Halina Łozko – Rodzima Wiara Ukraińska – Kultura religijna

Cóż nam po cudzym bogu
Swego mamy przy progu.
[Powiedzenie ludowe]

Kultura Wedyjska NA Ukrainie

Religijna świadomość Ukraińców kształtowała się na gruncie najdawniejszych wyobrażeń o Wszechświecie, jakie pozostawiły nam w spadku poprzednie cywilizacje – trypolska, scytyjska, słowiańska. Duchową świadomość swoich przodków Ukraińcy przekazywali następnym pokoleniom w postaci obrzędów, zwyczajów, baśni, pieśni itp.
Ukraińcy należą do spadkobierców dawnej kultury, która była również podstawą kształtowania się kultur innych narodów: słowiańskich, bałtyckich, germańskich, indyjskich czy irańskich, a którą dziś przyjęto nazywać kulturą indoeuropejską. Chociaż ma ona także inną nazwę – aryjska (w mowach „okających” – oryjska). Nazwy tej używali naukowcy w XIX i w początkach XX wieku. Wskutek splugawienia przez Hitlera nazwy Aria, Ariowie znikają z naukowego obiegu. Są podstawy, by uważać słowo „Aria” za pierwotną nazwę, jakiej używały w odniesieniu do siebie samych narody indoeuropejskie. Słowo to odczytał francuski uczony Anquetille du Peron w roku 1771 na steli perskiego króla Darajawausza, który nazywał siebie Arią (imię jego współdźwięczy z tym słowem: D-arajawausz): „Syn Hystaspesa, Achemenida, Pers, syn Persa, Aria, z Ariów nasienia„. [Cyt. za: A. T. Olmstead, Dzieje imperium perskiego, przeł. K. Wolicki, Warszawa 1974, s. 131.] Ostatnie słowa najszerzej określają ród i rasę. Nazwę Ariów spotyka się po wielekroć w Wedach – starodawnych księgach, zawierających święte teksty Ariów. Staroindyjskie Arya znaczy „szlachetny”.
Spisanie Wed datuje się na II-początek I tysiąclecia p.n.e., chociaż w ustnej formie składano je znacznie wcześniej. Nazwa Wedy oznacza „wiarygodną wiedzę”. Źródłem mitologii wedyjskiej są religijne wyobrażenia aryjskich (indoeuropejskich) plemion. Aryjskie plemiona w III-II tysiącleciu p.n.e. rozsiedliły się stopniowo na znacznych terytoriach – od Europy, przez Kaukaz i Małą Azję, do Indii. Jednakże za pierwotną ich ojcowiznę przyjęto uważać północne wybrzeże Morza Czarnego (Naddnieprze i Naddniestrze). Do tej myśli skłaniają się uczestnicy międzynarodowego sympozjum poświęconego problemom etnicznym historii Azji Środkowej [Etniczieskije probliemy istorii Cientralnoj Azii w driewnosti, Moskwa 1981.], a także inni uczeni współcześni. Dlatego całkiem uzasadnione jest przypuszczenie, że Wedy mogli układać wychodźcy z Przydnieprza lub ich potomni, którzy przesiedlili się do Azji Mniejszej i Indii, i że dlatego właśnie mitologia wedyjska posiada ogromne znaczenie dla rekonstrukcji ukraińskich wierzeń, o jakich świadectwa na piśmie nas nie doszły.
Wedy składają się z czterech zbiorów:
1. Rigweda – antologia hymnów religijnych,
2. Samaweda – śpiewnik,
3. Jadżurweda – modlitewnik i ceremoniał ofiarny,
4. Atharwaweda – księga zaklęć.
Na wspólnotę mitologicznej i artystycznej tematyki, imion bóstw, reliktów niektórych obrzędów itp. z dawna zwracali uwagę badacze, orientaliści (zwłaszcza znawcy sanskrytu), pisarze, etnografowie. Oto co pisze indyjski językoznawca Dżogonnath Czokroborti, który przełożył na jeden z indyjskich języków Słowo o wyprawie Igora:
Mnie, Hindusa, uderzyło ogromne podobieństwo Słowa o wyprawie Igora do starożytnych i średniowiecznych utworów epickich Indii… Wykryłem w Słowie tyle słów, nad podziw podobnych do sanskryckich! Sporo słów to pamiątki zrozumiałe dla Hindusa przy zestawieniu ich ze słowami współczesnych indyjskich języków, między innymi i bengalskiego… Ukazało mi się wiele wspólnego w kulturach Rusi i Indii. Nawet nie wyobrażałem sobie, że przy tej robocie czeka mnie odkrycie za odkryciem… Praca nad Słowem była dla mnie dotarciem do nowej krainy, nad podziw podobnej do mojej ojczyzny. W Czernihowie słuchałem weselnych pieśni obrzędowych Ukraińców – tak dalekie od współczesnych melodii, ale tak bliskie pieśniom, jakie do dziś rozlegają się na indyjskich weselach. Wówczas zadałem sobie pytanie: Czy to przypadek?
[„Wseswit”, 1988, nr 10.]
Na to pokrewieństwo wskazywał i Nikołaj Roerich. A wybitny historyk indyjski i komentator Bhagawadgity Balgangadhar Tilak uważa, że osnowy wedyjskiej kultury zostały zapoczątkowane właśnie na Ukrainie 12-10 tysięcy lat temu. Podstawy wedyjskiej religii to ubóstwianie sił przyrody, pochwała radości życia, kult przodków. Te główne rysy posiadała religia Ukraińców-Rusiczów przed przyjęciem bizantyjskiej wiary – chrześcijaństwa.
Dla normalnego, w pełni wartościowego życia człowieka niezbędne jest poczucie radości życia, szczęścia, jakim on cieszy się w nagrodę za cierpienia, ciężkie trudy codzienne itp.
Takiemu szczęściu służą święta z ich obrzędami, rytuałami, spotkaniami z rodziną, „z rodem i narodem” (powiedzenie Wołodymyra Szajana); towarzyszą temu pieśni, tańce, sakralne ognisko, rytualne napoje. W religii wedyjskiej poczucie świętości oznaczało połączenie się człowieka z kosmosem. Odczuć siebie jako cząstkę życia, jako żywą komórkę olbrzymiego oceanu kosmicznego, przyjąć pozytywny strumień życiodajnej energii – tego właśnie pragnie dusza ludzka, wcielając się w cielesny organizm człowieka. Bogu poświęcano pieśni, tańce, ofiary, uciechy miłosne. Takie było pojęcie świętości jako siły twórczej, co niosła oświecenie, energię ciała i ducha, taki był cel świątecznych nabożeństw. Czyż mógł naród o takiej humanistycznej kulturze religijnej przyjąć z własnej woli cudze rozumienie świętości jako wyrzeczenia się świata, sztuczny ascetyzm, z czego słynęli mnisi-pustelnicy?
Dla Ukraińców naturalnym zwyczajem była umiejętność utrzymywania ciała w dobrym stanie: kąpiel, czysta koszula, niezbędne do tego, by dusza i ciało pozostawały czyste. Jakże mogli Ukraińcy przyjąć świętość greckiego pustelnika, który odziewał się czarno, po kilka lat się nie mył, mieszkał w pieczarze, poszcząc, by w ten sposób zbliżyć się do Boga? Cóż to za Bóg, który wymaga wyrzeczenia się tego życia, jakie sam darował człowiekowi?
Nie dziw więc, że nawet głoszone przez tysiąc lat wyrzekanie się świata nie zdołało wytrawić z dusz Ukraińców gorącej potrzeby świętowania, łączenia się we wspólnocie, miłości, swobody, kochania życia. Święto daje człowiekowi podniosłość ducha, bez której staje się on duchową kaleką. Człowiek winien żyć synchronicznie z wibracjami kosmosu jako organizm rytmiczny. W nastroju świątecznym człowiek odczuwa potrzebę pieśni, rytualnego tańca, zabaw ruchowych, udziału w zbiorowej wesołości, które to zachowania zmieniają się okresowo w zależności od czasu codziennej pracy. Chaotyczny, nie uporządkowany sposób życia rujnuje ciało i duszę. Ta mądrość odwieczna znana była naszym przodkom, których całe życie było zharmonizowane z kosmicznymi cyklami przyrody. Celem wszystkich świąt, przystosowanych do rocznych faz ciał niebieskich, było jednoczenie ciała i duszy człowieka z boskimi, kosmicznymi rytmami przyrody.
Tak przedstawiał się głęboki sens wedyjskich wierzeń wszystkich aryjskich (indoeuropejskich) narodów.
Wiedza o umieraniu i zmartwychwstawaniu niebieskiego Ognia (Światła Dadźbożego) znana była na Ukrainie już prawie 10 tysięcy lat temu. Kult Wielkiej Macierzy – naczelniczki rodu wszystkich bogów – występował powszechnie już w górnym paleolicie: podobizny tej bogini, znalezione przez ekspedycję Walentyna Danyłenki w roku 1974, świadczą wymownie o tym, że właśnie z Ukrainy kult ten rozszedł się wśród innych aryjskich ludów. Na malowanym przedstawieniu wyraźnie jest widoczna wyszywana koszula Matki Bogów, jej wizerunek to znana trypolska spirala, zwana później meandrem.
Wspólne badania uczonych reprezentujących różne dziedziny nauk dowodzą przekonywająco, że świat roślin i zwierząt, odzwierciedlony w Wedach, to nasza ukraińska flora i fauna (strefa stepowa od Karpat do Donu): dąb, wierzba, brzoza, buk, niedźwiedź, wilk, ryś, osa, pszczoła i inne. Wszystko to raz jeszcze potwierdza pochodzenie wedyjskiej kultury właśnie z terytorium Ukrainy. Wierzenia dawnych Ukraińców, jak i wszystkich Słowian w ogóle, mogą być zrozumiane i rekonstruowane za pomocą indoeuropejskich paraleli.

CHROMY, ŚWIĘTE GAJE, POGASKIE NABOŻESTWO

W nauce dotąd brak jest jednego terminu na oznaczenie wiary naszych przodków przed przyjęciem chrześcijaństwa. W latopisach zwie się ona pogaństwem, a ludzi wyznających inne wiary (tak rodzime, jak i obce) nazywa się poganami. Po raz pierwszy słów tych użyto w jednym z rzymskich dokumentów w roku 368. Po myśli niektórych uczonych słowa te pochodzą od łacińskiego paganus, co znaczyło „wieśniak”. Stąd na gruncie ukraińskiej mowy uważano takie określenie za coś gorszego, przeciwstawnego dobremu, i miało sens czegoś zacofanego, ciemnego, dzikiego itp. Chociaż znaczenie tego słowa w mowie ukraińskiej jest dużo szersze i dokładniejsze niż łacińskie, przekazuje ono treść tragedii, jaką przeżyli nasi przodkowie. Słowo „pogaństwo” stoi w jednym rzędzie z pojęciami mającymi rdzeń ganii han: gana, hańba (osąd, srom); hanyty; pohanytyii ganić; poganiać (zasądzać, łajać, sromić), pohany; pohanyn (ten, którego zasądzono, osromiono). Czyli wiara naszych przodków była spoganiona (zhańbiona). Jeśli słowem „pogaństwo” powszechnie posługiwali się ruscy kronikarze-chrześcijanie, nie oznacza to jeszcze, że przyjęto ten termin dzisiaj. Niestety, wielu rodzimych i zagranicznych uczonych dotąd go stosuje. Ukraińska literatura naukowa naszego czasu posługuje się pojęciem „jazycznyctwo”. Jego znaczenie również wymaga zbadania, jako że spotyka się czasem całkowicie przeciwstawne tłumaczenia. Tak na przykład Mychajło Dragomanow uważał, że „jazycznyćkyj” oznacza narodowy, krajowy (czyli rodzimy dla narodu). [M. Dragomanow, Wybrane, Kyjiw 1991, s. 470.]
Metropolita Iłarion wypowiada inną myśl: według swej etymologii oznaczało ono właśnie „cudzą wiarę” (pierwotnie cudzy „język”), czyli to, co u Greków i Rzymian „barbarzyńca” (cudzoziemiec) [Metropolita Iłarion, Dochrystianśky wiruwannia ukrajinśkoho narodu, Winnipeg 1965, s. 17.]. Słowniki staroukraińskiej mowy XVII wieku ustalają znaczenie słowa „język” jako „naród”. Rzecz ciekawa, że greckie słowo e,Jnio’ (etniczny) znaczy „plemienny, ludowy, jazycznyćkyj”, a pochodzi od słowa e,’Jo oznaczającego „zwyczaj”. Zgodnie z ESUM (Słownik ety-mologiczny języka ukraińskiego) można uogólnić, że pierwotne znaczenie słowa „jazycznyctwo” to wiara plemienna ludzi związanych wspólnym zwyczajem i wspólnym pochodzeniem. [ Etymołogicznyj słownik ukrajinśkoji mowy, t. II, s. 173 (dalej: ESUM).]
Tak więc w słowie tym nie ma nic obraźliwego. Tylko tysiącletnie plugawienie przez chrześcijan wierzeń ludowych sprawiło, że całe pokolenia Ukraińców wstydziły się swej własnej wiary, nazywając ją sztucznym terminem „przedchrześcijańska”. Termin „wierzenia ludu” także nie oddaje istoty pojęcia, gdy mówi się o narodzie, który przeważnie jest schrystianizowany. Piśmiennych źródeł dawnej wiary pozostało niewiele. Tysiącletnia walka chrześcijaństwa z narodowymi wiarami doprowadziła do zniszczenia starodawnych utworów pisanych, w których zebrane były ruskie teksty religijne. Pozostały nam tylko negatywne opisy pogańskich świąt w latopisach autorstwa mnichów chrześcijańskich. Narodowa pamięć zachowała jednak mnóstwo obrzędowych pieśni i tekstów rytualnych formułek, jakie w tych dawnych czasach były modlitwami. Wiemy również, jakie księgi wołchwów były niszczone przez Cerkiew: Astrologia, Poczet gwiazd, Gromownik, Kolędnik, Sennik, Wołchownik, Putnik, O leczeniu, Trawnik, Zielarz, Kwietnik. Księgi te opowiadały o zjawiskach przyrody, o wróżeniu podług faz Słońca, Miesiąca, według gwiazd i błyskawic, tłumaczyły sny, przewidywały pogodę, uczyły rozpoznawać ludzi na podstawie ich zewnętrznego wyglądu, mówiły o leczniczych właściwościach roślin itp.
Medyczne umiejętności scytyjskich i później ruskich wołchwów zadziwiały cały świat antyczny. Herodot wymienia wybitnych scytyjskich znachorów-medyków i mędrców: Anacharsisa, Anabazisa, Toksarisa. Ostatniemu z wymienionych po śmierci składano ofiary i oddawano cześć boską. Te umiejętności naszych przodków kłuły w oczy sługów Cerkwi, którzy nie mając nic do przeciwstawienia wiedzy ludu (bo byli przeważnie cudzoziemcami w naszym kraju), rozprawiali się okrutnie z wołchwami i niszczyli ich księgi.
Pierwsze wiadomości o jazycznyckiej wierze podał opat Danyło, który przełożywszy grecką księgę Słowo Grzegorza Bogosłowa, uzupełnił ją materiałami o charakterze miejscowym. Dzisiaj ten utwór znamy pod tytułem Słowo św. Grzegorza o bałwochwalstwie. Jak zwykle celem tych opisów jest potępienie wiary tradycyjnej. Cenne są natomiast porównania światopoglądu ruskiego narodu XI-początku XII wieku, całkowicie żyjącego w dwuwierze.
Następcy wołchwów przez długie jeszcze wieki po chrystianizacji narodu przechowywali tajemną wiedzę swych przodków. Niektóre z ich zapisów ocalały, resztę przekazywano z ust do ust. I tak nawet w XIX wieku rozpowszechniany był rękopiśmienny apokryf kalendarza obrzędów na cały rok ku czci Mokoszy. Teksty tego kalendarza podawały w postaci zaszyfrowanej obliczenia „dwanadesiatnyc”, czyli dwunastu piątków w roku, kiedy czczono Mokoszę (według chrześcijańskiego kalendarza Paraskiewę-Piątnicę). Boris Rybakow pisze, że ten kalendarz „reprezentuje znacznie wyższy poziom niż modły niepiśmiennych bab przed świętą Paraskiewą„[B. Rybakow, Jazycziestwo Driewniej Rusi, Moskwa 1988, s. 438.]. I chociaż autor rękopisu ukrył się pod imieniem świętego Klemensa, to jest oczywiste, że on przekazał w spadku po sobie wiedzę ruskich wołchwów, których dziedzicem mógł być on sam.
