie'; adercia od άδερκής, 'ślepota'.

203 Jan 19, 35; 21, 24.

204 Aplanon axe tero — zob. wyżej, ks. III, przyp. 5. Por. incipit Carmina Burana 71: Axe Phebus aureo celsiora lustrat, wyd. C. Fischer, Zurich—Miinchen 1974, s. 228. Wiersze sześcio- i siedmiozgłoskowe, drugi wiersz dziewięciozgłoskowy, ostatnie dwa dłuższe, piętnaste- i dwunastozgłoskowe. Zmiana taktu nieregularna, trocheiczny i jambiczny. Por. analogiczny hymn w ks. II, rozdz. 22.

205 Scribens Cato parvus Homero; 'małym Katonem', Cato parvus, określano w czasach autora skrót (Breves sententiae) powszechnie używanego w szkołach anonimowego zbioru dwuwierszowych sentencji z III w. n.e., Disticha Catonis, wyd. M. Boas — H.J. Botschuyver, Amstelodami 1952, s. 10. Retoryczne umniejszanie się przed adresatem 'Homerem' jest chyba aluzją do jego wysokich umiejętności poetyckich.

206 Psallant centimetro, 'stumetrem' zwano składankę złożoną z najrozmaitszych miar wierszowych, jednego lub wielu autorów.

207 Sol sidere blandus amoenus \ Sidere sidereus \ Nectare nectareus; por. siderea hominum mens u Makrobiusza, Commentarii in Somnium Scipionis I 15, 1.

208 Te genus extollit beat ordo potentia ditat \ Nobilius te virtus tua nobilitat; genus, 'pochodzenie, ród', ordo, 'stan kapłański', ale i 'zakon'. Wielu sądzi, że autor ma tu na myśli zakon cysterski. Potentia, 'moc, władza', tu związana z godnością arcybiskupa i metropolity. Por. Nobilis est ille, quem virtus nobilitavit. Degener est Ule, quem virtus nulla beavit (Carmina Burana 7, wyd. C. Fischer, s. 20).

209 Por. wyżej, przyp. 158.

210 Wspomniany dotąd tylko raz w rozdz. 16, przyp. 190.

211 — iuxta sanctorum instituta, 'według zaleceń świętych', można też tłumaczyć za O. Balzerem 'według norm prawnych ustalonych przez świętych'. Instituta jest także tytułem Instytucji iustyniańskich używanym we Francji; Balzer, I, s. 550, oraz ks. II, rozdz. 4. 

212 W. Kętrzyński przypuszczał na podstawie tego fragmentu, że Wincenty znał Żywot św. Stefana, pióra Hartwika, O kronice węgiersko-polskiej, RAUhf 34 (1897), s. 392, MPH I, s. 500, 504 n. Interpretacja polityczna obu kultów mogła tkwić w tradycji polskiej już w końcu XII w. Argument kultu św. Wojciecha mógł wysunąć naturalnie sam arcybiskup Piotr. Układ polsko-węgierski z 1192 r. dotyczył głównie rywalizacji o księstwo halickie; B. Włodarski, Polska i Ruś 1194—1340, Warszawa 1966, s. 12 n.; R. Grodecki, Dzieje Polski średniowiecznej.

213 — amicitiarum, tzn. pokojowych stosunków z sąsiadami.

214 — magnanimiter; łacina średniowieczna dopuszcza też znaczenie 'wyniośle', w tym kontekście 'władczo'.

215 Czyli z Prusami. Zob. ks. III, rozdz. 30.

216 Po walkach w r. 1192 z Prusami Kazimierz najechał pogranicze Jaćwieży, — in Pollexianorum cervicosam feritatem, także w oczach autora barbarzyńskiej. W dotychczasowych przekładach nieściśle 'Podlasian'. Tymczasem Wincenty wyjątkowo wiernie oddaje tu nazwę ludu Połekszan zamieszkującego nad rzeką Łękiem (Ełkiem), tj. krainę Połeksze; J. Nalepa, Polekszanie (Pollexiani) — plemię jaćwieskie u północno-wschodnich granic Polski, Rocznik Białostocki 7 (1967), s. 7—33 i SSS IV, s. 212 n. O dziejopisarskiej tradycji tej wojny G. Labuda, Zaginiona kronika, s. 24.

