[prasówka] Rodzimowierco, kim jesteś? U nas też czczą słowiańskich bogów


[26.01.2016 18:00, Grzegorz Walczak, Kielce Gazeta Wyborcza]

Wierzą w Świętowita i innych bogów, obchodzą Dziady, pielęgnują słowiańskie zwyczaje sprzed lat. Są wśród nich żercy, guślarze. Rodzimowiercy żyją też u nas.

z19539378Q,Tomasz-Rogalinski--czyli-Poswist.jpg

Obrazicie się, jeśli nazwę was poganami? – pytam nieco zaczepnie.

Jesteśmy raczej mało obraźliwi. Określenie poganin jest deprecjonujące w ustach przedstawicieli Kościoła katolickiego i w ich rozumieniu tego słowa. Nam to nie przeszkadza. Tym niemniej właściwe w naszym przypadku jest określenie rodzimowierca, które pojawiło się gdzieś w latach 90. Ono odnosi się do tych, którzy wierzą w słowiańskich bogów i wszystko, co się z tym wiąże. Wcześniej używano takich terminów jak politeizm słowiański, stara wiara – tłumaczy Tomasz Rogaliński, żerca z rodzimowierczej wspólnoty Gontyna z samego serca Gór Świętokrzyskich.

Imię słowiańskie: Poświst. Mieszka w podkieleckich Bielinach, ma 55 lat. To człowiek wielu zawodów, do CV mógłby sobie wpisać co najmniej kilka: inżynier zootechniki, wiertnik, ma też kilka dyplomów z zarządzania. Jest również przewodnikiem świętokrzyskim. A do tego – a może przede wszystkim – rodzimowiercą.

We wspólnocie są też m.in. informatyk, pracownik pogotowia, ślusarz, ochroniarz, pracownica pomocy społecznej, właściciel prywatnej firmy, a nawet budowniczy domów ze straw bali.

Żerca i guślarz

Mateusz Iwan to barman. Imię słowiańskie: Nadbor. Nadał mu je podczas postrzyżyn Poświst. Ma 29 lat, ukończył studia z historii wojskowości. Mieszka w Hucie Nowej, był młodzieżowym radnym gminy.

z19543820Q,Mateusz_Iwan.jpg

Na palcu Nadbora rzuca się w oczy sygnet przedstawiający rogate bydło. – To piktograficzny symbol Nyji, na Rusi zwanego Welesem, który jest bogiem podziemi, bogactwa, kupiectwa, ale też sztuk, magii i wiedzy tajemnej – wyjaśnia mi Nadbor.

Dużo czytał też o Słowianach i dawnych dziejach. – Żyłem tym wszystkim, już gdy miałem 14-15 lat, ale nie umiałem tego nazwać. Miałem to wszystko w głowie, sercu, duszy, a później dowiedziałem się, jak to określić. Pomogło dotarcie do innych ludzi, którzy myślą podobnie. Wtedy okazało się, że nie tylko ja czuję ten zew, ten „głos przodków” – mówi dość wzniośle. On i Poświst trafili na siebie przez internet. Po czym okazało się, że mieszkają w… sąsiednich miejscowościach.

U tego drugiego droga do rodzimowierstwa zaczęła się w drugiej połowie lat 70. Brał udział w rajdzie harcerskim w Górach Świętokrzyskich. Spotkał ludzi, których dziś można by nazwać rodzimowiercami. – Zainteresowali mnie. Później też swoją barwnością. A oni docenili chyba to, że w tak młodym wieku wiedziałem całkiem dużo o Słowianach. Zaprosili mnie na spotkanie – wspomina Tomasz Rogaliński. Po pewnym czasie sam zaczął odprawiać obrzędy. A później był już stan wojenny. Wielu członków grupy rozproszyło się po Polsce i świecie. – To zbiegło się z moimi studiami w Lublinie. Kiedy wróciłem, okazało się, że zostałem sam z tego grona – opowiada. Dopiero w latach 90. dzięki internetowi udało mu się odnaleźć dawnych towarzyszy. – Poproszono mnie, abym kontynuował to wszystko – relacjonuje. Dziś w obrzędach organizowanych przez Gontynę uczestniczy przeważnie od 12 do 15 osób. Nie wszyscy mogą przyjechać na święta.