Cennym źródłem do poznania i rekonstrukcji dawnej wiary ma stać się Księga Wełesowa, dotąd mało zbadana, a to wskutek uprzedzeń naukowców, którzy pod naciskiem imperialnej Rosyjskiej Akademii Nauk wciąż uważają ją za falsyfikat. Aleksandr Puszkin w swoim czasie obronił od podobnych napaści Słowo o wyprawie Igora, znalazłszy zręczny argument w tym, że nie znany mu jest taki talent, który mógłby dokonać podobnej podróbki. Rzeczywiście, czyżby znalazł się na świecie taki znawca ukraińskiej mitologii, który sfałszowałby (i po co?) tak oryginalny zabytek jak Księga Wełesowa? Pisał na ten temat również profesor Wołodymyr Szajan: „Trudno przypuścić, żeby jakiś falsyfikator znał tak dokładnie tyle elementów starej wiary i obrzędu” [Szajan, op. cit., s. 41.]. Mimo to i dotąd pojawiają się obraźliwe wystąpienia przeciw prawdziwości zabytku. Ktoś tam nawet uważa, że taka podróbka była potrzebna jako podłoże do większej chwały stalinowskiego imperium. [Ł. Szulman, „Wełesowa kniga” – pam’jatka istoriji czy mistyfikacija?, „Słowo i czas”, 1991, nr 9, ss. 62-66.] Uczeni ukraińscy muszą dokładniej przebadać pamiątkę, nie oglądając się na moskiewskie „autorytety”, i włączyć ją do naukowego użytku.
Wiadomości o ruskiej wierze znajdujemy także w pracach cudzoziemskich podróżników i historyków: Al-Masudiego (Złote łąki), Ahmada Ibn Fadlana, Prokopiusza z Cezarei (VII wiek), Al-Dżajhaniego (Księga dróg i królestw, IX wiek), Ibn Dasta (Księga dobrych skarbów, I połowa X w.) i in. Ponadto mamy opisy słowiańskiej wiary sąsiadujących z Rusiczami plemion (Słowian wendyjskich, Lutyków i in.) z czasów już późniejszych (X-XI wiek). U tych plemion najdłużej zachowała się rodzima wiara, która swą filozofią, obrzędowością, jak również pod względem budowli kultowych była bardzo bliska kulturze ukraińskiej. Wszystkie te opisy jako też materiały archeologiczne dają możliwość rekonstrukcji starej wiary. Na obszarze Ukrainy takie archeologiczne pamiątki stanowią grodziska – koło wsi Babyne i Kulisziwka (nad Dniestrem), świętowisko Rżawynśke (w Czerniowieckiej obł.), Szumśke (w Żytomierskiem), Trypolskie (nad Dnieprem), Błagowiszczenśke (nad Desną), Busziwśke (w Winnickiem), Trachtemyriwśke i in.
Istnieje kilka nazw (słowiańskich i ukraińskich) oznaczających dawne świętowiska: chrom, molbiszcze, kapiszcze, kontyna i inne.
Chromy – cerkiewno-słowiańska forma słowa choromy, co oznacza: długa budowla w kształcie kabłąka (półkola), wzniesiona wokół okrągłego majdanku, na którym stoi kapiszcze. W takich chromach umieszczano długie stoły z ławami, gdzie mogło zasiąść do rytualnej biesiady równocześnie 200-300 ludzi (na przykład w chromie Błagowiszczenśkim koło Wżyszcza). Na świętowisku Rżawynśkim o powierzchni 600 m2 choromy mieściły nie mniej niż 300 osób.
Zachodniosłowiańskie słowo kontyna być może pochodzi od kont (żywność, jadło, prowiant). Otóż przy takich nabożeństwach, po złożeniu żertw bogom, wszyscy obecni urządzali wspólną zastawę stołu na cześć bogów. Może ono też pochodzić od kant (z łacińskiego), co oznacza uroczysty śpiew na cześć bogów.
Kapiszcze to pierwotnie tylko posąg (idol) bóstwa. Starosłowiańska kap’ oznacza „widziadło”, „przywidzenie”, „obraz”. Później ta nazwa przeszła i na majdanek, na którym stał posąg. Kapiszcza z reguły znajdowały się na górach lub na usypanych w tym celu kopcach. Otóż w chrześcijańskich dokumentach i latopisach znajdujemy nakazy: „kapiszcza idolskie rozkopać”, „rozkopać nieczyste kapiszcza” itp. To znaczy: burzyć kopce i wzgórki.
Miejsce przed posągami, gdzie składano ofiary, nazywa się trebiszcze (ofiarnik). Obok niego stali wołchwowie, bogomolcy, uczestnicy rytuału, chór. Znaczenie tego słowa zachowało się w ukraińskim treba (nieodzownie potrzeba, tak należy).
Idol – słowo greckiego pochodzenia, które pierwotnie znaczyło: „wyobrażenie”, „obraz”, „podobizna” boga, czyli posąg boga. Wraz z chrystianizacją narodu wyraz ten nabrał zabarwienia negatywnego, a z czasem stał się przenośnią obiektu pozbawionej rozsądku, ślepej czci. Synonimami tego słowa są kumir i bowwan. Kumir według badaczy znaczyło „olbrzym”, a wiąże się z etnonimem „Kimmerowie”[ESUM, t. III, s. 139.]. To wydaje się całkiem przekonywające, bo kumiry istniały już wtedy, gdy lud Ukrainy zwał się Kimmerami, a jego narodowe bóstwa mogły przejąć imię narodu. Takich posągów było mnóstwo, jako że w każdej osadzie, w każdym świętym gaju stały kumiry bogów oraz bohaterów narodu i mędrców.
Bowan [Bałwan] również oznacza „idol”, „kumir”. Jednakże sens tego słowa nie jest całkiem jasny. Rzeczą interesującą wydaje się porównanie go ze słowem „bowwanić” – widnieć z oddali, a także z jego wariantami bowanić, buwanić, co, być może, za dawnych czasów pochodziło od być, bywać. W niektórych tureckich językach jednako brzmiące słowa znaczą „bohater”, „zapaśnik”, „siłacz”. Chrześcijaństwo pomściło się i na tym słowie, przerabiając je na obraźliwe „bołwan” (rosyjski), co poczęło znaczyć „dureń”, „jołop”, „ladaco”.
Modły u dawnych Słowian odprawiano najczęściej w świętych gajach, w pobliżu zdrowotnych źródeł i czczonych drzew. W świętych gajach nie wolno było rąbać drzew, rwać kwiatów, łowić ptactwa, jako że te lasy i gaje uchodziły za mieszkania bogów. Obok każdego chromu z reguły rosły święte drzewa, przeważnie dąb, brzoza, lipa, wierzba, wiśnia, a także biły naturalne źródła, strumyki. Uważano, że bogowie przebywają w koronach drzew oraz w uzdrowicielskich wodach źródeł. Aż do XI stulecia, póki Cerkiew nie zakazała tego, wyobrażenia świętych drzew często widniały w latopisach. Interesujący opis słowiańskiego chromu dał w roku 1159 Herbord, żywotopisarz Ottona, biskupa Bambergu, który był znany ze swych okrutnych rozpraw z pogańskimi świątyniami i sługami dawnych kultów. Zburzył on cztery chromy tradycyjnej wiary, porąbał posągi bogów, nakazał ścięcie świętego dębu. Jednakże lud ubłagał go, zapewniwszy, że nikt już nie będzie modlić się przy dębie, a jedynie wypoczywać w cieniu jego korony. I święty dąb został uratowany. [Było to w Szczecinie, w kraju Obodrytów (przyp. tłum.).]
Sakson Gramatyk w swej Historii Danii daje opis świątyni Ranów na wyspie Rugii (1168). Był to chrom Światowida. Zbudowano go jak twierdzę, dostępu do niej broniły ze wschodu, północy i południa strome urwiska wymyte przez morze, od zachodu zaś wał obronny. Obok chromu biło spod ziemi święte źródło. Chrom, wzniesiony z drewna, zajmował miejsce centralne, miał kształt czworoboku pod jedną kopułą pomalowaną na jaskrawy malinowy kolor. Ściany chromu zdobiły wykonane z niezwykłym mistrzostwem rzeźby ukazujące bogów, znaki symboliczne, amulety, różne ornamenty. Posąg Światowida (Świętowita) stał w środku świątyni w ogrodzeniu z czterech słupów i żerdzi poprzecznych u góry, z których zwisały niezwykle piękne kilimy, tworzące zasłonę. W czasie nabożeństwa posąg odsłaniano. Miał on cztery głowy zwrócone w cztery strony świata. Każda głowa wykazywała portretowe podobieństwo z typowymi przedstawicielami tego słowiańskiego plemienia, zwłaszcza pod względem uczesania i podstrzygania wąsów. W prawej ręce Światowid trzymał wielki róg, służący do corocznych wróżb o urodzaju, z drogocennego metalu, ozdobiony rzeźbą. Obok posągu przechowywano symbole bóstwa: miecz, uprząż końską i siodło. Przy świątyni utrzymywano białego konia; nikt nie śmiał na nim jeździć: to był święty koń Światowida, używany podczas sakralnych obrzędów do wróżb. U Ranów Światowid był Bóstwem Białego Konia (Świtania). Chrom miał własną straż 300 doborowych rycerzy konnych. Zdaniem wielu badaczy chrom na Rugii był typowy dla wszystkich Słowian, przeto i dla ukraińskich plemion.
Opis podobnego chromu dał również germański kronikarz Thietmar (975-1018), który brał udział w burzeniu świątyń słowiańskiego plemienia Lutyków. Świątynia znajdowała się w Radogoszczy, gdzie mieszkańcy, jak zaznacza autor, zawsze byli gościnni, „radzi gościom”, za co im się „wywdzięczyli” tacy nieproszeni goście. Chrom był drewniany, bogato upiększony rzeźbami. Każdy obraz bóstwa nosił podpis: imię boga wyrzeźbione w drewnie. Jednym z bogów był Swarożyc. Adam Bremeński w swej Historii napisanej przed 1076 rokiem dał przegląd zachodniosłowiańskich plemion. Wśród nich wzmiankował potężnych Redarów, których stolicę stanowiła Retra. Bóstwem naczelnym był u nich Radogost (jak i u Lutyków); jego posąg wykonano z czystego złota i innych kosztowności. W tejże pracy mamy uwagę o naszym Kijowie („Chiwe w Rusi”), który „jest rywalem sceptru Konstantynopola„.
Opis jednego z chromów nadbałtyckich Słowian podał Al–Masudi:
Świątynia była zbudowana z czerwonego koralu i zielonego szmaragdu. Pośrodku niej wznosiła się wielka kopuła. W świątyni stał obraz Boga. Jego ręce, nogi i głowa zrobione były z czterech rodzajów szlachetnych kamieni: zielonego chryzolitu, czerwonego rubinu, żółtego agatu i białego kryształu. A głowa jego była z czerwonego złota. Obok obrazu Boga stał obraz dziewczyny blondynki składającej mu ofiarę: kwiaty. Ta świątynia poświęcona była jakiemuś mędrcowi, co żył u nich dawnymi czasy” (Złote łąki).
Al-Masudi pisze też o tym, że chrom posiadał otwory w pokryciu i nadbudowach zrobione dla obserwacji wschodu słońca, również o cudownie pięknym śpiewaniu, jakie zachwycało cudzoziemskich podróżników.
Najdawniejsze chromy budowano, jak widzimy, z drewna, co dawało mistrzom rzeźbiarzom szerokie możliwości uzmysłowienia najbardziej złożonych ornamentów, znaków, napisów itp. Drewno, odwieczny symbol roślinnej siły, miało nadto sakralne znaczenie w budownictwie świątyń. Posąg Światowida w Arkonie wykonano z kilku rodzajów świętego drewna.
W domu Słowianie mieli swe domowe posążki rzeźbione z drewna, stawiane na specjalnych półeczkach w kącie chaty – bożnicach; przejęli je w spadku chrześcijanie dla swoich ikon. Gdzieniegdzie na Huculszczyźnie zachowały się do dzisiaj figurki Domowniczków, zwanych tam Dziadami albo Przodkami.
Z czasem drewnianą architekturę cerkiewną wyparł materiał trwalszy – kamień, jednak pierwotny kształt chromów pozostał typowy – słowiański. Lecz cerkiew wzniesiona na planie czworokątnym otrzymywała zwieńczenie nie jednej, ale kilku kopuł. Mimo wszystko obok kamiennego budownictwa przez długi jeszcze czas istniały cerkwie drewniane (zwłaszcza na Ukrainie Zachodniej).
Cenną pamiątkę tradycyjnej ruskiej wiary stanowi świątynia Busziwśka, której pozostałość znaleziono w rejonie Jampolskim w Winnickiem w roku 1884. Cenną tym bardziej, że tutaj odkryto i rozszyfrowano napisy wyryte na wapiennych bryłach. Są to imiona bogów Peruna, Chorsa, kniaziów Olega i Igora, a także imię żercy. Inskrypcje te odczytał w roku 1961 znany uczony ukraiński Walentyn Danyłenko. Uważa się, że zapisano je alfabetem zbliżonym do głagolicy, ale charakterem pisma wysoce zindywidualizowanym. Chrom Busziwśky zbudowano z kamienia, pokryto dębowym gontem. Składał się z dwóch poziomów, a naziemna i podziemna część połączone były pieczarami. Znaleziono tu rytualne ceramiczne czasze. Jedynym nie uszkodzonym detalem chromu jest kamienna bryła z przedstawieniem sceny składania ofiar: z lewa ścięte drzewo, na którym siedzi kogut (symbol słonecznego świtania), pod drzewem klęczy żerzec wznosząc do góry rytualną czaszę; z prawa postać świętego jelenia. Prawdopodobnie ofiaruje się bogom jelenie mleko. Właśnie na tej płaskorzeźbie zachował się pełny napis: „Ja jestem Mirobóg, żerzec Olgowy„. Płaskorzeźba wykonana po mistrzowsku, w manierze jakby realistycznej, chociaż, wytarta przez czas, nieco straciła na wyrazistości. Ten portret wołchwa to najrzadsze wyobrażenie sługi tradycyjnego kultu ukraińskiego.
Znamienitą pamiątką tradycyjnej rzeźby kultowej jest również posąg Światowida, wydobyty w roku 1848 z rzeki Zbrucz, koło wsi Liczkiwci w Tarnopolskiem. Obecnie oryginał przechowuje się w Muzeum Archeologicznym m. Krakowa, zaś kopie w Kijowie, Perejasławiu-Chmielnickim i Moskwie. Kumir, nazwany zbruckim posągiem, posiada bogatą symbolikę całego panteonu. Wyszlifowany przez działanie wody w ciągu kilku stuleci, utracił już ostrość niektórych znaków i nie zawsze bywa interpretowany jednakowo przez różnych naukowców. Zdaniem uczonych idol posiada wyobrażenia pięciu bogów: Mokoszy, Łady, Peruna, Dadźboga i Wełesa. Ten czworoboczny i trójpoziomowy posąg dzieli się na 12 sfer. Poziom górny (niebiański) to cztery oblicza bogów pod jedną czapą. Mokosza trzyma w rękach rytualny róg, Łada obrączkę, pod Perunem wyobrażenie konia i zbroi (miecza czy szabli), Dadźbóg ma solarny znak w kształcie koła z sześcioma szprychami. Poziom drugi to świat ludzi; tu widzimy swego rodzaju korowód, można go zauważyć tylko obchodząc naokoło całą statuę (po jednej z czterech postaci z rozkładaniem rąk w różną stronę na każdym z czterech boków). To rytuał poświęcony bogom, jaki odprawiają ziemskie istoty. Na dolnym poziomie trójlicowy Wełes (na trzech bokach statui) klęczy, trzymając inne światy. Ostatnia, dwunasta sfera jest pusta – nie ma w niej żadnych wyobrażeń (plecy Wełesa?). Wszystkie trzy oblicza Wełesa są wąsate.