217 Drohiczyn, ważny gród ruski nad środkowym Bugiem; A. Poppe, Drohicyn, SSS I, s. 386 n. Wchodził czasowo do ks. brzeskiego, w 1. 1172—1178 władał nim Wasylko, bratanek Mścisława i Eudoksji, syn Jaropełka. Nie wiadomo, czy żył jeszcze po 1191 r., kiedy interweniował Kazimierz Sprawiedliwy. — O tym epizodzie poza Wincentym tylko Latopis połocki, który miał w ręku jeszcze w XVIII w. W. Tatiszczew, Istorija rossijskaja, t. III, Moskwa—Leningrad 1964, s. 127 n. Według tego przekazu, co niektórzy kwestionują, Wasylko był żonaty z siostrą Leszka mazowieckiego (nie znamy z imienia tej córki Bolesława Kędzierzawego), o którym wyżej w ks. III, przyp. 224 oraz w ks. IV, przyp. 101. Leszek wspomagał Wasylka w wojnie o Brześć, zabrany mu przez Włodzimierza, ks. mińskiego. Nie mogąc uiścić Leszkowi przyrzeczonej zapłaty za tę pomoc, Wasylko miał mu oddać całe swoje księstwo; O. Balzer, Genealogia, s. 188—190; K. Górski, Stosunki Kazimierza Sprawiedliwego z Rusią, s. 30; B. W ł o d a r s k i, Sąsiedztwo polsko-ruskie, s. 9—13; tenże, Polska i Ruś, s. 113 oraz Problem jaćwieski w stosunkach polsko-ruskich, Zapiski TNT 24 (1958), s. 7 n.

218 Przeciwstawienie: legibus deditionis — perpetuae conditioni servitutis; Balzer, I, s. 432.

219 Po Lupusie biskupem płockim był Wit, 1186/87—1206. — Z niezbyt jasnego tekstu wynika, że dopiero po poskromieniu księcia na Drohiczynie Kazimierz uderzył na Połekszan, przebijając się (raz jeszcze?) przez puszczę między Biebrzą i Supraślą. Zob. A. Gieysztor, Jaćwież, SSS II, s. 307, mapa.

220 — contra Saladinistas, czyli przeciw niewiernym, zgodnie z terminologią krzyżowców.

221 O tych grodziskach A. Kamiński, Jaćwież. Terytorium, ludność, stosunki społeczne i gospodarcze, Łódź 1953, s. 113—114. Widoczna tu jest wzgarda dla barbarzyńców, ale bitnych Lechitów autor przedstawił nie lepiej.

222 Dwa terminy z prawa rzymskiego: tributaria i fidei pignus. Ten drugi z kodeksu Teodozjusza; Balzer, I, s. 441, 461.

223 Por. analogiczną motywację bohaterskich głogowian w ks. III, rozdz. 18.

224 — reptilia, wszystko, co pełza: 'gady, płazy, robactwo', tu 'ryby'. Lupus, 'wilk', oznacza tu 'szczupaka'. O tym zwierzyńcu Balzer, II. s. 13 n. Źródła bajki nieznane; A. Rutkowska-Płachcińska, Bajka i polityka. Na marginesie księgi IV Kroniki Wincentego Kadłubka, Studia Zródłoznawcze 13 (1968), s. 125 n. Zob. też niżej, ks. IV, rozdz. 21, przyp. 251.

225 — aut ensium ac flammarum faucibus absorbent, trudny do oddania dosłownego pleonazm.

226 Digesta 17, l 59, 6.

227 4 maja. Dzień św. Floriana obchodzono w Krakowie szczególnie uroczyście po przywiezieniu w 1184 r. z Włoch relikwii tego męczennika z inicjatywy biskupa Gedki, o czym Rocznik kapituły krakowskiej, MPH s. n. V, s. 65 i inne. Autor nie interesował się tym faktem; Balzer, I, s. 80.