Poświst jest żercą, czyli rodzimowierczym kapłanem. Strażnikiem wiary, obyczaju, pamięci.

Żerca powinien być skarbnicą wiedzy i udzielać jej zgodnie z zapotrzebowaniem – opowiada. Rola strażnika też jest istotna. – Na przykład gdy wspólnoty nieco różnią się od siebie – precyzuje. Do pełnienia tej funkcji został niejako mianowany przez tych, którzy powierzyli mu „kontynuowanie działalności” na tych terenach. – Ale gdyby wspólnota mnie nie chciała, to nie byłbym żercą – zapewnia.

Nadbor to wołchw czy też – mówiąc inaczej – guślarz.Jeśli ktoś odczuwa jakiś dyskomfort, problem i sądzi, że jest to sprawa duchowa, złego otoczenia, może zgłosić się z tym do niego – opowiada żerca. – Czasami wystarczy najzwyklejsza rozmowa, w przypadku poważniejszych spraw przeprowadzam obrzędy – przyznaje Nadbor. Zwraca uwagę, że wołchw w przeszłości miał kilka ról. – Posiadał wiedzę z zakresu zielarstwa, guślarstwa, domolecznictwa. Do tego dochodziły działania magiczne. Ale mógł być też dowódcą wojskowym korzystającym z pomocy świata duchowego – mówi.

Tomasz Rogaliński: – Na ziemiach polskich raczej zajmował się jednak lecznictwem, terapią, psychoterapią. I zabiegami magicznymi.

z19539338Q.jpg

 

Ważne miejsca

Mamy na Kielecczyźnie cztery góry obwałowane świętymi wałami – zaznacza Poświst. Jedną z nich jest oczywiście Łysa Góra czy też – jak mówi żerca – Łysiec.Bo to nazwa starsza, tak ją zapisał Jan Długosz – poprawia mnie. Wylicza też trzy pozostałe wzniesienia: Zamczysko w masywie między Wysokówką a Słowcem, do tego Góra Dobrzeszowska i Góra Grodowa koło Tumlina.

Jesteście tam? – pytam. – Nader często – odpowiada Poświst. Choć nie na wszystko można tam sobie pozwolić. – Choćby z uwagi na to, że ogniska w rezerwacie przyrody, rzecz jasna, nie rozpalimy – przyznaje. Rodzimowiercy opowiadają jednak, że jakiś czas temu Świętokrzyski Park Narodowy umożliwił im, aby w asyście leśnika przeszli wałami otaczającymi dawne miejsce kultu i aby przy użyciu systemu GPS zmierzyli ich faktyczną długość. Dane są w opracowaniu. Obrzędy organizowane są np. nad rzeką Warkocz, która ma swój początek na południowym stoku Łysicy.

Jest taki półwysep w kształcie jęzora, porośnięty paprociami, bodajże pióropusznikiem strusim. I na tym półwyspie albo też u jego nasady odbywały się nasze święta. Teraz też zdarza nam się tam spotykać – mówi Tomasz Rogaliński.

Nadbor: – To piękne, urokliwe miejsce. Ale mamy też inne. Mam kawałek prywatnego lasu i tam też się spotykamy. A Święto Plonów obchodzimy nad Belnianką w Makoszynie.

Ostatnio rodzimowiercy z Gontyny obchodzili je w tzw. Pełnię Żniwiarzy – w nocy z 27 na 28 września.

 

Idziemy na Wały [bogini – przyp. red.] Mokoszy. W ponadtysiącletnich kręgach kultowego Zamczyska oddajemy cześć Bogom i przodkom, dziękując za tegoroczne dary. Wracamy na Bobrowe Żeremia [nad Belnianką – przyp. red.], gdzie wróżymy z obfitości i palimy biesiadny ogień” – pisał Tomasz Rogaliński na Facebooku, zapowiadając wspólne spotkanie rodzimowierców na Plonach. Przyszło kilkanaście osób.
z19508229Q.jpg

Nie tak dawno w internecie furorę robiło zdjęcie znalezionego w lesie w Zagnańsku kamienia, który uznano za rzeźbę Świętowita. Można na niej przeczytać: „Kto mnie przeniesie lub zniszczy, niechaj umrze„.