O tradycji ukraińskiego nabożeństwa wiemy jeszcze mniej niż o narodowych chromach. Gdy ziemia zachowała dla nas pozostałości poburzonych świątyń, to na próżno szukać dziś zapisów dawnych nabożeństw. Jedna rzecz nie budzi wątpliwości: ludowe pieśni obrzędowe, przekazane nam drogą ustnej tradycji ludu, stanowiły niegdyś ofiarne modlitwy, kierowane do najwyższych bóstw przyrody: zimowe (narodzeniowe) karnawały to dawne czynności sakralne. Zaś wiosenne korowody, wielkodzienne korowaje, Rusalia, kupalne ogniska – wszystko to elementy tradycyjnej ukraińskiej bogosłużby, jaką dziś uważa się za zwykłą zabawę ludu. Stare teksty przedstawiają nabożeństwa dawnych Ukraińców w sposób bardzo uproszczony: wystarczy drogimi darami udobruchać bogów, a wtedy można ich prosić o wszystko, czego dusza zapragnie. Tak na przykład Ahmad Ibn Fadlan opisuje ofiarę ruskiego kupca i jego równoczesną prośbę o sprowadzenie mu dobrego klienta. W rzeczywistości dawna wiara posiadała znacznie wyżej rozwinięty system filozoficzny. Celem nabożeństwa było przede wszystkim oczyścić, napełnić światłem duszę człowieka, zjednać ją z bóstwem, przynieść radość, odnowić równowagę ducha, napełnić pozytywną energią.
Osiągało się to przez złożenie ofiary bogu, spożywanie rytualnego jadła i napojów w gronie rodziców i bliskich, wykonanie obrzędowych pieśni i ogólne weselenie się, a to wszystko rodzi pozytywne uczucia, wzbogaca duchowo, czyli daje radość i natchnienie.
Chrześcijańscy teologowie na wszelki sposób straszyli ludzi tym, że poganie rzekomo składają bogom ofiary z ludzi, dokonując krwawych zabójstw wprost na miejscu ofiarnym. O tym znajdujemy niemało przekazów w Biblii. Swych pierworodnych składali w ofierze Sabaothowi dawni Żydzi, ich sąsiedzi Moabici (też plemię semickie), jak również niektóre narody Europy i Azji. [Por. Biblia: Księga Sędziów, 11, 35-40; I Księga Mojżeszowa, 22, 2-10; II Księga Królewska, 3, 26-27, i in.]
U słowiańskich plemion takich ofiar nie stwierdzono, chociaż u Scytów zabicie wroga na polu bitwy było dobrym zwyczajem i zapewniało junakowi przejście do kategorii męża-wojownika, czyli osiągnięcie dojrzałości. Natomiast opisany przez kronikarza w Powieści dorocznej wypadek złożenia bogom na ofiarę cudzoziemca, wikinga Tura, stanowi wyolbrzymienie rzeczy. Otóż po prostu zabito go za wyszydzanie dawnych zwyczajów Rusiczów: kutii, pisanek, uzwaru. [Uzwar: rytualny napój z suszonych owoców (wyjaśnienie Autorki).] Ten wiking był chrześcijaninem i kronikarzowi, który potępił „pogaństwo”, taki epizod wydał się na tyle pouczający i przekonywający, że wniósł go do swojego latopisu.
Zwyczaj składania żertw ze zwierząt: wieprza, białego albo czerwonego koguta istniał na Ukrainie od dawna i był elementem świątecznego obrządku przygotowywania wspólnej biesiady na cześć bogów. Ludzie spożywają mięso zwierząt i dzisiaj, lecz nie składają z tego ofiary bogu, przez co wyrządzają szkodę samym sobie, jako że pozostaje poczucie grzechu. Dzięki modlitwie i przestrzeganiu prawideł rytuału jakakolwiek strawa zostaje oczyszczona i nie szkodzi człowiekowi.
Rytualne napoje to najbardziej charakterystyczny element bogosłużby, jaki powstał jeszcze za czasów indoeuropejskich, był znany Kimmerom i Scytom, pozostały po nim materialne pamiątki w postaci dzieł sztuki, jak na przykład złota płaskorzeźba przedstawiająca scytyjskie nabożeństwo na cześć kobiecego bóstwa. Tu w rękach uczestników obrzędu widzimy rogi tura służące do picia, takie same jak w opisach słowiańskich świątyń i na zbruckim posągu. W kurhanie Czarna Mogiła (Czernihów) znaleziono same rogi rytualne. Jeden z nich ma 60 cm długości. Zdobi go złota rytownicza plastyka szerokości 12 cm, a jej treścią jest dawny mit o odrodzeniu wiosennego słońca (mit o Kościeju Nieśmiertelnym). Prawdopodobnie taki wielki róg, napełniony rytualnym napojem, krążył wśród uczestników nabożeństwa. Pierwsze krople ofiarnego napoju wylewało się na ofiarnik, potem pił żerzec i następnie podawał innym bogomolcom. W opisie Saksona Gramatyka róg Światowida napełniany był liturgicznym napojem raz w roku. Według tego, ile wina zostawało po roku, wróżono, jaki będzie urodzaj. Potem wołchw wylewał resztki napoju na ofiarnik i nalewał nowego na następny rok.
Przygotowanie liturgicznego napoju było procesem czasochłonnym, odbywało się według specjalnych rytuałów i z odśpiewaniem pobożnych hymnów. Teksty Awesty i Rigwedy doniosły do nas najdawniejsze recepty napojów soma i sura. Somę nazywa się napojem bogów, a sura to zwykły, „świecki” chmielny napój. Dawni Ariowie mniemali, że tylko soma dawała bogom i ludziom niezwykłą siłę i moc – bogom zapewniała nieśmiertelność, a ludziom długi żywot. „Myśmy wypili somę, staliśmy się bezśmiertnymi, sięgnęliśmy światła, znaleźliśmy bogów” – śpiewa się w jednym z hymnów. Upojenie się somą doprowadzało żerców i modlących się do ekstazy, który to stan pobudzenia ducha miał służyć odkrywaniu tajemnic boskiej mądrości. Po ukończeniu rytuału żerzec kładł się pod świętym drzewem i słuchał szumu jego korony, z czego przepowiadał przyszłość i dawał porady proszącym o nie.
Uczeni badający recepty somy nie zdołali dojść do zgody co do tego, jaka roślina była jej głównym składnikiem. Wymieniano wrzos, rutę górską, grzyby, mleczaj, konopie itp. O używaniu konopi przez Scytów pisał Herodot. Służyły do przygotowywania napojów u Traków i Irańczyków (Persów). Zebrane rośliny moczono w wodzie, ubijano w stępie albo tłoczono z nich sok. Po odcedzeniu mieszano go z wodą, świeżym i kwaśnym mlekiem i dodawano do tego ziaren jęczmienia. Tę mieszankę wystawiano na słońce w celu sfermentowania, ażeby napój nabrał osobliwego smaku i chmielnych właściwości.
Ukraińcy swoje rytualne napoje przygotowywali na miodzie i nazywali miodem jeszcze za scytyjskich czasów. Ale wiadomo też o żertwach ze specjalnie przygotowanych napojów mlecznych. Mleko było płynem sakralnym, którym dozwalano nawet gasić gniew Peruna, gdy piorun uderzał w chatę (gaszenia pożaru wodą zabraniano, gdyż wybuchał z woli Boga). Do rytualnych potraw należały również korowaje upieczone na miodzie, następnie pieczywo – „miodowniki„, kasze jęczmienne z ziarna nie łuskanego, z żyta, pszenicy. Nie łuskane ziarno służyło do kutii, na zasiewy, do obsypywania młodej pary na ich weselu itp.
Składanie ofiar bogom przyrody tak dalece było rzeczą codzienną, że do dziś zachował się zwyczaj kładzenia pod drzewem albo na trawie kawałka chleba lub monet podczas zbierania ziół leczniczych. Ma to być znakiem wdzięczności człowieka dla świata roślin. Do wody wrzucamy miedziaki dla bogini Dany. Ukraińcy mieli powiedzenie: kto składa ofiarę Słońcu, ten składa ofiarę swojej duszy.

WARSTWA POGASKIEGO DUCHOWIESTWA

U wszystkich dawnych wspólnot istniał ostro zarysowany podział kastowy. Duchowieństwo ukraińskie posiadało w dawnych czasach takiż status jak w Indiach bramini, żercy, przedstawiciele wyższej kasty. Na Ukrainie wiadomo o kilku nazwach tych ludzi: wołchwowie, kudesnyki, żercy, a także czarownicy, widuny, wieszczuny, potworniki, znachorzy, a nawet i skomorochy; ci wszyscy pozostawali w związku z religijną obrzędowością. Według zwyczaju nazwy te odpowiadały funkcjom pełnionym przy czynnościach religijnych. U Ukraińców-Rusiczów, jak i u wszystkich Słowian, istniała swego rodzaju hierarchia żerców: każde plemię, każda osada miały swego wołchwa. Naczelnym był główny wołchw czy żerzec państwa, który znajdował się przy księciu. Przypuścić można, że o wszystkich ważnych sprawach księstwa decydowano na radach książęcych, w których uczestniczyli najbardziej poważani wołchwowie.
Były też i kobiety wołchwynie: w folklorze spotyka się czasem nazwę wołchwa (rodzaj żeński od wołchw). Kobiety, które umiały leczyć, czarować, przewidywać przyszłość (czyli „dokonywać” cudów), zwano potworami, potwornica-mi. Ujemnego znaczenia nabrało to słowo dopiero po chrystianizacji kraju, by z czasem w ogóle oznaczać istotę brzydką.
O nadzwyczajnych zdolnościach i o pewnej znajomości astronomii tych wołchwyń możemy jedynie snuć domysły. W Kijowie niedaleko samego soboru Sofii znaleziono przęślik z napisem: „Potworń praslień”, który datuje się na XII-XIII wiek. Fakt, że ten przęślik znaleziono w skarbie wraz ze złotymi i srebrnymi kosztownościami, świadczy, że był wielce ceniony przez swą właścicielkę. Według danych archeologicznych przęśliki zjawiają się na Ukrainie już w późnym paleolicie. Znajdywane przęśliki naocznie świadczą o swym sakralnym charakterze; nie tylko służyły jako narzędzia pracy, miały również zastosowanie przy obserwacji ciał niebieskich. Niektóre przęśliki noszą na sobie astralne znaki (słońca, księżyca, gwiazdozbiorów) albo kalendarze, a także imienne napisy czy monogramy imienia właścicielki, prawdopodobnie jakiejś znacznej osoby.[N. Czmychow, Istoki jazycziestwa Rusi, Kijew 1990, ss. 297-300.] Obok takich imiennie oznakowanych przedmiotów znajduje się także zwykłe przęśliki nie zdobione, używane, jak należy sądzić, zgodnie z ich właściwym przeznaczeniem.
Na potwierdzenie tego, że przęślik był swego rodzaju „okiem”, którym patrzono na słońce i księżyc, Mykoła Czmychow przywołuje ludowe porzekadła: „Z okna w okno – wrzeciono”, albo „Łysy źrebak przez przęślik patrzy” [Istoki jazycziestwa Rusi, s. 342]. Takie sakralne i lecznicze właściwości widziano nie tylko w przęśliku, ale i w innych rzeczach: kamyczkach przedziurawionych w środku uderzeniem pioruna, w przedmiotach z metalu, toporkach itp.
Tak tedy i przęśliki możemy uważać za atrybuty wołchwyń czy żercyń tradycyjnych kultów. Atrybutami wołchwów były też przedmioty z krzemienia (strzały), amulety w postaci znaków solarnych, różne symbole, żezły (kije zakończone nasadką). Znana jest nasadka scytyjskiego wołchwa – z kilkoma dzwoneczkami zwisającymi na łańcuszkach. Przez uderzenie kijem o ziemię lub przy innych ruchach dzwoneczki wydawały melodyjne dźwięki. Prawdopodobnie służyły do wzywania dobrych duchów i odstraszania złych sił lub też do jakichś magicznych celów.
Wyobrażeń wołchwów zachowało się do naszych czasów niewiele. Znany jest opisany wyżej portret Miroboga z chromu Busziwśkiego, są też pewne wyobrażenia w latopisach. Tak na przykład w Kronice radziwiłłowskiej pod rokiem 1071 znajduje się miniatura przedstawiająca wołchwa w białej długiej szacie z szerokimi rękawami, wyszywanej z przodu wzdłuż całej zapinki, z szerokim kołnierzem (prawdopodobnie kapiszonem). Jak zwała się ta szata, powiedzieć dzisiaj trudno, chociaż można przypuszczać, że starosłowiańskie słowo kob’ (wróżenie z lotu ptaka) wiąże się z dawną nazwą kapiszona koba, a może też z ukraińską nazwą odzieży kobeniak, co oznaczało w czasach już późniejszych odzież wierzchnią z kołnierzem, ale bez rękawów.
W latopisach znajdujemy fragmenty wyśmiewające wiarę tradycyjną i zwyczaje, które nazywają się „sromnymi” albo „biesowskimi”. Dotąd słowo „bies” objaśnia się przez pryzmat chrześcijańskiego myślenia: „czart”, „siła nieczysta” itp. Starsze znaczenie (indoeuropejskie) – „błyszczeć”, „świecić”. Możliwe, że dawnymi czasy biesami nazywano wołchwów, którzy zaświecali (zapalali) rytualne ognisko na ofiarniku. Pokrewne słowa biesić się, biesnować się pierwotnie mogły oznaczać stan żerca pod działaniem narkotycznego napoju rytualnego, czemu towarzyszyło wróżenie czy jakieś magiczne zaklinanie (por. nazwy narkotycznych roślin: bisyna, bisdrzewo i in.). Z czasem biesami poczęto nazywać wszystkich innowierców (muzułmanów, Żydów i in.): busurman, basurman, bisurmanin.
Negatywne znaczenie chrześcijanie nadali też słowu żreć, co pierwotnie znaczyło „składać dary bogom” (staroindyjskie ger przeszło w żer i oznacza „gorzeć”), czyli spalać dar na ognisku. Możliwe też, że i dżerło (żereło) oznaczało ofiarnik – miejsce, gdzie przebywa bóstwo i gdzie składa się ofiary. Etnografowie bardzo często notują zwyczaj składania żertw wprost do wody, zwłaszcza źródlanej.
Funkcje duchowieństwa były nad wyraz różne, jako że w każdej dziedzinie życia narodu korzystano z porad i pomocy wołchwów, znachorów, czarowników i in. Żercy, którzy odprawiali nabożeństwa, kierowali obrzędem i osobiście składali ofiary, baczyli pilnie, by ustalone w ciągu wieków rytuały dokładnie wykonywano. Sprawowali kierownictwo wszystkich takich uroczystości, jak obrzędowe igry, bogosłużby, składanie żertw, tryzny itp. Wołchwowie-astronomowie ustalali według oświecenia zorzą nieba teksty modlitw, pory orki, siejby i żniw. Bywali wśród nich i tacy, co rozporządzali ogromną siłą magiczną, dzięki której mogli wpływać na pogodę. Wołchwowie posiadający taką nadprzyrodzoną moc cieszyli się wielkim poważaniem u ludu. Gdzieniegdzie zwano ich obłokogonicielami, czyli tymi, co umieli za pomocą pewnych magicznych czynności i zaklinań sprowadzać deszcz lub wstrzymywać burzę. Do warstwy duchowieństwa należeli też tak zwani chranylnyki (termin Izmaiła Sriezniewskiego), wyrabiający talizmany-amulety. Wyróżniało ich znawstwo symboli, umieli odczytywać i układać różne kosmologiczne kompozycje znaków solarnych, lunarnych i totemicznych.
Szeroko znane na Rusi Kijowskiej fibule (zapinki ze sprzączkami) były nie tylko ozdobą, ale także amuletami, talizmanami. Archeolodzy znajdują niemało różnych amuletów, medalionów, rozmaitych jubilerskich ozdóbek mających tradycyjną symbolikę, którą uczeni uznają za „pogańską”. Dzisiaj niepodobna odczytać, jaki sens wkładał w swoje symbole autor, staroruski mistrz. Wiedza utracona. Niemniej ukraińska sztuka również po przyjęciu chrześcijaństwa długo jeszcze żywi się z niewyczerpanych źródeł ojczystej wiary, której symbolikę rozumieli jeszcze pierwsi chrześcijanie. Następne pokolenia używały jej kierując się tylko upodobaniami estetycznymi, jako że przyciągała swą tajemniczością, głęboką rodzimością.