228 Por. wyżej, ks. IV, rozdz. 5. Charakterystyczne wyliczanie argumentów; Balzer, I, s. 381.

229 Uczta była in crastinum św. Floriana, czyli 5 maja. Datę roczną 1194 podały roczniki, głównie Rocznik kapituły krakowskiej, MPH s. n. V, s. 66; dzienną 6 maja Kalendarz katedry krakowskiej, tamże, s. 145. Por. O. Balzer, Genealogia, s. 184. W następującym niżej dialogu alegorycznym autor starał się odeprzeć posądzenie o tę śmierć rzucone na biesiadników.

230 Tren na śmierć Kazimierza (epicedion) składa się z 58 strof 23-zgłoskowych, w ogromnej przewadze trocheicznych, po trzy wiersze: 8 + 8 + 7, trzeci wiersz gdzieniegdzie krótszy. Rymy dwuzgłoskowe aab + aab + ccb + ccb itd., trzeci wiersz każdej strofy zakończony jednolicie w całym utworze na -ia; ponadto pierwsze dwa wiersze rymowane jednolicie przez dwie strofy, co pozwalałoby je łączyć w większe, sześciowierszowe. Por. Balzer, II, s. 111, oraz F. Pohorecki, Rytmika Kroniki Galla-Anonima, Roczniki Historyczne 6 (1930), s. 167—169.

231 Fletum ob quem fructum lambunt nocticinia; lambunt, właściwie 'liżą', przenośnie 'muskają, obmywają'; znaczenie nocticinia niejasne, może od concinere, a wiec 'śpiewać nocą'.

232 locunditas ad libertatem można też tłumaczyć: 'do swobody'. Wg E. Świeżawskiego chodzić ma tu o swobodę obyczajową przed weselem, którą odrzuca i potępia chrześcijaństwo, Z przeszłości ludoznawstwa polskiego, s. 328 n. Rzeczywiście autor mówi niżej o ladacznicach, ale wydaje się, że metafora jest tu bardziej wysublimowana.

233 Sponsum comit viduitas; comere, 'czesać, porządkować włosy' albo też 'starać się o coś'; obłudników, hipocritas, którzy należą do kanonu dramatu średniowiecznego. Por. Ludus de Antichristo, wyd. K. Langosch, Geistliche Spiele, 1957, s. 179 n.

234 E. Świeżawski, Z przeszłości ludoznawstwa polskiego, s. 327 n., zauważył, że „starego prawa męże", otaczający Kazimierza, stanęli w jakiś sposób w konflikcie z obyczajnością chrześcijańską, a to według pogańskiego prawa, które pozwalało starszyźnie na rozwiązłość przy nieboszczyku, wobec wdowy, przeznaczonej na stos razem z jego ciałem. Tymczasem vetus lex może być aluzją do prawa rzymskiego w przeciwstawieniu do kanonicznego; Balzer, I, s. 503.

235 Par est nosse contemptricem contemptrici praemia, dosłowny sens wydaje się taki: 'Równym prawem gardzicielka powinna poznać nagrodę, jaka jej się należy', czyli karę.

236 — paranymphis; por. Balzer, I, s. 415, oraz wyżej, ks. II, rozdz. 24, przyp. 191.

237 Tak wydania dobromilskie, warszawskie i Bielowskiego, MPH II, s. 427. Rękopis Eugeniuszowski przypisuje te strofy błędnie Roztropności: Prudentia iterum loquitur, co jest oczywistym błędem.

238 Proportio, co powinno się tłumaczyć 'Stosunek, Odpowiedniość' za Świeżawskim, ale nie byłoby to w tekście polskim jednoznaczne. U Przeździeckiego jest 'Pojednanie'. Proporcja broni tu porządku rzeczy, każda ma swoje miejsce w świecie i zachodzi między nimi określony stosunek liczbowy. Tak powstaje we wszechświecie harmonia, której nie należy naruszać. Wyraźne nawiązanie do neoplatonizmu.

239 W wydaniach warszawskim i Bielowskiego, MPH II, s. 427, lustitia ad Proportionem, co jednak nie wydaje się konieczną koniekturą. Dlatego pozostawiam lekcję rękopisu Eugeniuszowskiego.

240 Zaorywanie brzegu morskiego i mycie cegieł — u starożytnych Rzymian przysłowiowe daremne prace. Brzeg zaleje fala, cegłę pokryje na powrót kurz.