Sprawą kilka lat temu zajmował się archeolog Czesław Hadamik. – Były przesłanki, by domniemywać, że pochodzi z dawnych czasów. Dostaliśmy sygnał, że znajduje się tak jakby pod ściółką leśną. Zrobiliśmy niewielkie badania, ale zgłosił się jej autor, w związku z czym zakończyliśmy sprawę. Twierdził nawet, że wyrył tam datę, ale nie mogliśmy się jej doszukać. Rzeźba miała kilka lat – opowiada.

W internecie czytam, że rzeźbę wykonano jako punkt charakterystyczny do przynoszenia zimą jedzenia dla zwierząt. – Wyglądało to na inspiracje nie tyle rodzimowiercze, co bardziej etnograficzne – mówi Czesław Hadamik.

Ilu jest rodzimowierców w województwie świętokrzyskim? Poza Gontyną stara się tu działać Rodzimy Kościół Polski. Członkiem jego rady jest Kazimierz Mazur, mieszkający pod Końskimi aktor, znany m.in. z roli Tomaszka Niechcica w „Nocach i dniach”. – Póki co mamy dosyć maleńką strukturę w Świętokrzyskiem. Potrzeba czasu, na razie to wszystko jeszcze raczkuje – mówi w krótkiej rozmowie.

Dziady

Proszę Pośwista, aby opowiedział mi, jak wyglądają obchody jakiegoś święta. Wybiera Dziady. Te ostatnie z udziałem Gontyny odbyły się nad rzeką Warkocz.

Umawiamy się przez internet. Nie każdy chce pełnej jawności ze względu na kłopoty, jakie mogą go spotkać w miejscu pracy, w szkole, na studiach, ze strony rodziny. Jadąc, na rozstajach dróg, zostawiamy małe lampki. Te rozświetlają duszom drogę do miejsca, gdzie mogą się z nami spotkać. I gdzie możemy poczęstować je strawą ofiarną. Tam już rozpalamy ognisko – rozpoczyna swoją opowieść.

Dziady, jak każdy obrzęd, prowadzi żerca, mówi, po co się spotkaliśmy. I zaprasza bogów. Przede wszystkim Nyję, też Marzannę, która jest boginią martwego czasu w przyrodzie. Innych bogów raczej się nie prosi, bo to nie ich święto. Chyba że ktoś jest z którymś z nich związany, jako np. swoim patronem. Potem składamy ofiary. Zawsze z miodu pitnego, to taki nasz uświęcony napój. Żerca składa ofiarę do ognia i bogom, wypija ją także, co podkreśla wspólnotę bogów i ludzi. To samo robią inni – zgodnie z kierunkiem słońca. Bogom ofiarowujemy też jedzenie, które zostawiamy w małych miseczkach.

z19539323Q,Tomasz_Rogalinski.jpg

Potem zakładane są maski, najczęściej rzeźbione z drewna, a czasami wykonywane z kory lub ze skóry. Ci, którzy je zakładają, czują się niejako odcięci od świata. I łatwiej jest im się porozumieć z duchami. Zresztą są tymi duchami w oczach pozostałych uczestników Dziadów. Maska wyobraża przodka, duszę, która przyszła do ognia się ogrzać, zjeść ziemskiej strawy. Może też coś powiedzieć. Po zdjęciu masek i odejściu duchów żerca ścina sierpem uschniętą kępę trawy bądź zboża. Może ją ułożyć w ogniu, jako ofiarę, ale też na ziemi, co jest symbolem zamierania życia i oddania czci. Potem jest już biesiada – kończy Poświst.

Ale rodzimowiercy obchodzą też m.in. Noc Kupały (w przesilenie letnie), Godowe Święto (w przesilenie zimowe), Jare Święto (w równonoc wiosenną).