Właśnie w środowisku wołchwów zapisywano starodawne przekazy, mity, tak zwane koszcziuny. Jak pisze Izmaił Sriezniewski, koszcziuny bliskie są „baśniom”: „Jedni grają, inni bają mu i koszcziunią„. [I. Sriezniewskij, Matieriały dlia słowarja driewnierusskogo jazyka, Sankt-Pietierburg 1903.]
Hudity znaczyło grać na instrumentach muzycznych: fujarkach, gęślach. Otóż koszcziuny wykonywano z towarzyszeniem muzyki, być może śpiewano je albo recytowano, podobnie jak kobziarskie dumy. Koszcziunyk – to był wykonawca tych utworów, jakie duchowieństwo chrześcijańskie uważało za bluźniercze, zabronione. Stąd poszło dzisiejsze, negatywne znaczenie słowa „koszcziunić”, mianowicie „oczerniać świątynię”. W dawnej literaturze istnieje kilka wskazówek co do tego, że koszcziuny wykonywano zarówno jako płacze na tryznach, jak i opowiadano niczym kosmogoniczne mity, a także służyły jako ruskie teksty religijne. Ciekawa rzecz, że ruscy ludzie pióra XI-XII wieku przekładali greckie słowo m~uJo (mit) na ruskie koszcziuna. Otóż mamy wszelkie podstawy do tego, by uważać dawnych grajków za poprzedników ukraińskich lirników i kobziarzy, zaś ich „koszcziuny” i „baśnie” za wzory do tworzenia ukraińskich kobziarskich dum, pieśni, lamentów.
Na pewno występowały i pisemne teksty religijne, jakie bezlitośnie wyniszczono. O ile nie zachowało się z nich prawie nic, to narzędzi pisarskich znaleziono już niemało – są to pisaki z kości lub metalu (patyczki z zagiętym i zaostrzonym końcem, czasem z rączkami w postaci dziwacznych zwierząt czy zdobniczych przeplatanek). Dzisiaj pojawia się coraz to więcej faktów świadczących o tym, że piśmiennictwo istniało na Rusi Kijowskiej na długo przed misją Cyryla. Wobec tych faktów możemy z całą pewnością stwierdzać, że wołchwowie byli również pierwszymi latopiścami. Świadczą o tym również wyniki prac historyków i językoznawców, którzy w kronikach chrześcijańskich znajdują o wiele wcześniejsze zapisy przenoszone z dawniejszych notatek religijnych z czasów rodzimej wiary (na przykład hipoteza Mychajły Brajczewskiego o latopisie Askolda).
Żercy, wołchwowie, pieśniarze należeli do wyższej kasty duchownych, która korzystała z autorytetu księcia i cieszyła się szacunkiem całego narodu. Bywali wołchwowie-mędrcy, jakich czczono i ubóstwiano nawet po śmierci. Takim był znany ze Słowa o wyprawie Igora pieśniarz Wieszczy Bojan, który nawet przez kilka wieków był niedościgłym symbolem prawdziwego poety narodowego. Imię Bojan stało się znane w całym świecie słowiańskim: syn bułgarskiego cara Borysa I zwał się Bojan, istniała ulica Bojanowa w Nowogrodzie. Wiadomo też o wodzu Awarów – Bojanie. W Kronice Liutpranda jest wzmianka o Bojanie, który otrzymał wykształcenie w Bizancjum i poświęcił się całkowicie naukom, literaturze i muzyce. Przypisywano mu moc zamieniania się bądź w orła, bądź w wilka czy innego zwierza. Podobnie postać Bojana rysuje się w Słowie, z czego wynika, że żył on w XI lub w początkach XII wieku. O Bojanie jako o historycznej postaci dowiadujemy się z napisu na ścianie soboru Sofijskiego w Kijowie, odkrytego w latach sześćdziesiątych. To świadectwo jest kupiecką notatką datowaną między rokiem 1068 a 1111: „…kupiła księżna całą ziemię Bojanową i dała za nią siedemdziesiąt grzywien sobolowych, a w tym jest część siedmiuset grzywien„. [Jedno futro sobole kosztowało 10 grzywien. 70 futer – 700 futer monetą (przypuszczenie Autorki).]
Cena ta była zbliżona do rocznego dochodu z siedmiu miejscowości, a ziemia, jak możemy sądzić, znajdowała się nie opodal Sofii, a więc – na Kijowszczyźnie.
Jeśli jest to ten sam cieszący się powszechnie sławą pieśniarz Bojan, to możemy ujawnić jego wysoki cenzus majątkowy oraz wysoką pozycję w ówczesnym społeczeństwie. Cytowanie przez autora Słowa strofek Bojana również świadczy o tym, że jego utwory („baśnie” czy „koszcziuny”) nie tylko śpiewano, lecz i zapisywano. Ponadto wiadomo, że Anna Jarosławna jadąc do Francji w liczbie innych ksiąg zabrała z sobą także Pieśń Bojana.
[Pieśń Bojana, M. Wizir, Jarosławowa biblioteka, „Socjalistyczna kultura”, 1990, nr 2, 3.]
Obok wysokich przywódców duchownych zawsze istnieli funkcjonariusze niższego stopnia: ci, co podtrzymywali wieczny ogień, doglądali zwierząt ofiarnych, przechowywali dary ofiarne, ogłaszali ludowi o zbliżających się świętach i uroczystościach religijnych, sporządzali maski, kostiumy, palice, gwiazdki i inne atrybuty niezbędne w świątecznych obrzędach.
Główna rola w spełnianiu obrzędów przypadała doświadczonym sługom religijnych kultów, którzy znali dobrze dawne prawa i zwyczaje i umieli zorganizować zespół osób, aktorów świątecznej dziejby.
Wyniki badań ukraińskich pisarzy i uczonych – Osypa-Jurija Fed’kowicza, Wasyla Szuchewicza, Wołodymyra Szajana – wskazują na to, że taką rolę odgrywa w ludowych obrzędach Huculszczyzny Bereza – przywódca gromadki kolędników w czasie święta Narodzenia. Oto jak opisuje rolę Berezy Wołodymyr Szajan:
To ten, co zna wszystkie kolędy, wszystkie związane z rytuałem kultowe obrzędy i zwyczaje. On przewodzi grupie muzykantów i tancerzy. Tańce nosiły obrzędowo-rytualny charakter i miały uświęcające znaczenie dla ziarna i urodzaju. Bereza jest naczelnym kultowym pieśniarzem, chór tylko powtarza za nim strofy czy przyśpiewy, podobnie jak za duchowym czy kultowym żercem w religiach starożytnych. On i kolędnicy cieszą się szacunkiem gospodarzy i całej gminy jako nosiciele kultu i mamy też wyraźne dowody, że on i jego drużyna byli równocześnie kultowym uosobieniem starożytnych Bóstw czy kosmogonicznych mocy.
Szajan, op. cit., s. 391.

CHRYSTIANIZACJA UKRAISKIEGO NARODU I PRÓBY DUCHOWEGO WYZWOLENIA

Chrystianizacja ruskiego narodu, jaką najczęściej utożsamia się z Włodzimierzowym chrztem Rusi, rozpoczęła się na długo przed oficjalną datą 988 roku. Już od IV wieku misjonarze chrześcijańscy przyjeżdżali do ruskiego kraju. Dla prestiżu chrześcijańskiej wiary skorzy byli pisać o sukcesach w szerzeniu jej w wielu krajach.
Bodaj najwcześniejszą wzmianką o chrystianizacji na naszej ziemi jest wiadomość podana przez Kwintusa Tertuliana (około 160-222), w której mówi się o ochrzczeniu Scytów i Sarmatów. Według wszelkiego prawdopodobieństwa mogło to dotyczyć jedynie pojedynczych przedstawicieli tych ludów, a nie ich całości. Spośród pierwszych chrześcijan Rusi możemy z całą pewnością wymienić Scytę Dionizego Małego, który, wzięty jeńcem do Bizancjum, po pewnym czasie został tam ihumenem klasztoru i wsławił się swą mądrością. Dionizego nazwano Małym dla uniknięcia pomyłek z mitycznym Dionizym Areopagitą. Dionizy Mały prowadził rejestr paschalnych cykli Cyryla Aleksandryjskiego, obejmujący okres od 437 po 531 rok. On też zebrał zwód kanonów (kilkaset), dekretów papieskich i aktów soborowych znanych pod nazwą Dionisiana.
Interesująca jest wiadomość podana przez Jana z Nikiu o chrzcie księcia Kija, w źródłach bizantyjskich zwanego Kuwratem: „Kuwrat, książę Hunów i plemiennik Orchana, był ochrzczony i wychowywał się w Konstantynopolu w centrum chrześcijaństwa” [M. Brajcziewskij (= Brajczewśkyj), Utwierżdienije christianstwa na Rusi, Kijew 1989.]. Napisano to w VII wieku. Według Mychajły Brajczewskiego taki fakt był nie tylko możliwy, ale i prawidłowy.
Prawdopodobnie wcześniej chrzcili się wychodźcy z naszej ziemi, którzy przebywali w Bizancjum, gdzie zmuszały ich do tego okoliczności. Natomiast misjonarze, którzy przybywali na Ruś, by głosić wiarę Chrystusa, z reguły spotykali się z niepowodzeniem. Tak np. święty Kolumban, misjonarz, w VI wieku odwiedził Scytię-Ruś i usiłował nawrócić tamtejszy lud na wiarę chrześcijańską. Spotkało go rozczarowanie i rozgniewał się widząc, że Scytowie nieźle orientują się w zasadach chrześcijaństwa i śmieją się zeń, szczególnie dotkliwie wyszydzając święto Osła, na jakim Jezus wjeżdżał do Jerozolimy (ustanowione w roku 590, ale nie przyjęło się i znikło). Kolumban po powrocie znad Borystenesu [Dniepru (przyp. tłum.).] mówił, że łatwiej ten lud uśmiercić, niż przekonać, że ich rodzima ojcowska wiara jest nieprzyzwoita. Bardzo możliwe, że właśnie jako odpowiedź na takie usiłowania cudzoziemców powstało na Ukrainie powiedzenie: „Cóż nam po cudzym bogu – swego mamy przy progu„. Jednak o ile prosty lud mocno trzymał się swej rodzimej wiary, to góra społeczeństwa (książęta, bojarstwo, drużyna książęca) często widziała się w trudnej sytuacji i doznawała porażki w dyplomatycznych negocjacjach z powodu nieprzyjmowania cudzej, chrześcijańskiej wiary, jako że prawie wszystkie międzynarodowe umowy wymagały przysięgi w cerkwi czy w pobliżu świątyń. Dlatego kniaziowie zezwalali na budowanie na Rusi chrześcijańskich cerkwi, jakie odwiedzane były przeważnie przez cudzoziemskich posłów, kupców, ochrzczonych drużynników – Waregów.
Jednakże nie tylko na Rusi budowano chrześcijańskie chromy, w Bizancjum stały świątynie ruskich bogów Wełesa i Peruna, gdzie modlili się nasi wojacy, posłowie i kupcy, przebywający na obczyźnie. Otóż takie było międzynarodowe prawo owych czasów. Dlatego ówczesnego istnienia chrześcijańskich cerkwi na ruskich ziemiach nie należy uważać za świadectwo chrystianizacji ruskiego narodu. O jednej z takich cerkwi dowiadujemy się z Powieści dorocznej, gdzie pod rokiem 945 umieszczono zapis o cerkwi Św. Ilii, „co jest nad ruczajem przy końcu Pasynczej Biesiady, bo to była cerkiew katedralna, a wielu Waregów i Chazarów było chrześcijanami” [Litopys Ruśkyj, s. 30.]. Kronikarz sam wyjaśnił, po co zbudowano tę cerkiew. Jednakże nazwa „Pasyncza Biesiada” wywoływała liczne dyskusje w gronie historyków. Wysuwano przypuszczenia, że pasynkami zwano część drużynników książęcych i że to od nich poszła nazwa Biesiady. Ale interesujące byłoby odkrycie, co to takiego owa Biesiada. Przypuszcza się, że chodziło o posterunek strażniczy na brzegu rzeki (wariant nazwy „Posterunkowa Biesiada”). Zapewne była to jakaś budowla w kształcie altanki (besidki), jaką raczej można by uznać za tradycyjną budowlę kultową. Tym bardziej że jej nazwa współbrzmi z biesami, bisami (wołchwami czy kumirami). Konstrukcja dawnych chromów także przypomina kształt altanki – kilka słupów pod dachem, ławy dla biesiadników.
W roku 860, zdaniem Mychajły Brajczewskiego, został ochrzczony książę Askold. Bizantyjskie źródła zawierają wzmiankę o tym, że imperator Bazyli I Macedończyk zawarł traktat z Rusią Kijowską, pod warunkiem wszak, że Rusy przyjmą chrzest.
Chrzest księżnej Olgi przez długi czas datowano na rok 954, chociaż istnieje dość argumentów przemawiających za datą o wiele wcześniejszą. Olga mogła być ochrzczona razem ze swoim mężem księciem Igorem w roku 944, po jego wyprawie na Bizancjum, czyli przed tragicznymi wypadkami w ziemi Drewlan. Śmierć Igora mogła być sprowokowana jego chrztem, w czym drużynnicy widzieli odstępstwo od wiary39. Fakt, że część Rusów została ochrzczona w 944 roku, zapisany został w traktacie Igora z Grekami: „My zaś, ilu z nas się ochrzciło, przysięgamy na cerkiew świętego Ilii„. [Litopys Ruśkyj, s. 29.]
W roku 945 Igor wyrusza po daninę z ziemi Drewlan, a to pod naciskiem pogańskiej części swej drużyny, jaka uskarża się, że „otrocy Sweneldowi” (czyli Waregowie z drużyny, przeważnie chrześcijanie) są dobrze ubrani i bogaci, a oni (Rusy) – „goli”. Wziąwszy daninę Igor zwalnia (?) drużynę i zostawszy z niewielkim oddziałkiem żąda nowej daniny. Drewlanie zabijają Igora i jego wojów. Teraz powstaje pytanie – po co Olga, będąc już chrześcijanką, dokonuje krwawej zemsty – według pogańskiego zwyczaju? Co więcej, jak wynika z latopisu, sama zemsta, usypanie kurhanu i tryzna na nim były już w tym czasie zjawiskiem archaicznym i wspaniałym, na miarę pogrzebów scytyjskich władców.
Okrucieństwo księżnej było jakby jakąś demonstracją: na mogile księcia (włodarza tych ziem) zabija się pięć tysięcy Drewlan (jego poddanych, sług). Cóż to jest, jak nie chęć pokazania okrucieństwa pogańskich zwyczajów? Jak zwykle, liczba straconych mogła zostać zawyżona przez latopiśca. Ale Drewlanie długo pamiętali tę tragedię, przez wieki całe wplatając w kosy żałobne paski i wyszywając koszule nitkami przeważnie ciemnego koloru. Prawdopodobnie świątynię Szumśką w Żytomierskiem zbudowano ku czci zabitych, co roku odprawiając tam pominkowe obrzędy. Kronikarz, uważając Olgę za prekursorkę chrześcijaństwa na Rusi, nie potępia księżny, prawdopodobnie zdawało mu się pouczające porównanie takich „pogańskich” zwyczajów z chrześcijańskimi. Opowieść o chrzcie Olgi z ręki samego Konstantyna Porfirogenety wydaje się niektórym badaczom nieprawdopodobna, gdyż udała się ona do Bizancjum w roku 955 już w towarzystwie swego kapelana. Dyplomatyczne rozmowy Olgi z imperatorem nie dały pożądanego rezultatu, ile że Rusi narzucono wasalne warunki. Olga wróciła do domu niezadowolona i przestraszona: „Moi ludzie poganie i syn mój – oby ustrzegł mię Bóg od wszelkiego zła„. [Litopys Ruśkyj, s. 37]
Jest pewna prawidłowość w tym, że jednymi z pierwszych w przyjmowaniu chrześcijaństwa na Ukrainie-Rusi byli właśnie książęta: Kij, Askold, Igor, Olga, Jaropełk (?), Włodzimierz. Rachuby Bizancjum i Rzymu były jasne: na początek nakłonić do chrztu władców ziem sąsiednich, a potem – swobodnie szerzyć swą „międzynarodową” wiarę wśród wszystkich narodów. Tak widziała im się droga do panowania nad światem. Właśnie dlatego w większości międzynarodowych traktatów tych czasów stawia się warunek chrztu księcia i jego drużyny albo całego kraju.