241 — ortum est quasi quoddam chaos et ąuaedam rerum ac personarum confusio; niesłusznie zdanie to uważane było za przejątek z Widona z Ferrary, De scismate Hildebrandi (wyd. MGH Libelli de lite, t. I, s. 5), jak przypuszczał A. Bielowski, MPH II, s. 428; za nim Balzer, I, s. 335. Jest to zwykły topos.

242 — principes vel satrapas.

243 Księga Psalmów 94 (93), 11 i Pierwszy List do Koryntian 3, 20.

244 — exequialibus rite peractis odnosi się do kościelnego rytuału pogrzebowego.

245 Cracoviensiwn antistes Fulco; Pełka przedstawiony w roli przywódcy krakowian, regenta.

246 — in locum regis demortui, 'króla', Por. ks. II, rozdz. 28, ks. IV, rozdz. 5 i 24; Balzer, II, s. 15.

247 Tu znowu reptilia (zob. ks. IV, rozdz. 19, przyp. 228), ale w znaczeniu podstawowym 'gady'. Brak polskiego obiegowego odpowiednika do łac. stellio (w zoologii współczesnej agama stellia, kolcogon), egzotycznej 'jaszczurki gwiaździstej' (tj. cętkowanej w gwiazdy); 'krzeczek' z wydania Przeździeckiego, s. 231, jest tłumaczeniem błędnym. Źródło opowiastki nieznane.

248 Już po raz drugi autor przyrównał linię krakowską do winnej latorośli. Por. wyżej, ks. IV, rozdz. 5.

249 Leszek Biały (ur.1186/1187, zm.1227), Konrad Mazowiecki (ur.1187/1188,zm.1247). Por. o tej regencji W. Sobociński, Historia rządów opiekuńczych w Polsce, «Czasopismo Prawno-Historyczne» 2 (1949), s. 249 n., 183; J. B a r d a c h, Historia państwa i prawa, t. I, s. 246.

250 Księga Koheleta 10, 16 (wg Wulgaty; Biblia Tyniecka tłumaczy 'prostak').

251 Mieszko zwany Plątonogim, brat Bolesława Wysokiego i ks. raciborski miał wtedy 53 lata, a Mieszko III Stary 71 lub 73; G. Labuda, Uzupełnienia do genealogii Piastów, s. 12—13.

252 O tym rozróżnieniu J. Bardach, Historia państwa i prawa, t. I, s. 241.

253 Można też tłumaczyć: 'za sierotę'. Por. Codex 11, 29 (30), 3; Balzer, I, s. 488.

254 — per administratorias potestates; o tym poglądzie Wincentego J. Bardach, Historia państwa i prawa, t. I, s. 242, 246 n. i R. Gródecki, Polska piastowska, s. 174 n.

255 Z tego zdania wynikałoby, że obaj wydali takie przywileje (w 1181 r., zob. wyżej, ks. IV, rozdz. 9, przyp. 128). Por. J. Bardach, Historia państwa i prawa, t. I, s. 170.

256 — principum consensum wg ścisłej terminologii i prawa feudalnego. Jest to procedura elekcji feudalnej: consensus — wyrażanie zgody, favor procerum — życzliwość możnych, vota civium vel populi — życzenia ludu, a w końcu aklamacja.

257 — eubagionum primus Ule comes Nicolaus formalną elekcję Leszka zakończył admonicją i odebraniem przysięgi: omnes de constantia, de forma fidelitatis et admonet et instruit — iurisiurandi religione obstringit. Pochodzenia węgierskiego jest pozorny grecyzm eubagio, 'dostojnik'; Balzer, II, s. 200.

258 — mentis vehiculum, 'wóz, pojazd umysłu'.

259 Ludere par impar, equitare in arundine longa, Horacy, Satirae II 3, 248 (właściwie „grać w parzyste — nieparzyste"). Do tego nawiązuje dalej: Doloris non dispar est ratio.

260 — non incallida callidissimorum ingenia.

261 — regia stirpitas eradicata stirpe; w usta Mieszka autor włożył głos opozycji przeciw rozdrobnieniu państwa.