Czy ich obrzędowość różni się od tej sprzed wieków? – Drobiazgami – twierdzi Nadbor. I podaje przykład: – Na Święcie Plonów wziąłem kartkę z wierszem mojego autorstwa i wrzuciłem do ognia. Jako ofiarę. To tylko jeden z przykładów darów, które się składa, plonów minionego roku. Te plony to rzeczy, które osiągnęliśmy własną pracą.

Zjazd na Kielecczyźnie

W sierpniu ubiegłego roku w Ameliówce odbył się trzeci zjazd rodzimowierców polskich. Miejsce nieprzypadkowe. W pobliżu góry, w tym i Radostowa, na której to – jak przypuszczają moi rozmówcy – też mogły odbywać się w przeszłości starosłowiańskie obrzędy. – W sposób literacki opisuje to w książce „Zbój Świętokrzyski” Stanisław Orzeł – podkreśla Tomasz Rogaliński. Przyjechało blisko 70 osób.

10 wspólnot z całego kraju zawiązało tzw. Konfederację Rodzimowierczą. Były obrzędy, wykłady, np. o starosłowiańskim święcie wiosennym Stado, związanym prawdopodobnie z kultem witalności wiosennej. Dla trzech osób, w tym dla syna Pośwista, zorganizowano postrzyżyny, czyli rytualne obcięcie włosów, co symbolizuje przyjęcie w grono tych, którzy czują się już jakoś odpowiedzialni za ród.

Choćby nie wiem, co się działo, to familia jest najważniejsza. Jej się trzymasz. I tu nie ma dyskusji. Rodzina, rodzić – to wszystko od boga Roda – mówi stanowczo Nadbor.

Poświst wyjaśnia: – Jako rodzimowiercy mamy swoje obowiązki, a honor obliguje nas do tego, aby w pierwszym rzędzie zająć się rodziną, w drugim wspólnotą, od tej najbliższej po te dalsze. To tworzy takie kręgi.

Trochę dziwię się, dlaczego taki zjazd przeszedł bez echa w gazetach czy w telewizji. – Celowo go nie rozgłaszaliśmy – słyszę w odpowiedzi.

Poświst i Nadbor mają pretensje o to, jak przedstawia się ich środowisko w mediach. W relacji z pierwszego zjazdu, który w 2013 roku odbył się pod Łodzią, uderzyło ich porównanie wyglądu rodzimowierców do chłopów pańszczyźnianych. – To nie ta epoka. A poza tym co ma piernik do wiatraka – mówią. Razi ich też traktowanie ich obrzędowości jako folkloru. – Korzystamy ze skarbnicy dziedzictwa związanego z obyczajem i duchowością – uważa Tomasz Rogaliński. Pytam, czy chcą jeszcze obalić jakieś mity o sobie. – Że jemy kota? Ten mit już chyba minął – uśmiecha się Nadbor.

Na pewno wielu ludzi byłoby zaskoczonych, gdyby się okazało, że osoba, którą znają od dawna, jest rodzimowiercą. Częstokroć tak właśnie jest – twierdzi Poświst. Czasami w rozmowie nawiązują do Kościoła katolickiego. – Nasi bogowie nie wymagają od nas zgięcia karku – dostrzega różnicę Nadbor. – Zaletą jest nieposuwanie się na klęczkach, ale godne kroczenie przez życie – uważa z kolei Tomasz Rogaliński.

z19539332Q.jpg

[26.01.2016 18:00, Grzegorz Walczak, Kielce Gazeta Wyborcza, http://kielce.wyborcza.pl/kielce/1,115198,19547484,rodzimowierco-kim-jestes-u-nas-tez-czcza-slowianskich-bogow.html]
Zdjęcia: Michał Walczak

1 komentarz do “[prasówka] Rodzimowierco, kim jesteś? U nas też czczą słowiańskich bogów

  1. Niechaj powstanie z kolan lud piastowy. Niech odrodzi się słowiański „duch” i połączy rodzime narody , a nadjordańska zaraza wraca tam skąd przyszła.

Dodaj odpowiedź do leszek levy lewandowski Anuluj pisanie odpowiedzi