Co zmusiło Olgę do przyjęcia chrześcijaństwa – nie wiemy. Być może była pod naciskiem drużyny, której znaczna część składała się z najemnych Waregów, już chrześcijan. Sam wojewoda Sweneld, wychowawca jej syna, był chrześcijaninem, przy tym człowiekiem podstępnym i okrutnym.
Świętosław – książę-wojownik, którego Mychajło Hruszewski nazwał „Zaporożcem na tronie”, był oddany swej ziemi i rodzimej wierze. Olga usiłowała nakłonić syna do przyjęcia wiary Chrystusowej, ale on się wymawiał, odpowiadając: „Drużyna moja śmiać się będzie”. Tak tedy, jak pisze kronikarz, on „nie posłuchał matki i dotrzymywał pogańskich zwyczajów”, a także „oprócz tego gniewał się na matkę”[Litopys Ruśkyj, s. 37.]. Te skąpe kronikarskie wiadomości nie dają rzeczywistego obrazu ówczesnych stosunków w książęcym środowisku.
Czemu Świętosław gniewał się na matkę? W Pierwszym latopisie nowogrodzkim jest zapis o tym, że Olga nakazywała „nie urządzać tryzny po sobie – miała bowiem potajemnie swego prezbitera”. Czemu tego prezbitera (chrześcijańskiego duchownego) Olga trzymała „potajemnie” i po co by ona zakazywała urządzania jej tryzny, gdyby wszystkim było wiadomo, że ona nie jest już poganką i ma być pochowana jak chrześcijanka?
W Latopisie joachimskim była wzmianka o jednym z bojów Świętosława z Bizancjum, zakończonym utratą drużyny księcia – „wszystko wojsko zgubił”. Prawdopodobnie jeden z wołchwów, jacy zawsze towarzyszyli drużynie w wyprawach wojennych, wskazał księciu przyczynę porażki: wielu z drużyny było Waregami – chrześcijanami, i ruscy bogowie odwrócili się od wojska. Jak pisze Wasilij Tatiszczew, Świętosław rozkazał drużynnikom-chrześcijanom oddać pokłon ruskim bogom, ci jednak nie posłuchali. Latopisiec opisuje gniew Świętosława: „Tak się rozwścieczył, że nawet jedynego swego brata nie oszczędził”, „strasznie na prezbitera się złościł„, „posłał do Kijowa z rozkazem chromy chrześcijan zburzyć i spalić. I sam wkrótce poszedł, chcąc wszystkich chrześcijan wytracić„[W. Tatiszczew, Istorija Rossijskaja, Moskwa-Lieningrad 1962, t. I, ss. 110, 111.].
Całkiem naturalne byłoby przypuszczenie, że wróciwszy do Kijowa, Świętosław zabronił matce demonstrować otwarcie swą wiarę. To właśnie zmusiło ją do trzymania w tajemnicy chrześcijańskiego duchownego. Nie całkiem zrozumiałe jest zwrócenie się Olgi do niemieckiego króla Ottona I z prośbą o przysłanie na Ruś duchownego. Na tę prośbę przyjechał do Kijowa w 962 roku katolicki biskup Adalbert. Nie wiadomo, jaki cel miała ta misja i czy udało się go osiągnąć. Bowiem wszystkich towarzyszy biskupa zabito, a on sam ledwie się uratował od gniewu ruskich ludzi.
Jak pisze kronikarz, w ostatnich latach swego życia Olga żyła skromnie jako księżna-wdowa, babka swych wnuków. Z pewnością nie była już osobą czynną politycznie, trudno też nazwać ją „poranną zorzą chrześcijaństwa” – tę aureolę otrzymała później. Być może odczuwała w duszy głęboką tragedię i pragnienie, by przynajmniej wnuki jej przyjęły naukę chrześcijańską. Czy nie pokładała tych nadziei w biskupie Adalbercie? Ołeksandra Jefymenko, nie podając źródeł, pisze, że Jaropełk (syn Świętosława) został ochrzczony przez jakiegoś katolickiego misjonarza [H. Połonśka-Wasyłenko, Istorija Ukrajiny, Kyjiw 1992, t. I, s. 107.]. Możliwe, że był nim Adalbert. Historycy współcześni godzą się z faktem chrztu Jaropełka, motywując to tym, że jego matka, księżniczka węgierska, była jakoby chrześcijanką. Również żona Jaropełka, Greczynka, swego czasu zakonnica, była chrześcijanką. Prawdopodobnie pragnieniem wszystkich trzech kobiet (w tym babuni Olgi) było ochrzczenie Jaropełka.
Nieco dziwna wydaje się kronikarska wiadomość z 1044 roku: „Odkopano dwóch kniaziów, Jaropełka i Olega, syna Świętosława. I ochrzczono kości ich, i złożono je w cerkwi Bogurodzicy we Włodzimierzu”[ Litopys Ruśkyj, s. 94.]. Ten zapis o świętokradzkim akcie potomków często budzi wątpliwość co do chrześcijaństwa Jaropełka. Mychajło Brajczewski pisze, że chrześcijańska praktyka nie znała obrzędu chrzczenia zmarłych: przystąpienie do Chrystusa uwarunkowane było świadomym wyrażeniem woli. W omawianej sprawie, jak domyśla się historyk, odpowiedź może być tylko jedna – „zniekształcenie tekstu”[ Brajcziewskij, op. cit., s. 124.].
Jednakże przywołamy jeszcze jeden fakt z późniejszej historii. W roku 1636 podobnego świętokradztwa dopuściła się fanatyczna katoliczka Anna Alojza Ostrogska z kośćmi swego ojca księcia Aleksandra Ostrogskiego, który za życia był prawosławnym. W nocy z Wielkiego Piątku na Sobotę wtargnęła do cerkwi, w której stały sarkofagi rodu Ostrogskich, poleciła jezuitom otworzyć trumnę i przechrzcić prochy. W Latopisie ostrogskim zapisano o tym: „A księżna kości przemyła, wonnymi ziołami przełożyła. Jezuici ochrzcili kości wedle swojej wiary i wodą pokropili i imię zmienili na Stanisława„[O. Bewzo, Lwiwśkyj litopys i Ostroźkyj litopyseć, Kyjiw 1971, ss. 137, 138.].
Prawdopodobnie coś takiego mogło się stać i w XI wieku, kiedy rozłam między Kościołami rzymskim i greckim był oczywistością; Jaropełka ochrzcił katolicki duchowny, dlatego przenosząc kości do prawosławnego chromu, ochrzczono je ponownie. Przechowanie się kości możliwe było jedynie dzięki temu, że pogrzeb odbył się nie pogańskim zwyczajem przez spalenie, lecz po chrześcijańsku, jako pochówek w ziemi.
Olga zmarła w roku 969, pochowana jak chrześcijanka. W 1007 roku jej grobowiec przeniesiono do cerkwi Dziesięcinnej, gdzie stał aż do nadejścia Mongołów, kiedy, jak się przypuszcza, uległ grabieży.
Świętosław, ten ostatni pogański książę Rusi-Ukrainy, spędził swój krótki żywot na ciągłych wyprawach i bojach, przestrzegając rodzonej wiary.
Młodszy syn Świętosława Włodzimierz zagarnął tron Kijowa, wyszedłszy zwycięzcą w bratobójczej wojnie. Sprzeczności w jego poczynaniach, a także fakty historyczne nie pozwalają na nazwanie go z całym przekonaniem ani ostatnim pogańskim, ani pierwszym chrześcijańskim księciem. W roku 980 zbudował on na Górze Perunowej panteon rodzimych bogów, który sam po ośmiu latach rozkazał zburzyć. Przejście Włodzimierza na chrześcijaństwo było nie tylko zdradą tradycyjnej wiary przodków, ale swego rodzaju kapitulacją przed Bizancjum, świadectwem ideowej porażki. Co popychało naszych kniaziów do szukania innej (cudzej) wiary – na to pytanie wielu historyków nie daje przekonywającej odpowiedzi. Zasadnicze rozważania sprowadzają się przeważnie do tego, że jakoby stara wiara już się przeżyła, była prymitywna, nie czyniła zadość potrzebom klasowego społeczeństwa itp. Takie wyjaśnienia wydają się dzisiaj upraszczaniem zagadnienia. Wiadomo, że u zachodnich Słowian wiara tradycyjna przetrwała jeszcze przynajmniej dwa stulecia, póki przemoc nie zburzyła świątyń i nie usunęła wołchwów. Dziś znane są fakty, że narodów, które przechowały swoje tradycyjne wierzenia, w żaden sposób nie można zwać zacofanymi czy niekulturalnymi (część ludności Ameryki, Australii, Chin, Afryki, Japonii i in.).
Mało znany jest fakt przyniesienia na Ruś islamu, o czym relacjonował arabski pisarz Al-Marwazi:
W taki sposób wychowywali się aż do czasu, kiedy stali się chrześcijanami w jednym z miesięcy trzechsetnego roku. A kiedy przyjęli chrześcijaństwo, to religia stępiła ich miecze, a wiara zamknęła im dostęp do ich zwykłego zajęcia i powrócili do ciężkiego życia i do biedy, i zmniejszały się ich środki utrzymania.
Wtedy zechcieli stać się muzułmanami, ażeby dozwolone im były najazdy i wojna święta i aby powróciło to, co było przedtem.
Posłali wówczas posłów do władcy Chorezmu: czterech ludzi z najbliższego otoczenia ich króla, mają bowiem niezależnego króla, który zwie się Władymir [Wla-d.mi -r], podobnie jak król Turków zwie się chakan, a król Bułgarów – bołtawar [b.l.tu-].
I przybyli posłowie do Chorezmu i powiedzieli, po co ich przysłano. A chorezmszach ucieszył się słysząc, że postanowili przyjąć islam, i posłał im ludzi, aby nauczyli ich przepisów islamu. I przyjęli islam.
S. Tołstow, Śladami cywilizacji starożytnego Chorezmu, przeł. I. Koral, Warszawa 1953, s. 304.
Zdarzenie to historycy datują na połowę lat osiemdziesiątych X wieku. Jednakże islamizacja nie pozostawiła na Ukrainie żadnych śladów, prawdopodobnie po prostu nie przyjęła się jako całkiem obca ludowi i niezrozumiała. Być może był to jeszcze jeden nieudany eksperyment Włodzimierza po utworzeniu przezeń panteonu bogów narodowych, a może też arabski pisarz miał na myśli jedynie poselstwo ruskiego księcia, który rozsyłał posłów na poszukiwanie wiary. Pisząc zaś o przyjęciu islamu Arab mógł wziąć życzenie za rzeczywistość.
Legendy o ochrzczeniu Włodzimierza i całego narodu są w rozmaitych źródłach na tyle różnorodne, wykazują tak wiele niezgodności, że wywołały niedowierzanie już historyków XVIII-XIX stulecia. Opisywano te zdarzenia przeważnie w 100-200 lat po Włodzimierzu. Cechuje te legendy naiwność i nieznajomość przedmiotu u kronikarza, który przypisuje księciu brak inicjatywy, niezdecydowanie, a nawet niedostatek wykształcenia.
Niezrozumiały wydaje się powód jego wyrzeczenia się starej wiary i prymitywna przyczyna wyboru właśnie greckiej (jakoby dla przepychu jej obrzędów i wystroju cerkwi). Wiemy, że tradycyjne ruskie chromy zdobione były nie gorzej greckich, a i obrzędy miały oryginalne, z wyraźnie opracowanym liturgicznie nabożeństwem. Mychajło Brajczewski jest zdania, że kronikarska opowieść o wyborze wiary, teologiczne rozważania latopiśca oraz opis chrztu Rusi mają całkowicie „karykaturalny charakter”.
Jeszcze mniej wzmianek o tym epokowym dla naszej historii akcie znajdujemy w obcych źródłach. W spisie diecezji ułożonym za Konstantyna Porfirogenety (około 944 roku) Ruś występuje pod numerem 60. To potwierdza hipotezę o chrzcie Igora i Olgi mniej więcej w granicach powyższej daty.
W jednym z rękopisów Biblioteki Watykańskiej sporządzonym w roku 1350 widnieje malowany obrazek chrztu Rusi. Wyobraża biskupa i cerkiewnego funkcjonariusza nad brzegiem rzeczki. Rusicze stoją czekając swej kolejki, jeden z nich – w wodzie. Miejscowość podobna do wzgórz Kijowa. Obrazek chrztu Rusi umieszczono po wiadomości o chrystianizacji Bułgarów i przed doniesieniem o wojnie 889 roku. Wszystkie obrazki w tym latopisie zamieszczono ściśle według chronologicznego następstwa. Tak więc kronikarz sytuuje chrzest Rusi w okresie 36 lat (między rokiem 853 i 889). Odpowiada to danym greckich chronografów, którzy stwierdzają, że rzecz odbyła się za panowania Michała. [A. Cziertkow, Opisanije wojny wielikogo kn. Swiatosława, Moskwa 1847, ss. 8-13.]
W czasie od Askolda do Włodzimierza widzimy ciągłe zamieszki, powodowane zmianą wiary, oraz nagłe zwroty: od pogaństwa do chrześcijaństwa i na odwrót. Chrześcijanina Askolda zmienia poganin Oleg, a po jego śmierci przychodzą chrześcijanie Igor z Olgą, a po nich – poganin Świętosław, chrześcijanin Jaropełk, poganin Włodzimierz przyjmuje wiarę Chrystusa. Siedemkroć w ciągu stulecia zmienia się wskutek zmian religii polityka państwowa. Jak się tu nie pogubić, jak nie utracić godności ludzkiej, zachować równowagę ducha, odnaleźć słuszną drogę?
Powiedzenie ludowe głosi: „Czyja siła, tego i prawda”. Książę Włodzimierz utrzymywał chrześcijaństwo w Kijowie siłą miecza i ognia. Wierni mu wojewodowie Dobrynia i Putiata czynili to samo w Nowogrodzie. I chociaż po wiekach pisze kronikarz, że w dniu chrzczenia „widać było wielką radość na niebie i na ziemi„, to i on nie zapomina zaznaczyć, że Peruna opłakiwali „ludzie niewierni”, gdy rozkazał Włodzimierz „przywiązać go do końskiego ogona i włóczyć z Góry Boryczewym Zjazdem do rzeczki i dwunastu ludzi przystawił, by bili go kijami. I robili to nie jako drzewu, co odczuwa, lecz ku zniesławieniu biesa”. [Litopys Ruśkyj, s. 66.]
Również sam nakaz chrzczenia ludzi wygląda u latopiśca bynajmniej nie demokratycznie:
Włodzimierz rozesłał po całym mieście swych posłańców z wezwaniem: ÁJeśli kto nie stawi się jutro u rzeki – bogaty czy ubogi, czy starzec, czy rab – ten moim nieprzyjacielem będzie.
Dalej czytamy rażące swym cynizmem zdanie:
Usłyszawszy to, ludzie z radością szli, radując się, i mówili: ÁGdyby to nie było dobre, to książę i bojarzy nie przyjęli by tego
Bardziej dokładny obraz chrystianizacji, ale w Nowogrodzie, podał Latopis joachimski. Opowiada się w nim, że nowogrodzianie, dowiedziawszy się o zamiarze Dobryni ochrzczenia ich, sprzysięgli się na wiecu, że nie wpuszczą jego wojska do miasta i nie dadzą „obalić idoli”. Przygotowali przy mostach dwie ogromne kupy kamieni, tak jakby na prawdziwego wroga. Na czele obrońców stanął wołchw „wyższy nad żercami Słowian Bogomił złotousty, dlatego zwany Słowikiem„. Nowogrodzki tysięcznik Ugoniaj jeździł po mieście krzycząc: „Lepiej nam umrzeć, niż dać naszych bogów na zbezczeszczenie„.
Ludność, uniesiona gniewem na Dobrynię, zburzyła jego dom, usunąwszy wpierw jego rodziców. Wtedy Putiata (tysięcznik Włodzimierza), nająwszy 500 ludzi u rostowców, nocą opłynął miasto od tyłu na łodziach i wdarł się do Nowogrodu. Poczęła się okrutna „rąbanina” nowogrodzian, których było pięć tysięcy, z wojskiem Putiaty. Nowogrodzianie poczęli burzyć cerkiew Przemienienia Pańskiego i rabować domy chrześcijan. Nad ranem przyszedł Putiacie na pomoc Dobrynia ze swoim wojskiem i polecił palić domy nowogrodzian. Wtedy ludzie pobiegli do swych domów i bój ustał.