262 O mea pignora — przenośnie, dzieci jako zadatek miłości.

263 Bolesława Wysokiego i Mieszka Plątonogiego. Por. wyżej, ks. III, rozdz. 30, przyp. 207.

264 — undique venatur subsidia można też tłumaczyć: 'poluje na posiłki (poparcie) skądkolwiek (zewsząd)'.

265 — murilegus, dosłownie 'łowca myszy, myszojad'; genobardum, wyraz niezrozumiały, przekręcany przez kopistów, idę za interpretacją A. Bielowskiego.

266 — incongruum est suo non congruere universo, 'jest niestosowne, nie stosować się, nie pozostawać w zgodzie z własną społecznością'. Reminiscencje z Decretum Gratiani I, D. 8, c. 2; Balzer, I, s. 417.

267 Horacy, Ars poetica 304, nie dosłownie.

268 Pondus inest verbis et fata vocem sequuntur (w rękopisie Eugeniuszowskim lekcja wadliwa facta, 'czyny'). Tak o wyrokach Jowisza Stacjusz, Tebaidis I 213; powołany przez Jana z Salisbury, Policraticus II 19 (za Papiniuszem).

269 Tj. synowie Władysława Wygnańca, por. wyżej, przyp. 267. O tym sojuszu S. Smółka, Mieszko Stary, s. 369.

270 Roman Mścisławowicz, ks. włodzimierski, siostrzeniec Kazimierza Sprawiedliwego. Por. wyżej, przyp. 157, 159; — — eodemque quo fungitur ab eo principatus est institutus; czas teraźniejszy 'które dzierży' wskazuje, że autor pisał to przed jego śmiercią, tj. przed 1205 r.

271 Przedsławę, córkę w. ks. kijowskiego Ruryka II, odprawioną w 1195 r. Drugą żoną Romana była krewna cesarza bizantyńskiego Izaaka Angelosa.

272 Jędrzejów, 80 km na północ od Krakowa. Opactwo cystersów założył tam arcybiskup Janik w latach 1140—1149.

273 Lukan, Pharsalia I 7: Signa, pares aquilas et pilą minantia pilis. Ten sześciowiersz, poza tym jednym cytatem z Lukana, składa się z dwóch heksametrów i dwóch dystychów (po jednym heksametrze i jednym pentametrze) pióra Wincentego.

274 Por. analogiczne biadanie nad wojną domową w 1146., wyżej, ks. III, rozdz. 28.

275 w tekście abstrakta: paternitas, filiatio, fraternitas, consanguineitas, cognatio i wreszcie necessitas, którą rozumiem jako związek, pociągający za sobą jakieś zobowiązania.

276 Mieszko Plątonogi, por. wyżej, ks. III, rozdz. 30, przyp. 207.

277 Jarosław, syn Bolesława Wysokiego, przysłany w zastępstwie ojca, samodzielnej dzielnicy wtedy jeszcze nie posiadał. Przed dotarciem nad Mozgawę posiłki śląskie odniosły zwycięstwo nad sandomierzanami, udającymi się na pomoc krakowianom; S. Smółka, Mieszko Stary, s. 370 n.; R. Gródecki, Dzieje polityczne Śląska, s. 180.

278 Goworek, palatyn sandomierski i kasztelan krakowski, zaliczany do rodu Rawiczów. Był opiekunem Leszka i głównym doradcą dworu krakowskiego, starał się usuwać go w cień palatyn Mikołaj wraz z biskupem Pełką; S. Smolka, Mieszko Stary, s. 371; J. Wyrozumski, Goworek, PSB VIII, s. 389.

279 Emansor wg Digesta 49, 16, 3, 2; Balzer, I, s. 488. Termin ten oznaczał żołnierza przebywającego poza obozem.

280 przypuszczano, że tym wysłańcem był sam mistrz Wincenty.

281 Datę śmierci 13 września Bolesława Mieszkowica zachował Nekrolog trzebnicki; O. Balzer, Genealogia, s. 200. Była to jednocześnie data dzienna bitwy nad Mozgawą. Rok 1195 podają zgodnie roczniki, jednak strona małopolska i strona wielkopolska różnią się w interpretacji wyniku bitwy. Wynikałoby z tego, że bitwa była rzeczywiście nie rozstrzygnięta; B. Włodarski, Polska i Ruś, s. 19; B. Kurbisówna, Dziejopisarstwo wielkopolskie, s. 58 n.

282 —tuam non latet prudentiam prudentia serpentis, dosłownie: 'przed twoją roztropnością (wiedzą, mądrością) nie jest zakryta roztrop- ność węża'. Zapewne przysłowiowe.

283 — caput igitur, caput et custodiri et defendi convenit; 'głowa' w znaczeniu głównej rezydencji w państwie.

284 Uzupełniam: ręką. W archetypie całej tradycji rękopiśmiennej zabrakło tu zapewne tego lub innego słowa, bez którego staje się niezrozumiałe: si vel filo, z czym borykali się tłumacze.

285 infortunium — calamitas, 'nieszczęście', 'klęska' w znaczeniu nieszczęśliwego człowieka. Trop zwany metonymią albo denominatio. Następuje cała seria przysłów i porzekadeł zakończona dwuwierszem autora.

286 Helena, córka Konrada II, ks. znojemskiego i siostra Konrada III Ottona, ks. morawskiego (por. wyżej, przyp. 193, 195), poślubiona przez Kazimierza Sprawiedliwego w 1. 1166/67. Do niedawna mylnie uważana za księżniczkę ruską, córkę Rościsława Mścisławowicza; T. Wasilewski, Helena, księżniczka znojemska, s. 115—120.

287 Por. wyżej, ks. IV, rozdz. 16, przyp. 191.

288 Była to więc formalna regencja biskupa Pełki i Mikołaja nazwanego tu uroczyście palatinae comes excellentiae; S. Smółka, Mieszko Stary, s. 374; R. Gródecki, Polska piastowska, s. 174 n.; J. Bardach, Historia państwa i prawa, t. I, s. 246.

289 Siluitque aliquamdiu terra et pacis aliquantisper facta est tranquillitas; zdanie to kilkakrotnie posłużyło jako topos kronikarzom XIII w.

290 Łukasz 2, 52.

291 Włodzimierz Jarosławowicz zmarł w 1199 r. Zob. wyżej, przyp. 178 i 182; B. Włodarski, Polska i Ruś, s. 20 n.

292 Czyli Połowców.

293 Jako siostrzeniec Kazimierza. Por. wyżej, przyp. 157. Co do stopni pokrewieństwa, to Wincenty kieruje się tu prawem kanonicznym; Balzer, I, s. 421 (wg Decretum Gratiani II, C. 35, q. 2, c. 21).

294 — summi regis, 'najwyższego króla' w tym samym znaczeniu jak monarchus totius Lechiae wyżej w ks. IV, rozdz. 8. Ale kontekst dopuszcza tu znaczenie 'ostatniego', dopiero co zmarłego.

295 Data tej wyprawy nie jest pewna, wg Długosza był to rok 1198. Leszek miał wtedy ok. 12 lat.

296 Justyn, Epitome VII 2 (o Ilirach).

297 — ac in dulcedinem ducis indicant apiculae; można ewentualnie tłumaczyć, że pszczoły cenią sobie łagodność, słodycz królowej. Por. wyżej, przyp. 250.

298 — primis ac praecipuis Ruthenorum.

299 To zdanie pisane jest z perspektywy konfliktu, który doprowadził do klęski i śmierci Romana pod Zawichostem 19 VI 1205 r., opisanej stylem retorycznym, być może piórem samego Wincentego, i przejętej przez Rocznik kapituły krakowskiej, MPH s.n. V, s. 69—70.

300 — satrapas et eubagionum florentissimos; wbrew pozorowi użyty tu termin eubagio nie jest grecyzmem, a zmienionym iobagio. Tak określano na Węgrzech wielmożów i baronów, grododzierżców i ministeriałów, w późnym średniowieczu jednak też ludność zależną, chłopów; Du Cange, Glossarium s.v. Wg Balzera (II, s. 183) książęta plemienni, wielmoże. Może kronikarz miał na myśli ministeriałów pozostawionych w Haliczu przez administrację węgierską?