Dobrynia nakazał swej drużynie
Idole potłuc, drewniane popalić, a kamienne rozbijać i wrzucać do rzeki; i była u niewiernych rozpacz wielka. Mężowie i kobiety, patrząc na to, ze łzami i szlochaniem wielkim błagali, by nie burzyć, bo to są ich prawdziwi bogowie.
Tatiszczew, op. cit., ss. 112, 113.
Poczęto ogłaszać, żeby ludzie szli się chrzcić. Tych, którzy nie posłuchali, żołnierze wlekli przemocą do rzeczki i tam ich chrzcili. Powstało wówczas powiedzenie: „Putiata chrzci mieczem, a Dobrynia ogniem„. [Tatiszczew, op. cit., ss. 112, 113.]
Przypuszcza się, że pod koniec swego życia Dobrynia miał wyrzuty sumienia z powodu swych bezeceństw. Otóż z punktu widzenia moralności taka wojskowa służba u księcia traciła swój szlachetny charakter – walka z własnym narodem w żadnej mierze nie była walką o sprawiedliwość. W folklorze zachowały się przekazy o tym, że Dobryni zdarzało się słyszeć płacz matek i dzieci, bezlitośnie przezeń osieroconych. Jedna z północnoruskich bylin rozpoczyna się lamentem Dobryni, który skarży się na rodzoną matkę: „Po coś ty mnie, nieszczęsnego Dobryniuszkę, porodziła?…„, a dalej idą jego żale:
Ja Dobrynia nie jeździłbym po pustym polu,
Ja Dobrynia nie zabijałbym niewinnych dusz,
Nie przelewałbym krwi na próżno,
Nie łzawiłbym Dobrynia ojców-matek,
Nie wdowiłbym Dobrynia młodych żon,
Nie skazywał na sieroctwo dzieciątek.
Piesni, sobrannyje P. Rybnikowym (w trzech tomach), Moskwa 1909-1910, t. I, nr 26.
Według ludowych podań Dobrynia z rozpaczy przywiązał sobie kamień do szyi i utopił się w jeziorze Ilmeń. Nie wiemy, w jakim stopniu prawdziwe są takie wiadomości, jednakże ich wydźwięk moralny zyskał wśród ludu całkiem naturalne określenie.
Być może współcześni, naoczni świadkowie wypadków pozostawiliby nam dokładniejsze wiadomości o prawdziwych rozmiarach przemocy wobec tradycyjnej wiary, gdyby nie periodyczne przeredagowywanie naszych latopisów, z których usuwano niewygodne dla rządzących zapisy i wstawiano te, jakie były potrzebne tym czy innym politycznym przywódcom. Na początku XI wieku Ruś miała już swoich państwowych działaczy wychowanych w duchu chrześcijańskim, dlatego też zaistniała potrzeba stworzenia legend o triumfalnym pochodzie chrześcijańskiej wiary na Rusi. Badacze podkreślają wiele sprzeczności w kronikarskich zapisach o tych wypadkach.
Jedną z takich sprzeczności jest pomieszanie imion: imiona patriarchy Focjusza i metropolity Michała, którzy jakoby ochrzcili synów Włodzimierza i całą Ruś Kijowską, wymieniane są pod rokiem 988. Jednakże ci ludzie żyli sto lat przed tą akcją. Prawdopodobnie kronikarze w myśl czyichś poleceń starannie zmieniali imiona książąt (Włodzimierza zamiast Askolda), zapominając przy tym zmienić imiona patriarchy i metropolity, być może z tej prostej przyczyny, że nie wiedzieli, jacy to święci ojcowie chrzcili Ruś za Włodzimierza.
Któremuś z potomków Włodzimierza zachciało się przyznać pierwszeństwo w ochrzczeniu Rusi właśnie swemu przodkowi. Za zainteresowanego taką podróbką uważa się Mścisława, syna Włodzimierza Monomacha, praprawnuka Włodzimierza Świętego. Mścisław, będący „waregofilem”, wniósł do latopisu takie wareskie elementy, które później stały się powodem mnóstwa przykrych nieporozumień w kwestii wareskiego jakoby pochodzenia Rusi.
Słowo o prawie danym przez Mojżesza, o łasce oraz o prawdzie… Iłariona przedstawia Włodzimierza jako tego, który oświecił Ruś, godnego kanonizacji. Była to kampania ideologiczna wszczęta jeszcze przez Jarosława Mądrego i mająca na celu wytworzenie kultu świętych narodowych. Deformacja prawdziwych historycznych wiadomości o chrystianizacji Ukrainy-Rusi przekształciła tragiczne wypadki całego stulecia (albo nawet kilku stuleci) w jednorazowy triumfalny akt, dokonany przez jednego człowieka.
W sposób bardzo niejasny przedstawione są w latopisach próby wołchwów przywrócenia tradycyjnej ruskiej wiary. Wielu badaczy charakteryzuje je z chrześcijańskiego punktu widzenia jako „przewrót”, „pogańską reakcję”, „antychrześcijański terror” itp.
Jednym z pierwszych powstań zapisanych przez kronikarza było wystąpienie wołchwów w Suzdalu w roku 1024: „Kiedy się dowiedział Jarosław o tych wołchwach, przyszedł do Suzdala i pojmał tych wołchwów, i jednych wygnał, drugich stracił” [Litopys Ruśkyj, s. 85.].
Przyczyną powstania wołchwów w roku 1071 był szereg porażek ruskich wojsk w wojnie z Połowcami, najście Polaków na Ruś, powstanie ludu w Kijowskiem, Rostowskiem i innych miejscach:
I powstał zamęt w mieście, i wszyscy dawali jemu (wołchwowi) wiarę, i chcieli pobić biskupa. Biskup zaś, wziąwszy krzyż i oblókłszy się w szaty liturgiczne, stanął i rzekł: ÁJeśli kto chce dać wiarę wołchwowi – niech idzie za nim, a kto wierzy w Chrystusa – niechaj idzie za mną. I rozdzielił się lud na dwoje: kniaź natomiast Gleb i jego drużyna stanęli przy biskupie, a wszyscy inni ludzie przy wołchwie, i wszczął się bardzo wielki zamęt. Wówczas Gleb, wziąwszy topór pod połę, podszedł do wołchwa… wyjąwszy topór, rozpłatał go.
[Litopys Ruśkyj, s. 111.].
Przyczynę powstania latopisiec tak dalece sprymityzował, że nie wydaje się wiarygodna: wołchw miał mówić, że wie on wszystko, lżył wiarę chrześcijańską, a także zamierzał przejść się po wodzie rzeczki Wołchow. Nie dopuścił się aż takiego przestępstwa, by zostać zarąbanym przez samego księcia. A poza tym ten fragment latopisu raz jeszcze unaocznia (może nawet wbrew woli autora), jak ogromny był wpływ wołchwów na ludność. Po stronie biskupa stanął tylko książę ze swoją drużyną. Ten fakt świadczy dowodnie, jak dalece chrześcijaństwo w XI wieku pozostawało jeszcze wiarą tylko panującej góry społecznej.
Największe z podobnych powstań objęły Nowogródczyznę, Rostowszczyznę i Kijowszczyznę. Wielkim powstaniem w Kijowie było także to wszczęte przez wołchwów w roku 1068. Na wiecu ludności postanowiono wygnać z Kijowa kniaziów, jacy ponieśli porażkę w bitwie z Połowcami, i osadzić na książęcym stolcu księcia Wsiewołoda, co też uczyniono. [Litopys Ruśkyj, s. 104/5.].
Najczęściej przyczyną powstań były porażki książęcej drużyny, która nie potrafiła obronić ludu przed napadami wrogów, lub rabunkowa polityka ekonomiczna książąt, co prowadziło nieraz do głodu wśród najszerszych warstw ludności. Przyczynę tego upatrywano w cudzej wierze, jaką książęta przyjęli i narzucili narodowi.
Niezależnie od bezlitosnych rozpraw z rodzimą wiarą funkcjonariusze cerkiewni nie zabraniali przynoszenia ofiar w postaci jadła, jakie nowo nawróceni chrześcijanie nieśli teraz do cerkwi, a i książęta nie gardzili muzyką i weseleniem się na bankietach zabronionych przez Cerkiew. Czasem konflikty powstawały między cerkiewnikami a ludem i nawet książętami, kiedy cerkiewne posty zbiegały się z tradycyjnymi świętami, które wymagały rytualnego, mięsnego jadła. W XII wieku wybuchały zawzięte spory o prawo zachowywania zwyczajów przodków. Koła książęco-bojarskie nierzadko stawały po stronie ludu i sprzeciwiały się nadmiernej surowości chrześcijańskich biskupów. Tak pozbawieni zostali swych godności biskupi Nestor i Leontij, którzy zabraniali jedzenia mięsa w Narodzenie i Wełykdeń. W obronie zwyczajów pradziadów wystąpił biskup Fedir, jeden z nielicznych ukraińskich cerkiewników (większość z nich to byli Grecy). Wyróżniał się światłym rozumem, silną wolą i krasomówstwem. Fedir pokonał w dyskusji, zorganizowanej przez Andrzeja Bogolubskiego, biskupa z Rostowa Leontija i obronił tradycje rodzimej wiary. Los Fedira był smutny: cerkiewnicy nie mogli mu wybaczyć takiego zuchwalstwa i, rzuciwszy nań oszczerstwo, oskarżyli o czarnoksięstwo. Biskup Fedir został stracony, a jego księgi spalone na oczach ludności na placu targowym.
W rodach książęcych zdarzały się pojedyncze osoby, które podtrzymywały wołchwów albo potajemnie oddawały cześć pradawnym bogom. Tak Sudysław, brat Jarosława Mądrego, przychylał się do wiary tradycyjnej, za co Jarosław groził mu straceniem. Potajemne stosunki z wołchwami utrzymywał też syn Jarosława – Igor. Wiadomości o walce chrześcijańskiej Cerkwi z wiarą tradycyjną znajdujemy jeszcze w XV-XVI wieku. Zapisy te świadczą, że w leśnych głuszach i chaszczach czy w górach nadal istniały starodawne kapiszcza, molbiszcza, święte drzewa, skały, idole. Tam modlili się Ukraińcy, którzy nie poniżyli się duchowo, nie oddali się w niewolę cudzego boga.

CHRZEŚCIJASKA TEOLOGIA NA UKRAINIE

Świętą księgą chrześcijan jest, jak wiadomo, Biblia. Jednakże księga ta nie zawsze istniała w tej postaci, w jakiej znamy ją dzisiaj. Tworzyli ją w ciągu stuleci różni ludzie i nie zawsze miała jeden i ten sam tekst. Niektóre partie Biblii cerkiewnicy uważali za niekanoniczne i usuwali je jako szkodliwe dla ludu (na przykład Księgi Nehemiasza i proroka Barucha, Objawienie św. Jana itp.). Do końca XVI wieku nie było jednolitego kanonicznego tekstu Biblii. Za taki poczęto dopiero uważać Biblię wydaną w Ostrogu w roku 1581 przez Iwana Fiodorowa.
Główna masa chrześcijan nigdy nie znała dokładnie i nie rozumiała istoty dogmatycznych zmian i dyskusji toczonych wśród cerkiewnych mędrców i pasterzy duchownych. Nie od rzeczy przeto będzie zrobić krótki ekskurs dotyczący historii powstania Biblii i tworzenia się chrześcijańskiej teologii tak w jej ojczyźnie, jak i w innych krajach. Pierwszą ukraińską próbę wyjaśnienia narodowi genezy chrześcijańskiego Pisma świętego podjął w roku 1905 Iwan Franko, wydając książkę Stworzenie świata. Pragnąc ukazać narodowi zdobycze nauk historycznych, pisał:
Do najgłębszych tajników nauki swobodny dostęp ma każdy człowiek, w którego sercu goreje czyste i święte pragnienie – poznania prawdy – i którego rozum jest na tyle wyrobiony, by mógł ją zrozumieć i ocenić
I. Franko, Stworinnia switu, Winnipeg, Man 1918 (ponownie wydał ją Sławyn Jaworśkyj, 1984). s 48
Najdawniejsze teksty, jakie Żydzi wzięli do swojej Biblii, były dziełem pokój miłujących rolników, rzetelnych i łagodnego usposobienia, zakochanych w przyrodzie i muzyce Sumerów. Gdy koczownicze plemiona semickie podbiły ich, rabini poczęli przepisywać epos Sumerów i ich mitologię z pokrytych klinowym pismem tabliczek, i w ten sposób stworzyli swoje „święte” Pismo. Na podstawie biografii wybitnych osób historycznych: Ur-Nammu, Hammurabiego, Sargona I stworzyli wydumaną postać proroka Mojżesza, który był rzekomo autorem Pięcioksięgu, jaki wszedł w skład Starego Zakonu. Dzisiaj wiadomo, kto był rzeczywistym autorem pierwszych biblijnych tekstów. To rabin Ezechiel, który wziął od Sumerów podstawowe bogoznawcze koncepcje, fundamenty prawa, opowieść o stworzeniu świata i o potopie, a także arkę Noego (u Sumerów arkę Ziusudry) i przystosował to wszystko do potrzeb judejskich. On również skomponował „Boże Przykazania Mojżesza”, które zapożyczył z sumeryjskich praw wyrytych w kamiennej ścianie pałacu władcy Hammurabiego.
Drugim twórcą, kontynuatorem dzieła Ezechiela, był Ezdrasz z kasty rabinów-saduceuszy. Zbudował on judejską świątynię Jahwe w Jerozolimie, gdzie w roku 444 p.n.e. wygłosił mowę i odczytał swe pisma, nazwawszy je mojżeszowymi. Ezdrasz umiał przekonać swą owczarnię, że to „Pismo święte” znalazł w ruinach jerozolimskiej świątyni króla Salomona. Dzisiaj sumerolodzy i egiptolodzy znajdują coraz więcej dawnych tekstów, które w zestawieniu ze starotestamentowymi świadczą wymownie o bezpośrednich zapożyczeniach. Na przykład przypowieści Salomona, wzięte z egipskiej księgi Pouczenia Amenhotepa (odkrył prof. Schoenfield). W Biblii również znajdują się oczywiste zapożyczenia z hetyckiego kodeksu rolniczych plemion Małej Azji. Nawet sami Żydzi w Historii powszechnej żydowskiego narodu przyznają, że: „My teraz wiemy, jak wiele nauczył się Izrael od Egiptu i Mezopotamii” (s. 347).
Księgi Nowego Zakonu układane były w pierwszych wiekach naszej ery przez wyznawców Jezusa Chrystusa. Były to tak zwane Ewangelie. Słowo ewangelia pierwotnie znaczyło: „nagroda za dobrą wieść”. Później poczęło oznaczać samą „dobrą wieść” o pojawieniu się wybitnej osoby. Tym terminem zaczęto określać również księgi, których treścią był życiorys Jezusa.
Autorzy tych ksiąg zwani są ewangelistami, w Biblii jest ich czterech: Mateusz, Marek, Łukasz, Jan. W początkach naszej ery takich Ewangelii pisano setki i każda z nich miała swoją wersję żywota, męki i zmartwychwstania syna Bożego. Istniało mnóstwo chrześcijańskich sekt. Pisarz z II wieku Celsus stwierdzał, że współcześni mu chrześcijanie nie mieli wcale wyrzutów sumienia, przepisując i poprawiając swoje Ewangelie po trzy, cztery razy, by oddalić różne zarzuty kierowane pod ich adresem.
W imperium rzymskim panowała opinia, że wiara w Chrystusa to wiara niewolników, dlatego poważni Rzymianie trzymali się swej tradycyjnej religii. Cesarz Konstantyn (274-337), który w długiej walce z Maksencjuszem potrzebował pomocy, utrzymywał kontakty z niewolnikami-chrześcijanami. Ci dokonywali nagłych napadów na wroga z zasadzek, donosili imperatorowi o ruchach przeciwnika. Dlatego w 313 roku Konstantyn wydał „Edykt mediolański”, jaki zapewniał chrześcijanom równouprawnienie z wyznawcami innych religii i stworzył dobre warunki do rozwoju chrześcijaństwa.