301 W przeciwnym sensie jak ta sama myśl autora w Prologu.

302 Roman tak likwidował silną opozycję polityczną bojarów, którzy doszli do władzy za Włodzimierza, ostatniego z Rościsławowiczów. Jednocześnie zjednywał sobie względy niższych warstw społecznych. Po zwycięstwie nad Rurykiem kijowskim zajął Kijów (1198—1202), osadził tam Ingwara, ks. łuckiego, a sobie przyznał stanowisko księcia zwierzchniego; B. Włodarski, Polska i Ruś, s. 22—23.

303 — monstra vitiorum, por. wyżej, ks. IV, rozdz. 5, pectorum monstra, 'potwory duszy', ewangeliczne demony mieszkające w sercu.

304 Seneka, De senectute XVIII 65.

305 — persuasus duetu rationis, czyli logicznym rozumowaniem.

306 — ait non principandi capi gloria, czyli panowania jako princeps, książę zwierzchni.

307 Ceremoniał pasowania na rycerza poświadczył u nas Anonim Gall już u schyłku XI w., Kronika II 17.

308 Digesta 29, l, 38 oraz Digesta l, 4, 1: quodprincipiplacuit legis habet vigorem.

309 — non coronam sed luteam testom, ridiculum capitis gestamen.

310 Był to kompromis pomiędzy zasadą senioratu a dziedzicznością w linii Kazimierza Sprawiedliwego; S. Smółka, Mieszko Stary, s. 378 n.; R. Gródecki, Polska piastowska, s. 170 n. Wg Długosza wiec ten odbył się w dniu św. Bartłomieja 24 VIII 1198 w Sandomierzu, Roczniki pod r. 1198.

311 — praescripti pacti formom; autor opisał tu przebieg zwyczajowej akcji prawnej, której nie towarzyszył dokument pisany.

312 — sollennibus dignitatis non sine sollennitate politur.

313 — militiae primitiis insigniri. Por. wyżej, przyp. 311.

314 Digesta 2, 14, l, 3.

315 — consilium et auxilium et explorat et implorat, zgodnie z terminologią prawa feudalnego.

316 Dzielnicę kujawską oderwaną od Mazowsza po śmierci Leszka Bplesławowica (l 186, wyżej, ks. III, przyp. 224) i włączoną do pryncypackiej Mieszko zabrał prawdopodobnie tuż po śmierci Kazimierza Sprawiedliwego, tj. w 1194 r. Osadził tam swojego syna Bolesława, który zginął pod Mozgawą w następnym roku (por. wyżej, przyp. 285), a z dokumen tów znany jest jako książę kujawski; KDW I, nr 125; O. Balzer, Genealogia, s. 201; J. Bieniak, Rola Kujaw, s. 38.

317 Znamienne, że autor nie wymienia ani razu księżnej Heleny z imienia. O jej względy zabiegał palatyn sandomierski Goworek.

318 Tego czwartego z kolei opanowania Krakowa przez Mieszka Starego nie notują roczniki ani inne źródła.

319 Księga Psalmów 76, 3. Lakoniczność tej informacji jaskrawo kontrastuje z rozwlekłym opisem żałoby po Kazimierzu. Śmierć Mieszka nastąpiła 13 III 1202; O. Balzer, Genealogia, s. 162—163.

320 Por. R. Gródecki, Polska piastowska, s. 177; G. Labuda, Zaginiona kronika, s. 30—40.

321 Mateusz 13, 33 i Pierwszy List do Koryntian 5, 6.

323 Por. wyżej, przyp. 282.

323 — immo dignitatum omnium cardo ipsius vertebatur arbitrio; zob. ten sam topos odniesiony do arcybiskupa Marcina w ks. III, rozdz. 10 i do Konrada czeskiego, ks. IV, rozdz. 16.

324 Mikołaj bronił się przed dopuszczeniem do palacji krakowskiej palatyna Goworka, który z dworem Leszka związany był w Sandomierzu; R. Gródecki, Polska piastowska, s. 176—179.

325 — potius persona carendum esse quam universitate; — publica utilitas praeferenda sit privatae; Decretum Gratiani I, D. 13, c. l i II, C. 22, q. 4, c. 7.

326 Niektórzy dopatrują się w tej bajce o gryfie i lisicy (zapewne wymyślonej rzeczywiście przez autora) aluzji do antagonizmu między rodami możnych: Gryfitów i Lisów (S. Laguna, Dwie elekcje [w:] Pisma Stosława Łaguny, Warszawa 1915, s. 193 n.) albo Gryfitów i Łabędziów (K. Górski, Ród Odrowążów w wiekach średnich, Kraków 1927, s. 69 n.), czemu zaprzecza A. Rutkowska-Płachcińska, Bajka i polityka, IV, s. 125—127. Gryf, pół-orzeł pół-lew, jest symbolem panującego, lisica — symbolem zmyślności i sprytu, gady (reptilia), to stworzenia najniższe, twór szatana.

327 — dignitatum venalitas et liberi capitis nulla sit aestimatio, Digesta 9, 1, 3 i Digesta 9, 3, 7.

328 Do Władysława Laskonogiego (por. wyżej, przyp. 18), który po śmierci ojca osiadł na stolicy gnieźnieńskiej jako jedyny pozostały przy życiu syn Mieszka.

329 Sola enim fides esł quae claudit et aperit, propagat et artat, firmat et conservat imperia; 'wiara' tu w znaczeniu 'wierności'. Por. Codex l, l, 8, 4.

330 Stopniowanie: — re Gallum fundamentum, regii capitis diadema, diadematis gemmarum gemma, omnium praestantissimorum praestantia, omnium insigniorum perinsigne.

331 List do Rzymian 1, 17; Do Galatów 3, 11; Do Hebrajczyków 10, 38, a wcześniej Proroctwo Habakuka 2, 4.

332 Konrad był o rok młodszy od Leszka. Ze zdania tego wynika, że Konrad miał już wtedy wydzieloną dzielnicę.

333 Władysławowice — z linii śląskiej.

334 — cum salute vitae universum; formuła pozdrowienia nie dająca się przetłumaczyć dosłownie. — Por. listy: Bolesława Krzywoustego w ks. II, rozdz. 28 i Kolomana w ks. III, rozdz. 4.

335 Status rationis non patitur, sanae statum mentis a se dissidere vel semet corrixari.

336 — — dissidentiam enim vix admittit identitas animorum; identitas można tu tłumaczyć jako 'jedność', ale Wincenty posłużył się tu terminologią logiczną. Por. ten sam termin, ale w zastosowaniu do definicji społeczeństwa, ks. Ii, rozdz. 1.

337 — animae individuum, także pojęcie filozoficzne.

338 — consonum in omnibus consensum; autor tę delikatną sytuację prawną stara się przedstawić za pomocą możliwie precyzyjnej terminologii.

339 Uzupełniam wg Kron. wpol. MPH II, s. 552, MPH s.n. VIII, s. 78.

340 'Ich', czyli Władysława i Leszka. Władysław Laskonogi objął pryncypat w Krakowie od razu po śmierci Mieszka Starego, tj. w 1202 r. i rządził tam aż do śmierci palatyna Mikołaja, tj. do 1206 r., od kiedy to dopiero datują się rządy Leszka Białego; G. Labuda, Dwa zamachy stanu, s. 103 n.

341 — sese offerret cunctis affabilitate praestabilem; tak kończą się wszystkie prawie rękopisy Kroniki z wyjątkiem dwóch z XV i XVI w., gdzie są jeszcze słowa: etiam dona largissimo effundendo. Quo non obstante subito principatu Cracouiensi cedere est coactus. Ma je również Kronika wielkopolska. A. Bielowski, MPH II, s. 447, 210, 211. Wiadomość o rychłym ustąpieniu Władysława Laskonogiego z Krakowa podana jest z perspektywy wielkopolskiej; G. Labuda, Dwa zamachy stanu w Polsce, s. 102—104. Dodatek ten stylistycznie bliższy jest kronikarzowi wielkopolskiemu niż Wincentemu. To, że istotnie nie było go w oryginale, poświadcza kolofon rękopisu Eugeniuszowskiego, powtórzony za egzemplarzem poznańskim bezpośrednio po słowie prestabilem: Finit cronica sive originale regum et principum Polonie edita per magistrum Vincencium Cracouiensem episcopum scripta per manum Nicolai Poznaniensis canonici et plebani de Sydce. Zob. we Wstępie, s. V—VI, przypisy 5 i 186.