Jednakże wśród chrześcijan istniało tyle poglądów o Jezusie Chrystusie, ile było gmin jego wyznawców: jedni uważali go za boga, drudzy za półboga, trzeci – za syna judejskiego boga Jahwe, inni znów wcale nie mieli go za boga, lecz jedynie za proroka itp. Wtedy imperator Konstantyn, sam poganin, postanowił zjednoczyć, w interesie państwa, te wszystkie gminy chrześcijańskie. W 325 roku zwołał on sobór biskupów do małej wioski Nicei, ażeby ustalili główne kanony chrześcijaństwa. Wybuchła między świętymi ojcami kłótnia, doszło do bójki. Biskup Mikołaj wystąpił o wprowadzenie kultu Trójcy św. Przeciwnego zdania był archijerej Ariusz, twierdząc, że pojęcie kultu Trójcy św. jest „pogańskie”. Na to Mikołaj cisnął w Ariusza cegłą, rozbił mu głowę, zdarł zeń szaty liturgiczne i wyrwał mu z rąk Ewangelie. Imperator podtrzymał Mikołaja, uznawszy, że ogłoszenie Jezusa bogiem będzie korzystne dla niego samego, bo wówczas on, cesarz, będzie mógł się uważać za namiestnika boga na ziemi. Twórcy ikon poczęli malować obraz boga z obliczem imperatora.
Po Soborze Nicejskim wszystkie Ewangelie prócz czterech, znajdujących się dzisiaj w Biblii, zostały zakazane i nazwano je apokryfami (niewiarygodnymi). Ale teologiczne spory, nie ustające przez kilka stuleci, wymagały od czasu do czasu przeglądu zasadniczych prawd wiary. Odbywały się następne sobory, które zresztą doprowadziły do ostatecznego podziału na Kościół Wschodni i Kościół Zachodni. W 1054 roku papież Leon IX i patriarcha konstantynopolitański obrzucili się nawzajem klątwami. Odtąd datuje się samoistny byt dwóch Kościołów: Wschodniego (obejmuje ortodoksję albo „prawosławie” oraz grekokatolików) i Zachodniego (rzymsko-katolickiego).
Współczesne odkrycia naukowe rzucają nieco światła na nie znane wcześniej strony życia Jezusa. Dziś już nie zaprzecza się jego istnieniu, jako że uznano, że mógł być on osobą historyczną. W czterdziestych i pięćdziesiątych latach XX wieku na brzegach Morza Martwego w Izraelu prowadzono wykopaliska archeologiczne. W jaskini w Qumran znaleziono dawne rękopisy, w których stwierdzono szczegóły z życia króla Heroda, Jezusa, jego brata i jednego z apostołów. Król Herod zmarł w 4 roku p.n.e., tak więc Jezus nie mógł się urodzić po śmierci króla, jako że według Biblii Herod w poszukiwaniu Jezusa urządził „rzeź niewiniątek” w wieku prawie dwóch lat. Znaczy to, że Jezus urodził się przed Bożym Narodzeniem? Badania niektórych uczonych zagranicznych dowodzą przekonywająco, że Jezusa uratowali od śmierci jego uczniowie, którzy w czasie zaćmienia słońca zdjęli go z krzyża. Jezus był ożeniony z Marią Magdaleną i miał syna Warawę. W wieku prawie siedemdziesięciu lat Jezus zginął w czasie szturmowania przez Rzymian fortecy Masady.
[Patrz: A. Donini, I origini del cristianesimo (cyt. za przekładem ros.: U istokow christianstwa, Moskwa 1979).]
Do stworzenia nowej religii ludziom Kościoła potrzebne były legendy o zmartwychwstaniu boga-człowieka, toteż stworzono je. Rzecz ciekawa, że w Ewangeliach opisów zmartwychwstania w istocie nie ma, powiadamia się jedynie, że on zmartwychwstał.
Na Ukrainie w ciągu ostatniego tysiąclecia istniało kilka odmian chrześcijaństwa: prawosławie, Kościół greckokatolicki (unia), katolicyzm obrządku rzymskiego oraz różne sekty protestantów.
Ukraińskie prawosławie [Cerkiew Wschodnia używa pogańskiego słowa prawosław’ia zamiast przyjętego w świecie – ortodoksja. Prawosławia oznacza: praw – wszechświatowy zakon boży, który rządzi światem, zaś sławlennia – to nazwa pogańskiej bogosłużby. Być może tak właśnie nazywała się stara wiara ukraińska.] bierze początek z pierwszych chrztów Rusi. I chociaż chrztów było kilka, a proces chrystianizacji długotrwały, za początek prawosławia należy uważać czas najpierwszych chrztów, a nie liczyć od rozłamu 1054 roku. Chrześcijaństwo przyjęte przez Ruś z Bizancjum, od samego początku miało charakter wyraźnie określonej ortodoksji.
Przez długi czas, kiedy pasterze Cerkwi byli przeważnie cudzoziemcami, pozostawała ona oderwana od narodu i wroga mu. W okresie tatarsko-mongolskiego najazdu lud żywiołowo wracał do rodzimej wiary, uważając tę niewolę za karę za odstępstwo od wiary. W państwie litewskim Cerkiew ukraińska jeszcze strzegła swego ortodoksyjnego charakteru.
Znacznie rozpowszechniły się na Ukrainie klasztory. Tradycję życia klasztornego zapożyczyła Ukraina z Bizancjum, chociaż pierwszy klasztor powstał nad brzegiem Nilu (w Tebaidzie) jeszcze w roku 322. Mnich Pachomiusz zgromadził stu uczniów, żeby nauczyć ich wiary Chrystusowej. Słowo „mnich” pochodzi od greckiego mo’no – jeden, jedyny. Regułę klasztorną po raz pierwszy ułożył Bazyli z Cezarei. Jego Reguły stanowią pierwszą poważną próbę ustanowienia zasad zakonnego współżycia. Na Ukrainie zakon bazylianów doszedł do największego znaczenia w wieku XVII, kiedy klasztory bazyliańskie były właścicielami wielkich obszarów ziemi i potrzebowały rąk do pracy, a siłę roboczą stanowili właśnie mnisi. Budowanie klasztorów poczęto uważać za rzecz bogu miłą, przedstawiciele znaczniejszych rodów szlacheckich uznawali za swój obowiązek fundowanie klasztorów i wspomaganie ich na wszelkie sposoby.
Jednakowoż polsko-katolicka ekspansja na Ukrainie stała się przyczyną burzenia wielu prawosławnych cerkwi i klasztorów. Najznaczniejsze rody magnackie uznawały katolicyzm za religię państwową i zdradzały prawosławie.
Po przyłączeniu Ukrainy do Moskowii Cerkiew ukraińska jeszcze przez 32 lata zachowała samodzielność, bo jej pasterze (na przykład metropolita Sylwester Kosiw) nie uznawali ugody Rady Perejasławskiej. Faktycznie Cerkiew ukraińska była autokefaliczna, czyli samorządna. Ludzie Cerkwi mówili: „Lepiej nam śmierć przyjąć, aniżeli metropolitę z Moskwy„. Moskwa drogą przekupstwa wymogła wyświęcenie metropolity Gedeona i uznanie tego aktu przez konstantynopolitańskiego patriarchę Dionizego, którego udobruchano bogatymi darami – „trzy soroki soboli i dwieście czerwońców” (Iwan Ohijenko). Otóż przekazanie w roku 1686 ukraińskiej Cerkwi moskiewskiemu patriarsze było nielegalne, jako że dokonane bez zgody Ukrainy. W ten sposób Cerkiew ukraińska utraciła swą autokefalię, nastąpiła rusyfikacja ukraińskiego narodu przez Cerkiew moskiewską.
Ukraińskich biskupów wywieziono do moskiewskich parafii, a moskiewskich osadzono w Kijowie i po całej Ukrainie. W 1677 roku patriarcha moskiewski Joachim nakazał powydzierać z ukraińskich książek te stronice, które były „niezgodne z księgami moskiewskimi„, a na przyszłość przykazał nadsyłać wszystkie książki Moskwie dla cenzury. Nabożeństwa w cerkwiach odbywały się w języku rosyjskim. W tekstach Biblii czyniono polityczne korekty. Na przykład ukraińskie zdanie „Żeby każdy mąż był panem w domu swoim i żeby to było powiedziane każdemu w jego ojczystym języku” przełożono na rosyjskie: „Da budiet strach im w żiliszczach ich„. Święty Synod polecił usunąć wszystkie ukraińskie elementarze i zastąpić je rosyjskimi. Tak trwało to prawie dwa i pół stulecia.
Odnowienie autokefalii ukraińskiej Cerkwi prawosławnej wszczęło się dopiero w 1917 roku. Metropolita Wasyl Lipkiwski stanął na czele ruchu ukrainizacji Cerkwi, utworzono ponad 5 tysięcy parafii UAPC (Ukraińskiej Autokefalicznej Prawosławnej Cerkwi). Jednak i tu Moskwa nie ścierpiała samodzielności – w 1938 roku wszystkich ukraińskich biskupów oskarżono o ukraiński „burżuazyjny nacjonalizm” i poginęli oni w więzieniach i na zesłaniach.
Za Stalina zniszczono ukraińskie cerkwie, a chrześcijan znowu przyłączono do rosyjskiego prawosławia, które według stalinowskiej teorii „narodowych priorytetów” miało prawo do istnienia.
Pierwsze próby zaprowadzenia w Ukrainie katolicyzmu znamy jeszcze z końca XIV wieku. Na Litwie Kościół katolicki powstał w 1387 roku, odtąd też zaczęły się planowe zakusy na cerkiewne prawa Ukraińców i Białorusinów. Metropolita Cyprian razem z litewskim księciem Jagiełłą chciał zjednoczyć Kościoły katolicki i prawosławny, jednak ta próba się nie powiodła.
W 1439 roku papież Eugeniusz IV ogłosił unię florencką, a kijowski metropolita Izydor podpisał ów akt zjednoczenia ruskiej prawosławnej Cerkwi z Kościołem katolickim. Ta unia wywołała protesty ludu: Izydor został aresztowany, pozbawiony godności metropolity i wygnany z Ukrainy. W roku 1472 unia florencka uchwałą Cerkwi prawosławnej została zlikwidowana.
W roku 1596 ogłoszona została unia brzeska – potajemnie zawarta ugoda między papieżem a zwierzchnością ukraińskiego duchowieństwa, przeciw czemu zwołany sobór biskupów prawosławnych wezwał wiernych do walki z unią.
Na Ukrainie lewobrzeżnej unię zlikwidowano w 1654 roku, zaś na prawobrzeżnej dopiero w 1839. Jednak na Ukrainie Zachodniej parafie greckokatolickie (unickie) istniały długo, aż do zniesienia ich przez stalinowski sobór w 1946 roku. Ta wiara dla wielu rodzin stała się już zwyczajową, toteż dzisiaj Ukraina ogląda odrodzenie Cerkwi greckokatolickiej.
Na zachodzie Ukrainy istnieją także parafie rzymskokatolickie.
Protestantyzm w toku swej historii objął wpływani również Ukrainę. W wiekach XIV-XVI prawie całą Europę ogarnęła fala ruchów reformacyjnych. W wojnach husyckich brało udział wielu Ukraińców. Książę Fedko Ostrogski posłał swoje wojsko na pomoc powstańcom, którzy walczyli z reakcyjnym Kościołem katolickim. Reformatorskie ruchy protestanckie występowały nie tyle przeciw katolicyzmowi w ogóle, ile przeciwko feudalnemu, kościelnemu (zakonnemu) władaniu ziemią. Protestanci zwrócili się ponadto przeciwko niektórym dogmatom kościelnym. Na przykład – dogmatowi Trójcy św.: Jezus był dla nich zwykłym człowiekiem, a nie mesjaszem, dziewica Maria nie była zaś Matką Boską. Według protestantów judejska wiara pochodzi od boga, a chrześcijańska – jest dziełem człowieka. Nie uznawali świętych obrazów, relikwii, krzyży, świątyń, zakonów. Pierwotny protestantyzm wystąpił przeciwko pośrednictwu Kościoła między człowiekiem i bogiem. Uważał, że człowiek może sam modlić się do Boga bez popów i kościelnych ceremonii. Protestanci wyrzekli się zwierzchnictwa papieża, przepychu kościelnego wystroju i bogatych szat księży. Z sakramentów uznają jedynie chrzest (rzadziej – komunię). Autorytetem jest dla nich Biblia.
Od początku swego istnienia protestantyzm rozpadł się na mnóstwo różnych sekt: luteranizm (1517), kalwinizm (lata trzydzieste XVI wieku), anglikanizm (1534 – państwowa religia Anglii), Kościoły ewangelicko-reformowane – różne odmiany kalwinizmu itp. Echo protestantyzmu doszło do Ukrainy w kazaniach „herezji judaizantów”. Nazwa wiąże się z ideami uczonego Żyda Zachariasza Skary, nadwornego lekarza księcia kijowskiego Michała Olelkowicza. Jego zwolennikami byli w znacznej części mieszczanie, kupcy, a nawet przedstawiciele niższego i średniego duchowieństwa. Co przyciągało słuchaczy w kazaniach „judaizantów”, to troska o prostego człowieka, demaskowanie cerkiewnych hierarchów i ich pozornej świątobliwości, racjonalizm itp. W sumie protestanckie ruchy były próbą uwolnienia się od ortodoksyjnych dogmatów cerkiewnych, które nie odpowiadały ideom Renesansu i Reformacji.
Większość protestanckich wspólnot i gmin powstała na Ukrainie głównie w XIX wieku. Są to wspólnoty późnego protestantyzmu. Ich rozwiązania doktrynalne wykazują pewne odchylenia od podstawowych zasad i obrzędów chrześcijaństwa. Na przykład wspólnoty reformowane istnieją też w obłasti Zakarpackiej, są to przeważnie Węgrzy. Jeden z głównych ich dogmatów mówi o predestynacji – jednych ludzi czeka z woli Boga zbawienie w raju, innych – piekło. Sam człowiek nie wie, jaki los przeznaczył mu Bóg. Baptyści (od greckiego bapti’zw- zanurzam w wodzie, chrzczę wodą) zjawili się na Ukrainie w drugiej połowie XIX wieku. Gminą baptystów kierują ludzie pochodzący z wyboru, a wszyscy członkowie są równi. Nie uznają oni świętych, relikwii, ikon, ukrzyżowania. Obchodzą tylko te święta, które wiążą się z życiorysem Jezusa Chrystusa, a także Dzień Żniw i Dzień Jedności, te dwa święta ustanowili sobie sami. Adwentyści (z łacińskiego adventus – przyjście) wierzą w rychłe „drugie przyjście” Jezusa oraz „straszny sąd” nad grzesznikami. Wierzą w to, że do królestwa niebieskiego dostaną się tylko adwentyści, czyli sprawiedliwi. Gminy adwentystów są skupione przeważnie w obłastiach Czerniowieckiej, Czerkaskiej, Winnickiej i Zakarpackiej. Pięćdziesiątnicy pojawili się na Ukrainie w latach dwudziestych XX wieku. Nazwa wiąże się ze świętem Trójcy św., jakie przypada na pięćdziesiąty dzień po Wielkanocy i jest największym świętem wspólnoty. Świadkowie Jehowy uważają, że po zwycięstwie Chrystusa nad Szatanem oni wszyscy wraz ze zmartwychwstałymi jehowitami wejdą do „tysiącletniego królestwa”.
Taka rozmaitość poglądów dogmatycznych w granicach jednej wiary chrześcijańskiej zawsze była przyczyną wielu międzywyznaniowych konfliktów, rozpalała namiętności i nienawiść wśród parafian i ich duchownych pasterzy. Nieraz podczas takich sporów dochodziło do bójek, połajanek, przekleństw i odbierania sobie świątyń i kościelnego majątku.
Chrześcijaństwo nie przyniosło ani rzeczywistego złagodzenia obyczajów, ani podwyższenia poziomu moralności i duchowego życia u ludzi. Rozpiętość między przykazaniami bożymi a realiami ludzkiego życia prowadziła do utraty drogowskazów duchowych, co powodowało wielkie wojskowe i socjalne wstrząsy, upadki państwowości i obcą niewolę. Dzisiaj nie każdy Ukrainiec gotów jest uznać te rzeczy za przyczynę naszego upadku.
Tysiąc lat temu ruscy wołchwowie, zebrani na Górze Olega, przestrzegali kijowian, prorokując ciężkie czasy w następstwie tej duchowej zdrady. Ale książęta nie chcieli słuchać świętych starców i przemocą wiedli lud do tej zdrady. Wołchwowie przewidywali, że takie zamroczenie umysłów trwać będzie tysiąc lat. Te długie lata już minęły – pora wrócić do swoich praźródeł, do harmonii z przyrodą, do prawdziwej narodowej duchowości na nowym zakręcie kosmicznej spirali.

Dwuwiara i powrót do tradycji

Po raz pierwszy terminu „dwuwiara” użył w XI wieku Teodozjusz Pieczerski dla określenia nowego wówczas zjawiska – pokojowego pojednania obydwu wiar (pogańskiej i chrześcijańskiej) w świadomości Rusiczów. Kronikarz pisał: „Nazywający się chrześcijanami, a po pogańsku żyjący” i wyjaśniał dalej: „
Bo czyż nie po pogańsku my żyjemy, jeśli w spotkanie wierzymy? Otóż jeśli kto spotka mnicha albo wieprza-odyńca, albo świnię i zawraca z drogi, to czy nie po pogańsku to jest? Toż to z diabelskiego poduszczenia jedni trzymają się tej głupoty, a inni nawet w kichanie wierzą, które bywa zdrowe dla głowy. Ale tymi i drugimi różnymi sposobami diabeł nas oszukuje, chytrościami odwodzi nas od Boga: i trąbami, i skomorochami, i gęślami, i rusaliami. My widzimy igrzyska zatłoczone i mnóstwo ludzi na nich, jak się pchają jeden przez drugiego, by oglądnąć widowisko – to sprawa, którą bies wymyślił – a cerkwie stoją i kiedy przychodzi czas modlitwy, to mało ich w cerkwi.
[Litopys Ruśkyj, s. 105.]
Takie zjawisko nazwano w nauce synkretyzmem prawosławno-pogańskim. Dwuwiara jako forma kompromisowego współistnienia dwóch przeciwstawnych koncepcji światopoglądowych pojawiła się już w pierwszych dziesięcioleciach po chrystianizacji. Jest to całkiem zrozumiałe, jako że wcześni chrześcijanie, odrzucając starą wiarę, nie byli jednak w stanie stworzyć dla swych teologicznych koncepcji żadnego innego kategorialnego systemu prócz tego, który już istniał w tradycyjnej wierze. Tak więc cały aparat pojęciowy został użyty i przeniesiony do chrześcijaństwa ze starej wiary, ile że nauka, filozofia i sztuka wciąż jeszcze pozostawały w dziedzinie starej wiary.
Obrzędowa praktyka rodzimej wiary nie znikła z przyjęciem chrześcijaństwa ani spośród mas ludowych, ani z oświeconego środowiska książęco-bojarskiego. Znamiona rodzimej bogosłużby ożywały w liturgicznych aktach, w codzienności życia, w nabożeństwach ofiarnych, w stosowaniu kadzidła, kropieniu wodą święconą, kładzeniu rąk duchownego na wyznawcy, w szanowaniu pewnych drzew i zwierząt, źródeł, zjawisk przyrody.
Prawosławno-pogański synkretyzm kształtował się dzięki ciągłym ustępstwom chrześcijaństwa na rzecz tradycyjnych obrzędów i zwyczajów. Wielu historyków zwraca uwagę na ten fakt. Jeden z czołowych rosyjskich historyków, Władimir Sołowjow, tak z irytacją pisze o bizantyjskich imperatorach:
Zamiast tego, by odziedziczone przez nich państwo pogańskie podnieść na wyżyny chrześcijańskiego królestwa, oni na odwrót, królestwo chrześcijańskie poniżyli do poziomu pogańskiej, samowystarczalnej państwowości…
[W. Sołowjow, Sobranije soczinienij, t. VII, s. 288.]
Otóż chrześcijaństwo, jakie do nas przyszło z Bizancjum, już miało w sobie znaczny element dwuwiary bizantyjskiego (antycznego) pochodzenia.
Włodzimierzowe poszukiwania nowej wiary są świadectwem kryzysu ideologicznego, potrzeby nowej ideologii. Przyjęcie chrześcijaństwa nie było jedynym z możliwych wariantów zmiany starej ideologii. Tym bardziej że tradycyjna ruska wiara, zdaniem wielu uczonych, nie była drogą bez wyjścia, jeśli chodzi o rozwój światopoglądu i kultury duchowej narodu. Przeciwnie – powszechnie uznaje się, że Ruś przed przyjęciem chrześcijaństwa była państwem o głębokiej tradycji kulturowej. Jedynie cerkiewni ideolodzy – jak za dawnych czasów, tak i współcześnie – piszą zupełnie bezpodstawnie i tendencyjnie, jakoby Rusini byli „dzikusami” bez kultury, a tylko „prawdziwa” wiara dała im oświecenie. Musimy dziś zrewidować nasz stosunek do zastarzałych i obłudnych teorii, jako że nawet z latopisów jest widoczne, że tradycyjna ruska wiara była dość poważnym przeciwnikiem chrześcijaństwa.
Funkcjonariusze rodzimych kultów tworzyli wysoko oświeconą warstwę społeczną, byli nosicielami pozytywnych umiejętności – starodawną inteligencją. Duchowni chrześcijańscy zabraniali astronomii, filozofii, retoryki, obrzędów rolniczych, utożsamiając to wszystko z pogańskimi koszcziunami. Ale z czasem i oni nie zdołali się oprzeć tysiącletnim tradycjom. Ukraińskie prawosławie posiada samodzielny, niepowtarzalny charakter właśnie dzięki temu synkretyzmowi, jaki odróżnia ukraińską kulturę religijną od kultur innych narodów. Co jest istotą naszej dwuwiary? Przeważna większość kultów chrześcijańskich stanowi zapożyczenie z wiary tradycyjnej. Na przykład kult jasełek, jaki istniał na Rusi jeszcze w I wieku (Księga Wełesowa), wniesiono do chrześcijaństwa dopiero w XIII wieku. Kult drzewa, uprawiany przez Słowian od niepamiętnych czasów, zabraniany przez wczesne chrześcijaństwo, powrócił do nas z północnej Europy w postaci noworocznej choinki. Uczestnictwo w żertwach chrześcijanie przerobili na obrzęd komunii „ciała i krwi” Jezusa Chrystusa w postaci chleba i wina.
Pozostałością tradycyjnej wiary w ukraińskiej prawosławnej obrzędowości jest „święcone”, jakie znamy w postaci korowajów, wypiekanych obowiązkowo z ciasta drożdżowego, chociaż korowaje te nazywają się dzisiaj żydowskim słowem pascha, które dosłownie znaczy „przeskoczenie”. Geneza tego słowa opisana w Biblii. Bóg Jahwe chciał pozabijać „w egipskiej ziemi każdego pierworodnego, od człowieka do zwierzęcia (oprócz Żydów) i uczynić sąd nad wszystkimi bogami egipskimi. Ażeby wiedzieć, w których domach żyją żydowskie rodziny, nakazał Bóg Żydom pomazać swoje domostwa krwią ofiarnego jagnięcia”. Miało to być znakiem, by te domy „przeskoczyć”, czyli ominąć w tym zabijaniu. Stąd pochodzi nazwa święta Pascha, które Pan judejski nakazał obchodzić wszystkim Żydom. [Biblia: Exodus (II Księga Mojżeszowa), 12, 1-14.]
W prawosławnej Wielkanocy zachowało się echo święta Odrodzenia Słońca Wiosennego (Zmartwychwstania Dadźboga). Przetrwała również tradycja wypiekania świątecznych korowajów jako rytualnego wielkanocnego jadła, co u innych narodów się nie zachowało. Pod wpływem biblijnych przepisów katolicy obrządku rzymskiego przejęli recepty paschalnego ciasta od Żydów: ciasto przaśne, które przygotowuje się bez zakwasu. To jeszcze bardziej przyczyniło się do różnic między Kościołami Wschodnim a Zachodnim.
Wyższość tradycyjnej etnicznej wiary nad chrześcijaństwem jest wyraźnie widoczna w doskonałości systemu kalendarzowego z jego cyklami dziewiętnastoletnim i dwudziestoośmioletnim. Nazwy ukraińskich miesięcy jakby odzwierciedlały zmiany w przyrodzie i związane z nimi obrzędy, gospodarskie prace. Biblijne przepisy w przedmiocie świętowania i obrzędów, układane w całkiem innym, gorącym klimacie Izraela, Grecji i Rzymu, nie odpowiadały syste- mowi ukraińskiemu, od wieków uformowanemu. Dziś kalendarz prawosławnych świąt odbiega od pogańskiego i katolickiego, toteż wymaga pewnych uściśleń, zwłaszcza astronomicznych.
Nie mając czym zastąpić kultu dawnych bogów, chrześcijaństwo tworzyło legendy o świętych męczennikach i przystosowywało ich do świąt wiary rodzimej. Święci stali się patronami różnych rzemiosł, obrońcami w obliczu klęsk żywiołowych itp. Na przykład święta Barbara – patronka cieśli, murarzy, rzemieślników i obrończyni kobiet zamężnych. Święty Józef – patron biedoty, sierot i dziewcząt na wydaniu; święta Katarzyna – chroni dziewiczą czystość; święty Walenty – pomaga zakochanym; święty Marcin – patron pijaków i ludzi otumanionych. Święty Własij – jak Wełes, został patronem bydła, a Eliasz-prorok przejął funkcje Peruna.
Ciekawe, jak przemieniał się na ruskiej ziemi kult Paraskiewy-Piątnicy, przyniesiony do nas w X-XI wieku. Z jej życiorysu wynika, że Paraskiewa urodziła się w rodzinie szczerych chrześcijan, którzy szczególnie czcili dzień Męki Pańskiej – piątek. Dlatego nazwali córkę Piątnicą, co po grecku brzmiało Paraskiewa. Otóż na Ukrainie Paraskiewa–Piątnica musiałaby wyglądać jak coś na podobieństwo „masła maślanego” albo „chleba chlebowego”. Paraskiewa padła ofiarą prześladowań za Dioklecjana, który w sposób okrutny rozprawiał się z chrześcijanami. Paraskiewa, poddana torturom, nie wyrzekła się wiary Chrystusa. Na Ukrainie, gdzie było jeszcze niewielu chrześcijan, nikogo prawie nie obchodził los Paraskiewy. Dlatego Cerkiew, uwzględniając potrzeby wiernych, przydzieliła Paraskiewie funkcje nie mające nic wspólnego z grecką legendą. Stała się ona patronką handlu, gospodarstwa domowego, pomaga dziewczętom wyjść za mąż, a położnicom – rodzić dzieci, bezpłodnym daje płodność. Paraskiewa opiekuje się także kobiecym rękodziełem, jak dawniej boginie Dana i Mokosz.
Na ziemiach Ukrainy można znaleźć mnóstwo świadectw dwuwiary, zarówno w obrzędach cerkiewnych, jak i w sztuce cerkiewnej. To przede wszystkim zastosowanie dawnych magicznych znaków w architekturze cerkiewnej i w zdobnictwie świątyń. Tak na przykład liczni badacze wskazują na niekanoniczność soboru Sofijskiego w Kijowie, zwłaszcza wystroju wnętrz, który zwą „pogańskim tłem”. Nie dziwi przeto, że wyznawcy rodzimej wiary w XI wieku przychodzili do tej świątyni jak do swego narodowego chromu. Wciela on indoeuropejską koncepcję rajskiego ogrodu, jaka materializuje się w słupach-kolumnach, które symbolizują pnie drzew. To przedstawienie drzew świata, w którym metaforycznie zakodowany jest model Wszechświata, znalazło swe odbicie w zmysłowo widocznym podziale chromu na trzy sfery: górną – boską, środkową – świat ludzi i dolną – podziemne królestwo tamtego świata. I chociaż ikony tu chrześcijańskie, to rozmieszczenie ich całkowicie odpowiada ruskim kanonom dawnego budownictwa sakralnego. Ornamentyka Sofii spełnia rolę semantycznych granic, obramowań dla ikonnych malowań. Symbolika tych wizerunków to oddanie znakami idei nieskończoności Wszechświata. Gałązki roślin z trójlistkowiem – chmiel, którego używano do przyrządzania rytualnych napojów za czasów wiary tradycyjnej. Ten symbol sięga jeszcze indoaryjskich głębin.
Wyobrażenie trójliści wiąże się w nauce z przygotowywaniem sakralnej somy (haomy). Rzecz ciekawa, że ornament pleciony jak w soborze Sofijskim oraz w innych dziełach sztuki wykazuje związek z technologią plecenia z nitek. Każdy węzeł spełniał jakąś magiczną rolę i miał swoją nazwę: „węzeł żywota i śmierci”, „węzeł Heraklesa”. Chrześcijaństwo ortodoksyjne potępiało archaiczną magię węzła (nauzy – czakłuństwa), dlatego i Sofia kijowska widziała się mu pogańską, niekanoniczną. Chociaż później chrześcijaństwo zapożyczyło z wiary rodzimej amulety-plecionki, nadało im tylko kształt krzyża.
Dzisiaj spełnia się proroctwo ruskich wołchwów i chociaż wyobrażenie bytu zawsze różni się od samego bytu, to w umysłach i duszach myślących Ukraińców budzi się już genetyczna pamięć wiary swych pradziadów. My dzisiaj zrzucamy kajdany swej tysiącletniej niewoli duchowej i oglądając się wstecz widzimy, ile męki i cierpień przyniosła cudza wiara naszemu narodowi. Chociaż nie każdy jeszcze Ukrainiec może to pojąć – jeszcze zbyt silne są przeżytki obcej wiary w świadomości ogółu. Religia, której zabraniali bolszewicy, wydaje się teraz normalnym objawem kultury. To zresztą daje możność swobodnego zapoznania się z Biblią, która stała się dostępna dla szerokich mas. I, jak tego spodziewał się Iwan Franko, kto ma rozum, ten sam, bez cudzych słów i kazań zrozumie istotę chrześcijańskich dogmatów.
Powrót do wiary tradycyjnej nie jest dziś sprawą łatwą. Trudno obecnie odnowić zniszczoną kulturę. Niemożliwa zresztą byłaby w historii restauracja czy retrospektywny powrót do tego, co minęło. Ale niewątpliwe jest jedno – dzisiaj wszystkie narody zwracają się ku zgodnemu z przyrodą bytowaniu na ziemi. Dostrzegając, jakie mogą być następstwa niczym nie hamowanej konsumpcyjnej postawy wobec bogactw przyrody, ludzkość poczyna rozumieć głęboką treść wierzeń swoich przodków, wierzeń ukierunkowanych ku harmonizowaniu duszy i ciała, człowieka i kosmosu.
Dzisiaj odradza się rodzima ukraińska wiara pogańska. Uczniowie profesora Wołodymyra Szajana czczą wszystkich pradawnych bogów ukraińskich. Prace badawcze i pielęgnowanie najdawniejszych obrzędów, zwyczajów, rytuałów, pieśni, tańców, mitologii, mądrości ludu mają olbrzymie znaczenie dla ukraińskiej kultury.
Każdy naród ma swoje własne pojęcie Boga, chociaż niezaprzeczona jest prawda, że Bóg dla wszystkich jest jeden. Dla was to Jezus Chrystus, dla waszego sąsiada – Dadźbóg, dla kogoś innego – Budda czy Allah albo coś w rodzaju Natury czy Absolutnego Rozumu. I to jest całkiem naturalne. Objawy boskiej siły, nieodgadniona tajemnica bytu zawsze poruszają ludzkość, pobudzają wyobraźnię i pragnienie poznania prawdy. Dlatego należy być tolerancyjnym wobec religii innych ludzi, jako że każda wiara ma na celu doskonalenie człowieka. Naturalność wiary, odpowiedniość między nią a geokulturą narodu posiada ogromne znaczenie dla jego mentalności, duchowej dojrzałości, nawet dla jego rozwoju historycznego. Odstępstwo od wiary, przyjęcie wiary cudzej zawsze było przez naród potępiane. Faktyczna dwuwiara Ukraińców, mająca tysiącletnią historię, świadczy przekonywająco o żywotności narodowych tradycji, które mamy odrodzić i zachować.